Ich nazwiska będziecie oglądać w nagłówkach artykułów i wpisach na Twitterze (X) setki razy w najbliższym czasie. Plotki, spekulacje, doniesienia i “newsy z otoczenia piłkarza” będą do was docierać zewsząd. Ta medialna telenowela skończy się wtedy, kiedy w końcu złożą podpis na nowej umowie. A o kim mowa? Oczywiście o najgorętszych nazwiskach 2025 roku – topowych piłkarzach, którym w tym roku kończą się kontrakty.
A że datę końcową, jaka najczęściej widnieje na ich aktualnych umowach stanowi 30 czerwca, kiedy umownie zamyka się sezon w futbolowym uniwersum, to telenowela będzie jeszcze miała kilkadziesiąt odcinków oraz wiele zwrotów akcji i nowych bohaterów.
Jak się później okaże, od tej daty są pewne wyjątki, ale znakomita większość wymienionych poniżej zawodników ma zaplanowaną przyszłość jedynie do połowy roku. Za to już od 1 stycznia każdy z nich może śmiało negocjować, spotykać się z zainteresowanymi jego usługami klubami i podpisać nowy kontrakt, bądź oficjalnie ogłosić, gdzie zamierza grać w kolejnym sezonie.
Im dłużej to przeciągają tym więcej domysłów i historii wokół nich, a im więcej historii tym większe szaleństwo. I tak to się kręci… W tym roku jednak kilka nazwisk naprawdę budzi ogromne zainteresowanie, a ich potencjalne ruchy mogłyby poruszyć kostki domina i zrobić zamieszanie w wielu czołowych europejskich klubach.
Wszystkie oczy na Liverpool
Na pewno na pierwszym miejscu trzeba wymienić tercet, który już od jakiegoś czasu rozgrzewa do czerwoności całą angielską prasę. A ta przecież jest znana z tego, że jeńców nie bierze. Chodzi oczywiście o wielkie trio z wielkiego aktualnie Liverpoolu.
Tamtejsze media na czynniki pierwsze rozkładają każdy gest Mo Salaha, Virgila van Dijka i Trenta Alexandra-Arnolda. Razem wygrywali Ligę Mistrzów sześć lat temu, ale gdybyśmy zapytali każdego z nich pod koniec ubiegłego sezonu o przyszłość, pewnie byłoby sporo wątpliwości u nich samych po mocno średnim Last Dance Jurgena Kloppa.
Dwaj pierwsi są już po 30-tce (Egipcjanin – 32, Holender – 33), co w obecnych czasach może i nie oznacza bliskiej emerytury, ale ich zegar biologiczny tyka coraz szybciej. Ma to pewnie większe znaczenie szczególnie dla Salaha, który bazuje na szybkości i dynamice, a pod koniec ubiegłego sezonu wydawał się coraz częściej zjeżdżać do bazy po wyczerpaniu baterii.
Ten sezon odmienił jednak wszystko. Liverpool pod wodzą nowego trenera Arne Slota jest najbardziej ekscytującą drużyną pierwszej połowy sezonu. Prowadzi z dużą przewagą zarówno w Premier League, jak i w ligowej tabeli Champions League. Wszyscy trzej zyskali nowe życie pod wodzą holenderskiego managera, a Salah wykręca absurdalne liczby w klasyfikacji kanadyjskiej. Używając terminologii koszykarskiej ma swoiste triple-double, notując niemal tyle samo meczów (27), goli (21) i asyst (17).
Slotball lepszy niż heavy metal Kloppa? Futbolowy Verstappen rządzi w Liverpoolu
Forma Egipcjanina budzi strach u przeciwników, a sam piłkarz kilka tygodni temu wypalił: – Nikt w klubie ze mną nie rozmawiał o nowej umowie. Potem jeszcze kilkakrotnie w mediach zaczepiał klubowe władze w sprawie nowego kontraktu. W końcu dopiero pod koniec roku pojawiły się doniesienia, że prowadzone są na Anfield rozmowy z Salahem. Sternicy Liverpoolu nie mają wszak wyjścia. Wypchnięcie z klubu najpoważniejszego (na ten moment) kandydata do Złotej Piłki za obecny sezon to byłoby harakiri. Po prostu muszą to zrobić nawet za cenę astronomicznego kontraktu.
Podobnie jest z holenderskim królem obrony. Virgil van Dijk znowu rządzi i dzieli w defensywie Liverpoolu, która gra dużo bardziej nowocześnie i efektywnie za kadencji Slota. Częściej niż pod wodzą Kloppa buduje grę od tyłu i mocniej angażuje obrońców w grę ofensywną dzisiejszych The Reds. Kluczowym punktem składu jest za to niezmiennie van Dijk. Holender jednak, w przeciwieństwie do Salaha, na spokojnie podchodzi do rozmów z władzami Liverpoolu. Wiele wskazuje na to, że on też pozostanie na Anfield na kolejny sezon.
Inaczej sytuacja przedstawia się jeśli chodzi o trzeciego z wspomnianego tercetu. Alexander-Arnold bowiem to wychowanek The Reds. Urodził się w mieście Beatlesów, a w klubie jest od kiedy skończył sześć lat. Dla pierwszej drużyny rozegrał do tej pory 338 spotkań (24 gole i 86 asyst), ale rekordów klubowych bić nie zamierza. Od dłuższego czasu 26-latek przebąkiwał, że chciałby zmienić otoczenie i spróbować sił w innej lidze.
A tak się przypadkiem złożyło, że na prawej obronie Realu Madryt jest od kilku lat stała ekipa, tylko zdrowie i czas nie chcą stać w miejscu. Dani Carvajal gwarantuje wprawdzie światowy poziom, ale ostatnio doznał paskudnej kontuzji kolana, po której powrót może potrwać nawet kilkanaście miesięcy. Lucas Vazquez z kolei zarówno jeśli chodzi o zdrowie, jak i formę sportową jest ledwie (jak na Real) solidny. Obaj też są już po trzydziestce.
Królewscy więc od dłuższego czasu wysyłają sygnały w kierunku 26-latka, a dodatkowo kusi go Jude Bellingham, który wprost namawia reprezentacyjnego kolegę do przenosin do stolicy Hiszpanii. Media angielskie oczywiście natychmiast wychwyciły też spotkanie agentów piłkarza z przedstawicielami klubu z Santiago Bernabeu podczas listopadowego spotkania obu zespołów w Lidze Mistrzów.
Wciąż brakuje ostatecznej decyzji, ale o ile w przypadku Salaha i van Dijka media raczej spodziewają się happy endu dla kibiców Liverpoolu, w sprawie Trenta powinniśmy wyczekiwać informacji o głośnym rozstaniu, pomimo intensywnej kampanii medialnej samego Slota, który wciąż próbuje przekonać piłkarza do pozostania w Anglii, choćby porównując go ostatnio do klubowej legendy Stevena Gerrarda.
Sam piłkarz przekazał kilka dni temu, że swoją decyzję będzie chciał ogłosić jeszcze w styczniu, a paradoksalnie jego odejście może tylko dodać mu motywacji w walce o to, aby pożegnać się ze swoim macierzystym klubem w pełni chwały, dostarczając mu na sam koniec triumfy w Premier League i w Lidze Mistrzów.
… i na Monachium
Drugim tercetem, który rozpala kibiców i ludzi mediów na całym kontynencie jest trio z Bayernu. Tam też latem może (choć nie musi) dojść do rewolucji. Tym bardziej że chodzi, tak jak w przypadku Liverpoolu, o kluczowych graczy. Joshua Kimmich i Alphonse Davies wygrywali już z monachijskim klubem Ligę Mistrzów w 2020 roku i wciąż są pierwszym wyborem na bokach obrony Bayernu, a Leroy Sane jest nadal jednym z najlepszych niemieckich skrzydłowych ostatnich lat.
Dwaj pierwsi wysyłali komunikaty w ostatnich miesiącach o potrzebie zmiany i chęci poznania innych futbolowych realiów. W końcu Kimmich jest już w klubie prawie dziesięć lat, a Kanadyjczyk od ponad sześciu. Nic dziwnego, że myślą o nowym rozdziale w swojej karierze. O reprezentanta Niemiec pyta pół Europy. Długo był łączony z Barceloną, ale po jej ostatnich perturbacjach z rejestracją nowych graczy mało kto teraz zaryzykuje taki ruch. Niezmiennie wśród najpoważniejszych graczy wymienia się PSG i gigantów Premier League.
Na Daviesa zagiął za to parol Real Madryt. Tak jak w przypadku Trenta, lewa obrona choć zabezpieczona, nie ma na tej pozycji graczy światowego formatu, a to przecież tacy mają docelowo grać w zespole Królewskich. Davies jest więc kuszony przez madrycki zespół, ale tu też w grę wchodzą Paryż, Londyn i Manchester.
Mniej łakomym kąskiem jest Sane. I w jego przypadku, w przeciwieństwie do dwóch pozostałych, sam klub nie kwapi się żeby przedłużyć kontrakt, a szef pionu sportowego Max Eberl w jednym z ostatnich wywiadów między słowami przyznał, że dla skrzydłowego miejsca w przyszłym sezonie po prostu zabraknie. Były piłkarz Schalke i Manchesteru City jednak nie powinien mieć żadnych problemów ze znalezieniem nowego pracodawcy, a jedyną zagadką będzie dla niego wybór ligi, w jakiej 29-latek będzie chciał kontynuować swoją karierę.
Za to o pozostałą dwójkę będzie się Bayern z pewnością bił do samego końca, bo Monachium to wciąż bardzo atrakcyjne miejsce pracy dla topowych piłkarzy. Jednak przykład Roberta Lewandowskiego może świadczyć o tym, że warto poświęcić dziesiątki drużynowych sukcesów dla samego nawet bycia na futbolowych Himalajach, zwłaszcza kiedy ma się jeszcze na takim poziomie coś do pokazania. Sytuacja Niemca i Kanadyjczyka będzie w każdym razie bardzo ściśle śledzona w najbliższych tygodniach, nie tylko przez bawarskie media.
A może Saudi?
Inny Kanadyjczyk otwiera za to listę pozostałych piłkarzy, tych uznawanych za najbardziej wartościowych, którym w czerwcu kończą się kontrakty. Lista potencjalnych kierunków dla Jonathana Davida jest jednak znacznie szersza. 24-letni napastnik Lille jest na liście życzeń m.in. Barcelony, Arsenalu, Juventusu i Milanu. A pewnie i jeszcze kogoś, ale tu akurat pojawiły się oficjalne sygnały ze strony klubów. Francuski klub reprezentanta Kanady także starał się o przedłużenie kontraktu, ale w momencie kiedy piłkarz znalazł się już w notesach europejskich gigantów, jego władze wiedziały, że stoją na straconej pozycji.
Ciekawym przypadkiem jest też Kevin De Bruyne. Jeszcze dwa sezony temu był królem asyst i najlepszym graczem Manchesteru City oraz MVP rozgrywek Premier League. Obecnie jest sponiewieranym przez kontuzje cieniem samego siebie w cieniującym City. Dwa gole i trzy asysty w osiemnastu meczach to zawstydzający bilans dla gracza tego formatu.
Nic dziwnego, że jego szkoleniowiec Pep Guardiola, zapytany podczas konferencji prasowej o wygasający w czerwcu kontrakt 33-letniego Belga, wypalił: – To zależy od klubu. To nie moja sprawa. Trzeba wziąć pod uwagę, jak będzie się spisywał do końca sezonu, w jakim jest wieku i wiele innych rzeczy. Myślę, że klub musi to przemyśleć. Te brutalne słowa podkreślają tylko, że piłkarz jest już po drugiej stronie góry, a jego potencjalne kierunki to raczej MLS, albo Półwysep Arabski.
A jak już o arabskim wilku mowa to warto wspomnieć że w Saudi Pro League chętnie przytuliliby każdego ze wspomnianych graczy i uraczyli go astronomiczną gażą, ale dziwnym trafem w ostatnim czasie poza piłkarzami nawet europejskiego topu, ale ze świadczeniem przedemerytalnym, jakoś nikt nie kwapi się do przenosin do ligi saudyjskiej. Bańka chyba pękła po tym jak zaczął się masowy exodus z SPL graczy w kwiecie wieku, u których choć stan konta się zgadzał, to tak bardzo mocno zapowiadane wyzwania sportowe już niekoniecznie. Jeśli więc chodzi o profil piłkarza, który może tam trafić, to z wymienionych pewnie najbliżej do Arabii właśnie Kevinowi De Bruyne, choć sam pomocnik wciąż wzbrania się od podjęcia takiej decyzji.
Decyzji wciąż też nie podjął Jonathan Tah. Piłkarz zapowiedział już za to w jednym z wywiadów, że na pewno nie zostanie u dotychczasowego pracodawcy – w Bayerze Leverkusen.
🚨🇩🇪 Jonathan Tah: “I’m NOT gonna sign a new deal at Bayer Leverkusen. My decision is made”.
“I will give my best until the end here and then we will see about my future club. But my decision is to go and try different experience”, told @SZ. pic.twitter.com/yVitfXHHBr
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) September 7, 2024
W grze pozostają więc największy rywal na krajowym podwórku czyli Bayern Monachium oraz ponownie Real Madryt, który jest właśnie w trakcie wymiany pokoleniowej w linii defensywnej. Sporo też mówiło się o Barcelonie, ale tu, tak jak w przypadku Kimmicha, może zadecydować “zła sława” klubu, której nabawił się w ostatnich tygodniach.
Jaka będzie defensywa Królewskich AD 2025, czyli w poszukiwaniu straconego czasu
Jest jeszcze kilkunastu zawodników z europejskich klubów, wokół których zainteresowanie jest też spore, ale to najczęściej gracze o mniej uznanych nazwiskach, tacy, którzy wciąż są jeszcze na dorobku, albo ci, którzy już powoli do bazy zjeżdżają. Warto w tej grupie wspomnieć kolejnego gracza z Lille – Angela Gomesa. Jest też jeden z niewielu jasnych punktów Manchesteru United w tym sezonie Amad Diallo oraz Franck Anguissa z odrodzonego pod wodzą Antonio Contego Napoli. Z bardziej znanych nazwisk są jeszcze Olivier Boscagli z PSV Eindhoven, Paulo Dybala z Romy, Alexandre Lacazette z Lyonu czy Yarek Gasiorowski z Valencii, Thomas Partey, Jorginho i Kieran Tierney z Arsenalu oraz mający coraz słabszą pozycję u Cholo Simeone Koke z Atletico. Jest też Ilkay Gundogan, który po powrocie do Manchesteru City przestał odgrywać kluczową rolę u Guardioli.
A to tylko niewielka część…
Co zrobi GOAT?
Padło więc kilkanaście nazwisk piłkarzy, które mają swoją markę na europejskim rynku, ale z pewnością kibiców do czerwoności nie rozgrzewają. Co innego trzy nazwiska, które w światowym futbolu wciąż oznaczają bardzo wiele, choć od jakiegoś czasu grają poza Europą. Otóż w tym roku kończą się również kontrakty Cristiano Ronaldo, Neymara i Leo Messiego. Ten ostatni wprawdzie występuje w MLS, grającym wciąż w systemie wiosna-jesień, więc jego umowa wygasa z końcem roku, ale dwaj pozostali już w lipcu będą dostępni.
I choć każdego z nich z pewnością nie wyobrażamy sobie w klubowych drużynach, gdzie są jednymi z największych gwiazd, a nie największymi, wciąż ich wybór nowego klubu budzi emocje, bo mogą wszystko, nie musząc nic, łącznie z zakończeniem bogatych karier. Pewnie najbardziej niespełniony z tej grupy jest Neymar, głównie przez to, że jest najmłodszy i najbardziej pokiereszowany przez nawracające urazy.
Jedno jest pewne, mogą już nawet być jedną nogą na piłkarskiej emeryturze, ale wybór kolejnego pracodawcy przez graczy uznawanych za najlepszych w historii, bądź jego brak, będzie komentowany szeroko w całym piłkarskim światku. Tym bardziej, że każdy z nich, zapowiadając chęć udziału w przyszłorocznym mundialu, stanie przed taką decyzją w najbliższych miesiącach.
Co z tą Polską?
No i na koniec nie mogło zabraknąć wątków polskich, bo wśród naszych rodaków nie brakuje obecnych i byłych reprezentantów, którzy też staną w tym półroczu przed podobnym wyborem jak wymienieni wcześniej piłkarze.
Chyba najgorętszym nazwiskiem będzie Nicola Zalewski. Niewątpliwie najjaśniejsza w minionym roku gwiazda naszej kadry i wychowanek Romy prawdopodobnie w końcu opuści włoski zespół. Najwięcej mówi się o kierunku tureckim, ale sam piłkarz chyba nie kwapi się do przenosin do europejskiej ligi drugiego sortu. Przyszłość naszego wahadłowego stanowi niespodziankę, a niewykluczony jest nawet zwrot akcji i pozostanie w Wiecznym Mieście.
Do przeprowadzki szykuje się też Jakub Moder. Tu świetnie zapowiadającą się karierę storpedowała kontuzja kolana i niemiłosiernie wydłużająca się rekonwalescencja. Do dziś piłkarz nie nawiązał do dyspozycji, którą prezentował przed urazem i nawet wyciąganie go za uszy przez Michała Probierza nie spowodowało wystrzału formy gracza Brighton. Jego przyszłość może wiązać się z degradacją na niższy poziom w Anglii, bo polski pomocnik ma wciąż niezłą renomę na tamtejszym rynku. I oby w Championship faktycznie odbudował się, bo byłoby to z wielką korzyścią nie tylko dla niego, ale też dla naszej kadry, która wciąż tęskni za przebojowym Moderem z 2021 roku.
Nie sposób pominąć też nasze dwie bramkarskie legendy. Wojciech Szczęsny już raz na emeryturze był, ale przerwał ją dla Barcelony której, jak sam stwierdził, się nie odmawia. W czerwcu jego niespełna roczny “awaryjny” kontrakt się kończy, ale niewykluczone, że polski golkiper podpisze kolejny. Tu sytuacja pewnie rozstrzygnie się dopiero pod koniec sezonu w zależności od tego jaki będzie status Polaka w zespole Blaugrany i na jakim etapie będzie powrót do zdrowia Marca-Andre ter Stegena.
Także Łukasz Fabiański, choć wydawało się, że coraz rzadziej będzie zakładał bramkarską bluzę w oficjalnych meczach West Hamu, nagle okazał się w tym sezonie mężem opatrznościowym drużyny Lopeteguiego w kilku spotkaniach. Tu też pewnie musimy poczekać na ewentualne ruchy z obu stron, bo były reprezentant naszego kraju w tym roku dobije już do 40-tki i tu już z pewnością zegar biologiczny odzywać się będzie coraz częściej.
Co ciekawe, w grupie piłkarzy z wygasającymi kontraktami jest też inny reprezentacyjny bramkarz Łukasz Skorupski, ale tu przedłużenie z Bologną wydaje się tylko formalnością. Z obecnie znajdujących się w orbicie zainteresowań selekcjonera graczy mamy jeszcze Pawła Dawidowicza, Karola Świderskiego, Bartosza Bereszyńskiego, Pawła Wszołka. A z graczy w ostatnich latach grających w kadrze są Karol Linetty, Robert Gumny, Michał Helik, Kamil Jóźwiak, czy Arkadiusz Reca.
Jest też szerokie grono ligowców na których łakomie zerkają nasi krajowi “giganci”, ale też kluby europejskie z niższych półek. Warto tu wymienić takie nazwiska jak: Arkadiusz Pyrka, Filip Luberecki, Aleksander Bobek, Aleks Ławniczak, Bartosz Wolski, Mateusz Żyro, Antoni Klimek, Kacper Karasek czy Ben Lederman.
Gabinety dyrektorów sportowych w najbliższych miesiącach nie będą się więc zamykać, mimo że niektóre znaki zapytania zostaną rozwiane już podczas zimowego okienka. Z pewnością część z wymienionych zawodników swoje umowy przedłuży, a część podpisze je już z nowymi klubami. Choćby Heung-Min Son, wokół którego już robiło się niemałe zamieszanie, kiedy padła plotka o jego przenosinach do Bayernu, gdzie miałby znów połączyć siły z niedawnym druhem z Tottenhamu – Harrym Kane’m, jeszcze kilkanaście godzin temu był wśród największych niewiadomych. We wtorek ogłoszono jednak prolongatę jego umowy ze Spurs.
We are delighted to announce that we have exercised the option to extend Heung-Min Son’s contract, which will now run until the summer of 2026 🤍
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) January 7, 2025
Niektóre z gwiazd (zwłaszcza te największe) będą czekać do samego końca. Przypomnijmy, że o swoich przenosinach do Madrytu Kylian Mbappe poinformował dopiero po zakończeniu mistrzostw Europy w lipcu. Niecały miesiąc później strzelał już gola Atalancie w warszawskim Superpucharze Europy.
Z całą pewnością jednak trzeba być gotowym na masę doniesień i spekulacji, których przesiew nawet dla wytrawnych znawców transferowego rynku i najbardziej cenionych newsmanów bywa niezmiernie trudny. Ale same plotki też są przecież elementem tego sportu i czy chcemy czy nie, wciąż będziemy wyczekiwać magicznych “here we go” i “oficjalnie”, świadczących o tym, że nasz ulubiony klub albo wygrał wyścig o największy kąsek transferowy, albo właśnie musiał obejść się smakiem, bo sprzątnął mu go sprzed nosa największy rywal.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mieć czy być, czyli skomplikowana sprawa Mo Salaha
- Saga z nowym kontraktem Salaha trwa dalej. “Jesteśmy od tego bardzo dalecy”
- Media: Alexander-Arnold podjął decyzję. W nowym roku wszystko będzie jasne
- Manchester City zainteresowany zawodnikiem Bayernu
- Krytyka, gwizdy, brak występów, marne liczby. Reprezentanci Polski mają poważne kłopoty
- Świerczewski doradza Zalewskiemu. “To będzie dla niego dobry wybór”
fot. Newspix