Wiadomo, że koledze z zespołu nie wypada źle życzyć, ale Wojtek Szczęsny miał prawo uśmiechnąć się w myślach, kiedy zobaczył Penę spóźniającego się na odprawę przedmeczową. Hiszpan stracił, Polak zyskał – niezwykła ironia losu. Nikt się nie spodziewał, że debiut z czwartoligowcem będzie wstępem do półfinału Superpucharu Hiszpanii.
Okazało się, że w sobotę Szczęsny miał dopiero przystawkę przed daniem głównym. I o ile wtedy dosłownie na kilka chwil musiał odstawić fajkę i wstać z fotela, przez co nie mogliśmy powiedzieć zbyt wiele o jego występie, o tyle dziś było zupełnie inaczej. Co innego granie z Barbastro, co innego z Athletikiem Bilbao, który niemal zawsze jest dla Barcelony nieprzyjemnym rywalem i przede wszystkim klubem z czołówki LaLiga.
Sensacyjna decyzja Flicka. Pena wylatuje z bramki za spóźnienie!
Szczęsny to odczuł nie raz, nie dwa. Oddajmy mu, że jak już miał okazję, żeby się wykazać, zrobił to. W pierwszej połowie w dwóch sytuacjach, gdyby nie on, mogłyby paść bramki. Ale Polak dobrze skracał kąt i bronił strzały piłkarzy z Bilbao. A gdy w pewnym momencie niepewnie wyszedł do piłki na skraj szesnastki, chwilę później naprawił, co podpalił. I to nie jedyny raz, bądźmy uczciwi.
Inne takie wyjście już poza pole karne w drugiej połowie, które wyglądało dość memicznie, ale skończyło się tylko na mieszaninie strachu ze śmiechem, można było uznać za firmowy znak Szczęsnego. Z jednej strony luz i nonszalancja, z drugiej – sytuacja pod kontrolą. Nie było słynnego “bednarkowania” z Senegalem, na szczęście wylosowało się to pierwsze, ale polscy kibice i tak mogli mieć fleshback z mundialu w 2018 roku.
Na tle Wojtka po drugiej stronie boiska średnio wypadał Unai Simon, który ewidentnie miał chętkę na… strzelenie sobie gola. Raz chciał pomóc Lewandowskiemu, ale nie wyszło. “Lewy” nie zamierzał dzisiaj trafić do siatki, a szkoda, skoro miał dwie bardzo dobre okazje, w tym jedną patelnię, którą napastnik z tej półki musi wykorzystać. Robert, to nie było pisanie magisterki, nie siatki planisferyczne, nie żadne inne skomplikowane rzeczy, tylko dosłowne dołożenie sęka z idealnego podania.
Okej, to co dopiero powiedzieć o Raphinhi, który na jeden dzień cofnął się do starej wersji sprzed flickowej aktualizacji. Mógł mieć dwa, może nawet trzy gole, ale ewidentnie zapomniał, jak trzeba zachować się w polu karnym na wprost bramkarza. Pod tym względem z ofensywnego trio nie zawiódł jedynie Yamal, który po wybornej kasacji Inigo Martineza i podaniu prostopadłym Gaviego pokazał, dlaczego warto było na niego czekać. Przyjęcie, obrót z piłką, wykończenie – klasa światowa.
W końcówce spotkania wydawało się, że nie będzie za pięknie ani dla Barcelony, ani dla samego Szczęsnego, który przez cały wieczór pracował na dobrą notę. Aż tu nagle Frenkie de Jong gubi się pod pressingiem, traci piłkę i Inaki Williams wychodzi sam na sam z Polakiem, który nie był w stanie go powstrzymać. Holender – katastrofa i boiskowy kryminał. Wojtek – cóż, zabrakło kilka centymetrów i powiedzieliśmy pod nosem: szkoda, bo tym razem to mogło być zapracowane czyste konto.
Ci jednak, którzy Wojtkowi kibicują, mogli się ucieszyć, kiedy VAR wyłapał spalonego. Bo to znaczy jedno: wszyscy są odpowiednio nasyceni, ba, po tym meczu śmiało możemy wyczekiwać rzeczy absolutnie historycznej – dwóch Polaków w El Clasico. Szczęsny pokazał się na tyle dobrze, że nie powinien stracić miejsca w składzie na drugi i ostatni mecz w finale Superpucharu Hiszpanii. Jeśli Królewscy nie dadzą jutro ciała, a nie powinni, ta historia, nawet jeśli rozpisana tylko na trzy rozdziały, otrzyma fajną puentę. Od klepiska na Barbastro, po stadiony w Arabii Saudyjskiej i rywalizację z Realem Madryt. Panie prezesie Bońku, tym już chyba dałoby się odrobinę nacieszyć, prawda?
Panie prezesie, pan się nie nauczy?
Athletic Bilbao – FC Barcelona 0:2 (0:1)
- 0:1 – Gavi 17′
- 0:2 – Yamal 52′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- “Wybitna jednostka”. Jak Amerykanie kupili Polaka z 1. ligi za 2 mln euro
- Lech, Raków i naparzanka o piłkarzy. Dlaczego Gisli Thordarson wybrał Poznań?
- Wyścig o władzę w PZPN rozpoczęty! Kto stanie do walki z Cezarym Kuleszą?
Fot. Newspix