Zasady futbolu amerykańskiego są dość zawiłe, jednak przepis dzięki któremu Los Angeles Chargers zdobyli w NFL punkty w ostatnich sekundach pierwszej połowy meczu z Denver Broncos jest… kompletnie zapomniany. I to zarówno przez najbardziej zagorzałych fanów tej dyscypliny, jak i przez część zawodników oraz trenerów. Gole z rzutów wolnych w piłce nożnej to normalka. W futbolu amerykańskim taka bramka padła po raz pierwszy od… pół wieku. Potrzebny był do tego duży zbieg wielu okoliczności.
Futbol amerykański jest w Polsce coraz bardziej popularny. Mamy coraz większe grono jego fanatyków, coraz bardziej rozwijają się też rozgrywki ligowe. W odmianie dziewięcioosobowej mistrzostwo Polski zdobyli Miners Wałbrzych, a w jedenastoosobowym Polish Bowl Warsaw Eagles pokonali 20:10 Lowlanders Białystok. Nie jest to u nas jednak sport mainstreamowy. W dużej mierze przez niełatwe do zrozumienia zasady. Zwolennicy futbolu amerykańskiego przekonują, że można je szybko przyswoić, ale ostatnie wydarzenia w NFL wskazują, że niektórych punktów regulaminu nie znają nawet najstarsi i najbardziej oddani fani. Żeby zrozumieć, co takiego stało się w Los Angeles 19 grudnia trzeba zapoznać się z podstawowymi zasadami gry. Spróbujmy je pokrótce wyjaśnić.
Jak można zdobyć punkty?
Są dwa podstawowe sposoby zdobywania punktów w futbolu amerykańskim. Pierwszy to przyłożenie (touchdown). Znacie je z amerykańskich filmów i seriali. Jest zaliczone, gdy zawodnik wbiegnie z piłką w pole punktowe rywali, bądź złapie ją będąc w tymże polu punktowym. To najbardziej efektowny i efektywny sposób zdobywania punktów, jest bowiem wart aż sześć oczek. Po jego zdobyciu drużyna otrzymuje piłkę jeszcze raz blisko strefy przeciwnika i może podwyższyć wynik o punkt, jeżeli kopnie futbolówkę między słupkami lub zaryzykować grę o dwa punkty jeżeli wykona dodatkowe przyłożenie.
Czasem drużyna atakująca wykorzysta już trzy tak zwane próby, w których nie uda jej się zdobyć dziesięciu jardów. Pozostaje jej wtedy ostatnie, czwarte zagranie, które w zdecydowanej większości przypadków jest kopnięciem z powietrza (punt). Chodzi o to, by wyekspediować piłkę jak najdalej od swojego pola punktowego, bo kolejną akcję będą już przeprowadzali przeciwnicy. Jeżeli natomiast drużyna jest w miarę blisko pola rywali, kopnięcie może być wykonane nie po to, by pozbyć się piłki, ale by trafić nią między słupki (field goal). To właśnie drugi sposób zdobywania punktów. Nagroda za skuteczne kopnięcie to trzy punkty.
Można także zdobyć dwa punkty za tak zwane safety, czyli najczęściej przewrócenie rozgrywającego rywali z piłką w jego własnej strefie punktowej.
Seabass z Wałbrzycha
Kopnąć piłkę można na dwa sposoby (a właściwie więcej, ale o tym za chwilę): z ziemi – gdy kolega z drużyny przytrzymuje piłkę rękoma kopiącemu, albo bardzo rzadko – z upuszczenia piłki, gdy kopnięcie następuje po odbiciu futbolówki od ziemi po upuszczeniu jej przez kopiącego. Jednym z najsłynniejszych kopaczy w historii był urodzony w Wałbrzychu syn piłkarza tamtejszego Górnika – Sebastian Janikowski. W 2011 roku trafił do bramki z 63 jardów, czym wyrównał rekord NFL. Do dziś jest autorem najdalszego udanego kopnięcia w dogrywce (57 jardów) oraz rekordzistą po względem liczby kopnięć w jednej kwarcie (cztery).
Istotna jest procedura wykonywania kopnięcia na bramkę. Zawodnik przytrzymujący piłkę (holder) ustawia się około siedmiu jardów za linią wznowienia, a kopacz (kicker) stoi jeszcze kilka jardów za nim. W ciągu kilku sekund podający (long snapper) musi celnie rzucić piłkę do holdera, który powinien ustawić ją dokładnie w miejscu oczekiwanym przez kickera – najlepiej kierując szwy na piłce tak, aby nie trafił w nie kicker (kop byłby wtedy mniej celny). W tym czasie przeciwnicy atakują, a gdy kopiący jest nieudolny, to czasem mogą zablokować kopnięcie odpowiednim wyskokiem.
Zapomniana zasada wywodząca się z rugby
Uff. Te zasady znają wszyscy fani futbolu amerykańskiego. Jednak reguły, którą wykorzystali Chargers nie kojarzy wielu nawet najbardziej oddanych pasjonatów tego sportu. Jest ona pozostałością po rugby, z którego wywodzi się amerykański sport narodowy, ale nawet w rugby została zlikwidowana w 1977 roku.
Gdy zawodnik wykopuje piłkę, przeciwnik może ją złapać i zmierzyć się biegowo z rywalami w celu zyskania jardów. Jednak może zdecydować, że nie chce atakować, a jedynie bezpiecznie złapać futbolówkę. To tak zwany fair catch (złapanie bezkontaktowe). Trzeba go zasygnalizować jeszcze przed złapaniem piłki przez zamachanie ręką. Gra zostaje wówczas zatrzymania w momencie chwytu piłki, a łapiącego nie wolno w żaden sposób atakować. Jeżeli oglądaliście kiedyś australijską odmianę futbolu na Eurosporcie, to opiera on się w dużej mierze na tym zagraniu (nazywanym tam „mark”).
Po wykonaniu fair catch, drużyna ma prawo wyboru. Może rozpocząć normalną grę od wznowienia mając tradycyjne cztery próby, albo wykonać kopnięcie po złapaniu bezkontaktowym (fair catch kick albo inaczej rzut wolny). Jeśli jest celne – daje trzy punkty. Wybór tego drugiego wydaje się kompletnie idiotyczny. Jest ono po prostu nieopłacalne, dlatego fani zupełnie nie pamiętają o tej możliwości. To samo można bowiem osiągnąć wybierając normalne wznowienie, a dopiero jeżeli w trzech próbach nie uda się zdobyć dziesięciu jardów i tak drużyna będzie miała prawo do kopnięcia i to zazwyczaj z miejsca znacznie bliższego bramki rywali. Wybranie fair catch kick jest zatem prawie zawsze nieopłacalne. Odbiera bowiem zespołowi trzy próby, a jego efekt i tak można osiągnąć jeżeli próby te zakończą się niepowodzeniem.
Aby wykonać rzut wolny potrzebny jest zbieg wielu okoliczności
Jest jednak pewna okoliczność, która powoduje, że może opłacać się jego wykonanie. Są to ostatnie sekundy którejś z połów meczu. Drużyna nie będzie miała wtedy czasu by skorzystać ze swoich prób podejścia bliżej strefy przeciwnika. Problem w tym, że rywal właściwie nigdy dobrowolnie nie wykona kopnięcia, które może zakończyć się sygnalizacją fair catch drugiego zespołu w miejscu, z którego ten mógłby dokopać do ich bramki. Przez ostatnie 35 lat zdarzyło się to… pięć razy. Za każdym razem kopnięcie nie zakończyło się jednak golem.
Dlatego reguła numer 10.2.4(a) powszechnie uznawana jest za dziwaczną i niewielu kibiców w ogóle wie o jej istnieniu. Poprzednia nieudana próba wykonania tego zagrania miała miejsce pięć lat temu podczas meczu w Londynie. Ogłoszenie, że będzie wykonany rzut wolny spotkało się z dość gromkim odgłosem niedowierzania kibiców. Jeden z doświadczonych komentatorów stwierdził, że nigdy nie widział próby takiej zagrywki, a drugi, że spotkał się z nią tylko raz w czasach licealnych.
Many are confused by the fair catch free kick last night. I got to witness this rare play in my very first live game! Joey Slye missed an attempt at the London game in 2019. Everyone including myself was very confused😂
Here it is #Panthers fans if you don’t remember it⬇️ https://t.co/8xzKYHcmD3 pic.twitter.com/sZ9OR8H421
— The Panthers Magpie – NFL UK (@PanthersMagpie) December 20, 2024
Jest to więc zdarzenie nawet rzadziej spotykane niż egzekwowanie przez sędziego błędu trzymania piłki przez sześć sekund przez bramkarza w piłce nożnej, które w 2010 roku dzięki kontrowersyjnej decyzji sędziego Stefańskiego dało Legii zwycięstwo nad Cracovią.
Skandal przy Łazienkowskiej – Cracovia orżnięta
Cameron Dicker przechodzi do historii
Fair catch kick (rzut wolny) ma jednak także, oprócz przeważających wad, wiele zalet dla drużyny, która go wykonuje. Kopacz może wykonać znacznie dłuższy rozbieg niż normalnie, gdy ma możliwość wykonania tylko dwóch kroków. Rywale mogą bowiem interweniować dopiero w momencie kopnięcia, a nie podania piłki przez long snappera, jak przy pozostałych kopnięciach. Nie ma także problemu niecelnego podania od snappera, bo piłkę od razu trzyma holder. Ryzyko zablokowania piłki przez przeciwników także jest znacznie mniejsze, bo stoją oni 10 jardów od miejsca kopnięcia.
Dlatego też 19 grudnia 2024 roku Cameron Dicker przeszedł do historii i po razy pierwszy od 48 lat wykorzystał rzut wolny w futbolu amerykańskim. Istotnie przyczynił się do tego przeciwnik, który przeszkodził rywalowi w wykonaniu fair catch, a jak już się dowiedzieliście – tego robić nie wolno. W efekcie kopnięcie odbywało się z odległości o piętnaście jardów mniejszej, niż wynikałoby z miejsca złapania piłki. Musiał zatem nastąpić zbieg bardzo wielu okoliczności, by wydarzyło się to:
A rare fair catch free kick results in a Cameron Dicker 57-yard FG for the @Chargers 🤯
It’s the first free kick FG since 1976! pic.twitter.com/yb0cyPuKnR
— NFL (@NFL) December 20, 2024
Pięć milionów dolarów z kilka kopnięć w meczu
Chargers przed wykonaniem kopnięcia przegrywali z Broncos 10:21, ale ostatecznie także dzięki wykorzystaniu zapomnianej reguły, wygrali 34:27 i jak się okazuje zapewnili sobie występ w play-offach. Podobno trener Chargers Jim Harbaugh nakazywał trenowanie fair catch kick w każdy piątek i co tydzień pokazywał zawodnikom nagranie ostatniej nieudanej próby z 2019 roku. Przechwalał się też, że rywal nie do końca wiedział, co właściwie się dzieje na boisku w momencie decyzji o wykonaniu rzutu wolnego. Osoby, które były na trybunach twierdzą, że nikt wokół nich nie miał pojęcia, co się wydarzyło.
Co ciekawe, poprzednią drużyną, która tego dokonała także byli Chargers, jednak wtedy mieścili się jeszcze w San Diego, a nie w Los Angeles, jak dziś. Ray Wersching – ostatni skuteczny wykonawca rzutu wolnego z 1976 roku został zaproszony na trening Chargers, by spotkać się z drużyną, która po pół wieku powtórzyła jego wyczyn.
Na dwa dni przed grudniowym celnym strzałem Cameron Dicker (na zdjęciu na premierze drugiego sezonu Squid Game) uczestniczył w charytatywnej akcji na rzecz potrzebujących dzieci. Stać go. Za wykonywanie kilku kopnięć w meczu zarabia ponad pięć milionów dolarów rocznie.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Moment chwały po latach rozczarowań. Nottingham Forest wróci na europejskie salony?
- Dlaczego Pogoń Szczecin strajkuje? Piłkarze przerażeni brakiem planu
- Jak wielkim napastnikiem mógłby być Arkadiusz Milik, gdyby nie kontuzje?
- Dlaczego Barcelona tak się męczy? Finansowe Fair Play w Hiszpanii
Fot. Newspix