Reklama

Jak wielkim napastnikiem mógłby być Arkadiusz Milik, gdyby nie kontuzje?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

05 stycznia 2025, 18:25 • 3 min czytania 35 komentarzy

Arkadiusz Milik po transferze do Napoli świetnie wchodzi do nowej drużyny – po siedmiu meczach ma cztery gole w Serie A, trzy w Lidze Mistrzów, a potem jest już tylko lepiej: strzela jak na zawołanie, do końca walcząc o trofeum króla strzelców z Edinem Dżeko i Driesem Mertensem. Przegrywa o włos, ale odbija to sobie w kolejnym sezonie, ponadto nie ma już śladu po jego nieskuteczności z Euro 2016, rozwój we włoskiej lidze przekłada się też na kadrę, gdzie ramię w ramię ładuje z Lewandowskim. Napoli chce go utrzymać w składzie, lecz nie ma już na to szans, Milik przechodzi do Liverpoolu i tam pod wodzą Kloppa dalej imponuje, a my zastanawiamy się, kto jest lepszy – on czy wciąż Lewandowski. Tak czy tak różnice są minimalne.

Jak wielkim napastnikiem mógłby być Arkadiusz Milik, gdyby nie kontuzje?

Cóż: od drugiego przecinka to już wszystko fikcja, Milik nie wskoczył na najwyższy poziom, natomiast to on jest najciekawszym pytaniem, jeśli chodzi o polskich piłkarzy z ostatnich lat: co by było, gdyby nie kontuzje?

Mieliśmy już zawodników, którzy zostali zahamowani przez kontuzje, szkoda na przykład Modera, ale Milik to – zdaje się – zupełnie inny przypadek. Bo on, człowiek bez jakiegokolwiek szczęścia do zdrowia – by wspomnieć tylko dwukrotnie zerwane więzadła – mimo tego utrzymywał się na poziomie, o którym 99% naszych zawodników może tylko pomarzyć.

Milik, gdy strzelał 17 bramek w Serie A – akurat ta liczba z leadu nie była przypadkowa – był już po dwóch rehabilitacjach związanych z najczarniejszą dla piłkarza kontuzją. Potem dorzucał nie tak znowu mało goli w firmach, które kojarzy się od razu, nie dla Cośtamsporów. Marsylia – 30 goli, Juventus – 17, wcześniej Napoli – 48 i Ajax – 47.

A przecież on takie sensowne sezony od A do Z miał co najwyżej dwa: 15/16 w Ajaksie i 18/19 w Napoli. Poza tym zawsze go coś bolało, coś mu dokuczało, coś zrywał, nadrywał, naciągał. 30-latek z ledwie dwoma sezonami powyżej 2000 minut w lidze to wynik naprawdę skromny. Krzysztof Piątek wyrównuje ten rezultat tylko w przeciągu dwóch poprzednich sezonów, a przecież jego notowania leciały już na łeb, na szyję.

Reklama

I skoro Milik mimo słabego zdrowia wciąż grał na poważnym poziomie, pytanie “co by było, gdyby”, nie jest tylko podróżą do marzeń, pisaniem palcem po wodzie. Tak by było, gdybyśmy rozmawiali na przykład o Bartoszu Kapustce. No fajny chłopak, zdrowie też kruche, ale gdzie on grał na poważnie. Tak samo z Bielikiem – mogło być lepiej, ale tylko mogło, niewiele za tym tak naprawdę stoi.

A Milik i wyglądał na większy talent, i ten talent mimo urazów potwierdzał. Ale co by było, gdyby nie stracił – według Transfermarktu – 996 dni na leczenie? Prawie trzech lat w gabinetach? Gdyby zagrał w tych 180 meczach, które musiał opuścić? A licznik będzie przecież bił, dziś poinformowano o kolejnym urazie napastnika.

Zobaczcie na tę grafikę…

Widać było, że w Amsterdamie zaczyna się duża historia, ale niestety: tylko się zaczynała.

Reklama

Z jednej strony wypada się cieszyć, że facet zrobił dużą karierę, z drugiej można żałować, że miał szansę zrobić wielką. Że może, gdyby zdrowie pozwoliło, nie byłby solidnym snajperem, tylko snajperem największego kalibru, który pisałby historię futbolu.

Znów: ktoś może powiedzieć, że to za wysoki odlot, ale to, co robił Milik w swojej karierze mimo urazów, do takich rozważań uprawnia.

Szkoda, że pełnych możliwości Milika nigdy nie sprawdzimy, ale tę historię trzeba docenić podwójnie. Dziewięciu na dziesięciu piłkarzy dawno by zostało wyplutych przez największe ligi, zjechało do Ekstraklasy i tylko tam wspominało, co by było gdyby…

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

35 komentarzy

Loading...