Według Łukasza Olkowicza władze polskiej piłki mogą chcieć holować Lechię Gdańsk, by ta dokończyła sezon mimo swoich problemów finansowych (które ma chyba od stu lat). Tymczasem Lechii – w razie braku poprawy – nie trzeba przecież zabierać w dalszą drogę, a jeśli gdzieś holować, to na parking.
Olkowicz powiedział w Meczykach: – Już to mówiłem, ale doprecyzuję: nikomu z organów decyzyjnych nie zależy na tym, żeby Lechia nie przystąpiła do rozgrywek. Możemy się obruszać, ale jaki interes miałaby w tym Ekstraklasa, by liga była niepełna i by w każdej kolejce rozgrywano jeden mecz mniej? Jaki interes miałby Canal+, żeby transmitować mniej spotkań? Wizerunkowo byłaby to tragedia. Usłyszałem takie zdanie, że być może władze będą holować Lechię, aby drużyna mogła dokończyć sezon.
Jeśli Ekstraklasa i Canal + naprawdę tak patrzą na sprawę, to zalecana byłyby wizyty u okulisty i optyka, żeby najpierw potwierdzić, a potem skorygować krótkowzroczność. Oczywiście, że granie ligi w niepełnym składzie byłoby upierdliwe, bo co tydzień jeden zespół by pauzował, a telewizja miałaby uboższą ramówkę, ale czy faktycznie warto ograniczać się tylko do tych kwestii, oceniając całą sprawę?
Skoro ktoś łamie zasady, nie dojeżdża organizacyjnie, ośmiesza powagę rozgrywek, to mamy go w nich trzymać tylko dlatego, żeby było parzyście?
Byłoby to niczym innym, jak pokazaniem reszcie stawki – nic się nie martwcie, nawet jak będzie z wami bardzo źle, coś się wymyśli. Jednoznacznym potwierdzeniem, że w polskiej piłce konsekwencji właściwie nie ma, można kusić piłkarzy dobrymi kontraktami, w ten sposób uprzedzać konkurencję, a potem po prostu tych umów nie respektować. Żadnych reguł i zasad, a wszystko to w imię – tak naprawdę – wygody.
Wygody, która rozciąga się w czasie, przecież cały proces licencyjny jest wygodny, oparty na zasadzie: przymknijmy oko, nie ma co robić kłopotów. Lechia nie wpadła w tarapaty finansowe nagle, nie stało się to w efekcie splotu wydarzeń nie do przewidzenia. Nie, to recydywistka, kłopoty z kasą ma od lat, bez znaczenia, czy klubem rządzi ten czy poprzedni bajerant. A mimo tego licencje zawsze się znajdowały, gdyż po prostu nie jest trudno je dostać – spłać to i tamto, nawet pożyczkami, nieważne, że płynności w tym wszystkim nie ma.
A to – na marginesie – wierzchołek góry lodowej, nie tak dawno pisaliśmy o Karpatach Krosno, które nawet do płacenia po czasie się nie kwapiły, a i tak dostały odpowiednie papiery.
Setki tysięcy w kampanii – tak. Pensje w klubie – nie. Jak polityk rządzi Karpatami Krosno
Ale wracając: żeby więc nie było problemów, odegrano znany teatr. Lechia najpierw nie dostała licencji – bo zasady są twarde! – potem się z powodzeniem odwołała, ale wlepiono jej nadzór finansowy (nie ma litości!).
I teraz, po tym spektaklu fikcyjnego rygoru, kiedy to Lechia udawała, że się ogarnia, a wszyscy widzieli, że się nie ogarnia i nie ogarnie, ponieważ jest notorycznym oszustem względem reszty stawki, grającym na innych zasadach, chce się nam wmówić, że jej wyrzucenie byłoby kłopotliwe wizerunkowo. A to przecież nie tak: kłopotliwe wizerunkowo są comiesięczne doniesienia, że tam się nie płaci, a piłkarze składają wezwania i albo odchodzą, albo chcą odchodzić z klubu.
Żebyśmy podobnych cudactw nie oglądali, trzeba by zaostrzyć przepisy, ale tego w kontekście sezonu 24/25 już nie zrobimy. Natomiast wiemy, że Lechię dopuszczono do ligi ze specjalnym zastrzeżeniem i nawet jeśli wtedy było to zastrzeżenie teatralne, to może należy od teatru odejść i podejść do sprawy poważnie.
Czyli w przypadku braku poprawy, po prostu wykluczyć klub z rozgrywek. Nie zabierać punktów w kolejnym sezonie, skoro już teraz był nadzór. Ale też nie zabierać punktów w tym, bo to dopiero byłby cyrk, gdyby pozbawiona szans na utrzymanie drużyna z juniorami jeździła od miasta do miasta, by zebrać w cymbał.
Tak, telewizję by zabolało, gdyż względem podpisanego kontaktu dostałaby kilkanaście meczów mniej. Ale czy telewizja faktycznie chciałaby udawać, że transmituje spotkania dwóch uczciwych zespołów, a nie jednego uczciwego i drugiego holowanego?
Tak, ucierpiałyby też rozgrywki, gdyż co tydzień inny klub by pauzował i pewnie musiał organizować sparing (a o to nie łatwo, skoro wszyscy grają), ponadto obruszyć mógłby się też Śląsk, który jako jedyny by z Lechią w nowej rundzie przegrał. Ale czy rozgrywki chciałyby spadku biednej, ale rzetelnej Puszczy, kosztem nieuczciwej Lechii?
Chodzi o to, że decyzja o wykluczeniu Lechii faktycznie byłaby kłopotliwa, natomiast zrobiono też wiele, by do tych kłopotów doprowadzić. A jeśli chcemy zmierzać do tego, że mamy zdrową, silną, poukładaną ligę, to musimy skończyć z przymykaniem oczu, holowaniem, udawaniem, że wszystko jest w porządku. Nie jest.
Więc jeśli Lechia jakimś cudem się nie ogarnie, to nie należy się bać pożegnania. Trudno o lepszy przykład, by wyznaczyć granicę.
Liga zyskałaby tym na powadze, a nie przeciwnie.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Dla kogo Złota Piłka w 2025 roku?
- Angielsko-niemiecki drenaż mózgów
- To będzie nowy trener Radomiaka Radom? Znamy faworyta!
Fot. Newspix