Reklama

Tajemnice Austriaków i lidera Turnieju Czterech Skoczni. „Dzięki temu skoki go znowu bawią”

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

03 stycznia 2025, 09:31 • 10 min czytania 6 komentarzy

Skoczek, którego historia przypomina tę znanego siatkarza, Aleksandra Śliwki, może wygrać Turniej Czterech Skoczni. Daniel Tschofenig w dzieciństwie bardzo nerwowo reagował na niepowodzenia. Grał w piłkę nożną, ale bał się, że błąd kolegi doprowadzi do jego porażki. Dziś jest liderem Pucharu Świata i Turnieju Czterech Skoczni, który pozbierał się po poprzednim sezonie. – Skoki przestały mnie wtedy cieszyć – wyznaje. Austriacki dziennikarz opowiada nam, że pewien wpływ na zmianę podejścia 22-latka miał inny sport, który zaczął uprawiać, kiedy doznał kontuzji. Sport, który paradoksalnie ma sporo cech wspólnych ze skakaniem na nartach. Dziś Tschofenig to najmocniejszy z Austriaków, którzy mają najlepszy system na świecie i zdecydowanie najlepszych skoczków. Jak oni to robią? 

Tajemnice Austriaków i lidera Turnieju Czterech Skoczni. „Dzięki temu skoki go znowu bawią”

– Jakiś czas temu zadawał trenerom mnóstwo pytań. Był trochę człowiekiem, który myślał o skokach 24 godziny na dobę. Nie można z czymś takim przesadzać. Na szczęście zrozumiał, że to nie jest właściwa droga – tak Norbert Niederacher, dziennikarz austriackiego „Kronen Zeitung”, wypowiada się, gdy pytamy go o fenomen Daniela Tschofeniga.

Pomógł mu golf

Gdy Austriak w tym sezonie wygrywał zawody w Wiśle, został pierwszym zawodnikiem urodzonym w XXI wieku, który zwyciężył w konkursie Pucharu Świata. W poprzednich dwóch sezonach Tschofenig pięć razy stawał na podium. W tym – w pierwszej trójce meldował się już osiem razy na 12 startów, a dwukrotnie był czwarty. Po tym, jak w Garmisch-Partenkirchen pewnie pokonał wszystkich rywali, objął prowadzenie i w Pucharze Świata, i w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni. Wiele osób uważa, że to właśnie on wygra niemiecko-austriackie zawody.

Żeby zrozumieć fenomen Tschofeniga i jego przemianę, zwłaszcza w aspekcie mentalnym, należy cofnąć się do ubiegłego sezonu oraz do lata tego roku.

Austriak latem nie skakał przez dwa miesiące. Wszystko przez naderwany mięsień przywodziciela. – Ta kontuzja bardzo mocno pokrzyżowała mi plany. Kiedy byłem tuż po naderwaniu mięśnia, myślałem, że minie kilka tygodni i będę znów w pełni sił do działania. Koniec końców zajęło to dużo więcej czasu, niż oczekiwałem i wpłynęło na moje ćwiczenia i przygotowania do sezonu bardziej, niż wszyscy przewidywali – opowiadał na początku listopada tego roku Kindze Marcheli ze Skijumping.pl. W tamtej rozmowie wydawał się niepewny tego, co będzie się działo w sezonie 2024/25. A Tschofenig jest w nim najlepszym i najpewniejszym skoczkiem. Nawet w Titisee-Neustadt, na obiekcie, o którym mówił, że wyjątkowo mu nie pasuje, potrafił stanąć na podium. Był trzeci. Niederacher przekonuje, że w przemianie Tschofeniga dużą rolę odegrał… golf.

Reklama

Zaczął go uprawiać latem. Daniel trochę szukał sobie miejsca, gdy miał kontuzję, a to jeden z nielicznych sportów, które może uprawiać. Wiele dyscyplin jest zbyt niebezpiecznych i nasi skoczkowie mają zakaz zajmowania się nimi. Golf wydawał się idealny. Mieszka w Innsbrucku, 40 minut jazdy stąd jest mały klub, do którego się zapisał. Mówił mi kiedyś, że golf w pewnych aspektach przypomina skoki, bo jednego dnia jesteś dobry, a drugiego ci nie idzie. Pewne rzeczy raz wychodzą, raz nie. Poza tym musisz świetnie czuć swoje ciało, są nieco podobne ruchy, jeżeli chodzi o moment odbicia i wyjścia z progu. Daniel się w tym odnalazł – analizuje dziennikarz.

Tschofenig po udanym skoku

Wreszcie jest szczęśliwy

Z Tschofenigiem, w gronie kilku dziennikarzy z Polski, spotykam się w hotelu Seppl, leżącym kilka kilometrów od Innsbrucka. Austriacy mieszkają w nim, federacja zorganizowała tam spotkanie medialne. Jest okazja, by porozmawiać z liderem Turnieju Czterech Skoczni. Pytamy Daniela o ubiegły sezon, w którym zdaniem wielu już miał błyszczeć na skoczniach, a ten niespodziewanie okazał się gorszy od poprzedniego – 2022/2023. Po ostatnim Turnieju Czterech Skoczni, w którym Tschofenig zajmował kolejno w konkursach: 20., 18., 8. i 17. miejsce, nie został w ogóle zabrany do Polski na zawody Pucharu Świata.

Kłopoty zaczęły się wtedy wcześniej, jeszcze przed Engelbergiem. Byłem bez formy i nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Musiałem luźniej podchodzić do skoków. Miałem wielkie oczekiwania, bo przed tamtym sezonem świetnie szło mi latem, ale nagle wszystko uciekło i nie wiedziałem dlaczego, bo niby wyglądało to dobrze. Oczekiwania były wysokie, a skoki krótkie. Nie było łatwo poradzić sobie z tym mentalnie. Skoki nagle przestały mnie cieszyć – mówi Tschofenig, który tamten sezon zakończył na rozczarowującym dla niego 11. miejscu. Bywało, że po konkursach nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Dziś jest innym człowiekiem. I lepszym, dojrzalszym zawodnikiem. – Nie powiedziałbym, że moja obecna forma jest niespodzianką. Ale na pewno jestem stabilny i z tego powodu przeszczęśliwy – dodaje.

W rozmowie ze Skijumping.pl wypowiedział się tak: – Dziś rozumiem, że to, że wypadasz z Pucharu Świata, nie oznacza, że wypadasz ze wszystkiego.

Reklama

Jest jak Aleksander Śliwka

Tshofenig pochodzi z Villach, miasta położonego niedaleko granicy ze Słowenią. W rozmowie ze Sport.pl z ubiegłego roku opowiadał Jakubowi Balcerskiemu, że jego pierwszy klub, SV Achomitz, funkcjonował w dwóch językach, a on sam nauczył się słoweńskiego, gdy był w podstawówce, ale teraz zdążył już zapomnieć większość słów. Jego początki skłaniają do tezy, że lider Turnieju Czterech Skoczni to nieco podobny przypadek, co polski mistrz świata w siatkówce i wicemistrz olimpijski, Aleksander Śliwka.

Łączy ich chorobliwa ambicja, którą było widać w dzieciństwie, idąca w nerwowe i trochę niekontrolowane reakcje. Gdy Śliwka był dzieckiem, potrafił wściekać się na treningach i rzucać piłkami. Bywało, że wypraszano go z zajęć. Franz Wiegele Jr, jeden z pierwszych trenerów Tschofeniga, opowiada, że młody Daniel, kiedy nie wygrywał, czasami z wściekłości rzucał nartami. – Zawsze starałem się być dla siebie surowy – tak tłumaczył to sam Tschofenig w rozmowie ze Sport.pl.

Tschofenig, zdjęcie z 2019 roku 

Drugie podobieństwo to futbol. Śliwka grał w piłkę i bardzo się nią interesował. Do dziś wymieni z pamięci wszystkie wyniki mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku. – Przez siedem lat grałem w piłkę, ale jednak postawiłem na skoki. Nie widziałem w futbolu dla siebie większych szans. Może za dużo ludzi było wokół? Poza tym już wtedy byłem bardziej indywidualistą. Bałem się, że ktoś z zespołu popełni błąd i mogę przez to przegrać. W skokach, jeżeli przegrywam, to przez własne niedociągnięcia – opowiadał wczoraj Tschofenig, którego rodzina ma pewne tradycje, jeśli chodzi o sporty wytrzymałościowe, ale nikt nie skakał w niej poważnie na nartach.

Gdy Daniel był dzieckiem, raczej nie był w żadnego skoczka zapatrzony tak bardzo, by chcieć robić sobie z nim zdjęcie, ale pamięta jeden z obozów dla dzieciaków w Villach. Ćwiczyli, nagle w ich pobliżu pojawił się Gregor Schlierenzauer, który akurat też tam trenował. Wtedy Daniel pomyślał, by wziąć jednak od niego autograf, bo to wielki mistrz i idol tłumów. Jego pierwsze wspomnienie z Turniejem Czterech Skoczni to sezon 2011/2012, kiedy na podium imprezy stanęli jego trzej rodacy, a o zwycięstwa bili się Thomas Morgenstern ze Schlierenzauerem. – Siadałem przed telewizorem, oglądałem rywalizację i żyłem nią. Można powiedzieć, że teraz sytuacja jest podobna, bo znów Austriacy są w głównych rolach – mówi Tschofenig.

To również w Turnieju Daniel debiutował w Pucharze Świata. Wydarzyło się to w sezonie 2020/2021, w specyficznych okolicznościach. – To było Bischofshofen, w 2021 roku. Najbardziej chaotyczne zawody, jakich doświadczyłem. Nie skakałem kilka dni wcześniej w Innsbrucku i nie planowałem też skakać w Bischofshofen, dlatego nie było mnie nawet na miejscu. Wieczorem, dzień przed kwalifikacjami, dostałem telefon, że mam skakać, a ja byłem poza domem i nie miałem nawet mojego sprzętu. Musieliśmy go przetransportować z Innsbrucka do Bischofshofen. To był też czas pandemii, więc przez cały dzień przed startem czekałem na wynik testu na COVID-19. Otrzymałem go godzinę przed startem kwalifikacji, więc nie miałem czasu nawet się porządnie rozgrzać, to był totalny chaos. Ale to miało też dobry wpływ, bo nie miałem czasu aż tak stresować się samym startem, tylko skupiłem się na tym, czy wszystko mam i czy test na COVID-19 będzie negatywny – opowiadał Kindze Marcheli w wywiadzie dla Skijumping.pl.

Tschofenig zdobył wtedy od razu punkt. Zajął 30. miejsce. Teraz możliwe, że w tym samym Bischofshofen przypieczętuje największy dotąd sukces w karierze. Bo zarówno cztery mistrzostwa świata juniorów, dwa złota Igrzysk Europejskich, jak i brąz mistrzostw świata w drużynie, osiągnięty w ubiegłym roku w Planicy, nie mogą się równać z ewentualnym wygraniem niemiecko-austriackiej imprezy.

System, stroje i słabsi rywale

W klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni pierwsze trzy miejsca zajmują obecnie Tschofenig, Hoerl i Kraft. W klasyfikacji Pucharu Świata austriackie trio w pierwszej czwórce przedziela jedynie Pius Paschke, który nie ma już genialnej formy z początków sezonu. Niederacher nie jest zaskoczony tak wielką dominacją swoich rodaków. Przekonuje, że powody są dwa: świetnie skonstruowany i mądry sztab, a także problemy kolejnych rywali.

Kraft, Tschofenig i Hoerl, zdjęcie zrobione podczas dnia medialnego 

Jakiś czas przed Andreasem Widhoelzlem reprezentację prowadził Alexander Pointner i realia były inne. Liczyli się tylko zawodnicy z Pucharu Świata. Ale później to się zmieniało. Przed mistrzostwami świata w Seefeld w 2019 roku, gdy głównym szkoleniowcem był Andreas Felder, w kadrze uznano, że Schierenzauer nie jest wystarczająco dobry i w jego miejsce pojawił się Hoerl. Teraz, jeżeli doświadczony skoczek nie jest naprawdę wysoko, możemy go zastąpić młodszym. Stać nas na rezygnację z dobrego, ale najsłabszego w składzie Manuela Fettnera. Pojawia się Marcus Mueller, dobrze spisujący się w Pucharze Kontynentalnym i prezentuje się naprawdę nieźle. Dostał już sześć konkursów. U nas obowiązuje dziś zasada: „Dajmy młodemu szansę. Ale nie jedną, tylko więcej”. Myślę, że austriacki system jest dzisiaj najlepszy na świecie – opisuje dziennikarz w rozmowie z Weszło.

A chwilę później dodaje: – Idźmy dalej: kilka lat temu mieliśmy trochę problemów z kombinezonami. A teraz? W kadrze jest kobieta, która szyje stroje. Zatrudniamy też człowieka, świetnie znającego się na ich projektowaniu. Jest duża specjalizacja, sięgnięto po odpowiednich ludzi. Poza tym, zobaczmy rywali naszej drużyny. Norwegowie nie mają tyle pieniędzy, co my. Pozyskali sponsora, ale są w kiepskiej sytuacji finansowej. Zawodnicy spoza Pucharu Świata muszą często sami płacić za siebie. Polska ma kadrę starszych zawodników. Myślę, że popełniliście błędy jakieś osiem, 10 lat temu i one skutkują brakiem następców na odpowiednim poziomie. Thurnbichler pracuje z zawodnikami startującymi w Pucharze Świata. To nie jego problem, że brakuje zaplecza. Słoweńcy bywali mocniejsi. Finlandii nie ma od pewnego czasu. Japończycy skupiają się na igrzyskach. Szwajcarzy to w zasadzie tylko Gregor Deschwanden. Niemcy? Mają dobrych skoczków, ale z zespołem jako całością bywa różnie.

Co Tschofenig wziąłby od kolegów?

Z dziennikarzami spotkał się również Widhoelzl. Szkoleniowiec, a w przeszłości bardzo dobry skoczek, przekonywał, że różnica poziomów pomiędzy Pucharem Świata a Kontynentalnym wcale nie jest taka duża. – Spójrzcie na Maximiliana Ortnera w naszej kadrze. Skakał naprawdę dobrze jesienią, trafił do nas i stawał już na podium w Pucharze Świata. Niemcy zrezygnowali teraz ze Stephana Leyhe i postawili na Felixa Hoffmanna, który świetnie radził sobie w zawodach niższego szczebla. Jeżeli dawanie młodym skoczkom szans w austriackiej kadrze będzie według mnie miało sens, oni będą wciąż otrzymywali szanse. Nie zawsze będę decydował się na młodszego skoczka kosztem doświadczonego, ale jeżeli będzie to możliwe, często będzie tak się dziać. Trzeba patrzeć w przyszłość. Pamiętam, jak na mnie – młodego zawodnika – postawiono, gdy nie byłem jeszcze doświadczony. I pamiętam, jak później młodsi wykopali mnie z kadry – mówi Widhoelzl.

Pytam Daniela, jaką jedną rzecz wziąłby najchętniej od swoich świetnych rodaków – Stefana, Jana, ale i 39-letniego Manuela Fettnera. – Od Stefana wziąłbym lot. To, jak układa narty w powietrzu. Nikt inny nie robi tego w ten sposób. Manuel może mnie nauczyć perfekcjonizmu, tego, jak za wszelką cenę być coraz lepszym. A Jan? U niego imponuje mi przede wszystkim odwaga. Jest jedną z najodważniejszych osób, które znam. Przyjeżdża na skocznię, mówi: „dzisiaj zrobię to”. Stawia sobie wysokie cele i później je realizuje – odpowiada lider turnieju.

Niederacher: – Nie jest łatwo powiedzieć, kto wygra turniej. Każdy z tej trójki ma na to szansę. Stefan? Już raz go wygrywał, poza tym przed nami dwie skocznie, które na pewno lubi. Hoerl to gość, którego stać na to, żeby przeskakiwać kolegów z kadry o trzy, cztery metry w jednej próbie. Tschofenig jest w świetnej formie. Imponuje mi u niego to skupienie. W poprzednich dwóch sezonach za bardzo się napinał, za bardzo chciał. Teraz odnalazł równowagę, również dzięki grze w golfa, a jednocześnie skoki znowu go bawią. Myślę, że dlatego jest w tej chwili tak mocny.

 

 

 

 

Fot. Newspix.pl 

WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Polecane

Aleksandra Mirosław Sportowcem Roku 2024! Niskie miejsca Świątek i Lewego

Kacper Marciniak
78
Aleksandra Mirosław Sportowcem Roku 2024! Niskie miejsca Świątek i Lewego
Hiszpania

Debiut Szczęsnego “wydarzył się”. Spacerek Barcy z czwartoligowcem

Kamil Warzocha
20
Debiut Szczęsnego “wydarzył się”. Spacerek Barcy z czwartoligowcem
Ekstraklasa

Protest piłkarzy Pogoni! “Bardzo mi przykro, że doszło do takiej sytuacji”

Kamil Warzocha
56
Protest piłkarzy Pogoni! “Bardzo mi przykro, że doszło do takiej sytuacji”
Anglia

Wszystko wraca do normy? Haaland strzela, Manchester City wysoko wygrywa

Michał Kołkowski
4
Wszystko wraca do normy? Haaland strzela, Manchester City wysoko wygrywa

Komentarze

6 komentarzy

Loading...