Reklama

12 miesięcy bajerki o rozwoju. Jaki był rok 2024 w wykonaniu polskiej kadry?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

29 grudnia 2024, 11:17 • 11 min czytania 40 komentarzy

Rok 2024 był w wykonaniu reprezentacji Polski – delikatnie rzecz ujmując – nie najlepszy. Zaczęło się jeszcze w miarę optymistycznie, bo od wygranej po karnych w barażowym starciu z Walią, ale potem było już tylko gorzej, a ponurą puentą okazał się spadek z najwyższej dywizji w Lidze Narodów po przegranej u siebie ze Szkocją. Mimo to, selekcjoner Michał Probierz nieustannie opowiada o rozwoju drużyny narodowej i zapewnia, że nie ma zamiaru zboczyć z raz obranej ścieżki. Jak to zatem z tą kadrą jest – czy rzeczywiście rozwinęła się ona na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy, a może jest to tylko przekaz propagandowy, względnie pobożne życzenia Probierza?

12 miesięcy bajerki o rozwoju. Jaki był rok 2024 w wykonaniu polskiej kadry?

Podsumujmy sobie wydarzenia z 2024 roku.

Uratowane mistrzostwa Europy

Wypada na wstępie zaznaczyć, że mało kto spodziewał się wielkich sukcesów Biało-Czerwonych w 2024 roku. Wystarczy sobie przypomnieć, co się działo nieco wcześniej – smród wokół kadry po aferze premiowej, katastrofalna kadencja Fernando Santosa, kompromitacja w wyjazdowym starciu z Mołdawią, pasmo wizerunkowych wpadek przedstawicieli Polskiego Związku Piłki Nożnej, na czele z prezesem Cezarym Kuleszą… W takich okolicznościach przyrody trudno było choćby o minimalny optymizm. Na dodatek Michał Probierz, który zastąpił wspomnianego Santosa na ławce trenerskiej, nie wzbudzał jako selekcjoner zaufania wśród kibiców. Co tu dużo mówić, gdyby nie wieloletnia znajomość z Kuleszą, nie byłoby w jego przypadku mowy o nominacji na najważniejszą posadę trenerską w kraju.

Zresztą Probierz bardzo kiepsko wystartował w nowej roli. Jesienią 2023 roku drużyna – już pod jego wodzą – męczyła się z Wyspami Owczymi, a także zremisowała u siebie z Mołdawią i Czechami. Eliminacje do mistrzostw Europy zawalił przede wszystkim Santos, to nie ulega kwestii, lecz Probierz również się nie popisał.

Inna sprawa, że nowy trener Biało-Czerwonych zaczął budować wokół kadry narrację niekoniecznie dotyczącą bieżącej sytuacji w zespole i wyników w poszczególnych spotkaniach. Owszem, Cezary Kulesza wyraźnie zaznaczał, że pierwszym zadaniem dla selekcjonera jest wywalczenie awansu na mistrzostwa Europy w barażach, ale już sam Probierz znacznie chętniej opowiadał o swoich długofalowych planach. Zapowiadał, że przeprowadzi w kadrze wymianę pokoleniową, a przy okazji również rewolucję taktyczną. Że przestawi wajchę radykalnie w stronę ofensywy, by mecze reprezentacji Polski wreszcie oglądało się z przyjemnością. Swego rodzaju demonstracją było powołanie Patryka Pedy z Serie C, a także chwilowe odstrzelenie Jana Bednarka, a potem Arkadiusza Milika. Probierz zasygnalizował w ten sposób, że drzwi do kadry są szeroko otwarte nawet przed nieoczywistymi graczami, ale jednocześnie nikt nie otrzymuje miejsca w zespole raz na zawsze.

Reklama

Przed barażowymi starciami z Estonią i Walią trener ponownie zaskoczył, między innymi odkurzeniem Tarasa Romanczuka i powołaniem dla Dominika Marczuka. Później się zresztą okazało, że tego rodzaju zagrywki to specjalność zakładu Michała Probierza. Tak naprawdę cały 2024 rok upłynął bowiem selekcjonerowi na żonglerce nazwiskami – raz kogoś wyciągnął z kapelusza, by zaraz potem go skreślić. Raz umieścił gracza X w pierwszym składzie na ważny mecz, by następnie o nim zapomnieć. Trener Biało-Czerwonych rozkochał się w eksperymentach, ewidentnie uznając, że twórczy ferment jest cenniejszy od stabilizacji.

Pierwsze ważne zadanie udało się jednak Probierzowi wykonać. 21 marca 2024 roku Polacy gładko pokonali Estonię (5:1), a pięć dni później w rzutach karnych uporali się z reprezentacją Walii. Triumf w Cardiff zagwarantował nam wyjazd na Euro, które parę miesięcy wcześniej wydawało się już niemalże stracone.

Jedyne, co na razie udało się Probierzowi, to karne przeciwko Walii [KOMENTARZ]

Oczywiście można ten sukces na rozmaite sposoby podważać czy deprecjonować. A bo, wbrew zapowiedziom Probierza, zagraliśmy bardzo ostrożnie, momentami wręcz ultradefensywnie. A bo tyłek ratował nam Wojciech Szczęsny. A bo Walijczycy znajdują się już na fali opadającej. I pewnie jest we wszystkich tych argumentach trochę racji, ale trzeba też brać poprawkę na to, że Probierz obejmował zespół całkowicie rozbity mentalnie, obawiający się własnego cienia. Tymczasem w Cardiff polska ekipa nie pękła i wyszarpała upragniony awans. Wyrwała go wyspiarzom z gardła. – Najważniejsze jest to, że zawodnicy pokazali się jako zespół walczący, że są dobrą drużyną – zaznaczył Probierz. – Pojechaliśmy na wyjazd, na zespół, który jest groźny, graliśmy pressingiem większość meczu. Graliśmy wysoko, nie obawialiśmy się pojedynków. Nikt nie odstawiał nogi, wszyscy walczyli o każdą piłkę. Każdy z zawodników pokazał, że bardzo chce jechać na to Euro. To jest dla nich nagroda.

Wreszcie, po długim okresie naprawdę koszmarnej atmosfery, wokół kadry powiało optymizmem.

Reklama

Kto mógł przypuszczać w marcu, że spotkanie z Walią będzie jedynym w 2024 roku, w którym podopiecznym Probierza uda się zachować czyste konto?

Szybkie pożegnanie z Euro 2024

Sparingi poprzedzające mistrzostwa Europy w Niemczech jeszcze bardziej rozgrzały emocje, trochę wbrew zdrowemu rozsądkowi. Biało-Czerwoni pokonali kolejno Ukraińców i Turków, tym razem faktycznie prezentując odważny, ofensywny, wręcz beztroski futbol. Wprawdzie ekipa Probierza miała w obu tych starciach trochę szczęścia, bo rywale pudłowali na potęgę, ale przecież selekcjonerowi o to właśnie chodziło, prawda? Oczekiwał od zawodników, by ci nie bali się pójścia z rywalami na wymianę ciosów. I wyglądało na to, że reprezentantom Polski takie podejście odpowiada znacznie bardziej, niż zachowawcza taktyka Czesława Michniewicza czy enigmatyczne wytyczne od Fernando Santosa. Niepokoić mogły natomiast kontuzje kolejnych piłkarzy, w tym Roberta Lewandowskiego, ale pech jednych okazał się szansą dla innych. Gdyby nie plaga urazów, Kacper Urbański z pewnością nie zostałby głównym bohaterem przedturniejowych sprawdzianów.

Podstawowym problemem byli jednak przeciwnicy, na których trafiliśmy w grupie D. Francja, Holandia oraz Austria – faworyci do końcowego triumfu, drużyna z europejskiego topu i kandydat do miana czarnego konia turnieju. W takim towarzystwie naprawdę nie jest łatwo zaistnieć. Pierwsze spotkanie zakończyło się porażką Polaków 1-2 z Pomarańczowymi. Podopieczni Probierza zagrali nieźle, przez chwilę nawet prowadzili, ale to Holendrzy zasłużyli na trzy punkty.

– Nie ma winnych. Kilka razy ktoś wybronił, a kilka razy ktoś popełnił błąd. Nie mam zamiaru nikogo biczować. Zabrakło nam trochę jakości w decydujących momentach. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że nie ma znaczenia z kim będziemy grać, chcemy uczyć się grać agresywnie. Zabrakło nam jeszcze wygranej czy remisu, ale na pewno z tej drogi nie zejdziemy – zapowiedział w swoim stylu selekcjoner. Tutaj jednak narracja Probierza po raz pierwszy wyraźnie rozjechała się z rzeczywistością. O ile bowiem można było przymknąć oko na ostrożną grę w finale baraży, tak bojaźliwe podejście do starcia z Austrią trudno usprawiedliwić. Tymczasem Probierz wyraźnie przestraszył się intensywnego stylu Austriaków i usiłował zneutralizować ich atuty poprzez grę na dwóch przecinaków w środku pola.

Jest git, dobry przekaz leci. Narracja Michała Probierza rozjeżdża się z rzeczywistością

Nie wyszło. Biało-Czerwoni wypadli w tym meczu kiepsko, przegrali 1:3 i jako pierwsi odpadli z Euro 2024.

Nie żałuję tego, że graliśmy agresywnie. Nie żałuję, że szliśmy do pressingu. Będziemy tak robić, bo to podwalina pod to, co będzie dalej. Na pewno Euro pokazuje, że możemy to robić. Po prostu trzeba to udoskonalić. I oby jeszcze paru zawodników zrobiło postęp, wtedy spokojnie możemy tak grać. […] Nie żałuję żadnej decyzji. I tego, że w obydwu meczach w taki sposób właśnie graliśmy. Bo graliśmy agresywnie, graliśmy wysoko i na pewno tych decyzji nie żałuję – tłumaczył Probierz podczas pomeczowej konferencji prasowej. Była to doprawdy niecodzienna linia obrony, ponieważ podstawowym zarzutem wobec selekcjonera było właśnie to, że jego zespół… nie zagrał “agresywnie” i “wysoko”. Probierz kompletnie to zignorował i po prostu klepał swój standardowy przekaz niezależnie od treści otrzymanych pytań.

Ta strategia komunikacyjna – by nie powiedzieć: propagandowa – stanie się zresztą jeszcze jednym znakiem rozpoznawczym selekcjonerskiej kadencji Probierza, podobnie jak nieustanne (a niekiedy wręcz nieuzasadnione) kombinacje przy powołaniach i zestawianiu wyjściowego składu.

Klęska w Lidze Narodów

W trzecim spotkaniu mistrzostw Europy – już o pietruszkę – Polacy zremisowali 1:1 z Francją. Probierz nie sprawiał jednak wrażenia mocno podłamanego faktem, że jego zespół tak szybko wyleciał z turnieju. Wręcz przeciwnie – trener przekonywał, że występ na Euro należy potraktować w kategoriach cennej lekcji.

To jest drużyna w budowie – stwierdził. Przy okazji zapowiadając mniej lub bardziej otwarcie, że rywalizację w Lidze Narodów także ma zamiar potraktować jako pole do eksperymentów przed eliminacjami do mundialu. I rzeczywiście, tak to właśnie wyglądało. Selekcjoner naprawdę mocno zadbał o to, by wokół kadry ani przez moment nie było za spokojnie. Stabilizacji nie uświadczyliśmy nawet między słupkami, mimo że Łukasz Skorupski wydawał się naturalnym kandydatem do zastąpienia Wojciecha Szczęsnego, który po mistrzostwach Europy ogłosił zakończenie kariery (po turnieju z kadrą pożegnał się również Kamil Grosicki). – Dokonujemy zmian na tej pozycji, żeby bramkarze zbierali doświadczenie. Chcemy też uniknąć sytuacji, w której – gdy kończy karierę bramkarz z bardzo wieloma występami w kadrze – to okazuje się, że jego następca ma ich tylko kilka czy kilkanaście – dziwacznie uzasadniał trener Biało-Czerwonych.

Świetny na boisku, barwny poza nim. Szczęsny: cytaty, anegdoty, historie

Takie dziwactwa można zresztą mnożyć.

Probierz najpierw miesiącami mocno stawiał na Bartosza Slisza, by nagle postawić na nim krzyżyk. Taras Romanczuk w losowych momentach pojawiał się w kadrze i z niej znikał. Mateusz Bogusz został rzucony na głęboką wodę, szybko odpalony, a potem znowu obdarzony zaufaniem. Bartosz Bereszyński nie grał właściwie wcale, lecz – ni z gruszki, ni z pietruszki – zameldował się w wyjściowym składzie na wyjazdowy mecz z Portugalią. Dodajmy do tego hucpę z Maxim Oyedele, spalonym przez Probierza w domowym starciu z Portugalczykami, no i totalny rozpierdziel w formacji obronnej, gdzie trener przetestował już chyba wszystkich stoperów z polskim paszportem. A na dokładkę mamy jeszcze nie do końca zrozumiałą niechęć Probierza do Matty’ego Casha oraz Kamila Grabary i jeszcze trudniejszy do wytłumaczenia kredyt zaufania dla Jakuba Modera, stojący w jawnej sprzeczności z opowieściami trenera, że w kadrze jest miejsce tylko dla piłkarzy regularnie grających w klubach. Czyste szaleństwo. Po sześciu meczach Ligi Narodów reprezentację Polski otacza jeszcze więcej znaków zapytania niż na początku kadencji Probierza.

Z tego zamieszania rzecz jasna nie mogło się narodzić nic dobrego na boisku. Wprawdzie Polacy zaczęli grupowe zmagania od wyjazdowego triumfu 3:2 nad Szkocją, gdy rewelacyjne zawody rozegrał Nicola Zalewski, lecz później było już tylko gorzej i gorzej. Jasne, Biało-Czerwoni w paru spotkaniach pokazali się z niezłej strony, jeśli chodzi o grę w ofensywie, ale wszystkie te drobne sukcesy zostały przyćmione gigantycznymi kompromitacjami w defensywie.

Trela: Joga bonito na pokaz. Michał Probierz, selekcjoner w masce

W listopadzie Portugalczycy ośmieszyli nas w Porto, a Szkoci wyrzucili z Dywizji A i to na Stadionie Narodowym.

Wszystkie mecze reprezentacji Polski w 2024 roku:

  • (baraże) Polska 5:1 Estonia
  • (baraże ) Walia 0:0 k. 4:5 Polska
  • (sparing) Polska 3:1 Ukraina
  • (sparing) Polska 2:1 Turcja
  • (Euro 2024) Polska 1:2 Holandia
  • (Euro 2024) Polska 1:3 Austria
  • (Euro 2024) Polska 1:1 Francja
  • (Liga Narodów) Szkocja 2:3 Polska
  • (Liga Narodów) Chorwacja 1:0 Polska
  • (Liga Narodów) Polska 1:3 Portugalia
  • (Liga Narodów) Polska 3:3 Chorwacja
  • (Liga Narodów) Portugalia 5:1 Polska
  • (Liga Narodów) Polska 1:2 Szkocja

BILANS: 4 zwycięstwa / 3 remisy / 6 porażek (bramki 21-25)

BILANS O STAWKĘ: 2 zwycięstwa / 3 remisy / 6 porażek (bramki 16-23)

Szesnaście straconych bramek na przestrzeni sześciu spotkań LN… A to przecież i tak najniższy wymiar kary, bo Kiwior, Dawidowicz, Walukiewicz i spółka rozdali rywalom znacznie więcej prezentów. Jesienią 2024 roku najpewniejszym punktem polskiej ekipy w defensywie był Jan Bednarek, co mówi właściwie samo za siebie.

Co na to wszystko Michał Probierz? A jakże, wciąż posługuje się wyświechtanymi zapewnieniami o progresie. – Wiemy jak to wygląda, to faza budowy. Mieliśmy ten mecz w swoich rękach, więc tym bardziej jest nam szkoda tej straconej w końcówce bramki. Nasz młody blok defensywny nie ma jeszcze wystarczająco dużo doświadczenia – bajerował selekcjoner po porażce ze Szkocją. – Te przemiany, które zachodzą w reprezentacji, są trudne, ale mam na nie pomysł. Nie rozważam dymisji. Pewne elementy wymagają poprawy, ale uważam, że idziemy w dobrym kierunku. Jeśli popatrzymy z boku na nasz blok defensywny – w naszej drużynie zachodzi zmiana pokoleniowa. I albo podejdziemy do tego cierpliwie, albo nie. Przede wszystkim nasi zawodnicy muszą zacząć grać w swoich klubach.

Krótko mówiąc – nie umiemy bronić i nieustannie przegrywamy, ale kierunek jest słuszny. No tak.

Pora pożegnać Michała Probierza? Argumenty za i przeciw selekcjonerowi

Przed nami walka o mundial

Jeśli więc w marcu można było mówić o delikatnym powiewie optymizmu wokół kadry, to końcówka roku jest już ze wszech miar ponura i napawająca najgorszymi przeczuciami. Reprezentację obciążają słabiutkie wyniki, amatorskie wręcz błędy w grze obronnej, organizacyjne wpadki (sprawa z niezgłoszeniem Karola Świderskiego do protokołu) czy wizerunkowe potknięcia (“afera zdjęciowa” z Piotrem Zielińskim w roli głównej). Nie ma przypadku w tym, że po ostatnim zgrupowaniu całkiem poważnie można było dyskutować o tym, czy nie należałoby już podziękować Michałowi Probierzowi i dokonać kolejnej zmiany na stanowisku selekcjonera.

Inna sprawa, że wśród piłkarzy także nie ma kogo pochwalić. Robert Lewandowski albo pauzował z powodu urazów, albo grał przeciętnie. W 2024 roku strzelił dla kadry tylko dwie bramki, obie z rzutów karnych. Piotr Zieliński miewał imponujące momenty, ale gdy zespół wpadał w tarapaty, on gasł wraz z nim. Nicola Zalewski ciągnął wózek w ofensywie, lecz popełniał kosztowne błędy w tyłach. Kacper Urbański wciąż nie jest nawet pewniakiem do podstawowego składu.

I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Aż do graczy, którzy zawodzili na całej linii, jak wspomniani już Dawidowicz czy Moder.

Tymczasem przed nami eliminacje do mistrzostw świata. Biało-Czerwoni zmierzą się w nich z Finlandią, Litwą, Maltą i kimś z pary Hiszpania – Holandia. Teoretycznie – zajęcie drugiego miejsca to dla ekipy Probierza obowiązek. Ale z tym zespołem naprawdę niczego nie można być w tym momencie pewnym.

***

A jak wy oceniacie postawę reprezentacji Polski w 2024 roku w skali szkolnej?

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl / FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

40 komentarzy

Loading...