Na początku grudnia zakończyła się 24-letnia dyktatura Baszara al-Assada w Syrii. Ucieczka putinowskiego pupilka do Moskwy jest symbolem zrzuconych kajdan, które pętały nogi wielu tamtejszych piłkarzy. Mogą teraz wrócić na boiska bez obaw, że zostaną wplątani w rządową propagandę sportową. Niestety, dla innych zawodników nie zmieniło się nic, bo liczy się dla nich tylko wolna Syria, a tej wciąż nie ma. Obalenie reżimu Assada nie rozerwało bowiem pętli walk różnych frakcji zaciskającej się od ponad dwóch dekad na szyjach zwykłych obywateli.
– To nasze nowe barwy narodowe. To pierwsza historyczna zmiana w historii syryjskiego sportu, z dala od nepotyzmu, faworyzowania i korupcji – ogłosiła w poście w mediach społecznościowych syryjska federacja piłkarska, przedstawiając zmianę reżimowego koloru czerwonego na zieleń nadziei. Była to jedna z pierwszych decyzji, jakie podjęto w kraju po obaleniu Baszara al-Assada.
Nie dotyczyła zmian w polityce wewnętrznej i prób doprowadzenia do zjednoczenia kraju. Nie dotyczyła polityki zagranicznej i chęci zacieśnienia relacji z demokratycznymi państwami. Dotyczyła natomiast futbolu, bo to futbol przez dwie dekady dawał jedyny uśmiech tym, którzy walczyli o przeżycie każdego dnia na zgliszczach zbombardowanych syryjskich miast.
Dla jednych był symbolem wyzwolenia. Dla innych nadzieją na nadejście zmian. Kolejnym otworzył drogę, by wyrwać się spod pręgierza reżimu. Bo Baszar al-Assad traktował piłkę jako tubę propagandową i narzędzie walki z politycznymi przeciwnikami. Za jego rządów w Syrii mogłeś go albo popierać, albo przestać istnieć.
– To wszystko polityka. Nie przypomina to już piłki nożnej. Opozycja chce stworzyć odrębną drużynę narodową, podczas gdy zwolennicy Assada chcą utrzymać ten sam porządek i system. Wielu piłkarzy opuściło kraj, a reprezentacja składa się z zawodników zespołów młodzieżowych – powiedział na łamach “The Guardian” dekadę temu Mohammed Muselmani, piłkarz, który opuścił Syrię po wybuchu wojny domowej za sprawą arabskiej wiosny w 2011 roku.
Możliwe, że gdyby tego nie zrobił, skończyłby podobnie, co część jego boiskowych kolegów – w więzieniu Sajdnaja. To tam trafił Jehad Kassab – obrońca Al-Karamah, z którym dotarł do finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów w 2006 roku, co do dziś pozostaje największym klubowym sukcesem w Syrii. Klub z Hims stracił na świetności niedługo po wybuchu arabskiej wiosny. Miasto stało się bowiem celem ataków reżimu Assada, który widział w nim źródło rewolucyjnego zła. Kassab przyłączył się do opozycji, przez co w 2014 roku trafił do niewoli, a dwa lata później go stracono.
– Był barbarzyńsko torturowany, ale nie było tego widać na jego twarzy, a na ciele, nogach i plecach, które miały niebieskie ślady tortur – powiedział “Timesowi” Khaled Tellawi, współwięzień piłkarza, który nazywany jest jednym z najlepszych obrońców w historii syryjskiego futbolu.
Las mujeres encontradas en el centro de torturas de Sednaya tienen miedo de salir cuando les dicen que las están liberando. Piensan que las sacan para abusar sexualmente de ellas, algo que los carceleros del régimen de Bashar al-Assad hacían constantemente.pic.twitter.com/9GnBxwJrba
— Agustín Antonetti (@agusantonetti) December 9, 2024
Tego typu praktyki nie były niczym odosobnionym w Ludzkiej Rzeźni Assada, jak nazywano więzienie Sajdnaja. Oddalony o 16 kilometrów od Damaszku obóz koncentracyjny stał się miejscem, gdzie na porządku dziennym łamano podstawowe prawa człowieka, dochodziło do tortur i egzekucji, zmuszano więźniów do zabijania członków rodziny czy kanibalizmu. Ci, którzy przetrwali te kaźnie, opowiadali zatrważające historie o ludziach przybijanych gwoździami żywcem do ścian czy podpalanych więźniach oblanych wcześniej benzyną.
Trafić tam wcale nie było trudno. – Rząd Syrii groził mi zakończeniem kariery i ukaraniem, jeśli nie pojawię się na obozie treningowym. Straszył, że ogłosi mnie dezerterem i pozwie, jeśli kiedykolwiek opuszczę drużynę – opowiedział na łamach “Bleacher Report” Mohammed Jaddou, kapitan reprezentacji Syrii do lat 17, którą poprowadził na mistrzostwa świata w 2015 roku. Na mundial do Chile jednak nie pojechał. Gdy nadarzyła się okazja, uciekł z kraju, do czego przejdziemy później.
Dla futbolu wojna w Syrii przyjmowała wiele masek. Dla jednych miała twarz Assada, czyli tego, co za pomocą ucisku, korupcji i nepotyzmu robił reżim. Dla innych przybrała charakter rewolucyjny, powstały na bazie arabskiej wiosny. W tym opozycyjno-rządowym imadle swojego miejsca szukali również dla siebie Kurdowie, którzy próbowali założyć nową drużynę narodową. Najwięcej ludzkich dramatów przeżyli jednak ci, którzy nie chcieli wojny, przez co ginęli w gruzach bombardowanych miast bądź uciekali w tragicznych okolicznościach z Syrii, stając się uchodźcami wojennymi.
Czterema historiami opowiemy, jak piłka przenikała się z ludzkimi dramatami w Syrii.
Reżimowa piłka Assada
Pierwszą twarzą jest ta Baszszara Al-Assada. To ona powiewała na flagach i transparentach wywieszonych przez kibiców na stadionie Ri’ayet al-Shabab w Aleppo. Gdy świat coraz głośniej zaczął mówić o dramatycznej sytuacji bombardowanego miasta, dyktator na przekór wszystkim zorganizował tam mecz. W styczniu 2017 roku przyciągnął Hurriyę i Al-Ittihad na jedyny niezniszczony stadion w tym mieście. Dookoła boiska ustawił policyjny kordon, a na trybuny wpuszczał jedynie swoich zwolenników, którzy skandowali jego imię i przytulali się do jego wizerunku.
In Aleppo … it’s “as if nothing happened.” https://t.co/gp7x9M1nJq pic.twitter.com/BCZ440JZcW
— CNN Sports (@cnnsport) February 10, 2017
Co z tego, że brunatnobrązowa murawa nie nadawała się do gry, stadion nie spełniał żadnych standardów bezpieczeństwa, a jeszcze kilka dni wcześniej w ruinach Aleppo ginęli ludzie. Assad chciał zaprezentować światu teatrzyk wolności i to uczynił.
– To wojna medialna, aby pokazać, że reżim odzyskał Aleppo i uczynił je bezpiecznym. Prawda jest jednak taka, że zmusił połowę mieszkańców Aleppo do opuszczenia domów. Zrobił z nich uchodźców na całym świecie. To bardzo przygnębiające, że po całym rozlewie krwi i wszystkich męczennikach, którzy zginęli, reżim zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Grają w piłkę nożną na ruinach Aleppo. To wszystko kłamstwa – powiedział na łamach “CNN” Thaer, syryjski dziennikarz obywatelski, mieszkający w Turcji.
Gdy świat się odczepił, można było wrócić do tego, co Assad umiał najlepiej – tyranii. Dyktator zniewolił piłkarzy kontraktami. Mogli albo dalej grać w piłkę i być jego zwolennikami, albo stracić jedyne źródło dochodu. Ci, którzy raz nadepnęli dyktatorowi na odcisk, zwykle nie dostawali drugiej szansy. Wyjątkiem od tej reguły był Mosab Balhous, który został uwięziony za „ukrywanie uzbrojonych gangów i posiadanie podejrzanych pieniędzy”, o czym napisał kanał informacyjny “Al Arabiya”. Balhous w odpowiednim momencie się ukorzył, został zwolniony z więzienia i pozwolono mu dołączyć do drużyny narodowej. Zaproszono go nawet do prezydenckiego pałacu, gdzie uścisnął dłoń Assada, gdy Syria wygrała Mistrzostwa Azji Zachodniej w 2012 roku.
Assad siłą swojej władzy zdobywał zwolenników, którzy ślepo podążali za nim w obawie przed stratą wszystkiego, na co pracowali całe życie.
– Są zawodnicy, którzy odmówili gry w narodowych barwach, ponieważ uważają, że to reprezentowanie pewnej strony. Ale nie zgadzam się z ich stanowiskiem. Reprezentujemy naszą flagę i jesteśmy wierni temu krajowi. Gramy, aby wyryć uśmiech na ustach każdego syryjskiego kibica – stwierdził zaślepiony reżimem Tareq Hindawi, zawodnik Al-Ittihad i kapitan reprezentacji Syrii do lat 20.
– Jesteśmy dumni, ponieważ pan Baszar jest naszym prezydentem – powiedział przed meczem z Singapurem w ramach eliminacji mistrzostw świata 2018 Fajr Ibrahim, selekcjoner reprezentacji Syrii. Zapytany o to, dlaczego tak twierdzi, dodał: – Jesteśmy dumni, ponieważ ten człowiek walczy ze wszystkimi grupami terrorystycznymi na świecie. Walczy również za was. Jest najlepszym człowiekiem na świecie.
In every country around the world, their national football teams represent the people and the state. However, in Syria, the Syrian national team cheers for Bashar al-Assad after their victory over India. Bashar al-Assad, the criminal and killer. How can these players strip… pic.twitter.com/XvqdhHT14p
— Nedal Al-Amari (@nedalalamari) January 24, 2024
Ibrahim celowo publicznie ogłaszał swoje poparcie dla dyktatora. Wiedział bowiem, że od tego zależy jego przyszłość. Jednak mimo takiej wypowiedzi, za którą spotkała go krytyka, i świetnych wyników – awansował do ostatniej rundy eliminacji mundialu 2018 – został zwolniony po porażce 0:5 z Japonią. Jego następca, jeszcze bardziej reżimowy Ayman Hakeem, nie zdołał zapewnić Syrii biletu do Rosji, co było marzeniem Assada – przegrał baraże z Australią.
Po tej porażce Baszarowi al-Assadowi znudziło się inwestowanie w futbol. Obraz pozostawionej bez opieki piłki zastał niemiecki selekcjoner Bernd Stange, który pracował z reprezentacją Syrii na przełomie 2018 i 2019 roku. Porównał sytuację do tego, co zastał w Iraku 15 lat wcześniej. – Nic nie zostało — ani piłek, ani sprzętu. Było bardzo trudno. Nie mogliśmy rozegrać żadnych meczów w Syrii. Ale piłkarze są bardzo, bardzo zmotywowani, by grać dla swojego kraju, by pokazać ludziom, którzy cierpią w domu w bardzo trudnych okolicznościach, że jesteśmy tutaj i chcemy coś dać – powiedział w niemieckich mediach niedługo po zakończeniu kadencji w 2019 roku.
Na dnie była zarówno piłka reprezentacyjna, jak i klubowa.
– Syryjska piłka nożna jest w niewyobrażalnie trudnej sytuacji. Liga jest bardzo słaba, wielu piłkarzy opuściło kraj, a mecze krajowe odbywają się obecnie w bardzo trudnych warunkach. Kiedy obserwujesz, co dzieje się w Syrii na co dzień, naturalne jest, że czujesz smutek – przekazał Omar Abdulrazaq, piłkarz, który uciekł do Jordanii.
Z takiego też powodu gry w reprezentacji Syrii odmówił Mahmoud Dahoud. Pomocnik Eintrachtu Frankfurt wyjechał z kraju w 1996 roku, gdy władzę sprawował ojciec Baszszara Hafiz al-Assad, którego reżim również mocno doskwierał obywatelom. Dahoud nigdy nie zapomniał o swoich korzeniach, ale gdy przyszło mu występować dla swojej ojczyzny, odmówił ze względu na złe warunki sanitarno-infrastrukturalne.
Sztuka przebijania blach. Jak stworzyć swojego Moukoko?
Assad pozostawił bowiem piłkę bez jakiegokolwiek wsparcia – przede wszystkim finansowego, natomiast wcześniej wykorzystywał ją jako narzędzie propagandowe. W obawie przed nieodpowiednim wykorzystaniem funduszy również FIFA zablokowała 2,5 mln dolarów, które powinny trafić do syryjskiego futbolu. Światowa federacja miała bowiem wszelkie powody sądzić, że ta kasa zostanie zdefraudowana.
Po wybuchu arabskiej wiosny reżim zawiesił rozgrywki ligowe w obawie przed możliwością narastania napięć na trybunach i gromadzenia osób o rewolucyjnych poglądach w jednym miejscu. W sezonie 2011/12 wznowiono je w zmienionej formie. Kluby z całego kraju umieszczono w dwóch grupach, które rozgrywały swoje mecze w Damaszku i Latakii. Oba te miasta były kontrolowane przez rząd Assada, dlatego mistrzostwa szybko powędrowały od najmocniejszych ekip Al-Karamah i Al-Ittihad, których siedziby są zlokalizowane w rewolucyjnych miastach odpowiednio w Hims i Aleppo, do reżimowych damaskańskich Al-Jaish i Al-Wahdy oraz latackiego Tishreen.
Rewolucyjna twarz piłki
Assad zawładnął cały futbol dla siebie, przeniósł do miast, które miał pod swoją kontrolą, zupełnie odcinając się od reszty kraju. To w takich miejscach jak Aleppo i Hims rodziły się antagonistyczne do reżimu twarze wojny. Najbardziej znana z nich należała do kędzierzawego bramkarza Al-Karamah – Abdelbaseta Sarouta.
Jego historia to opowieść o chłopaku, który wyrósł z biedy, stał się piłkarską ikoną, dzięki wysokim umiejętnościom bramkarskim, ale również głosowi. Zagrzewał swoich kolegów do gry… śpiewając, dzięki czemu otrzymał przydomek “śpiewający golkiper z Hims”. Świat dowiedział się o jego umiejętnościach wokalnych, gdy wynoszony na rękach przemieszczał się w tłumie protestujących przeciwko rządowi Assada. Nucił wtedy powstańcze pieśni.
Gdy arabska wiosna przybierała na sile, protestujący zobaczyli w osobie kędzierzawego golkipera Al-Karamah swojego przywódcę. Sarout natomiast wierzył w rewolucję i wyzwolenie Syrii, dlatego przyłączył się do buntu, by niedługo później deklarować wprost walkę na śmierć i życie. Jednocześnie bramkarz reprezentacji do lat 20 stał się wrogiem numer jeden w kraju. Oficjalnie zakazano mu gry w piłkę i wyznaczono nagrodę za jego głowę.
– Przyczynił się do zniszczenia ojczyzny i spiskował przeciwko swojemu krajowi jak inni zdrajcy – powiedział gen. Mowaffak Joumaa, szef Syryjskiej Generalnej Federacji Sportowej, agencji Associated Press.
– Jest zwykłym, brudnym opozycjonistą. Nikim innym niż terrorystą i zabójcą – dodał Toufiq Sarhan, prezes syryjskiej federacji piłkarskiej tej samej agencji.
Sarout stanął na czele oporu w Hims. Miasto przez 2,5 roku było regularnie bombardowane. Brakowało podstawowych produktów jak woda i jedzenie. On natomiast niestrudzenie zagrzewał swoich pobratymców śpiewem. Sam natomiast był skrajnie niedożywiony. Już na początku rewolucji został postrzelony w nogę i kilkukrotnie przeżył zamach na swoje życie. Jednak iskra rewolucji w nim nie gasła, co można zobaczyć w wielokrotnie nagradzanym filmie dokumentalnym “Return to Homs”.
– To jeden z prawdziwych rewolucjonistów, który nigdy nie odstąpił od celu tego powstania, jakim jest obalenie tego reżimu – powiedział Yisser, działacz opozycyjny cytowany przez “CBS”.
– Nigdy nie wyobrażałem sobie, że coś takiego może się nam przydarzyć, ani że taki biedny facet jak Abdelbaset stanie się symbolem rewolucji – dodał dalej inny z bojowników Thaer Khaldiyeh.
Sarout ze swoimi ludźmi nie utrzymał Hims. Musiał się ewakuować, a następnie przegrupować w skrajnie islamskich jednostkach ISIS. Według relacji jego najbliższych nigdy w pełni nie popierał tego ruchu ze względu na zbyt radykalne poglądy, ale utwierdzając się w wierze muzułmańskiej, doszedł do wniosku, że to jedyna droga do wyzwolenia. Do końca swoich dni miał nadzieję, że jeśli jego ludzie będą odpowiednio odżywieni i będą dysponować ciężką bronią, wygrają rewolucję. Jej końca nie doczekał, podobnie jak marzenia o ponownej grze w piłce.
Reżim Assada w końcu go dopadł. Zmarł 8 czerwca 2019 roku w szpitalu tureckim z powodu ran odniesionych dwa dni wcześniej podczas ofensywy armii syryjskiej w wiosce Tell Malah.
Wolna Syria, ale poza krajem
Turcja stała się miejscem ucieczek dla wielu Syryjczyków. Wyjeżdżali wszyscy, którzy obawiali się o swoje życie, ale jednocześnie nie chcieli rezygnować z marzeń o życiu w wolnej od wojen ojczyźnie. Z jednej strony nie popierali reżimu. Z drugiej nie podobały im się ekstremistyczne dążenia islamistów, szczególnie to, co robiono z mniejszością kurdyjską. Za przedstawiciela tej twarzy syryjskiego konfliktu możemy uznać napastnika Al-Fotuwy Jassema Al-Nuwaijiego.
Al-Nuwaiji po wybuchu arabskiej wiosny zachłysnął się rewolucją. Gdy zobaczył protestujących, założył arafatkę oraz szalik, tak by widać mu było wyłącznie oczy, i wybiegł na ulicę. Nie mógł bowiem zostać rozpoznany. Możliwe, że był najpopularniejszym człowiekiem w Deir ez-Zor. W miejscowej Al-Fotuwie (aktualny mistrz Syrii) pozostawał najlepszym piłkarzem. Jego sława urosła do takich rozmiarów, że w euforii kibice na rękach wynieśli go ze stadionu po zwycięskim meczu.
Wtedy zawodnik nie wiedział, że rewolucja to również śmierć. Jej miał dopiero doświadczyć, bo zarówno reżim, jak i ISIS zwalczali Kurdów. Podczas meczu w Al-Kamiszli doszło do starć między kurdyjskimi i arabskimi kibicami. Funkcjonariusze reżimowej policji otworzyli ogień do tłumu, ale skierowali go wyłącznie w kierunku tych pierwszych, w wyniku czego zginęło siedem osób. Dekadę później, w 2016 roku, ISIS dokonało publicznej egzekucji czterech piłkarzy Al-Shabab za rzekome szpiegostwo na rzecz Kurdyjskiej Powszechnej Jednostki Ochrony. Na ulicach Rakki ścięci zostali: Osama Abu Kuwait, Ihsan Al Shuwaikh, Nehad Al Hussein i Ahmed Ahawakh.
Al-Nuwaiji doświadczył czegoś jeszcze bardziej drastycznego. Zapisał się do Wolnej Armii Syrii. Oddał nawet kilka strzałów z kałasznikowa, ale na front nie poszedł. Pomagał z cienia, dowożąc medykamenty. Miał zatem bliski kontakt z osobami po bombardowaniach. Hałas eksplozji rakiet nie robił już na nim wrażenia. Dużo gorzej znosił polowania snajperów. Na łamach “ESPN” ze szczegółami opowiedział o śmierci, jaką poniosła sześcioletnia dziewczynka. Napastnik wystrzelił do dziecka kilkukrotnie, wstrząsając bezwładnym ciałem na oczach rozpaczającego ojca.
– Jeden strzał nie wystarczył, żeby zabić. Snajper chciał pokazać kunszt w zabijaniu – opisywał krótkimi zdaniami.
Reżim bombardowaniami zdehumanizował jego miasto, ale na Deir ez-Zor spadła kolejna plaga – ISIS. Państwo Islamskie odebrało Al-Nuwaijiemu to, co kochał najmocniej – futbol. W tym terrorystycznym tworze albo ktoś się podporządkowywał i otrzymywał dar siły oraz władzy, albo musiał wybrać życie nędzarza. I to w każdym aspekcie życia – również piłce nożnej.
– Nie mieli innego sposobu na przetrwanie – zaczął opowieść o ISIS Al-Nuwaiji, a następnie przeszedł do tego, jak skończył się jeden z jego meczów, gdy obok czuwali ekstremiści z Państwa Islamskiego.
– W środku gry sędzia ogłosił faul. Wszyscy odsunęliśmy się więc, aby zrobić miejsce na rzut wolny. Jednak kiedy się szykowaliśmy do wznowienia gry, na boisko wszedł jakiś inny facet. Można go było wyczuć, zanim się go zobaczyło — ci dranie z ISIS tak strasznie śmierdzą. Na boisko wszedł dzieciak, może 15-letni. Próbował zapuścić brodę. Miał kilka żałosnych włosków. Wskazał na sędziego i powiedział: „Czy ten sędzia ocenia grę według Koranu?”. My mówimy: „Co masz na myśli, oceniając według Koranu? To jest piłka nożna” – rysuje tło, po czym wraca do dialogu.
– Człowiek z ISIS wskazał palcem na gracza, który popełnił faul i powiedział: “Czy zgrzeszył przeciwko Allahowi?”. Sędzia odpowiedział: ‘Nie, nie zgrzeszył. O czym ty mówisz? To tylko faul’”. Członek ISIS nie dawał za wygraną: “Albo musicie mu wybaczyć, albo zabierzemy go do więzienia’”. Pomyślałem: „Więzienie! Za faul?”.
Finalnie nikogo nie zabrano do więzienia, ale futbol nie utrzymał się długo w Państwie Islamskim. – Nie pamiętam wyniku. Wygraliśmy może 10-0. Może 15-0. Coś w tym stylu. Ale następnego dnia, kiedy poszedłem na boisko piłkarskie, pilnował go strażnik. Jeśli chciałeś grać w piłkę nożną, musiałeś złożyć przysięgę wierności ISIS – wyjaśnił Al-Nuwaiji.
Gdy nadarzyła się okazja, napastnik opuścił swoją małą ojczyznę i przeniósł się do wspomnianej Turcji. Tam postanowił zjednoczyć podobnych jemu – ludzi wyklętych z własnego kraju, uciekających przed wojną, represjami, chcących poczuć wolność. Wpadł na pomysł, by stworzyć reprezentację Wolnej Syrii i wystąpić z nią w eliminacjach mistrzostw świata. Potrzebował jednak do tego zgody FIFA.
– Sport jest potężniejszy nawet niż działania militarne. Pokażemy przez niego walkę narodu syryjskiego całemu światu – argumentował swoją piękną ideę.
Jassem Al-Nuwaiji – an ex-pro Syrian football player and few others during his time at the now defunct Free Syrian NT in Turkey. @TheAMF pic.twitter.com/28Gcm8rJDL
— Footynions (@Footynions) October 27, 2016
Projekt nie zdobył takiego rozgłosu jak przypuszczał. Później odcięto mu również dofinansowanie z syryjskiej organizacji non-profit. Idealistyczna wizja walki o Syrię poprzez futbol umarła, zanim na dobre zdobyła uznanie. A Al-Nuwaiji zaczął powoli się załamywać.
– Jego ciało znajduje się tutaj, lecz jego umysł jest gdzie indziej. To nie jest prawdziwy Jassem, który siedzi teraz z nami – powiedział dziennikarzowi “ESPN” przyjaciel napastnika Mahmoud al-Jayyal.
Al-Nuwaiji cierpi bowiem na depresję. Coraz mniej w nim nadziei, że nadejdzie lepsze jutro.
Nowe życie uchodźców
Al-Nuwaiji to jeden z wielu piłkarzy, którzy legalnie bądź nielegalnie wyjechali z Syrii. Są wojennymi uchodźcami, którzy porzucili wszystko, by dalej realizować się w innych krajach. Najpopularniejszymi kierunkami były Liban czy Jordania. Ale niektórych zawodników jak Firasa Al-Khatiba, piłka zawiodła znacznie dalej. W jego przypadku mowa o Chinach i tamtejszym Szanghaju Shenhua. Al-Khatiba i inni uciekali ze względu na strach przed śmiercią. To właśnie ostatnia z twarzy syryjskiej wojny.
Nie trzeba było bowiem być zwolennikiem czy też przeciwnikiem reżimu. Rakiety spadały na domy mieszkalne, bloki, centra handlowe i szpitale. Bombardowane było wszystko w zasięgu rakiet jednej, drugiej bądź trzeciej strony, bo ten konflikt jest splątany niczym węzeł gordyjski.
W 2013 roku Al-Wathba szykowała się do ligowego spotkania. W środę piłkarze zameldowali się w hotelu, skąd mieli dostać się na stadion. Do tej podróży nigdy nie doszło. Dwie rakiety spadły w pobliżu boiska. Zawodnicy Al-Wathba w popłochu opuszczali swoje pokoje, ale jeden z nich tego nie zrobił. 19-letni Youssef Suleiman został trafiony odłamkiem w szyję. Wykrwawił się na oczach kolegów. Osierocił sześciomiesięczne dziecko.
Podobna historia spotkała wspomnianego już na początku tekstu Mohammeda Jaddou. Współlokator i najlepszy przyjaciel kapitana reprezentacji Syrii do lat 17 – Tarek Ghrair, zginął podczas ataku moździerzowego w Hims. Podczas finałów AFC Championship w Bangkoku drużyna Jaddou występował już bez swojego 15-letniego kolegi.
Bliskość śmierci to coś, z czym Jaddou spotykał się na co dzień. – Obie strony mi groziły. Kiedy podróżowałem z Latakii do Damaszku – albo odwrotnie – gdyby opozycja mnie złapała, prawdopodobnie bym zginął – opowiedział w “Bleacher Report”.
– Czułem, że moje życie jest najbardziej zagrożone, kiedy byliśmy w Syrii i jechaliśmy na treningi do Damaszku. Raz doszło do strzelanin i walk między rządem a opozycją, a my zostaliśmy wciągnięci w ogień krzyżowy. Pociski i bomby spadły wokół naszego autobusu. Otworzyli do nas ogień. Kierowca autobusu zaczął jechać tak szybko, jak to możliwe, aby mógł opuścić teren. Musieliśmy się kryć pod fotelami autobusu. W przeciwnym razie snajperzy mogliby nas zdjąć – kontynuował zawodnik.
Tygodnie mijały, a w życiu Jaddou nic się nie zmieniało. Chcąc dalej grać w piłkę, musiał jeździć między Latakią a Damaszkiem. Tylko w tych dwóch miastach toczyły się rozgrywki. W zawodniku długo kiełkowała myśl o ucieczce, ale w końcu się na nią zdecydował. Porzucił jednocześnie marzenie o występie z kadrą w mistrzostwach świata do lat 17, do których poprowadził reprezentację Syrii. Poczucie wolności było silniejsze od futbolu.
Udał się w niemal samobójczą misję do Europy. Najpierw przedostał się lądem do Turcji, a stamtąd przeładowaną łódką do Włoch. Przez pięć dni płynął tonącą tratwą przez Morze Śródziemne, aż dobił do Sycylii, gdzie trafił do getta i siłą zmuszono go do oddania odcisków palców. Gdy go w końcu wypuszczono, wyjechał z Italii i skierował się do Niemiec, gdzie złożył wniosek o azyl. Wciąż chciał grać w piłkę i próbował swoich sił w prowincjonalnych klubach. Niektórzy widzieli w nim potencjał. Zorganizowano mu nawet testy w Bayerze Leverkusen, ale problemem był jego status. Nie mógł bowiem legalnie przebywać w Niemczech, skoro jego pierwszym miejscem osiedlenie jako uchodźcy były Włochy.
Mimo problemów z przemieszczaniem się po kraju, nie mówiąc już o grze w piłkę, w 2015 roku bardziej wierzył w to, że zrobi światową karierę i wspólnie z Cristiano Ronaldo będzie występował w Realu Madryt, niż w zakończenie działań wojennych w Syrii. Dziś mimo obalenia reżimu Assada, walki nadal trwają, co tylko potwierdza smutne słowa konkluzji Jaddou.
– Syria jest całkowicie równana z ziemią.
– Piłka nożna w Syrii odeszła.
Choć chciałoby się łudzić, że zielony kolor, jaki zawitał w barwach narodowych reprezentacji, będzie nadzieją na lepsze jutro.
WIĘCEJ TEKSTÓW WESZŁO EXTRA:
- „Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
- Aston Villa Mlada Boleslav. Ślad pozostał do dziś [REPORTAŻ]
- Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”
Fot. Newspix