Niclas Fuellkrug chyba trochę inaczej wyobrażał sobie swój transfer do Premier League. Miał być podbój Londynu, dobra forma i kolejny krok w piłkarskiej karierze. Co jest? Wielkie rozczarowanie, problemy na boisku, kontuzja i żal. Niemiec przyznaje, że przenosiny do West Hamu mogły nie być dobrą decyzją.
Szczerego wywiadu napastnik udzielił niedawno w programie Copa TS. Tam Fuellkrug dosyć jasno odniósł się do czasu spędzonego na wyspach: – Było beznadziejnie. Oczywiście, wiedziałem jak bardzo ryzykowny jest ten transfer do Anglii. Robiłem krok dalej i podjąłem pewne ryzyko, to była wielka zmiana – powiedział piłkarz. Sporym problemem Niemca był na pewno uraz, z którym zmagał się właściwie od samego przyjazdu do Londynu.
– Kontuzja doskwierała mi przez trzy miesiące, a teraz jeszcze nie wróciłem do najwyższej formy – mówił Fuellkrug, który dla West Hamu zagrał zaledwie w sześciu meczach i i zdobył tylko jednego gola. Nie ma się też co oszukiwać – jeśli w ogóle gra, to ogony. – Miałem zapalenie ścięgna Achillesa i to naprawdę sporo utrudniało. Bardzo frustrujący uraz – niby już jesteś blisko sprawności, chcesz grać, a nagle okazuje się, że sprawy znowu się komplikują – tłumaczył niezadowolony z ostatnich czterech miesięcy Niemiec.
Wydaje się jednak, że Fuellkrug najgorsze ma już za sobą i jeszcze spróbuje w Anglii odpalić: – Jestem szczęśliwy, że wróciłem, pracuję bardzo ciężko. Jeszcze pokażę kibicom, że naprawdę mogę się przydać. No i sam mam zamiar byc tu szczęśliwy – dodaje z optymizmem napastnik.
Łatwo nie będzie, ale na wiosnę Fuellkrug na pewno powalczy. Tym bardziej, że jego umowa z West Hamem wygasa dopiero w czerwcu 2028 roku…
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Skład Legii z wczoraj nie straszyłby w Pucharze Polski, a co dopiero w Europie
- Działacze Piasta tańczą, gliwiczanie płacą
- Trela: Sukces, czyli wynik ponad stan. Paradoks jesieni Legii Warszawa
- Sztuka przebijania blach. Jak stworzyć swojego Moukoko?
- Patoliga: Miejskimi klubami rządzą lenie, amatorzy i żebracy
Fot. Newspix