Były próby tworzenia klubów za dużą kasę z prywatnej kieszeni inwestora. Dalej żyją kluby przyssane do miejskiej kroplówki. Są też rozsądniejsze projekty, tworzone poprzez ogrywanie młodzieży. Przepisów na utrzymanie w III lidze jest kilka, a PZPN zaproponował właśnie kolejny. I w zasadzie nie trzeba do tego piłkarzy, a jedynie bitnego kibica, który sprzeda fangę w twarz zawodnikowi przeciwnej drużyny. Walkower murowany – przynajmniej według orzeczenia, jakie wydała Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego ws. zajścia w meczu GKS-u Wikielec z Mławianką.
– Nie mamy innego wyboru niż odwołanie. Ta sytuacja jest skandaliczna. Doszło do uderzenia zawodnika. Przeanalizowaliśmy podobne sytuacje, którymi związek się zajmował, i wszystkie traktowano jednakowo. Były przyznawane walkowery, ale dla pokrzywdzonej drużyny. I to jest sytuacja jednoznaczna. Nasz przypadek został potraktowany inaczej, co jest dla nas zupełnie niezrozumiałe. Za jakiś czas poruszymy tę sprawę w jeszcze inny sposób, ale jeszcze nie chciałbym o tym mówić – powiedział nam na gorąco po otrzymaniu maila z informacją o przyznaniu walkowera na korzyść GKS-u Wikielec Sylwester Kareńko, przedstawiciel zarządu Mławianki ds. organizacyjnych.
W poniedziałek oba trzecioligowe kluby otrzymały wstępne decyzje z informacją dot. rozstrzygnięcia wydarzeń z 17. kolejki. 15 listopada doszło do spotkania GKS-u Wikielec z Mławianką. W 44. minucie spotkania zawodnik gości Adam Stefański podbiegł po piłkę znajdującą się przy płocie odgradzającym boisko od trybun. Gdy 21-letni pomocnik podnosił futbolówkę, jeden z miejscowych kibiców uderzył go w twarz. Wezwano policję, spotkanie zostało przerwane przez panią sędzię Ewę Augustyn i oba zespoły zeszły do szatni. Mimo chęci dalszej gry przez arbiter i drużynę miejscowych, zawodnicy Mławianki odmówili kontynuowania gry.
WIĘCEJ O SPRAWIE: Skandal! Gracz Mławianki uderzony przez kibica. “Nie czujemy się winni” [WIDEO]
Co ich za to spotkało?
– Departament Rozgrywek Krajowych PZPN informuje, że Komisja ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN podjęła decyzję o zweryfikowaniu wyniku meczu 17. kolejki Betclic 3. Ligi gr. 1 pomiędzy drużynami GKS LZS Wikielec – MKS Mławianka Mława jako przegrany 0:3 na niekorzyść drużyny MKS Mławianka Mława – przekazano w oficjalnym komunikacie.
Nieco hiperbolizując, ale wciąż trzymając się faktów, kibic Wikielca uderzył piłkarza Mławianki w twarz i za to jego klub otrzymał trzy punkty.
Absurd.
I nie trzeba tu miesiąca trudnych negocjacji, bo od zdarzenia do wydania komunikatu minęło 25 dni, żeby dojść do wniosku, że promowanie przemocy nie jest dobrą decyzją. I nie zmienia tego fakt, że GKS otrzymał karę 10 tys. zł za brak porządku i bezpieczeństwa podczas meczu.
Jak zatem tej decyzji broni PZPN?
– Są dwa aspekty. Jeden dotyczący kwestii dyscyplinarnej i drugi dot. rozgrywek. Dwa niezależne organy podejmowały te decyzje. W oparciu o raport obserwatora Komisja Dyscyplinarna PZPN podjęła decyzję o nałożeniu kary finansowej w wysokości 10 tys. zł. na GKS Wikielec. Raport szczegółowo opisał całe zdarzenie ze szczególnym uwzględnieniem braku zabezpieczenia boiska przez gospodarza meczu. Ta decyzja nie jest prawomocna, dlatego klub może wnieść odwołanie – mówi nam Adam Gilarski, rzecznik dyscyplinarny PZPN, po czym porusza drugi, ważniejszy aspekt tej sprawy, czyli walkower dla drużyny spod Iławy.
– Decyzja o przyznaniu walkowera należała natomiast do Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN. Też przysługuje od niej odwołanie do Najwyższej Komisji Odwoławczej. Podejmując ją, departament oparł się o opinię pani arbiter, która zdecydowała się kontynuować mecz i tę informację przekazała kierownikom drużyn. Uzasadniała ją tym, i to też wynika z raportu obserwatora, że obiekt został lepiej zabezpieczony, aby kontynuować mecz, także przez funkcjonariuszy policji. Stąd zapewne decyzja o weryfikacji meczu na niekorzyść Mławianki, która odmówiła dokończenia tego meczu.
Adam Gilarski
Przecież to brzmi jak gotowy przepis na walkowery. Na trybunach będzie panowała atmosfera pełna radości, miłości i przyjaźni – tak nie było w Wikielcu. Ale pojawi się jeden bitny kibic, który sforsuje zasieki z niezbyt ruchliwych stewardów, by wyprowadzić cios w twarz piłkarza, osłabiając personalnie i mentalnie rywali. Szybko – wcale nie, bo kibic bez pośpiechu wyszedł sobie z trybun – zostanie spacyfikowany – to też nie, bo spisano go dopiero poza stadionem. Piłkarze zejdą do szatni na nieplanowaną przerwę, ale sędzia zdecyduje, że gramy dalej, bo w sumie to wszystko jest okej. Pokrzywdzony zespół będzie mógł albo grać dalej bez swojego kolegi w obawie o swoje bezpieczeństwo, albo otrzymać walkower.
– Jeśli ktoś się dziwi, że zawodnicy nie chcieli wyjść na boisko, polecam obejrzeć mecze z Wikielca, jak są traktowani piłkarze jakiejkolwiek przyjezdnej drużyny. Kibice przez cały mecz wywołują presję. Nasz zawodnik Joao Odilon, jeszcze zanim doszło do uderzenia, był wielokrotnie obrażany na tle rasowym. Ugryzę się w język, mówiąc, od jakich go wyzywano. To specyficzne miejsce, w którym łatwo wywierać presję. Jeśli dodamy do tego uderzenie zawodnika, nie dziwi mnie, że piłkarze obawiali się o swoje bezpieczeństwo. Proszę się postawić na miejscu grupy, która została zaatakowana na obcym terenie. Nie dziwię się jednak, że Wikielec chciał grać. Miałby przecież rywala rozłożonego mentalnie na łopatki – przedstawia atmosferę “spokoju” na meczu pod Iławą Kareńko.
Jakie konsekwencje niesie decyzja o przyznaniu walkoweru? Pod względem sportowym dość istotne – Mławianka znajduje się bowiem na 16. miejscu w strefie spadkowej z 18 punktami. Gdyby to jej przyznano walkower, znalazłaby się trzy lokaty wyżej i wyprzedzałaby ekipę z Wikielca, która plasuje się na 14. lokacie z 23 punktami.
Co więcej, werdykt w tej sprawie wcale nie musiał być zero-jedynkowy. Jest walkower albo go nie ma. Równie dobrze można było dokończyć ten mecz w innym terminie. Ale na takie “niestandardowe” rozwiązanie w federacji nikt nie wpadł.
– Pojawiają się głosy, że mogliśmy dokończyć mecz. Tak, mogliśmy, ale jesteśmy zdania, że obie drużyny powinny mieć takie same warunki początkowe. A jak miałyby być takie same, skoro nasz piłkarz został uderzony i zespół jest na zupełnie innym poziomie mentalnym. Mogliśmy dokończyć mecz, ale w innych terminie. Przecież Mławianka nie domagała się walkowera! Był nawet przypadek w naszej lidze, kiedy jeden zespół miał wypadek autokaru w drodze na mecz i to spotkanie zostało przełożone na inny termin, bo mentalnie drużyna nie była gotowa do rywalizacji. A nasz nie – wyjaśnia Kareńko.
Pal licho stratę trzech punktów. Sezon jest jeszcze długi i można wszystko jeszcze nadrobić. Taką decyzją PZPN stworzył jednak groźny precedens, otwierający furtkę wszystkim kibicom, którzy w miłości do swojego klubu, będą zdolni uderzyć piłkarza przeciwnej drużyny. A i bez tego bywało agresywnie na trybunach.
– Uważamy decyzję za niezrozumiałą. Nieraz powtarzaliśmy, że nie ma zgody na naruszanie nietykalności cielesnej zawodnika. Dotychczas wszystkie takie przypadki były traktowane jednakowo. To dziwna decyzja. Jak teraz podejdą do tego pseudokibice? Uderzymy piłkarza przeciwnej drużyny i dostaniemy trzy punkty. Przecież ta decyzja wręcz podżega do przemocy. To absurd! To decyzja wbrew duchowi fair play. Sport powinien wygrywać przede wszystkim, ale jeśli są jakieś zasady, to powinny być równe dla wszystkich. A nas traktuje się jak jakiś odrębny przypadek – tłumaczy Kareńko.
Spytaliśmy zatem PZPN w osobie Adama Gilarskiego, czy federacja nie boi się takiego precedensu.
– W takich przypadkach każda sprawa powinna być rozpatrywana indywidualnie. Decyzja nie jest prawomocna, dlatego nie chciałbym oceniać jej skutków na przyszłość. Jestem jednak przekonany, że organy, które podejmowały tę decyzję, wzięły pod uwagę okoliczności, jakie towarzyszyły temu konkretnemu meczowi. Skoro pani arbiter była pewna, że mecz należy i można w sposób bezpieczny kontynuować, to taką opinię komisja uznała za rozstrzygającą. Okoliczności były bowiem takie, że policja zidentyfikowała sprawcę. I to wobec niego powinny zostać wyciągnięte konsekwencje. Sam poszkodowany zawodnik złożył zresztą obszerne zeznania w tej sprawie na posterunku policji – stwierdził Gilarski, po czym dodał: – Decyzja nie jest prawomocna i dopiero gdy to się stanie, będziemy mogli, oceniać, jakie skutki ona przyniosła.
Pożyjemy, zobaczymy. Ktoś znowu uderzy piłkarza? Może wtedy zmienimy zdanie. Mławianka się odwoła? Może rozpatrzymy tę sprawę inaczej. Mamy nadzieję, że PZPN ostatecznie pójdzie po rozum do głowy i zmieni swój werdykt. Na razie Lex Bij piłkarza! wchodzi w życie.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Przez studia w USA i granie z Nanim do Jagiellonii. “Dlatego Siemieniec już tyle osiągnął”
- To kolejna wpadka transferowa Lecha? Fiabema na razie zawodzi
- 110 rzeczy, które nie miały prawa wydarzyć się w Ekstraklasie, a jednak się wydarzyły
Fot. Newspix