Reklama

Wąsek, który się nie boi, wiecznie młody Paschke i zaskoczony Schmitt [REPORTAŻ Z WISŁY]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

09 grudnia 2024, 13:36 • 8 min czytania 8 komentarzy

Gdyby ktoś dwa czy trzy lata temu usłyszał, że o ostatnie miejsce w kadrze biją się Piotr Żyła i Kamil Stoch, a jeden z nich wystąpi tylko w Pucharze Kontynentalnym, mógłby nie uwierzyć. Ale dziś takie są realia. Konkursy w Wiśle pokazały, że polscy skoczkowie odbiegają od najlepszych, ale kadra ma dwójkę nowych liderów. Jeden z nich ma inspirującą historię podnoszenia się po wypadku i strachu. Najlepszy w stawce jest natomiast 34-letni Pius Paschke, którego forma zadziwia Martina Schmitta. Czy to on jako pierwszy Niemiec po 23 latach wygra w końcu Turniej Czterech Skoczni?

Wąsek, który się nie boi, wiecznie młody Paschke i zaskoczony Schmitt [REPORTAŻ Z WISŁY]

To taki trochę znak czasów, że prowadzący kadrę skoczków Thomas Thurnbichler staje przed kamerą po niedzielnym konkursie w Wiśle i mówi, że ma już w głowie czwórkę zawodników, którzy mają wystąpić w kolejnych zawodach w niemieckim Titisee-Neustadt, a jedyna wątpliwość dotyczy tego, czy pojedzie tam Kamil Stoch, czy Piotr Żyła. Ostatecznie zdecydował się na tego pierwszego, a mistrz świata z Planicy uda się na Puchar Kontynentalny do fińskiej Ruki. Jeszcze jakiś czas temu nie do pomyślenia, ale teraz taki wybór Austriaka nie może dziwić.

Spójrzmy na wyniki z sobotnich oraz niedzielnych zawodów w Wiśle:

Kamil Stoch – 33. i 25. miejsce
Piotr Żyła – 35. i 26. miejsce

Jakub Wolny – 26. i 18. miejsce
Dawid Kubacki – 25. i 19. miejsce

Reklama

Paweł Wąsek – dwa razy 11. miejsce
Aleksander Zniszczoł – 16. i 12. miejsce

Celowo ich tak pogrupowałem, bo weekend w Wiśle udowodnił, że polscy skoczkowie odstają jeszcze od najlepszych na świecie (choć i tak mają lepszy sezon niż poprzedni), ale wyraźnie widać, że kadra Thurnbichlera ma w tej chwili dwójkę liderów – właśnie Wąska i Zniszczoła.

Potrzebują cierpliwości

W tej chwili na pewno można ich nazwać liderami. Widać, że coraz lepiej znoszą tę rolę. W poprzednim sezonie mogło to być dla nich trochę trudne i przytłaczające, ale teraz, gdy patrzę na Pawła i Olka, widzę przede wszystkim ludzi, którzy stali się pewni siebie. Ale też skoczków, którzy skaczą lepiej technicznie, przede wszystkim Paweł. Są już blisko ścisłej czołówki, ale jeszcze muszą wykonać kolejny krok. Teraz potrzebują cierpliwości, by to mogło się stać – komentuje w rozmowie z Weszło Martin Schmitt, dawniej wielki rywal Adama Małysza.

Aleksander Zniszczoł 

Na piątkowe kwalifikacje wiezie mnie taksówkarz, który, jak się okazuje, mieszka w Wiśle od lat, był jednym z budowniczych obiektu i ogląda wszystkie konkursy. Nie był optymistą, jeżeli chodzi o dyspozycję Polaków.

Reklama

To nie będzie wielki sezon, niestety. Bardzo szanuję Kamila Stocha, to wielka postać naszego sportu, ale on, podobnie jak Żyła, ma już swoje lata. Według mnie Stoch, mimo że tego pragnie, nie wróci już na najwyższy poziom. W skokach liczy się talent, możliwości, które masz, ale i mental. Niech pan spojrzy na Tomasza Pilcha. Ten chłopak miał wszystko, by być wielki. Miał wokół siebie bardzo duże możliwości, ale nie wykorzystał ich i nie ma go tu, gdzie powinien być. Najlepszy w tym sezonie powinien być Wąsek, a ja trzymam kciuki, by taką dwójką w tej kadrze był Olek Zniszczoł. Znam go osobiście, to naprawdę świetny chłopak – opowiadał mi w drodze na skocznię.

Upadek, który nie podciął skrzydeł

Adam Małysz przed weekendowymi konkursami opowiadał nam o Wąsku, który po fatalnym upadku w Wiśle długo bał się skakać, zwłaszcza na mamucich obiektach (więcej o tym znajdziecie w tym tekście). Prezes Polskiego Związku Narciarskiego mówił przed weekendem, że liczy na Polaka w pierwszej dziesiątce. To się nie udało, choć było najbliżej jak się da, ale Małysz po niedzielnym konkursie nie wyglądał na przybitego. – Paweł ma olbrzymi potencjał. Jest w stanie zrobić taki krok, żeby niedługo stawać na podium Pucharu Świata – powiedział, cytowany przez Interię.

Historia Wąska jest rzeczywiście niesamowita. Po tamtym feralnym upadku bał się skakać nawet z obiektów K-70. Wcześniej najwyżej w Pucharze Świata był na 6. i 11. miejscu, a teraz dwa razy w dwa dni zajął 11. pozycję. Zwłaszcza w niedzielę był bliski pierwszej dziesiątki, zabrakło mu 0,1 pkt. W wywiadach mówił, że przyczynił się do tego brak telemarku w pierwszej serii. Do tej pory Wąsek najlepiej prezentował się w sezonie 2022/23, ale 31. miejsce w klasyfikacji generalnej nie było jakimś imponującym wynikiem. Teraz po sześciu konkursach ma już w klasyfikacji 90 punktów, czyli ponad dwa razy więcej niż w całym poprzednim sezonie i zajmuje w „generalce” 15. pozycję.

Paweł Wąsek 

Pomogło nowe urządzenie

Konkursy w Wiśle mogły się podobać, przebiegły bez większych perturbacji, choć niedzielny był w pewnym momencie zagrożony, bo w sobotę późnym wieczorem na skoczni zrobiła się dziura. Obiekt na sam początek zmagań udało się przygotować dzięki specjalnym urządzeniom, ułatwiającym naśnieżanie i ubijanie śniegu. Wcześniej czerpano wodę z potoków, mającą temperaturę 7-9C, a nowe urządzenie pozwala wykorzystać ciecz o temperaturze maksymalnie 2C. Gdy łapie mróz, powiedzmy -3C, organizatorzy są w stanie w trzy dni całkowicie przygotować skocznię (wymagane 30 cm ubitego śniegu). I tak było właśnie w tym przypadku.

Skokiem w Wiśle, który najbardziej zapadł mi w pamięć, był ten Andresa Wellingera na 144,5 m, dający rekord obiektu. Ale teraz można tutaj skakać dalej, bo tzw. przejście podniesiono o 1,17 m. Rozmawiałem z delegatem oraz szefem skoków, Sandro Pertile i Włoch mi powiedział, że jeżeli ktoś osiągnie tutaj 150 m, to powinien to ustać – mówi w rozmowie z Weszło Andrzej Wąsowicz, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego zawodów.

Trochę tylko szkoda, że skoki, gdy zajmuje się nimi Pertile, stawiają przede wszystkim na bezpieczeństwo, czasami aż przesadnie, przez co brakuje zachwycających prób. Małysz przy różnych wypowiedziach powtarza, że nie można zapominać, że ten sport przez lata fascynował ludzi głównie przez element podejmowanego ryzyka. W sobotę najdłuższym skokiem w konkursie była druga próba Daniela Tschofeniga (135,5 m), a w niedzielę – pierwszy skok Piusa Paschke: 136 m. I właśnie ich dwóch należy uznać za największych bohaterów weekendu.

Pierwszy urodzony w XXI wieku

Tschofenig został pierwszym zawodnikiem urodzonym w XXI wieku, który zwyciężył w zawodach Pucharu Świata. Gdy zapytaliśmy go, kto może pójść w jego ślady i uczynić to jako drugi, Daniel chwilę się zastanawiał, po czym zaczął mówić o swoich rodakach, występujących w Pucharze Świata czy Pucharze Kontynentalnym, w końcu wymienił nazwisko Stephana Embachera z rocznika 2006. Tyle że Embacher nie spisuje się póki co tak, jak niektórzy oczekiwali. Ma problemy, głównie ze względu na to, że jest jeszcze bardzo młody, szybko rośnie i nie jest łatwo dostosować do tego skakanie. – Też uważam, że w ślady Tschofeniga może pójść kolejny Austriak. A może Norweg? – zastanawia się Schmitt.

Bardzo dobrze prezentuje się Austriak Maximilian Ortner (rocznik 2002). Stał już w tym sezonie na podium. Najlepszym z Norwegów jest Kristoffer Eriksen Sundal (2001). Wielki talent ma Amerykanin Tate Frantz (2005), ale w jego przypadku jest jeszcze raczej za wcześnie na mówienie o miejscu na podium.

“Mam wrażenie, jakbym ciągle był młody”

W tym sezonie okazuje się, że skoki, parafrazując tytuł filmu braci Coen, „to może być sport dla starych ludzi”. Paschke ma 34 lata i osiągnął formę życia. Zawodnik, który dotąd najwyżej był 10. w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata (w ubiegłym sezonie), a wcześniej był niemieckim średniakiem, podczas obecnej edycji trzy razy wygrał, a na podium stał w pięciu z sześciu konkursów.

To gość, który ciągle chce iść do przodu, a poza tym świetnie przystosował się do nowych zasad, np. tych dotyczących kombinezonów – mówi o Niemcu Gregor Deschwanden: Szwajcar, który w sobotę był drugi, a później rozbawiał dziennikarzy, opowiadając m.in. o tym jak uczy się trybu przypuszczającego w języku polskim (ma dziewczynę z naszego kraju i chce znać jak najwięcej słów). Nasz duży wywiad z Deschwandenem znajdziecie tutaj, a historię Paschke poznacie w tym miejscu.

Pius Paschke w Wiśle 

Paschke, gdy spytałem go o tajemnicę wielkiej formy w tym wieku, na początku się uśmiechnął. Po czym zaczął wymieniać: – Nigdy nie miałem kontuzji. Jestem człowiekiem, który nie czuje swojego wieku. Mam wrażenie, jakbym ciągle był bardzo młody. Zebrałem też doświadczenie przez te wszystkie lata w Pucharze Świata. Widzę, jak wiele ono mi dzisiaj daje.

Zaskoczony ekspert

Schmitt pracował w Wiśle jako ekspert Eurosportu. Po niedzielnych zawodach w strefie mieszanej najpierw zatrzymał się prezydent Andrzej Duda, z którym rozmawiał Kacper Merk, a kilka minut później – często stroniący od mediów trener Niemców Stefan Horngacher, z którym rozmawiał Schmitt. U Horngachera było widać dumę, gdy mówił o wielkiej formie lidera swojej kadry.

To, jak skacze Pius, jest dla mnie zaskoczeniem. Wiedziałem, że znajduje się przed sezonem w dobrej formie, ale bardziej oceniałem go na takie regularne wchodzenie do pierwszej dziesiątki. To, że właśnie odniósł trzecią wygraną w sezonie, jest dla mnie niesamowite – ocenił postawę swojego rodaka Schmitt.

Martin Schmitt w Wiśle 

W niemieckich mediach lada dzień ruszy pewnie narracja, że to właśnie ten sezon, kiedy w końcu ich reprezentant może wygrać Turniej Czterech Skoczni. Przypomnijmy – jako ostatni dokonał tego w sezonie 2001/2002 Sven Hannawald, a od 1990 roku uczynili to jeszcze Dieter Thoma i Jens Weissflog (dwukrotnie). – Wygląda to dobrze w całej niemieckiej drużynie, bo oprócz Piusa jest mocny Andreas Wellinger, w niezłej formie znajduje się Karl Geiger. Ale poczekajmy, pewne rzeczy mogą się zmienić. Więcej będziemy wiedzieć po Titisee-Neustadt – mówi Schmitt dla Weszło.

Zostały jeszcze ponad dwa tygodnie. Na razie nie mam w ogóle w głowie Turnieju Czterech Skoczni. Chcę po prostu dalej skakać tak, jak robię to dotychczas. Wtedy może być bardzo dobrze – kończy Paschke.

Fot. Newspix

WIĘCEJ O SKOKACH NARCIARSKICH NA WESZŁO:

 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Grabara nagrodzony za kolejny udany występ. Trafił do jedenastki kolejki

Bartosz Lodko
4
Grabara nagrodzony za kolejny udany występ. Trafił do jedenastki kolejki
Anglia

Son zapisał się w historii Tottenhamu. “Najlepszy asystent w klubie”

Antoni Figlewicz
0
Son zapisał się w historii Tottenhamu. “Najlepszy asystent w klubie”

Polecane

Komentarze

8 komentarzy

Loading...