Marc Cucurella wprowadził dziś zawodników Tottenhamu na autostradę do zwycięstwa w derbach Londynu, ale z sobie tylko znanych przyczyn podopieczni Ange’a Postecoglou postanowili z tej autostrady zjechać, no i ostatecznie przegrali u siebie z Chelsea 3:4. I dodajmy od razu, że przegrali zasłużenie. Jeśli otrzymana w prezencie przewaga dwóch goli to dla nich za mało, to Spurs chyba naprawdę nie mają w tym sezonie czego szukać w ścisłej czołówce Premier League. Natomiast Chelsea wytrwale ściga prowadzący w tabeli Liverpool.
Kłopoty z obuwiem
Nie spodziewaliśmy się, że tematem przewodnim pierwszej fazy meczu będą… buty.
A konkretnie – źle dobrane obuwie Marca Cucurelli.
Tak, tak, zgadza się. 26-letni zawodnik, mistrz Europy, zaczął dzisiejsze derby Londynu w niewłaściwych butach, przez co notorycznie gubił przyczepność i w stykowych sytuacjach po prostu lądował na tyłku. Taki błąd nawet w rozgrywkach juniorskich musiałby zostać uznany za kompromitację i przejaw braku profesjonalizmu, a co dopiero na poziomie Premier League. No i gracze Tottenhamu rzecz jasna bezlitośnie wykorzystali tę – ujmijmy to – niefrasobliwość Hiszpana. Pierwszy poślizg Cucurelli zakończył się golem Dominica Solanke, a po drugim do siatki trafił Dejan Kulusevski. Spurs po dziesięciu minutach spotkania mieli zatem na koncie dwubramkową zaliczkę i nie musieli się nawet specjalnie napocić przy jej wypracowywaniu. Cucurella rozłożył przed nimi czerwony dywan.
Po golu na 0:2 hiszpański zawodnik popędził do linii bocznej, by szybko zmienić buty. Sprawiał wrażenie wściekłego na kitmana, który dostarczył mu obuwie na zmianę. – Chłopie, to tylko twoja wina. Popełniłeś szkolny błąd. To twój błąd, synu! – skomentował ostro Jamie Carragher. – Czy on się w ogóle rozgrzał?
Najzabawniejsze jest jednak to, że ta szybka podmianka obuwia okazała się punktem zwrotnym dzisiejszego spotkania.
Cucurella on IG 😂😂. We forgive you. Go and sin no more. pic.twitter.com/4JOYTI3aOX
— Chelseafc Matters (@ChelseaFcMattas) December 8, 2024
Punkt zwrotny
Nie jest oczywiście tak, że od kiedy Cucurella przestał się co chwilę przewracać, to gospodarze nie byli już sobie w stanie wykreować żadnych strzeleckich okazji. Choćby Heung-Min Son zmarnował dwie świetne szanse do zdobycia gola, w tym jedną wręcz dwustuprocentową. Ale prawda jest taka, że The Blues naprawdę bardzo sprawnie się otrząsnęli po katastrofalnym wejściu w mecz i zaczęli po prostu dominować nad przeciwnikami zza miedzy. Już w 17. minucie kontaktową bramkę zdobył Jadon Sancho, a po przerwie defensywa Tottenhamu całkowicie się rozsypała. Aż przykro było patrzeć na Ange’a Postecoglou, który z rosnącym przygnębieniem i niedowierzaniem obserwował kuriozalne wybryki swoich podopiecznych. Widać, że sytuacja pomału wymyka się już managerowi Kogutów spod kontroli. Zresztą realizator transmisji z rozmysłem dolewał oliwy do ognia, regularnie łypiąc okiem kamery w stronę Daniela Levy’ego, prezesa Spurs.
A tymczasem Chelsea pod wodzą Enzo Mareski coraz bardziej imponuje.
Jako się rzekło, kiedy goście przyspieszali w grze kombinacyjnej, z formacji obronnej Tottenhamu nie było co zbierać. Po przerwie The Blues ukąsili lokalnych rywali aż trzykrotnie, w tym dwa razy po rzutach karnych, które z zimną krwią wykorzystał fenomenalnie dziś dysponowany Cole Palmer (na razie jego ligowy bilans uderzeń z wapna wynosi 12/12, co jest nowym rekordem Premier League, jeśli chodzi o liczbę strzelonych karnych bez ani jednej pomyłki). Trzeciego gola dla Chelsea zapisał zaś na swoim koncie Enzo Fernandez. Tottenham zdołał odpowiedzieć na tę kanonadę tylko jednym trafieniem. Son w końcu doczekał się swojego gola, ale regulowanie celownika potrwało w jego przypadku zdecydowanie zbyt długo. Spurs nie mieli już czasu, by pokusić się o wyrównującą bramkę.
Zresztą, tak szczerze mówiąc, to Tottenham zwyczajnie nie zasłużył nawet na remis. Cholera, gospodarze dostali w prezencie od Cucurelli dwa łatwe gole, no i grali u siebie. Mieli więc naprawdę wszelkie argumenty, by zanotować spokojne, pewne zwycięstwo. A jednak – dali się wypunktować. Na domiar złego kolejni z podopiecznych Postecoglou zasygnalizowali dzisiaj problemy zdrowotne. Sytuacja sypie się więc na całego, ponieważ w tej chwili Tottenham plasuje jedenastym miejscu w stawce.
***
Chelsea natomiast – trzeba to powiedzieć otwarcie – jest cichym kandydatem do mistrzostwa Anglii. Tylko niech Cucurella lepiej przestanie się wygłupiać, bo pamiętamy przecież pewnego zawodnika, który już się kiedyś poślizgnął (zresztą – w meczu z Chelsea) i tuż przed metą wypuścił tytuł z rąk.
TOTTENHAM HOTSPUR – CHELSEA FC 3:4 (2:1)
- 1:0 – Solanke 5′
- 2:0 – Kulusevski 11′
- 2:1 – Sancho 17′
- 2:2 – Palmer 61′ (karny)
- 2:3 – Fernandez 74′
- 2:4 – Palmer 84′ (karny)
- 3:4 – Son 90+7′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Koszmar Paula Pogby. Roszczeniowi przyjaciele, brat-szantażysta i lufa przy skroni
- Wielkie małe legendy. Kath Phipps, serce i dusza Manchesteru United
- Znów stać się poważnym klubem. Enzo Maresca zaprowadza w Chelsea normalność
fot. NewsPix.pl