W poniedziałek rano w wieku 90 lat zmarł Lucjan Brychczy, który przez ostatnie siedem dekad pełnił różne funkcje w Legii Warszawa. Najpierw był wybitnym piłkarzem, później trenerem, pracował w wielu sztabach szkoleniowych i później pełnił rolę honorowego prezesa klubu. Andrzej Strejlau przed laty współpracował z Brychczym w Legii, a wcześniej miał okazję nieraz oglądać go w akcji na boisku. W rozmowie z nami wspomina największą legendę Legionistów.
Wojciech Kowalczyk we wspomnieniu Lucjana Brychczego napisał: “Nie wykluczam, że do dziś najlepiej wyszkolony technicznie polski piłkarz”. Kowal podkreślał, że ma treningach, gdy grał z nimi w tzw. dziadka, to do środka wchodził bardzo rzadko.
– Wojciech Kowalczyk, który swoją drogą sam był świetnym zawodnikiem, wielkim talentem polskiej piłki, chyba ma rację. Lucjan Brychczy to jeden z najlepiej wyszkolonych polskich piłkarzy w historii. Nie pamiętam w tej chwili, a szukam głęboko w pamięci, kogoś tak świetnie wyszkolonego technicznie i tak świetnego piłkarza jak Lucjan Brychczy. I tak wszechstronnego. Przecież nie bez przyczyny Real Madryt koniecznie chciał go widzieć w swoich szeregach. Oczywiście on wtedy nie mógł kandydować na tę funkcję, będąc oficerem Wojska Polskiego. Takie były czasy – mówi nam Strejlau.
Andrzej Strejlau w jednym z wywiadów dla portalu legia.net porównywał technikę Brychczego z legendarnym Johanem Cruijffem. W rozmowie z nami, żeby podkreślić skalę talentu i umiejętności legendy Legii, przywołał nam 1977 rok, kiedy to pan Lucjan miał już 43 lata. – Gdy byłem na tourne z Legią w 1977 roku, mieliśmy wiele kontuzji. Poprosiłem go wtedy, żeby zagrał w meczu w ramach turnieju sparingowego, który był wymagający. Prowadziliśmy 2:1, Lucjan Brychczy wszedł na boisko i dzięki niemu wygraliśmy 7:2. Dużej sztuki musieliby dokonać nasi zawodnicy, żeby nie strzelić tych bramek, bo im takie sytuacje uszykował.
Lucjan Brychczy był napastnikiem. Do Legii trafił w 1954 roku ze Stali Gliwice. Wcześniej był jeszcze związany z takim klubami jak Pogoń Nowy Bytom i Stal Łabędy. Dla Wojskowych rozegrał 452 mecze, w których zdobył 226 bramek. Wywalczył jako piłkarz cztery mistrzostwa Polski i cztery krajowe puchary. Trzykrotnie sięgał po koronę króla strzelców w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. W reprezentacji Polski wystąpił w 58 spotkaniach, w których strzelił 18 goli. – Człowiek o niezwykłej strukturze i wrażliwości, a jednocześnie znakomitym przewodnictwie nerwowym. On miał świetne czucie nerwowo-myślowe, co najdobitniej pokazywał, gdy grał w kosza. Tam, skąd rzucał, piłka wpadała do kosza, nawet z daleka, a przecież nie był wielkoludem (mierzył 166 cm – przyp.), jak dzisiaj koszykarze – podkreśla Strejlau w rozmowie z nami.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej Lucjan Brychczy zajął się zawodem trenera. Strejlau zaznacza, że Brychczy był fantastycznym szkoleniowcem, którego nigdy nie ciągnęło do tego, żeby być “jedynką”. Wolał być z boku, ale jego wiedza i spostrzeżenie były bezcenne dla kolejnych pokoleń piłkarzy, ale również trenerów, którzy przez kolejne lata przewijali się w Legii. Brychczy pozostawał w kolejnych sztabach nie tylko z uwagi na status, ale przede wszystkim umiejętności trenerskie.
– On zawsze jako trener mówił krótko, zwięźle i treściwie. Miał bardzo dobre wyniki, gdy samodzielnie prowadził Legię. Wykonywał swoją pracę znakomicie, a jednocześnie on nigdy nie chciał być pierwszym trenerem. Mało tego, był w tym bardzo dobry. Wszyscy go doceniali, co najdobitniej pokazała uroczystość z tego roku, kiedy świętowaliśmy jego 90. urodziny. Każdy się o nim ciepło wypowiadał. Sądzę, że doczeka się tak jak Kazimierz Deyna pomnika przy stadionie Legii. To jednak jest 70 lat działalności w jednym klubie. Przypomnę, że śp. Mariusz Walter prosił o to niejednokrotnie, żeby Lucjan kontynuował pracę w Legii i wspomagał prowadzących trenerów i dopóki mógł, to Lucjan to robił. To był bardzo spokojny człowiek, miły, pomocny dla innych. Zawsze chciał pomóc. Duży smutek towarzyszy mi dziś z powodu jego śmierci.
Pomnik przy stadionie Legii Warszawa to jedna rzecz, a co gdyby pójść o krok dalej i nazwać stadion Legii Warszawa jego imieniem? – Nie ulega wątpliwości, że to jedna z największych legend w historii Legii Warszawa. To, co mówi pan, ja i inni, którzy teraz się wypowiadają o Brychczym, powinno dać do myślenia kierownictwu Legii. Odpowiedź z ich strony będzie bardzo ważna i istotna, w jaki sposób upamiętnić ikonę – zaznacza Strejlau.
WIĘCEJ O LUCJANIE BRYCHCZYM:
Fot. FotoPyk