Reklama

Strejlau o Brychczym: Człowiek o niezwykłej strukturze i wrażliwości

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

02 grudnia 2024, 14:36 • 4 min czytania 12 komentarzy

W poniedziałek rano w wieku 90 lat zmarł Lucjan Brychczy, który przez ostatnie siedem dekad pełnił różne funkcje w Legii Warszawa. Najpierw był wybitnym piłkarzem, później trenerem, pracował w wielu sztabach szkoleniowych i później pełnił rolę honorowego prezesa klubu. Andrzej Strejlau przed laty współpracował z Brychczym w Legii, a wcześniej miał okazję nieraz oglądać go w akcji na boisku. W rozmowie z nami wspomina największą legendę Legionistów. 

Strejlau o Brychczym: Człowiek o niezwykłej strukturze i wrażliwości

Wojciech Kowalczyk we wspomnieniu Lucjana Brychczego napisał: “Nie wykluczam, że do dziś najlepiej wyszkolony technicznie polski piłkarz”. Kowal podkreślał, że ma treningach, gdy grał z nimi w tzw. dziadka, to do środka wchodził bardzo rzadko.

– Wojciech Kowalczyk, który swoją drogą sam był świetnym zawodnikiem, wielkim talentem polskiej piłki, chyba ma rację. Lucjan Brychczy to jeden z najlepiej wyszkolonych polskich piłkarzy w historii. Nie pamiętam w tej chwili, a szukam głęboko w pamięci, kogoś tak świetnie wyszkolonego technicznie i tak świetnego piłkarza jak Lucjan Brychczy. I tak wszechstronnego. Przecież nie bez przyczyny Real Madryt koniecznie chciał go widzieć w swoich szeregach. Oczywiście on wtedy nie mógł kandydować na tę funkcję, będąc oficerem Wojska Polskiego. Takie były czasy – mówi nam Strejlau.

Andrzej Strejlau w jednym z wywiadów dla portalu legia.net porównywał technikę Brychczego z legendarnym Johanem Cruijffem. W rozmowie z nami, żeby podkreślić skalę talentu i umiejętności legendy Legii, przywołał nam 1977 rok, kiedy to pan Lucjan miał już 43 lata. – Gdy byłem na tourne z Legią w 1977 roku, mieliśmy wiele kontuzji. Poprosiłem go wtedy, żeby zagrał w meczu w ramach turnieju sparingowego, który był wymagający.  Prowadziliśmy 2:1, Lucjan Brychczy wszedł na boisko i dzięki niemu wygraliśmy 7:2. Dużej sztuki musieliby dokonać nasi zawodnicy, żeby nie strzelić tych bramek, bo im takie sytuacje uszykował. 

Lucjan Brychczy był napastnikiem. Do Legii trafił w 1954 roku ze Stali Gliwice. Wcześniej był jeszcze związany z takim klubami jak Pogoń Nowy Bytom i Stal Łabędy. Dla Wojskowych rozegrał 452 mecze, w których zdobył 226 bramek. Wywalczył jako piłkarz cztery mistrzostwa Polski i cztery krajowe puchary. Trzykrotnie sięgał po koronę króla strzelców w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. W reprezentacji Polski wystąpił w 58 spotkaniach, w których strzelił 18 goli. – Człowiek o niezwykłej strukturze i wrażliwości, a jednocześnie znakomitym przewodnictwie nerwowym. On miał świetne czucie nerwowo-myślowe, co najdobitniej pokazywał, gdy grał w kosza. Tam, skąd rzucał,  piłka wpadała do kosza, nawet z daleka, a przecież nie był wielkoludem (mierzył 166 cm – przyp.), jak dzisiaj koszykarze – podkreśla Strejlau w rozmowie z nami.

Reklama

Po zakończeniu kariery piłkarskiej Lucjan Brychczy zajął się zawodem trenera. Strejlau zaznacza, że Brychczy był fantastycznym szkoleniowcem, którego nigdy nie ciągnęło do tego, żeby być “jedynką”. Wolał być z boku, ale jego wiedza i spostrzeżenie były bezcenne dla kolejnych pokoleń piłkarzy, ale również trenerów, którzy przez kolejne lata przewijali się w Legii. Brychczy pozostawał w kolejnych sztabach nie tylko z uwagi na status, ale przede wszystkim umiejętności trenerskie.

– On zawsze jako trener mówił krótko, zwięźle i treściwie. Miał bardzo dobre wyniki, gdy samodzielnie prowadził Legię. Wykonywał swoją pracę znakomicie, a jednocześnie on nigdy nie chciał być pierwszym trenerem. Mało tego, był w tym bardzo dobry. Wszyscy go doceniali, co najdobitniej pokazała uroczystość z tego roku, kiedy świętowaliśmy jego 90. urodziny. Każdy się o nim ciepło wypowiadał. Sądzę, że doczeka się tak jak Kazimierz Deyna pomnika przy stadionie Legii. To jednak jest 70 lat działalności w jednym klubie. Przypomnę, że śp. Mariusz Walter prosił o to niejednokrotnie, żeby Lucjan kontynuował pracę w Legii i wspomagał prowadzących trenerów i dopóki mógł, to Lucjan to robił. To był bardzo spokojny człowiek, miły, pomocny dla innych. Zawsze chciał pomóc. Duży smutek towarzyszy mi dziś z powodu jego śmierci. 

Pomnik przy stadionie Legii Warszawa to jedna rzecz, a co gdyby pójść o krok dalej i nazwać stadion Legii Warszawa jego imieniem? – Nie ulega wątpliwości, że to jedna z największych legend w historii Legii Warszawa. To, co mówi pan, ja i inni, którzy teraz się wypowiadają o Brychczym, powinno dać do myślenia kierownictwu Legii. Odpowiedź z ich strony będzie bardzo ważna i istotna, w jaki sposób upamiętnić ikonę – zaznacza Strejlau.

WIĘCEJ O LUCJANIE BRYCHCZYM:

Fot. FotoPyk

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

12 komentarzy

Loading...