Reklama

Fakty: Jaga nie wygrała jesienią z nikim z czołówki Ekstraklasy

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

01 grudnia 2024, 16:59 • 4 min czytania 71 komentarzy

Jagiellonia zagrała dobrze w Szczecinie (zwłaszcza w drugiej połowie), strzeliła trzy gole (tylko jeden uznany), była naprawdę blisko, ale musimy wrzucić do jej ogródka jeden mały kamyczek. Jeśli okroimy jesienną czołówkę ligi do sześciu zespołów i wrzucimy do niej jeszcze Lecha, Raków, Legię, Cracovię i Pogoń, to wyjdzie nam, że białostoczanie nie wygrali meczu z nikim z tego grona.

Fakty: Jaga nie wygrała jesienią z nikim z czołówki Ekstraklasy

Cracovia – 2:4 u siebie.
Lech – 0:5 na wyjeździe.
Legia – 1:1 u siebie.
Raków – 2:2 u siebie.
Pogoń – 1:1 na wyjeździe.

Jaga wygrała wprawdzie z Górnikiem, który rzutem na taśmę wyprzeda Pogoń w tabeli, ale trudno uznać go za jesienną czołówkę ligi – podopieczni Urbana złapali formę dopiero w ostatnich meczach i dopiero dzisiaj doskoczyli do górnych rejonów tabeli. Oczywiście, że ta seria Jagi to nie przekreśla nam całokształtu, który jej w przypadku jest naprawdę znakomity. Ze świecą szukać zespołów, które tak dobrze potrafią łączyć ligę z pucharami, a przecież mowa o klubie, który dysponuje ograniczonym potencjałem finansowym. Niemniej – Jaga żadnego meczu z czołówką nie wygrała. To zwykłe fakty, z którymi nie da się w żaden sposób polemizować (no, chyba że tak, iż jeden wygrać powinna, ale VAR miał inne plany – pijemy oczywiście do spotkania z Rakowem).

Kto wie, może i ten w Szczecinie mogła wygrać, bo strzeliła bramkę na 2:1 ze spalonego, którego można dostrzec jedynie pod mikroskopem. Diaby-Fadiga dostał prostopadłą piłkę spod linii bocznej, obrona „Portowców” zaryzykowała z odważną pułapką ofensywną i gola po długiej analizie odkręcili sędziowie na wozie. Trudno nam wyrokować w tej sprawie, mowa o naprawdę znikomym wychyleniu. Czy uważamy przez to, że sprawiedliwsza byłaby wygrana Jagi? Niekoniecznie. Tuż przed końcowym gwizdkiem setkę zmarnował Ulvestad. Po wrzucie z autu piłka trafiła pod jego nogi, posłał woleja z kilku metrów, lecz idealną paradę zaprezentował Abramowicz, którego dzięki tej interwencji wybieramy zawodnikiem meczu. Patelnię w końcówce miał też Przyborek – chyba przerosła go ta sytuacja, nie potrafił przymierzyć z powietrza. Pogoń też stworzyła duże zagrożenie.

Podział punktów jest więc jak najbardziej sprawiedliwy. Obie drużyny miały swoje momenty i swoje sytuacje. W pierwszej połowie lepsza była Pogoń, w drugiej więcej do powiedzenia miała Jaga. Żadna z tych części meczu nie była zdominowana, zawody były wyrównane, emocjonujące, mamy na myśli tylko o rozkład akcentów.

Reklama

Jeśli chodzi o przyjezdnych, najgroźniej było w pierwszej odsłonie po strzałach Churlinova albo może – żeby wyrazić się precyzyjniej – po rykoszetach będących następstwami uderzeń Macedończyka. Jeden minął słupek o centymetry, a drugi został w nieco fartownych okolicznościach wybroniony przez Cojocaru, który już przeniósł ciężar ciała na jedną stronę, lecz przytomnie zostawił nogi, akurat od nich odbiła się piłka. Pogoń? Wyszła na prowadzenie po bramce Koulourisa. Adrian Siemieniec mógł załamać ręce widząc, jak wiele miejsca w szesnastce pozostawili jego piłkarze. Napastnik „Portowców” nawet nie musiał wykonywać żadnego ruchu – poczekał na podanie z bocznego sektora od Biczachczjana, dołożył nogę, obrońcy kryli na radar.

Po zmianie stron Pogoń wcale nie chciała bronić rezultatu. Przeciwnie. Dowodem niech będzie jeden z kontrataków, przy którym pierwsze skrzypce rozegrała dwójka stoperów (!), czyli Borges i Wahlqvist. Pierwszy wyprowadził akcję, po której uderzenie oddał Biczachczjan, a piłkarze Pogoni jak jeden mąż domagali się karnego (niesłusznie). Drugi uderzył głową w poprzeczkę. Jagiellonia nieszczególnie przejmowała się ofensywnym nastawieniem rywala, bo przecież w otwartej grze czuje się najlepiej. I w ten sposób trzykrotnie trafiła do siatki Cojocaru. O trafieniu Diaby-Fadigi już wspominaliśmy. Było jeszcze nieuznane trafienie Hansena do pustaka (nieuznane, bo chwilę wcześniej na spalonym był Pululu). Nie pomylił się z kolei Imaz, który strzelał dokładnie z tego samego miejsca, co w meczu z Celje. Tym razem nie próbował po krótkim słupku, a długim, piłka jeszcze odbiła się od jednego z obrońców, więc Cojocaru nie miał szans.

To było niezłe, ligowe granie. Po ofensywnej Pogoni i równie ofensywnej Jadze nie spodziewaliśmy się niczego innego. Zaczęliśmy od mało chwalebnego dla mistrza Polski faktu, więc zakończmy innym, nieco bardziej pokrzepiającym – Jesus Imaz strzelił dziś swojego gola w siódmym meczu z rzędu (!) w Ekstraklasie. Znakomita seria Hiszpana, który pewnie kręci nosem na to, że idą święta.

6
Cojocaru
3 -
Koutris
4
Borges
6
Wahlqvist
5
Lis
6
Kurzawa
1
5
Łukasiak
4
Grosicki
3
Ulvestad
6
Bichakhchyan
1
6
Koulouris
1
S. Marciniak 5

Zmiany:

icon-swap
Benedikt Zech
4
Jakub Lis
yellow-card
icon-swap
A. Przyborek
3
K. Łukasiak
icon-swap
A. Gorgon
Rafał Kurzawa
icon-swap
P. Paryzek
Kamil Grosicki
icon-swap
João Gamboa
V. Bichakhchyan

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. newspix.pl

Reklama

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

71 komentarzy

Loading...