Reklama

Barcelona zderzyła się z Sandro. Fatalnie uświęcony jubileusz

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

30 listopada 2024, 16:07 • 4 min czytania 30 komentarzy

Wielka uroczysta gala, świętowanie 125-lecia założenia klubu, życzenia od wszystkich możnych świata futbolu włącznie z największym rywalem – Realem Madryt. Tak było w piątek. W sobotę natomiast pozostał kac i to niekoniecznie z powodu wychylonego z przesadą alkoholu, a moralny po kolejnym słabym występie Barcelony. Duma Katalonii straciła punkty w trzecim ligowym meczu z rzędu, tym razem przegrywając z Las Palmas.

Barcelona zderzyła się z Sandro. Fatalnie uświęcony jubileusz

Nie wykluczamy jednak, że i z alkoholem piłkarzem Barcelony przesadzili w piątkowy wieczór, bo w sobotę na Montjuic poruszali się jak w slapstickowej czarno-białej komedii. Byli wolni, wiecznie spóźnieni i bez polotu, czym charakteryzowali się od początku sezonu. Intensywność gry pozostawała tak rozczarowująca, że Hansi Flick dokonał wszystkich, pięciu zmian do 57 minuty. Na niewiele się to jednak zdało. W sobotę Duma Katalonii zderzyła się bowiem z solidnym murem z Las Palmas. I to dosłownie.

Bolesne zderzenie

Flick dokonał pierwszej zmiany już w 26. minucie. Była ona jednak wymuszona. Balde niefortunnie nadział się krtanią na bark Sandro Ramireza. Zderzenie początkowo nie wyglądało na groźne, ale chwilę później oglądaliśmy dramat, jaki przeżywał defensor. 21-latek nie był w stanie utrzymać się na nogach. Pomimo niezrozumiałych prób pionizacji przez lekarzy, zawodnik szybko osunął się na murawę, a jego ciałem wstrząsnęły torsje. Dopiero zdjęcia potwierdziły, że Balde wymiotował krwią. Murawę opuszczał na noszach.

Reklama

Sytuacja była dramatyczna, ale swoje małe dramaty przeżywali również inni zawodnicy Barcelony. Lewandowski pozostawał zupełnie poza grą, notując dwanaście kontaktów z piłką do przerwy. Gavi nie radził sobie w pressingu. Kounde był zupełnie niewidoczny, podobnie jak Fermin. A swoje problemy w obronie mieli zarówno Cubarsi, jak i Martinez.

Jedynym piłkarzem, który trzymał poziom, pozostawał Raphinha. To on w pierwszej połowie oddał niebezpieczny strzał z dystansu. Piłka po jego próbie zatrzymała się jednak na poprzeczce. Było to czternaste uderzenie w obramowanie bramki rywali w tym sezonie w wykonaniu piłkarza Barcy. Pod tym względem Duma Katalonii nie ma sobie równych w Europie. Ale co z tego – goli z tego nie ma, choć po przerwie Raphinha i tak dopisał czternaste trafienie w tym sezonie, zaskakując Cillessena płaskim strzałem zza pola karnego. Drugi raz Holender nie dał się zaskoczyć i uderzenie z rzutu wolnego z okienko obronił w wielkim stylu.

Walka o mistrzostwo zaczyna się na nowo

To ta interwencja zapewniła Las Palmas trzy punkty. Wszystko dlatego, że przed próbą Raphinhy ze stałego fragmentu gry ekipa z Wysp Kanaryjskich prowadziła już 2:1. Po raz drugi we znaki wdał się bowiem Barcelonie jej wychowanek, czyli Sandro, choć nie musiał się on przesadnie wysilać. Goście pięcioma podaniami wyszli spod niezbyt agresywnego pressingu Dumy Katalonii, dzięki czemu Sandro miał dużo miejsca na skraju pola karnego do strzału. Wykonał precyzyjne uderzenie przy dalszym słupku i pokonał źle ustawionego Inakiego Penę.

Na tego gola Barcelona zdążyła odpowiedzieć kwadrans później, ale na drugie trafienie Las Palmas, który regularnie urywało czas, symulując kontuzje, nie miała już argumentów, szczególnie że obrońcy miejscowych zrobili wiele, by go stracić. Zupełnie rozrzuconą formację zaskoczyło dalekie podanie do Fabio Silvy. Próbował je przeciąć Cubarsi, wychodząc z własnej strefy, ale zrobił to na tyle nieudolnie, że nie trafił piłkę i zostawił dużo miejsca napastnikowi rywali do oddania strzału.  Osamotniony w walce jeden na jeden z snajperem Las Palmas Hector Fort przegrał pojedynek, a chwilę później Pena, który nie wykonał żadnej interwencji, by zatrzymać futbolówkę, wyciągał ją z siatki.

Tym samym Barcelona straciła punkty w trzecim ligowym meczu z rzędu. Po porażce z Realem Sociedad, remisie 2:2 z Celtą Vigo, przyszła teraz klęska przed własną publicznością z Las Palmas. Wszystko wskazuje zatem na to, że po fantastycznym starcie, siedmiu zwycięstwach z rzędu i wygranym El Clasico nie zostanie nawet ślad. Real Madryt może bowiem w niedzielę zmniejszyć dystans do Dumy Katalonii do punktu, a w zanadrzu ma jeszcze zaległy mecz. Walka o mistrzostwo Hiszpanii zaczyna się zatem na nowo, czego na pewno nie życzył sobie nikt na obchodach 125-lecia klubu.

FC Barcelona – Las Palmas 1:2 (0:0)

  • 0:1 – Sandro 49′
  • 1:1 – Raphinha 62′
  • 1:2 – Fabio Silva 67′

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

Reklama

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Niezwykły przypadek Starej Damy. Europejska królowa kompromisów

AbsurDB
0
Niezwykły przypadek Starej Damy. Europejska królowa kompromisów

Hiszpania

Piłka nożna

Niezwykły przypadek Starej Damy. Europejska królowa kompromisów

AbsurDB
0
Niezwykły przypadek Starej Damy. Europejska królowa kompromisów

Komentarze

30 komentarzy

Loading...