Reklama

Podolski oszczędzony. Komisja Ligi jak zwykle nic nie może…

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

27 listopada 2024, 19:10 • 4 min czytania 24 komentarzy

Komisja Ligi to twór działający na bardzo dziwnych zasadach. Jakub Czerwiński słusznie wyleciał w niedzielę z boiska, więc został podwójnie ukarany. Lukas Podolski niesłusznie nie obejrzał czerwonej kartki (a mógł dwa razy) i dzięki temu został przez Komisję Ligi oszczędzony. Jeden cierpi dwukrotnie, bo arbiter podjął dobrą decyzję, a drugi prawie w ogóle, bo sędziowie się pomylili.

Podolski oszczędzony. Komisja Ligi jak zwykle nic nie może…

Błąd w pierwszej instancji nakręca więc błąd w drugiej instancji.

A czy nie powinno być na odwrót?

Wyobraźcie sobie, że istnieje organ, który opiniuje werdykty drogówki i może je wzmocnić, kiedy uważa, że ktoś został potraktowany zbyt łagodnie. W siedzibie tegoż organu mija się trzech facetów. Pierwszy dostał mandat za złe parkowanie – samochód stał jednym kołem na krawężniku, co nikomu nie przeszkadzało, ale policjant-służbista postanowił podreperować statystykę swojej komendy. Drugi popełnił identyczne wykroczenie, choć żaden stróż prawa go nie zauważył; sprawa wyszła, bo nagrano ją na miejskim monitoringu.

Trzeci nie dostał żadnego mandatu, choć on już nabroił całkiem grubo – zaparkował auto na środku chodnika, nic sobie nie robiąc z tego, że ludzie nie mają jak przejść, a obok jest ruchliwa ulica. Będący wtedy na służbie funkcjonariusz sporządził notatkę, ale z jakiegoś powodu stwierdził, że postawienie samochodu w takim miejscu nie stanowi podstawy do wypisania mandatu. Sprawa jest jednak oczywista – są dowody w postaci nagrań, zeznania świadków, a sam właściciel auta to parkingowy recydywista. Obiema sytuacjami zajęła się Komisja Parkingów i tak oto trzej kierowcy stanęli na wokandzie.

Reklama

Mandat pierwszego został utrzymany i jeszcze dodatkowo odebrano kierowcy prawo jazdy na miesiąc.

Drugi dostał mandat w identycznej wysokości i również stracił dokument uprawniający do kierowania autem na trzydzieści dni.

Trzeci nie otrzymał mandatu ani żadnej innej kary. Sędzia tłumaczył, że skoro policjant nie uznał przewinienia, to mimo oczywistych dowodów nie powinno się podważać jego decyzji.

Głupie? No głupie. A właśnie na takich zasadach działa Komisja Ligi. Jeżeli sędzia w ogóle nie dostrzegł faulu bądź niesportowego zachowania, organ może wymierzyć sprawiedliwą karę. Jeśli jednak arbiter dopatrzył się przewinienia, ale nie wycenił go na czerwoną kartkę, to Komisja Ligi ma związane ręce. Tak stanowi jej regulamin – sędzia zdecydował, nie można poprawiać jego błędu. Chyba że zdecydował słusznie i zesłał delikwenta do bazy, wtedy można zesłanego piłkarza ukarać jeszcze bardziej.

Nie zamierzamy usprawiedliwiać Jakuba Czerwińskiego – chłop totalnie przegiął uderzając Erika Janżę i bardzo dobrze, że został usunięty z boiska. Można przypomnieć, że chwilę wcześniej on sam został powalony przez Podolskiego, a po spotkaniu napisał bardzo szerokie przeprosiny – to żadne okoliczności łagodzące. Przydzbanił, trudno dyskutować z tym, że Komisja Ligi ukarała go trzema meczami pauzy.

Problem w tym, że Lukas Podolski praktycznie nie został ukarany. Przyznano mu jedynie karę finansową, a więc obędzie się bez konsekwencji sportowych. Przypomnijmy, że ikona Górnika ma na koncie w meczu z Piastem…

Reklama
  • bandyckie wejście wyprostowaną nogą w Damiana Kądziora (to musi być czerwona kartka);
  • pokazanie gestu Kozakiewicza (żółta jak nic);
  • chamskie uderzenie Czerwińskiego (mocna żółta albo nawet czerwona);
  • dyskusje z arbitrem (jedynie za to został napomniany…).

Kądzior: Faul Podolskiego to nie było zwykłe boiskowe starcie [WYWIAD]

W dodatku po zakończeniu meczu mistrz świata nieszczególnie czuł skruchę, skoro pisał na X, że „dzięki takim wślizgom wygrywa się trofeum i gra się w wielkich klubach”, co stanowi pewien kontrast do kapitana Piasta, który jednak mocno się pokajał. A jednak faul na Kądziorze nie był rozpatrywany przez Komisję Ligi, bo Paweł Raczkowski nie wycenił go na żadną kartkę (absurd), a siedzący na wozie VAR Szymon Marciniak także nie dopatrzył się tam czerwa (absurd razy dwa). Podolski został więc ukarany jedynie piętnastoma tysiącami złotych grzywny za gest Kozakiewicza oraz „naruszenie norm moralno-etycznych obowiązujących w piłce nożnej poprzez zamieszczenie w serwisie społecznościowym X (Twitter) szeregu wpisów noszących pogardliwe i prowokacyjne znamiona”.

Widzimy jak wół, że Niemiec mógł spowodować bardzo groźną kontuzję swojego rywala.

Mamy wystarczająco dużo informacji, by stwierdzić, że to nie przypadkowe wejście w walce o piłkę, a czysta złośliwość, bo Podolski był na boisku kompletnie zagotowany.

Możemy doprowadzić do sprawiedliwości, bo w trakcie meczu winowajca został potraktowany nad wyraz pobłażliwie…

I mamy związane ręce.

Jaki sens ma działalność Komisji Ligi w takiej formie? Skoro Czerwiński dostał trzy mecze zawieszenia, to Podolskiemu należy się przynajmniej pięć. Fajnie, że organ karze tych, którzy już raz zostali ukarani, ale może powinien karać także tych, którzy na boisku wywinęli się spod gilotyny? Jak słyszymy, nawet środowisko sędziów nie traktuje KL zbyt poważnie, bo wie, że pomyłki arbitrów nie mogą być w żaden sposób recenzowane. Jeśli regulamin jest bzdurny, to po prostu go zmieńmy, bo w obecnej sytuacji jak ktoś raz zostanie oszczędzony, to już nie doczeka się żadnych konsekwencji. Podolski brutalnie wyciął gościa na boisku, drugiego przewrócił, a został ukarany jedynie za prowokacyjne wpisy w internecie. Dajcie spokój, to nie ma sensu.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

24 komentarzy

Loading...