Moise Kean strzela gola za golem, David de Gea dokazuje między słupkami jak za dawnych lat, trener Raffaele Palladino imponuje podopiecznym “nerdowskim” podejściem do kwestii taktycznych, a złotousty Rocco Commisso już zaciera ręce w nadziei na pierwszy naprawdę udany sezon ligowy Fiorentiny za jego rządów. A może nawet uda się wreszcie wywalczyć jakieś trofeum po serii trzech porażek w finałach? Na tego rodzaju spekulacje jeszcze za wcześnie, ale faktem jest, że ekipa z Florencji ma za sobą naprawdę udane tygodnie i wygląda na to, że może w tym sezonie namieszać w Serie A. Nawet jeżeli nie w rywalizacji o scudetto, to przynajmniej w walce o miejsce w ligowym TOP4.
Rozczarowany inwestor
Ostatni okres w dziejach Fiorentiny, który można uznać za bardzo udany, przypada na lata 2012 – 2016. Ekipa z Florencji trzy razy z rzędu zakończyła wówczas ligowe zmagania na czwartym miejscu w tabeli, a raz uplasowała się na piątym miejscu w stawce. W 2014 roku udało jej się również dotrzeć do finału Pucharu Włoch. W jej barwach błyszczeli formą między innymi Giuseppe Rossi, Josip Ilicić, Juan Cuadrado, Alberto Aquilani, David Pizarro, Stefan Savić, Gonzalo Rodriguez, Mario Gomez, Borja Valero, Joaquin, Marcos Alonso, Mohamed Salah czy Federico Bernardeschi. Wielu spośród wymienionych graczy wylądowało później w jeszcze mocniejszych ekipach. Jeśli zaś chodzi o trenerów, to Fiorentinie najlepiej szło z Vincenzo Montellą u steru, choć całkiem nieźle na Stadio Artemio Franchi spisał się też nasz stary znajomy – Paulo Sousa. Jesienią 2015 roku zespół dowodzony przez Portugalczyka znajdował się nawet przez jakiś czas na pozycji lidera włoskiej ekstraklasy.
Marzenia o pierwszym scudetto od 1969 roku szybko się jednak rozwiały, a w kolejnej kampanii klub osunął się w kierunku środka tabeli. Sousę na ławce trenerskiej zmienił więc Stefano Pioli, lecz on także nie zdołał przywrócić Fiorentiny do rywalizacji o najwyższe cele. Beznadziejny okazał się zwłaszcza sezon 2018/19. Nie pomógł nawet powrót zasłużonego Montelli – Viola zamknęła rozgrywki ligowe dopiero na szesnastej pozycji, z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową.
Co tu dużo gadać, we Florencji zapachniało katastrofą.
Pewne nadzieje wiązano jednak ze zmianami właścicielskimi. W czerwcu 2019 roku Fiorentina trafiła bowiem w ręce Rocco Commisso – Amerykanina włoskiego pochodzenia, dysponującego majątkiem, którego wartość była wtedy szacowana przez ekspertów “Forbesa” na 4,5 miliarda dolarów (obecnie – na 8 miliardów). Tak przedstawiał go na naszych łamach Janusz Michallik: – Zrobił coś z niczego. Został kimś. Typowa amerykańska historia. Na to pozwala ten kraj. Poważny człowiek i biznesmen. Trochę inny niż cała reszta. Budzi kontrowersje, bo nie boi się wyrażać swoich myśli w świecie, w którym mnóstwo ludzi jego pokroju waży każde słowo i cenzuruje każdy pogląd. Jest bardzo szczery. Jego sprawa. Ma do tego prawo. Cóż, urodził się we Włoszech, a Włosi potrafią postawić na swoim.
Kanciarz. Szalona historia wielkości Rocco Commisso
Właściciel Mediacomu – piątej co do wielkości telewizji kablowej w USA – od razu zaczął kokietować kibiców Fiorentiny z właściwą sobie egzaltacją. Aż chciało się wierzyć w jego szalone obietnice i brawurowe zapowiedzi. Nie było zresztą tajemnicą, że Commisso od dawna pragnął zaistnieć w świecie calcio. Kiedy nie udało mu się przejąć Milanu, skusił się na Violę – klub o mniejszym dorobku i rozpoznawalności, ale i tak z niebagatelnym potencjałem. Tylko że szybko się okazało, iż realia włoskiego futbolu nie są wcale tak rajskie, jak to sobie Commisso wyobrażał. Biznesmen otwarcie wściekał się na trenerów i agentów, nie krył też rozczarowania postawą niektórych piłkarzy. – Otworzyłem kasę, a ludzie z klubu zaczęli z niej korzystać – przechwalał się latem 2019 roku, gdy na Stadio Artemio Franchi zawitał Franck Ribery. Problem w tym, że Francuz był już wówczas jedynie cieniem zawodnika, który sześć lat wcześniej poprowadził Bayern Monachium do triumfu w Lidze Mistrzów.
Commisso nie potrafił pojąć, jak to możliwe, że piłkarz o takim CV (i takim kontrakcie) może prezentować się tak przeciętnie. Najbardziej drażniła go jednak kwestia przestarzałego stadionu Fiorentiny. Właściciel Violi zakładał bowiem, że lokalni politycy z euforią wesprą go w staraniach o nowy obiekt dla klubu. A tymczasem oni zaczęli mu rzucać kłody pod nogi. Rozrośnięta włoska biurokracja nieustannie doprowadza Commisso do szewskiej pasji.
Utrata gwiazdy
– Stadion to pierwsza porażka w moim życiu. Nie jest na poziomie waszej pięknej Florencji. Urzędnicy w ogóle nam nie pomagają, żebyśmy zbudowali odpowiedni stadion za odpowiednie pieniądze. Biurokracja niszczy Włochy – uskarżał się Commisso na łamach “La Nazione”. W sezonie 2019/20 Fiorentina zajęła dopiero dziesiąte miejsce w Serie A, a kolejna kampania była jednak jeszcze gorsza. – Bardzo dobrze znam Joe Barone [zmarł w marcu 2024 roku – przyp. red.], prawą rękę Rocco Commisso. Przeprowadził się do Florencji. Widać go na wszystkich meczach Fiorentiny – pełni tam rolę dyrektora wykonawczego. Zajmuje się tym na co dzień. Rozmawiałem z nim. Mówił, że tam są ciągle jakieś frustracje. Inwestują miliony dolarów, a nie można wybudować stadionu. Ciężko jest utrzymać najlepszych zawodników. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Fiorentina nie jest na tym pułapie, na którym on chciałby, żeby była – opowiadał nam Michallik.
Działacze Fiorentiny zaczęli się miotać od ściany do ściany. Najlepiej świadczy o tym historia burzliwego związku z Gennaro Gattuso, który w maju 2021 roku został ogłoszony nowym szkoleniowcem klubu, ale już w połowie czerwca rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Ponoć Commisso i jego świta poczuli, że Gattuso przy swoich sugestiach transferowych trochę za bardzo inspiruje się zakulisowymi podpowiedziami, udzielanymi mu przez portugalskiego superagenta Jorge’a Mendesa.
– Trener chciał pracować. Jego agent chciał czegoś więcej – podsumowali dziennikarze “New York Times”.
Właściciela Violi zabolało też rozstanie z Dusanem Vlahoviciem. Serbski napastnik trafił do Florencji w 2018 roku, rozwinął tam skrzydła i wyrósł na gwiazdę całej włoskiej ekstraklasy. Commisso widział w nim lidera swojego sportowego projektu na kilka ładnych lat. Oferował mu nową umowę, planował uczynić z niego najlepiej opłacanego piłkarza w dziejach klubu. Nic to jednak nie dało – przedstawiciele Vlahovicia stwierdzili jasno, że ich klient chce odejść do większego klubu. Sfrustrowany Commisso zacisnął więc zęby i w styczniu 2022 roku zaakceptował ofertę transferową Juventusu. Na otarcie łez pozostało mu 70 milionów euro odstępnego.
Serbska maszyna do strzelania goli. Dusan Vlahović nie przestaje zadziwiać
– Kiedy przybyłem do Florencji, złożyłem kibicom pewne przyrzeczenie. Obiecałem, że będę działał transparentnie, a nie mam w zwyczaju łamać słowa. Dlatego chciałbym przedstawić fanom odpowiedź na pytanie, które dręczy ich od dłuższego czasu. Pytanie o nowy kontrakt Dusana Vlahovicia. Jak wiecie, Fiorentina złożyła temu zawodnikowi bardzo korzystną ofertę przedłużenia umowy. Otrzymałby najwyższe wynagrodzenie w historii Fiorentiny. Wielokrotnie podwyższaliśmy naszą ofertę, by sprostać wymaganiom Dusana i jego otoczenia. Mimo naszych starań, porozumienia nie udało się osiągnąć. Osobiście pracowałem nad tym, by rozwiązać sprawę z korzyścią i dla klubu, i dla piłkarza. To również nie przyniosło efektu – oświadczył właściciel Violi.
– Nie podoba mi się, że jestem stawiany pod ścianą. W Stanach agentom przypada część zarobków reprezentowanego zawodnika, ale nie zarabiają prowizji z transferów. Tymczasem ja jestem trzymany w szachu przez ludzi, którzy chcą wielkiego transferu za wszelką cenę – gderał Amerykanin.
Zapach trofeów
W 2021 roku – tuż po kuriozalnym epizodzie z Gattuso – działaczom Fiorentiny udało się jednak wreszcie trafić z obsadą ławki trenerskiej. Do ekipy ze Stadio Artemio Franchi dołączył bowiem Vincenzo Italiano, który zapewnił drużynie długo wyczekiwaną stabilizację. Pod jego wodzą zespół rozwinął się przede wszystkim w ofensywie, co pozwalało wierzyć, że Viola już wkrótce zdoła powrócić do ligowego TOP4. We Florencji znów zapanował optymizm.
Dorobek strzelecki Fiorentiny:
- sezon 2021/22 – 59 goli w Serie A,
- 2022/23 – 53 gole w Serie A,
- 2023/24 – 61 goli w Serie A.
Sęk w tym, że Italiano – mimo pełnego zaufania ze strony przełożonych – nie zdołał przeskoczyć z Fiorentiną pewnego poziomu na arenie krajowej. Jego drużyna grała zrywami – imponujące miesiące przeplatała kryzysowymi. Kibice wielokrotnie brali szkoleniowca na celownik, niekiedy atmosfera wokół Italiano stawała się naprawdę gorąca. Commisso udowodnił jednak, że potrafi wytrzymać ciśnienie. – Zostawcie trenera w spokoju. Jak chcecie, to uderzajcie we mnie – mówił. – Fani w futbolu są wszystkim, ale ich uczucia względem ludzi nigdy nie są stałe. Jednego dnia wznoszą okrzyki na twoją cześć, a następnego są już natrętni tylko dlatego, że nie wygrałeś jakiegoś meczu. Niektórzy pewnie myślą, że jak będą mnie krytykować, to spakuję walizki i ucieknę. Nie, nie. Nic takiego się nie wydarzy. Rocco jest ulepiony z innej gliny. I pamiętajcie – jeszcze nigdy nie było w tym klubie człowieka, który w tak krótkim czasie wpompowałby w niego tyle forsy.
Fiorentina 1998/99. Eksplozja, kontuzja, karnawał i niespełnione marzenie o scudetto
Amerykanin wierzył, że Italiano może zapewnić Fiorentinie trofea. No i nie była to wiara pozbawiona podstaw. Zespół na przestrzeni ostatnich lat dwukrotnie zameldował się w finale Ligi Konferencji Europy, a raz dotarł do finału Coppa Italia. Tylko że Viola poległa we wszystkich najważniejszych starciach. W 2023 roku zwycięstwo w LKE sprzątnął jej sprzed nosa West Ham United, rok później lepszy okazał się Olympiakos.
Fiorentina w pucharach:
- sezon 2021/22 – półfinał Pucharu Włoch,
- 2022/23 – finał Pucharu Włoch, finał Ligi Konferencji,
- 2023/24 – półfinał Pucharu Włoch, finał Ligi Konferencji
Fiorentina w Serie A:
- sezon 2021/22 – 7. miejsce,
- 2022/23 – 8. miejsce,
- 2023/24 – 8. miejsce.
To zabolało. Fiorentina nie włożyła niczego do gabloty od 2001 roku, gdy udało jej się po raz ostatni wywalczyć krajowy puchar. Commisso pragnie za wszelką cenę przełamać tę niemoc, dlatego Viola bardzo poważnie potraktowała zmagania w Lidze Konferencji. Zabrakło tylko – i aż – kropki nad i.
– Trzy finały w ciągu pięciu lat to duży sukces – zaznacza jednak Amerykanin na łamach “La Gazzetta dello Sport”. – Choć miałem nadzieję na coś więcej w Serie A, gdzie utknęliśmy w okolicach siódmego-ósmego miejsca. Możemy i chcemy wspiąć się wyżej w tabeli. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie nasze działania – wyniki sportowe, inwestycje, budowę centrum treningowego, które wszyscy podziwiają – to całościowo oceniam minione lata pozytywnie. Naszym słabym punktem pozostaje wyłącznie stadion. Niestety, ale włoski system piłkarski jest haniebny i nie tylko my na tym cierpimy. Obrywa każdy, kto chce tu inwestować. Władze miejsce trzymają łapę na stadionach i nakładają tysiące limitów na każdego prywatnego inwestora, który marzy o rozwoju. To kluby muszą posiadać stadiony, a nie miasta. To nie moja wina, ale zawsze będę powtarzał, że brak nowej areny jest największą klęską moich rządów. Największym rozczarowaniem.
Znakomita jesień
Commisso zapewnia jednocześnie, że nie zazdrości sukcesów Juventusowi czy Interowi. – Ich wielkie zwycięstwa są efektem absurdalnie wielkiego zadłużenia. Kluby doprowadzają się na skraj upadku, po czym oddają w ręce funduszy inwestycyjnych – zauważa właściciel Fiorentiny. – Jak patrzę na stan finansów mistrzowskich ekip z ostatnich lat, to zastanawiam się nad tym, dlaczego ich w ogóle dopuszczano do rozgrywek. […] Jeśli chodzi o skalę, możemy się porównywać z Atalantą. I ona na razie jest od nas lepsza, ale trzeba pamiętać, że ich projekt rozwija się dłużej od naszego. Poza tym, nie zazdroszczę nikomu.
Zestawienie Fiorentiny z Atalantą jest o tyle ciekawe, że po dwunastu kolejkach sezonu 2024/25 obie te ekipy znajdują się na ligowym podium z dorobkiem 25 punktów. Czołówka jest zresztą nadzwyczajnie spłaszczona – liderujące Napoli (26 punktów) dzielą w tej chwili tylko dwa oczka od szóstego Juventusu. Niemniej, dla Violi już sama obecność w ścisłym topie włoskiej ekstraklasy jest powodem do satysfakcji po długich latach niedosytu.
Przed startem rozgrywek z drużyną pożegnał się Italiano, a jego miejsce zajął Raffaele Palladino, który wcześniej wykonał kawał dobrej roboty w Monzy. Włoch zaczął kadencję marnie, bo od czterech spotkań bez zwycięstwa w Serie A. Ale jak już Fiorentinie pod jego wodzą zażarło, to na całego. Od 22 września ekipa z Florencji odniosła w lidze siedem zwycięstw w ośmiu występach. Zmiażdżyła Romę (5:1), zdemolowała Lecce (6:0), pokonała Lazio (2:1) i Milan (2:1). – Trener Palladino to futbolowy nerd – opowiada pomocnik Edoardo Bove w wywiadzie dla Radio Deejay. – Jest niesamowicie przywiązany do szczegółów. Jednocześnie udało mu się stworzyć swobodną atmosferę w zespole, co pozwala nam na rozwinięcie skrzydeł. […] Mamy w klubie wielu graczy, którzy trafili tu niedawno. Każdy zmienił barwy z innego powodu, ale łączy nas to, że mamy coś do udowodnienia. To dodatkowa motywacja, by pokazać swoją wartość.
I rzeczywiście, cytowany przed momentem Bove w zeszłym sezonie występował w drugiej linii Romy. David de Gea, który broni dostępu do bramki Fiorentiny, długo nie mógł znaleźć sobie klubu po rozstaniu z Manchesterem United. Z Moise’a Keana zrezygnowano w Juventusie. Yacine Adli został wypożyczony do Violi z Milanu. Osobnym tematem jest natomiast historia Alberta Gudmundssona, na którym przez kilka miesięcy ciążyły zarzuty o napaść seksualną.
Największą ekscytację wśród kibiców z Florencji budzi postawa Keana oraz de Gei.
Ten pierwszy po jedenastu seriach ligowych zmagań ma już na swoim koncie osiem trafień, a ostatnio popisał się nawet hat-trickiem w konfrontacji z Hellasem Werona. Z kolei ten drugi plasuje się w tej chwili na drugim miejscu w Serie A, jeśli chodzi o procent obronionych strzałów (81%). W starciu z Milanem wyciągnął dwie jedenastki, a ostatnio zanotował nawet asystę przy golu Keana. – Florencja zawsze była futbolowym miastem, co wiele dla mnie znaczy. Fani noszą klub w swoich sercach. Koszulka Fiorentiny ma dla nich szczególne znaczenie. Czuję, że ludzie we mnie wierzą, co daje mi dodatkowy impuls do rozwoju. Po przybyciu tutaj od razu obejrzałem mnóstwo filmików z Gabrielem Batistutą i Lucą Tonim – przyznał napastnik Violi w rozmowie z “New York Times”.
***
Ani Toniemu, ani Batistucie nie udało się wywalczyć we Florencji mistrzostwa kraju. Kean zapewne też nie zdoła tego dokonać – ligowi konkurenci Violi, na czele z Interem i Napoli, mają po prostu w zanadrzu mocniejsze argumenty. Ale już wywalczenie przepustki do kolejnej edycji Ligi Mistrzów zdaje się być w zasięgu Fiorentiny.
– Taktyka, którą starałem się wdrożyć na początku sezonu, była niewłaściwa – ocenił Raffaele Palladino w rozmowie z DAZN. – Zdałem sobie sprawę i dlatego zmieniłem system gry. Chłopcy potrzebowali czegoś innego. W nowych warunkach poczuli się znacznie bardziej komfortowo. Odnaleźliśmy swoją tożsamość, a to dało nam pewność siebie. Wyrazy uznania należą się przede wszystkim piłkarzom, bo to dzięki nim tak szybko się poprawiliśmy. Teraz najważniejsze, by dać się ponieść fali entuzjazmu, ale pozostać skromnym. Na szczęście w tej ekipie mogę liczyć na każdego. Mamy mocną tożsamość jako drużyna i oby się to nie zmieniło.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Odważna deklaracja Jarosława Królewskiego. Wyjaśnił co dalej z trenerem Jopem
- Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”
- Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
fot. NewsPix.pl