Patologii na polskich stadionach nie brakuje, o czym przekonaliśmy się w piątek w Wikielcu. Miejscowy GKS podejmował Mławiankę w ramach spotkania 17. kolejki III ligi grupy 1. Mecz nie został zakończony. Ba, nie dokończono nawet pierwszej połowy. Tuż przed przerwą piłkarz gości Adam Stefański został uderzony w twarz przez kibica miejscowych. Sprawa bada policja i niebawem zajmie się nią PZPN. Ekipie spod Iławy grozi walkower i inne kary. – Ciężko pozbierać myśli, ale jednocześnie nie czujemy się winni – mówi nam dyrektor sportowy GKS, Wojciech Tarnowski.
Gdy cała Polska żyła zbliżającym się meczem naszej reprezentacji z Portugalią, tuż przed godziną 18. pod Iławą rozgrywały się dramatyczne sceny w meczu GKS-u Wikielec z Mławianką. W 44. minucie spotkania zawodnik gości Adam Stefański podbiegł po piłkę znajdującą się przy płocie odgradzającym boisko od trybun. Gdy 21-letni pomocnik, mający za sobą grę w młodzieżowych grupach SPAL, podnosił futbolówkę, jeden z miejscowych kibiców uderzył go w twarz. Szybko do swojego kolegi podbiegli pozostali zawodnicy z Mławy, starający się zlokalizować napastnika. Bez problemu odnaleźli sprawcę, ale nieskrępowany obecnością stewardów opuścił trybunę, co możecie zobaczyć poniżej.
– Nie będziemy tolerować tego, co się stało! Najbardziej nas boli to, że w momencie, kiedy to wszystko się działo, sprawca miał czas, żeby wyjść z trybun. Nikt go nie zatrzymał. Tam niewiele brakowało, a piłkarze przeskoczyliby przez płot i go sami zatrzymali. Ale nie tak to powinno wyglądać. Za to odpowiedzialność powinny wziąć służby, które na miejscu zabezpieczały ten mecz, a były bierne. Nasz piłkarz został uderzony w twarz, na której pojawiło się rozcięcie – mówi nam Sylwester Kareńko, przedstawiciel zarządu Mławianki ds. organizacyjnych.
Te skandaliczne sceny są również bolesne dla klubu z Wikielca. Nie dość, że mecz został przerwany przez panią sędzie Ewę Augustyn i prawdopodobnie będzie skutkował walkowerem oraz innymi karami od PZPN, to jest również wizerunkowym ciosem dla GKS.
– Niestety innych telefonów od wczoraj nie odbieram – zaczyna rozmowę z nami dyrektor sportowy klubu spod Iławy Wojciech Tarnowski, gdy dowiaduje się, w jakiej sprawie dzwonimy, po czym przechodzi do opisu całego incydentu.
– Mecz obserwowałem z balkonu budynku klubowego, a całe zajście dokonało się pod nami. Widziałem zatem tylko skutek uderzenia. Ubolewamy nad tym, co się stało. Taka sytuacja, w której kibic narusza nietykalność cielesną zawodnika, bardzo rzadko zdarza się na jakichkolwiek obiektach. Nie sądzę, by udało się temu zapobiec. Nikt się nie spodziewał takiej reakcji. Nawet jak rozmawialiśmy z panią sędzią i obserwatorem, to oni również pierwszy raz spotkali się z podobnym incydentem na boisku – zaczyna.
– Długo się to będzie za nami ciągnęło. Mocno to przeżywamy. Ciężko pozbierać myśli, ale jednocześnie nie czujemy się winni. Trudno bowiem zapanować nad człowiekiem, który siedząc spokojnie na foteliku, nagle zachowuje się tak irracjonalnie. To dla nas szok – dodaje Tarnowski.
Po uderzeniu piłkarza przez kibica arbiter Ewa Augustyn ogłosiła 45-minutową przerwę. W jej trakcie oba zespoły miały podjąć decyzję, czy chcą kontynuować grę. Mławianka odmówiła jednak ponownego wyjścia na boisko, choć GKS Wikielec utwierdzał rywali w przekonaniu, że mecz będzie bezpieczny.
– Zapewnialiśmy, że ten mecz mógłby być kontynuowany z zachowaniem wszelkich procedur bezpieczeństwa. Goście stwierdzili jednak, że czują się zagrożeni i podjęli decyzję o niewznawianiu spotkania – tłumaczy Tarnowski, który wie, że walkower z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie może mieć decydujące znacznie dla losów tabeli. Jeśli Mławiance zostaną dopisane trzy punkty, przeskoczy ona GKS i kilka innych zespołów, oddalając się znacząco od strefy spadkowej, do której nieuchronnie zbliża się Wikielec.
– Zawodnicy nie czuli się bezpiecznie. Już wcześniej odczuli negatywne nastawienie kibiców wobec nich. Były wyzwiska, każde podejście do siatki skutkowało prowokacjami. Zresztą, o czym tu mówić. Zawodnik został uderzony w twarz, więc kto o zdrowych zmysłach, chciałby dalej grać. To normalne, że po takiej sytuacji mental siada i panuje poczucie zagrożenia. Mieliśmy prawo nie kontynuować gry i taką decyzję podjęliśmy. W jaki sposób mieliśmy dalej grać, skoro zabezpieczenie tego meczu całkowicie padło – odpowiada natomiast Kareńko, który jednocześnie zaznacza skandaliczną organizację meczu.
– Mamy sygnały, że kibic został zatrzymany, ale ta reakcja powinna być szybsza, bo równie dobrze mógł zbiec ze stadionu i gdzieś się ukryć, gdyby mieszkał w Wikielcu. Do zatrzymania powinno dojść już na obiekcie, więc to uważamy za skandaliczne.
Informację o zatrzymaniu sprawcy otrzymaliśmy również od dyrektora Tarnowskiego. Więcej światła na działania policji rzuciła rzecznika miejscowej komendy Joanna Kwiatkowska.
– Policjanci ustalili okoliczności zdarzenia, z czego powstała notatka. Obecnie prowadzone są czynności w kierunku wykroczenia z art. 51 Kodeksu wykroczeń. Pokrzywdzony został pouczony odnośnie do swoich praw dotyczących możliwości zgłoszenia przestępstwa popełnionego wobec niego. Mowa tu o naruszeniu nietykalności cielesnej. Jak dotąd nie doszło do takiego zawiadomienia. Sprawca został ustalony. To 30-letni mężczyzna mieszkający w Iławie. Ponieważ pokrzywdzony nie chciał składać zawiadomienia, nie doszło do zatrzymania, a jedynie sporządzenie notatki w sprawie wykroczenia.
Swój udział w sprawie będzie miał również PZPN. To federacja dokona oceny całego zajścia i podejmie decyzję o dalszych losach spotkania, które zostało przerwane przy bezbramkowym remisie. Mecz może zarówno zostać dokończony w innym terminie, jak i zakończony walkowerem na korzyść Mławianki. O tym, jaka kara spotka GKS Wikielec, dowiemy się w kolejnych dniach.
WIĘCEJ O NIŻSZYCH LIGACH:
- Syn legendy Wisły Kraków ofiarą rasistowskich kiboli. „Krzyczeli: małpy, niewolnicy”
- Resovia zaprzecza słowom swojego piłkarza. „Stanowczo dementujemy”
- Stipica wraca do gry. Został zgłoszony do drużyny rezerw
Fot. YouTube: Mały, wielki futbol — i nie tylko…