Reklama

Bije, poniża i obraża dzieci. Szokujące doniesienia o trenerze z warszawskiej szkółki

Arek Dobruchowski

Opracowanie:Arek Dobruchowski

13 listopada 2024, 16:00 • 5 min czytania 102 komentarzy

Dawid Szymczak na łamach „Sport.pl” opublikował reportaż o Wojciechu K., założycielu, właścicielu, a zarazem trenerze warszawskiej szkółki piłkarskiej Progres. Z materiału dziennikarskiego wyłania się obraz człowieka, który nigdy nie powinien pracować z dziećmi i młodzieżą. Mężczyzna nie panuje nad agresją, nie reaguje na uwagi rodziców i przede wszystkim używa przemocy zarówno fizycznej, jak i psychicznej wobec podopiecznych. „Banda niedojebów”, „Pajac”, „Pojebało cię”, „Jesteś gówno” to tylko część zwrotów, jakich używał trener w kierunku zawodników.

Bije, poniża i obraża dzieci. Szokujące doniesienia o trenerze z warszawskiej szkółki

W reportażu Szymczaka pojawiają się relacje ósemki rodziców, a do tego trenerów, którzy współpracowali z Wojciechem K., jak i sędziów, którzy mieli z nim do czynienia podczas spotkań, a na potwierdzenie niektórych słów są screeny wiadomości, jakie wysyłał szkoleniowiec do dzieci, gdzie ich obrażał lub komunikował coś w wulgarny sposób. Dziennikarz zaznacza też, że wszedł w posiadanie nagrań rozmów szkoleniowca z dziećmi i przedstawił transkrypcję wielu z nich. Tu np. fragment „analizy” sparingu drużyny U-16 nagranej w szatni. – Kurwa! To jest jakiś skandal! To jest banda niedojebów! Przypomnę, kurwa, jest druga minuta meczu! To się w palę nie mieści! (…) Tak na Legii śpiewali: ‘Po chuj wy gracie, jak wy ambicji nie macie?!’.

Chwilę później K. bezpośrednio zwrócił się do jednego z zawodników: – Przypomnę ci ostatni sparing. Przy linii rywal zrobił z tobą dokładnie to samo. Kojarzysz czy nie? To jest twoje podejście do treningów! Myślenie, że jesteś kozak! Jesteś gówno, a nie kozak! Jesteś leszcz! Właśnie widać na tym obrazku, jaki jesteś leszcz!

Reklama

Na obrażaniu niekiedy się nie kończyło. – Nasz syn jest bramkarzem. Już w trakcie meczu trener na niego krzyczał. Nie przebierał w słowach, a po trzeciej bramce ostentacyjnie zdjął go z boiska. Syn schodził ze spuszczoną głową, bo trener wykrzykiwał, że to przez niego przegrywają. W całości obciążał go za stracone bramki, chociaż nie wszystkie padły z jego winy. Nie znam się na piłce, ale wydaje mi się, że błędy omawia się później, a nie robi sceny i emocjonalnie poniża dziecko przy wszystkich. Widziałam, że syn bardzo to przeżywa. Stanął, zdjął rękawice, a trener wykrzykiwał do niego: „Patrz mi w oczy!”. Kiedy syn tego nie zrobił, popchnął go w lewy bark – relacjonuje matka jednego z zawodników z rocznika 2007.

Widząc to, straciliśmy cierpliwość. Nie mogliśmy dłużej tolerować takich zachowań. Po meczu, wspólnie z pozostałymi rodzicami, zaczekaliśmy na trenera pod szatnią. Chcieliśmy z nim porozmawiać. Chłopcy wychodzili ze spuszczonymi głowami, niektórzy ze łzami w oczach. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że trener w szatni zachowywał się wręcz skandalicznie. Jednego z chłopców chwycił za koszulkę i popchnął do ściany – dodawała.

Tu mieliśmy do czynienia z odepchnięciem, ale według relacji innego rodzica, dochodziło też do uderzenia dziecka w klatkę piersiową. – Po meczu Wojciech K. wyskoczył do mojego Antka, złapał go za koszulkę i uderzył ze trzy razy w klatkę piersiową. Podczas komisji dyscypliny w MZPN było to mocno doprecyzowywane: czy to było popchnięcie na zasadzie „ej, stary” czy uderzenie. Antek powiedział, że oberwał kilka razy w klatkę piersiową i się skulił. Wtedy Wojtek zaczął się na niego wydzierać, że jest debilem, co robi i czemu sprowokował taką sytuację. Dowiedziałam się o tym dopiero po roku – opowiada Agnieszka Czwartosz.

Rodzice nieraz rozmawiali z Wojciechem K., zaznaczali, że nie akceptują takich zachowań i apelowali, żeby się zmienił, bo krzywdzi dzieci. Na nic to się zdało i dochodziło do kolejnych sytuacji. Aż w pewnym momencie opiekunowie nie wytrzymali i poszli z tą sprawą dalej, przy okazji wypisując swoje pociechy z tego klubu. Teraz walczą o to, żeby spotkały konsekwencje tego trenera, by kolejne dzieci i rodzice nie mieli z nim do czynienia.

Jak na zarzuty odpowiada oskarżony? Mimo że są nagrania i screeny rozmów, Wojciech K. wszystkiemu zaprzecza. Zaznacza, że nigdy nie wyzywał zawodników, ani nie używał wulgarnych słów przy dzieciach i nie podniósł ręki na żadnego z nich. Podkreśla, że to jest spisek rodziców, którzy chcą go zniszczyć. – Poświęcałem swój czas i swoją uwagę dla kogoś, kto teraz chce mnie opluć. I to jest w tym wszystkim kuriozalne. To jest szczyt bezczelności. Ja jestem z powołania nauczycielem. Chcę przekazać, jak to określam, „wiedzę tajemną” techniki, taktyki i ogólnie piłkarską. I z każdym zawodnikiem bym się zawsze dogadał. Tylko, niestety, nieraz wkraczał w to rodzic, który czegoś nie rozumie. A dziecko zrozumie za parę lat. Rodzic nie zrozumie już nigdy.

Reklama

Dziennikarz zapytał też Wojciecha K. konkretnie o jednego screena, gdzie pada słowo sformułowanie: „pojebało cię” i „ty mądry to nie jesteś”. Nawet w przypadku dobitnego, namacalnego dowodu, trener zaprzecza, że nic takiego nie miało miejsca. – Nie kojarzę, żebym tak pisał czy mówił do zawodnika. Jeżeli użyłem jakiegoś innego słowa niż może „powaliło cię” albo coś takiego… Pan mówi „pojebało”, tak? Nie przypominam sobie. Może to było w formie żartu. To my, trenerzy, wielokrotnie na treningach upominaliśmy zawodników w temacie przeklinania. Karą z reguły było 10 pompek. 

Rodzice dzieci, którzy byli pod skrzydłami Wojciecha K., zgłosili tę sprawę kilka miesięcy temu do Rzecznika Praw Dziecka, MZPN i PZPN. Mają wrażenie, że to wszystko stoi w miejscu. Trener wciąż pracuje z zawodnikami i przejawia agresję podczas spotkań. – Wojciech K. czuje się kompletnie bezkarny. Dopóki ktoś nie skoczy z mostu i nie zostawi listu „przez tego, który zniszczył mi życie”, to nikt się tym na poważnie nie zainteresuje. Ani Mazowiecki Związek Piłki Nożnej. Ani PZPN. Ani Rzecznik Praw Dziecka. Jednym tchem wymienię 15 zawodników, którzy zostali przez tego człowieka skrzywdzeni – mówił Jarosław Multan, jeden z rodziców.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. YouTube/ screen sport.pl

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

102 komentarzy

Loading...