Lanie od Barcelony, porażka z Milanem. Rosnące kontrowersje wokół Kyliana Mbappe. Pogłoski o możliwym zwolnieniu Carlo Ancelottiego. Co tu dużo mówić – w kiepskich humorach przystępowali gracze Realu Madryt do dzisiejszego starcia z Osasuną, która solidnie zapracowała na status rewelacji pierwszej fazy zmagań w hiszpańskiej ekstraklasie. Dziś kompletnie nie było jednak widać, że ekipa z Pampeluny zalicza się do ligowej czołówki. Podrażniony Real w spektakularnym stylu rozwalcował przeciwników i powrócił na zwycięską ścieżkę.
Kryzys zażegnany?
Trudno powiedzieć, ale z pewnością Królewscy potrzebowali takiego występu po okresie niepowodzeń i medialnego zamieszania wokół klubu.
Plaga kontuzji
Z jednej strony, Carlo Ancelotti po pierwszej połowie miał już wszelkie powody do zadowolenia. Jako się rzekło, Real całkowicie zdominował swoich rywali – Osasuna nawet przez ułamek sekundy nie wyglądała na zespół, który może zagrozić dziś perfekcyjnie zorganizowanym Królewskim. W sumie to wydawało się mało prawdopodobne, by goście zdołali sklecić chociaż jedną składną akcję. Ekipa z Madrytu odebrała przyjezdnym ochotę do gry i, co istotne, potwierdziła swoją miażdżącą przewagę dwiema bramkami. Najpierw na listę strzelców wpisał się Vinicius Jr, potem piłkę nad bramkarzem Osasuny przerzucił Jude Bellingham.
A zatem Real grał świetnie, efektownie i wypracował sobie bezpieczną przewagę bramkową.
Czego jeszcze mógł sobie życzyć szkoleniowiec Królewskich?
Cóż, jak to zwykli mawiać wujkowie przy okazji rodzinnych uroczystości: zdrówka, zdrówka i jeszcze raz pieniędzy zdrówka. Tego zdecydowanie brakowało gospodarzom przed przerwą. Już w 20. minucie murawę opuścił kontuzjowany Rodrygo. Dziesięć minut później Eder Miliato został zniesiony na noszach, wręcz wyjąc z bólu i uciskając okolice kolana. A potem uraz zgłosił jeszcze Lucas Vazquez i wyraźnie przygnębiony Ancelotti w przerwie zmienił również Hiszpana. No po prostu koszmar. Zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie także o poważnej kontuzji, która już wcześniej wykluczyła z gry Daniego Carvajala.
Hat-trick Viniciusa
Po przerwie mecz pozostał jednak pod stuprocentową kontrolą gospodarzy, niezależnie od kadrowych osłabień. Dość powiedzieć, że współczynnik oczekiwanych goli (xG) Osasuny po końcowym gwizdku arbitra wyniósł oszałamiające 0,01. Andrij Łunin tak się nudził między słupkami, że aż zanotował asystę przy trzecim trafieniu dla Królewskich, gdy w 61. minucie gry znakomitym wykopem uruchomił nieuchwytnego dziś Viniciusa. No a parę chwil później Brazylijczyk cieszył się z hat-tricka. Na degrengoladę defensywy Osasuny aż przykro było patrzeć. W tym przypadku Flavien Boyomo dał sobie odebrać futbolówkę we własnym polu karnym.
Deklasacja. Przyjezdni na tle Realu przypominali jakiś przypadkowy zespół z okręgówki.
Tylko jednego piłkarza Los Blancos nie możemy za dzisiejszy, prawie idealny mecz pochwalić. I jest to akurat ten zawodnik, o którym w ostatnich dniach mówi się najwięcej. Mimo znakomitej postawy całej drużyny w ofensywie, Kylian Mbappe zdołał jakimś cudem ponownie zanotować bezbarwny występ.
Swój wielki moment przeżył dziś nawet bramkarz (!) Królewskich, podczas gdy Francuz jak zwykle długimi fragmentami zdawał się rozgrywać własny mecz, jak gdyby w oderwaniu od reszty ekipy. Okej, miał jedno dobre dogranie do Viniego i jeden imponujący zryw w samej końcówce, już przy wyniku 4:0, ale wyglądało to raczej na przejaw jego frustracji. Francuz usiłował bowiem w trakcie jednego rajdu przedryblować prawie cały zespół Osasuny. Umówmy się – będąc w optymalnej formie, Mbappe dorzuciłby dziś własnego hat-tricka do trzech trafień Viniciusa i opuściłby murawę z szerokim uśmiechem na twarzy.
***
A więc z jednej strony – fantastyczny, prawie bezbłędny występ Realu, genialny mecz Viniciusa i wreszcie zwycięstwo po dwóch wtopach z rzędu. Z drugiej – trzy kontuzje, w tym jedna wyglądająca na bardzo poważną, plus wciąż nieodblokowany Mbappe.
Carlo Ancelotti zaśnie dziś trochę spokojniej, lecz do pełnego komfortu jeszcze szkoleniowcowi Realu daleko.
REAL MADRYT – OSASUNA 4:0 (2:0)
- 1:0 – Vinicius Jr 34′
- 2:0 – Jude Bellingham 42′
- 3:0 – Vinicius Jr 61′
- 4:0 – Vinicius Jr 69′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dudek o Szczęsnym: W Madrycie też co chwilę pytano mnie, kiedy zadebiutuję?
- Poznaliśmy dokładne wyniki Złotej Piłki. O tyle Rodri wyprzedził Viniciusa
- Lewandowski gotowy zostać w Barcelonie – nawet z niższą pensją
fot. NewsPix.pl