Zamiast Balde, Getinger. Nie Lewandowski, tylko Sejk. Za Yamala Krykun, a Pedriego Dąbrowski. Nie będziemy ukrywać, nawet mimo czczego wielbienia Ekstraklasy, że przejście z wczorajszego El Clasico do meczu Stali z Zagłębiem o 12 to niezła terapia szokowa. I to tym bardziej, że w pierwszej połowie jedna z drużyn za bardzo nie wiedziała, na czym polega piłka nożna.
Zero celnych strzałów i xG na poziomie 0,05. To kwintesencja tego, co pokazali „Miedziowi” przez pierwsze 45 minut. Gdybyśmy oglądali ekipę trenera Włodarskiego dopiero od dziś, już wyśmiewalibyśmy tę piłkę ofensywną, którą były selekcjoner reprezentacji młodzieżowej chętnie zapowiadał. Nie powiemy, że to był wstydliwy występ, ale do pewnego momentu to na pewno nie była piłka nożna, tylko jakiś piłkarsko-podobny produkt. W dodatku okraszony głupim machnięciem nogi Kłudki, któremu może i Getinger trochę się podłożył, składając się do strzału głową na wysokości kolana. Ale kop w głowę to kop w głowę. Rzut karny nie podlegał tutaj dyskusji, nawet jeśli sędzia pierwotnie go nie podyktował.
Dziwnie to wyglądało, gdy Krykun szalał sobie na skrzydełkach, a Wolsztyński kilka razy porozstawiał po kątach stoperów Zagłębia. Nie mówimy o specjalistach na swoich pozycjach w Ekstraklasie, a mimo to mieli dzisiaj sporo komfortu. Gdyby na ich miejscu byli odrobinę lepsi wykonawcy, Zagłębie nie schodziłoby na przerwę z jedną straconą bramką. Tego jesteśmy pewni.
Ale Zagłębie zdołało się ogarnąć. Albo inaczej, bo po co fałszować rzeczywistość – miało po prosto dużo szczęścia. Dwie konkretne sytuacje sprawiły, że zamiast myśleć o ledwo wyciągniętym remisie, dało się wyciągnąć coś więcej. Najpierw bowiem piłka poodbijała się w polu karnym Stali w taki sposób, że trafiła pod nogi Wdowiaka niemal na pustaka. Strzał głową Ławniczaka, słupek, bramkarz na ziemi, formalności. A potem co? A no głupstwo.
Zgłupiał nam Mądrzyk do pary z Wlazło, czyniąc wdzięczną analogię do historii Bednarka ze Szczęsnym na mundialu w 2018 roku. Z jedną kluczową różnicą: Wlazło wyleciał z boiska. Zasłużenie, nie ma co gadać, bo powalił Grzybka na ziemię w chwili, gdy ten mógł już myśleć o strzale na pustą. Nie zazdrościmy Mądrzykowi spotkania ze starszym kolegą po ostatnim gwizdku, bo jeszcze na murawie doświadczony pomocnik Stali patrzył na niego tak, jakby chciał go udusić gołymi rękoma. Z hasłem wymalowanym na twarzy typu „Młody, co ty odjeb…”.
Zagłębie z tego skorzystało, choć nie sądziliśmy, że zdoła. Męczyło bułę i ledwo konstruowało akcje ofensywne. Tak naprawdę dopiero przy golu na 2:2 udało się zazębić kilku piłkarzom. Dąbrowski posłał fajną, miękką wrzutkę na głowę Wdowiaka, chociaż… nie, czekajcie. Wrzucił piłkę na głowę Esselinka, który wszedł z ławki z zadaniem wypełnienia luki po Wlazło. Ale jak spod ziemi wyrósł przed nim Wdowiak i totalnie niespodziewanie został bohaterem meczu. Brawo, choć patrząc na zachowanie obrońcy mielczan, musimy pokusić się o pewien charakterystyczny w sztuce pisanej cytat. „Drzewa umierają, stojąc.”
I tak oto Stal właściwie na własne życzenie oddała Zagłębiu trzy punkty. Miała więcej sytuacji podbramkowych i więcej jakości czysto piłkarskiej. Ale przez głupotę dała rywalowi wrócić do meczu, a już w ogóle by się skompromitowała po całości, gdyby podopieczni trenera Włodarskiego wyrwali trzy punkty. A nie, na takowe nie zasłużyli. I na dobrą sprawę mielczanie też nie, skoro połączyli nieskuteczność z przodu z gangsterką pod własnym polem karnym z wcale nie wymagającym rywalem.
STAL MIELEC – ZAGŁĘBIE LUBIN 2:2 (1:0)
Wlazło 33′ (karny) Senger 56′ (as. Guillaumier) – Wdowiak 51′ Wdowiak 83′ (as. Dąbrowski)
STAL: Mądrzyk 2 (-), Jaunzems 4, Matras 4, Senger 6, Getinger 5, Wlazło 3 (cz. k), Tkacz 3 (ż), Guillaumier 4, Domański 5, Krykun 5, Wolsztyński 5
REZERWOWI: Assayag – bez noty (wszedł za Krykuna), Knap – bez noty (wszedł za Tkacza), Esselink – bez noty (wszedł za Wolsztyńskiego), Bagalianis – bez noty (wszedł za Jaunzemsa)
ZAGŁĘBIE: Hładun 4, Kłudka 3 (ż), Orlikowski 4, Nalepa 5, Ławniczak 5, Wdowiak 7 (+), Radwański 4, Dąbrowski 5, Mróz 4, Sejk 2, Mikołajewski 3
REZERWOWI: Kusztal 4 (wszedł za Mikołajewskiego), Grzybek 5 (wszedł za Kłudkę), Reguła 4 (wszedł za Sejka), Makowski 5 (wszedł za Radwańskiego), Adamczyk – bez noty (wszedł za Orlikowskiego)
SĘDZIA: Kos 5
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Król Mikael Ishak, czyli najbardziej kochany zagraniczny piłkarz w historii Poznania
- Sutrykalia wracają do Śląska Wrocław
Fot. Newspix