Reklama

Nie wierzcie, gdy ktoś powie, że widział lepszy mecz niż Inter – Juventus

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

27 października 2024, 20:28 • 4 min czytania 11 komentarzy

W weekend, w którym FC Barcelona częstuje Real Madryt czterema sztukami na Santiago Bernabeu, naprawdę ciężko odebrać takiemu spektaklowi miano najważniejszego, najlepszego spotkania. Co musiałoby się stać, żeby oczy piłkarskiego świata zwróciły się w innym kierunku? Ano, na przykład, osiem bramek we włoskim klasyku, o co postarali się piłkarze Interu oraz Juventusu.

Nie wierzcie, gdy ktoś powie, że widział lepszy mecz niż Inter – Juventus

Ludzie, którzy niezłomnie próbują zamknąć futbol w cyferkach, udowadniali niegdyś, że włoski futbol najlepiej nadąża za ligą angielską, jej szalonym tempem, zawrotną intensywnością, jazdą bez trzymanki od jednej bramki do drugiej. Było to zupełne przeciwieństwo stereotypów o calcio, ale też zagwozdka dla tych, którzy do Italii zaglądają także, gdy Empoli i Parma w pełnym słońcu walczą o to, żeby przetrwać dziewięćdziesiąt minut meczu.

Cóż, tych, którzy wątpili w to, że na południu gra się w tempie prestissimo, Inter oraz Juventus poczęstowały występem tak spektakularnym, że za kilkanaście lat przeczytacie o nim w antologii wielkich momentów włoskiego futbolu.

Inter – Juventus 4:4. Najlepsze Derby d’Italia w historii

Nie przesadzamy, bo przecież kronikarze w stylu profili „OptaPaolo” nie nadążali z wyliczeniem niesamowitości, jakich doświadczyliśmy na Stadio Giuseppe Meazza. Pierwsze w historii Derby d’Italia z pięcioma bramkami do przerwy. Pierwsze od lat 90. z sześcioma trafieniami. Wreszcie: pierwsze od lat 70. z ośmioma golami. Tylko dwa razy w dziejach włoskiego klasyku oglądaliśmy większą kanonadę.

  • 1961 – Juventus wygrywa 9:1
  • 1913 – Juventus wygrywa 7:2

Wydaje się zresztą, że rekord wszech czasów był w zasięgu, ale Michele Di Gregorio w odpowiednim momencie uwijał się na linii bramkowej tak, że utrzymał swój zespół przy życiu i nie pozwolił Interowi zbytnio odjechać. Jakkolwiek kuriozalnie to brzmi, bo wynik na tablicy wskazywał wówczas dwubramkową przewagę gospodarzy i cztery trafienia w plecaku następcy Wojciecha Szczęsnego.

Reklama

Polakowi w Juventusie też zdarzyło się przyjąć czwórkę w Mediolanie, ale Di Gregorio ciężko cokolwiek zarzucić. Wygłupiali się, zwłaszcza na początku, przede wszystkim defensorzy. Inter najpierw objął prowadzenie, a potem wyrównał — w obydwu przypadkach za sprawą Piotra Zielińskiego! — wykorzystując rzuty karne podyktowane za… kopnięcie rywala. Najpierw Marcus Thuram uprzedził Danilo, potem Denzel Dumfries był szybszy od Pierre’a Kalulu.

Obaj obrońcy poczęstowali rywali ciosami rodem z UFC, a Zieliński bezbłędnie wykonał jedenastki, zostając pierwszym Polakiem, który strzelił dla Interu.

Szalona młodość Juventusu. Kochajmy Conceicao i Yildiza

Trafienia Zielińskiego przedzieliła jednak równie katastrofalna postawa w defensywie Interu. Brak Francesco Acerbiego rzucił się w oczy już gdy Weston McKennie jak gdyby nigdy nic wbiegł między stoperów i zgrał górną piłkę do Dusana Vlahovicia, który strzelił jedną z najłatwiejszych bramek w życiu. Timothy Weah też nie miał wielkiego wyzwania, gdy Francesco Conceicao zawinął Henricha Mchitarjana i zaserwował takie podanie, że koledze wystarczyło dołożyć szuflę do pustaka.

Reklama

To za sprawą Conceicao powoli przyzwyczajamy się, że minęły czasy, w których przydomek Stara Dama był tożsamy z rocznikami w zakładce ‘skład’. Portugalczyk bywa chaotyczny, potrafi jeszcze ot tak podać w aut, jednak jego energia i zaangażowanie są ujmujące. A przede wszystkim: są skuteczne. Skrzydłowy wypracował jeszcze jedno trafienie, to ostatnie, wieńczące dzieło, ratujące wynik oraz punkt. Znów zakręcił, znów dograł i piłka, po przedłużeniu głową, trafiła do Kenana Yildiza, który skompletował dublet.

O Turku można w zasadzie napisać to samo, co Conceicao. Dynamika, szybkość, przebojowość, przekonanie o tym, że wszystko, czego się podejmie, zakończy się sukcesem. Tak było, gdy zgarnął futbolówkę od McKenniego i po prostu ruszył w kierunku pola karnego, żeby mimo opieki Denzela Dumfriesa pokonać Yanna Sommera precyzyjnym strzałem w boczną siatkę.

Tylko napastnicy Interu nie chcieli się bawić…

Dumfries tym samym stracił to, co wypracował wcześniej. Wspomnieliśmy o rzutach karnych Zielińskiego, ale przecież Inter strzelił jeszcze dwie bramki. Jedną, gdy Mchitarjan balansem ciała i dryblingiem oszukał rywali, a przede wszystkim feralnego Danilo. Drugą, kiedy Dumfries okazał się najbardziej przytomnym człowiekiem na dalszym słupku i jako pierwszy dopadł do piłki, nie dając Di Gregorio szans na skuteczną interwencję.

Szkoda, że równie świadomie nie zachowywali się tym razem napastnicy Interu, bo zarówno Lautaro Martinez, jak i Marcus Thuram, ewidentnie nie włożyli palca pod budkę, gdy zbierano chętnych na zabawę w kanonadę w Lombardii. Ciut lepsza skuteczność choćby jednego z nich dałaby gospodarzom wygraną w tym szalonym meczu. Najwidoczniej jednak musiało tak być, że skoro dwie strony zgodnie dały koncert, żadna z nich nie mogła zejść z boiska pokonana.

Nie, żeby nam to przeszkadzało. Wszystko wszędzie naraz we włoskim wydaniu przyćmiło nie tylko El Clasico, ale nawet zdobywcę Oscara o tym właśnie tytule.

Inter Mediolan – Juventus 4:4 (3:2)

Zieliński 15′, 37′ z karnych, Mchitarjan 34′, Dumfries 53′  – Vlahović 20′, Weah 27′, Yildiz 71′, 81′

WIĘCEJ O WŁOSKIEJ PIŁCE:

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
56
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Piłka nożna

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
56
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

11 komentarzy

Loading...