Reklama

Nie mają nóg, rąk, ale są pełne pasji. „Chcę wrócić do Polski z pucharem” [REPORTAŻ]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

23 października 2024, 09:54 • 13 min czytania 7 komentarzy

Emilia ma porażony splot barkowy, bo rodziła się w domu i popełniono błąd. Weronika, mimo niepełnosprawności, robi aplikację radcowską. Ala ma 16 lat, od urodzenia nie ma ręki, a jest dojrzała jak 30-latka. Monika, czołowa postać zespołu, potrzebowała kilkunastu lat, by zaakceptować swoją niepełnosprawność. Niebawem polecą do Kolumbii, by rywalizować w pierwszych w historii mistrzostwach świata w amp futbolu kobiet. Męska kadra to dwukrotni brązowi medaliści mistrzostw Europy. Teraz po medal chcą sięgnąć panie, i zrobić to na jeszcze większej imprezie. Kobiety, które wiele przeszły w życiu, nie po to wsiądą do samolotu, by wrócić do kraju bez krążka na szyi.

Nie mają nóg, rąk, ale są pełne pasji. „Chcę wrócić do Polski z pucharem” [REPORTAŻ]

Emilia Spunda, bramkarka

Jestem piątym, najmłodszym dzieckiem. Poród nastąpił wyjątkowo szybko, mama nie zdążyła dojechać do szpitala. Rodziła mnie w domu. Nie zdążył przyjechać lekarz. Gdy już ktoś się pojawił, to była bardziej ogólna pomoc medyczna. Podczas porodu tak złapali mnie za bark, że doszło do porażenia lewego splotu barkowego. I w zasadzie tuż po urodzeniu miałam długą rehabilitację – mówi mi Emilia. Choć do dziś ma niesprawną rękę i nie może wykonywać nią pewnych ruchów, zaraża optymizmem i radością, opowiadając o swoim życiu. Bramkarka reprezentacji Polski nie może już się doczekać mistrzostw świata.

Emilia przez ponad 10 lat była sędzią piłkarskim. Prowadziła mecze szczebla centralnego w kobiecych ligach. Jeśli chodzi o męski futbol, prowadziła mecze w okręgówce, a jako asystentka pracowała najwyżej na spotkaniach IV ligi. – Nie traktowałam tego jako pracy. To była dla mnie misja. Zdarzały się ciężkie mecze. Najgorzej było w jakiejś A klasie, gdzie poziom i widzów, i zawodników, jeżeli chodzi o kulturę osobistą, jest bardzo niski. Najważniejsze było to, żeby nie dać się sprowokować. Ludzie krzyczeli z trybun czy z boiska różne rzeczy o mnie i mojej rodzinie. Gdybym reagowała, od razu byłabym przegrana w takim pojedynku. Pamiętam mecz, podczas którego już w pierwszej minucie pokazałam czerwoną kartkę. Na linii był mój szwagier, również sędzia piłkarski. Wiesz co się wydarzyło po tamtym wyrzuceniu zawodnika z boiska? Miałam poukładany mecz. Nie pokazałam już w nim ani jednej żółtej kartki – opisuje Spunda.

Emilia Spunda na treningu 

Reklama

Pewnego dnia prowadziła mecz drużyny amp futbolowej mężczyzn. Zainteresowała się tematem, zaczęła śledzić zespół na Facebooku. Nagle trafiła na film, z którego dowiedziała się o zgrupowaniu kobiecej kadry. Była w szoku. Napisała wiadomość. „Czy z moją niepełnosprawnością mogłabym być bramkarką w takim zespole?” – spytała. Minęła chwila, zadzwonił jej telefon. To była osoba ze sztabu kadry.

Podobno chcesz być naszą bramkarką – usłyszała w słuchawce Emilia.
W życiu, przecież to niemożliwe – odpowiedziała Spunda.
Ale dlaczego? Napisałaś wiadomość.
A gdzie wy w ogóle macie najbliższe zgrupowanie?

Spunda poznała szczegóły. Na co dzień mieszka w Szczecinie, gdzie ma trzy prace. Jest nauczycielką wuefu, przedstawicielem handlowym i działa w stowarzyszeniu, organizującym dzieciakom aktywny czas. Wyjazd na trening kadry to dla niej najczęściej około sześciu godzin w jedną stronę, czasami nawet więcej. Po tamtej rozmowie od razu spytała męża: „Piotrek, puścisz mnie na zgrupowanie?”. Jeszcze wtedy to był bardziej żart. Co prawda usłyszała na początku od niego, że przecież ma tyle projektów, a jeszcze miałaby ćwiczyć z kadrą, ale stwierdziła, że mimo wszystko spróbuje. Dziś, co wyraźnie zaznacza Emilia, mąż jest dla niej wielkim wsparciem.

Mam dwójkę dzieci, syn ma dziewięć lat. Wcześniej grałam w piłkę w kobiecym, pełnosprawnym zespole, jako zawodniczka z pola, ale po urodzeniu dzieci myślałam, że czas się dla mnie zatrzymał. Myślałam, że będą się liczyć tylko one i praca. A tutaj taka możliwość. Niby ciągle uprawiałam sport, jeździłam np. na rowerze, ale to była szansa na przygodę życia. Ogarnęłam opiekę dla dzieci i wsiadłam w pociąg. To było dwa tygodnie po tamtym telefonie. Pokochałam amp futbol i treningi z kobiecą kadrą, choć, kiedy wracałam z pierwszego zgrupowania, bolał mnie każdy mięsień. Ja mam dwie ręce i dwie nogi, a na zgrupowaniu zobaczyłam dziewczyny, które mają protezy i wychodzą na boisko w krótkich spodenkach, pokazując światu swoją niedoskonałość, a jednocześnie cieszą się graniem. One stały się dla mnie wielkimi bohaterkami – wspomina Emilia.

Z dzieciństwa pamięta, że zawsze ciągnęło ją do sportu. Pamięta też słowa lekarzy, którzy mówili, że dzięki wielu aktywnościom jej ręka wyjątkowo dobrze się rehabilitowała. – Wykształciłam w niej taką siłę, że kiedyś na badaniach kontrolnych, pani doktor mówi: „Złap mnie teraz jedną i drugą ręką”. Nie spodziewała się tego, co się stanie. Kiedy złapałam ją ręką, która w teorii miała być słaba, usłyszałam tylko: „O Jezu! Puść mnie!” – opowiada ze śmiechem Spunda.

Weronika Nowotny, obrończyni

Kiedyś miałam na siebie konkretny pomysł – chciałam zostać lekarzem. Ale później to się zmieniło i wymarzyłam sobie studiowanie prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Udało się. Dziś pracuję w prawie cywilnym, robię właśnie aplikację radcowską. Myślę, że odnalazłam się w prawie trochę ze względu na swój charakter. Już tak mam, że lubię sobie pogadać – opowiada o sobie Weronika Nowotny.

Reklama

Potwierdzam, lubi. Jest kolejną z zawodniczek kadry amp futbolowej kobiet, która zaraża otoczenie swoją energią. – Gdy widzę 25-letnią dziewczynę, robiącą aplikację, pracującą w różnych kancelariach, która sama się utrzymuje, a do tego gra w klubie (Weronika ćwiczy z zawodnikami amp futbolowej Wisły Kraków – przyp. red.) i przyjeżdża na kadrę, dochodzę do wniosku, że doba ma normalnie 24 godzin, a dla Weroniki tak jakby była dwa razy dłuższa. Niesamowicie mi imponuje ta dziewczyna, jest też człowiekiem, na którego zawsze można liczyć – przyznaje Monika Motyka, pełniąca rolę kierowniczki kadry.

Pochodząca z Racławiczek pod Opolem Weronika miała pięć lat, gdy usłyszała ponurą diagnozę. Osteosarcoma, czyli nowotwór złośliwy kości. Szpital, amputacja. Po niespełna roku kolejny cios – przerzuty na płucach. Wiele osób by się załamało, ale nie ona. – Nie przejęłam się tym jakoś bardzo, pewnie trochę ze względu na mój ówczesny wiek. Byłam uśmiechniętym dzieckiem, które biegało po korytarzu o kulach. Naprawdę, pobyt w szpitalu nie był dla mnie traumą. Wiem, dla niektórych to dziwne, ale ja od lat mam takie podejście, że nie warto zastanawiać się, co by było gdyby, tylko trzeba po prostu akceptować sytuację, której nie da się już zmienić – przekonuje Nowotny.

Weronika Nowotny 

O możliwości występów w kobiecej reprezentacji usłyszała od swojego protetyka, który jest związany z kadrą. Na początku podchodziła do tego sceptycznie. Co prawda jako dziecko zdarzało jej się oglądać ciekawsze mecze w telewizji, ale raczej nie uprawiała żadnego sportu. Rozmawiała z rodziną, przyjaciółmi. Postanowiła spróbować. – Przełomem było poczucie, że mi to wychodzi. Kiedy widzisz, że robisz w czymś postępy i masz do tego spore predyspozycje, to cię mocno niesie – mówi Weronika.

Nasz kraj w kobiecym amp futbolu wyznacza trendy. Drużyna narodowa powstała w kwietniu 2022 roku. Weroniki nie było na pierwszym zgrupowaniu, ale wystąpiła w spotkaniu z Amerykankami, wygranym 1:0, które odbyło się 18 września ubiegłego roku. Był to pierwszy na świecie oficjalny mecz międzynarodowy w amp futbolu kobiet. Polki były zdecydowanie lepsze, ale długo nie potrafiły pokazać tego na boisku. Ostatecznie zwyciężyły po bramce Marty Rumińskiej.

Weronika: – Na początku nasze umiejętności były na zerowym poziomie. Gdy porównuję dzisiaj poziom w spotkaniu z USA i to, co zaprezentowałyśmy w meczu z Anglią (wygrana 2:0 rok później) to widzę, ale też mówią mi to inni, że nastąpiła ogromna zmiana na lepsze. Fajnie być częścią grupy, która tak mocno idzie do przodu.

Alicja Sowińska, bramkarka

Ala ma 16 lat, ale wypowiada się i zachowuje jak 30-latka. Motyka, będąca jako kierownik zespołu blisko zawodniczek, mówi o niej wprost: – Jest naszym diamentem, nadzieją na lepsze jutro, a przy tym niezwykle mądrą i dojrzałą dziewczyną.

Nie pamięta dokładnie, jak zaczęła się jej przygoda z amp futbolem. Miała osiem lat, gdy mama zabrała ją na pierwsze zajęcia. To była drużyna z Warszawy, w której grała z chłopakami. Skupiała dzieci z wszelkimi rodzajami niepełnosprawności. W reprezentacji juniorskiej, gdy ta się tworzyła, też grała z chłopakami. A kiedy powstawała dorosła reprezentacja kobieca, od razu do niej trafiła.

Ala jest niepełnosprawna od urodzenia. Dziś chodzi do drugiej klasy szkoły średniej. – Dziewczyny mają różne doświadczenia, ale ja nie kojarzę sytuacji, w której rówieśnicy by ze mnie brutalnie szydzili. Gdy byłam młodsza, ludzie często patrzyli i pytali: „O Jezu, co to jest?”. To było dziwne doświadczenie. Albo gdy miałam założoną bluzkę z długim rękawem i coś tam dyndało, to wszyscy do mnie: „Ty masz rękę złamaną? Wyjmij ją może z rękawa”. W tym momencie zazwyczaj podwijałam rękaw i ludzie nie mieli pojęcia, co powiedzieć. Kiedy szłam do szkoły średniej, trochę się stresowałam. Miałam w głowie, że poznam nowych ludzi i muszę się trochę wpasować do otoczenia, ale dziewczyny jakby w ogóle olały fakt, że nie mam ręki. Dziś mam wrażenie, że ludzie patrzą przede wszystkim na moją osobowość. Pamiętam, jak byliśmy młodsi i w kółku próbowaliśmy się złapać za dwie ręce. Ktoś nagle próbuje to zrobić, nie udaje mu się. Łapali mnie wtedy za bark albo pod pachę. Musieli improwizować – tak Ala opowiada o swoich doświadczeniach.

Alicja Sowińska po meczu z USA 

Miała 12 lat, gdy trenowała parabadmintona i osiągnęła wicemistrzostwo Polski. Wygrała jednak piłka – trochę ze względu na starszego o siedem lat brata, który trenował w klubie. Często grała w piłkę z nim oraz z tatą. Ala: – To oni w pewnej mierze zaszczepili we mnie miłość do tego sportu.

Stres. Dużo stresu. Z tym przede wszystkim kojarzy jej się mecz z Amerykankami. – Na trybunach dużo kibiców, strasznie głośno. Ledwo słyszałyśmy trenera. Bardzo przeżywałam odgrywanie i śpiewanie hymnu. Mogę zdradzić, że w tamtym spotkaniu zjadła nas presja. Nie ujmując nic Amerykankom, ale byłyśmy od nich z trzy razy lepsze, tylko nic nam nie wychodziło. W przerwie trener zmotywował nas w szatni. Jak to zrobił? Zostawię dla siebie. Najważniejsze, że poskutkowało – opowiada Ala.

A kiedy pytam ją, co ona i koleżanki chcą pokazać ludziom występem w mistrzostwach świata, odpowiada: – Byłoby fajnie, gdyby kibice zobaczyli, że jesteśmy takimi samymi sportowcami, jak ci pełnosprawni. Że w każdy trening musimy włożyć również dużo wysiłku. Chcemy walczyć też po to, żeby w przyszłości kobiecy amp futbol wiązał się z większymi nagrodami i stypendiami.

Monika Kukla, pomocniczka

Nie przesadzę, jeśli nazwę Monikę najbardziej znaną z kadrowiczek. Jest dwukrotną olimpijką: w 2022 roku wzięła udział w zimowej paraolimpiadze w Pekinie (biegi narciarskie i biathlon), a w tym roku wystartowała również w letniej w Paryżu (jako kajakarka). W stolicy Francji zajęła ósme miejsce. Awansowała do finału, ale tam pojawił się problem.

Gdy siedzę w kanadyjce, jestem zabezpieczona pasem na biodrze i mam protezę przymocowaną rurką do podnóżka. Podczas finału pas pękł, chwilę później rurka też. Straciłam panowanie nad łódką i nie byłam w stanie popłynąć w mocniejszym tempie. Zwolniłam i dotarłam w ten sposób do mety. Gdybym odpuściła, wypłynęła z toru, otrzymałabym dyskwalifikację i wyglądałoby to tak, jakby w ogóle mnie tam nie było. Start w Paryżu wspominam świetnie. Tłum kibiców, na widowni tysiące ludzi. Nawet trochę mnie to sparaliżowało. To była miła odmiana po Pekinie, gdzie kibiców nie było, a wokół pełno covidowych restrykcji – opisuje Kukla.

Monika, która urodziła się z krótszą prawą nogą, nie ukrywa, że miała problem z samoakceptacją. – To trwało bardzo długo. Pogodziłam się z tym chyba dopiero jako 18-latka. Ale lepiej późno, niż wcale. Nie powiem, o kogo chodzi, ale w mojej szkole podstawowej była pewna osoba, która uważała, że nie powinnam trenować sportu, bo na pewno nic w nim nie osiągnę. A ja, jadąc na jedne i drugie igrzyska, pokazałam, że jednak się do tego nadaję – mówi w rozmowie z Weszło.

Od czwartego roku życia chodziła na hipoterapię. Nie pamięta dokładnie początków, ale chodziło o to, żeby siedzenie na koniu rozluźniło i uspokajało jej ciało, w którym robiły się różne przykurcze. Jazda konna, wymagająca prostej postawy, pomagała jej też na kręgosłup. Później Monika uprawiała różne sporty. Były też wspominane dyscypliny zimowe i start w Pekinie, ale dziś koncentruje się wyłącznie na piłce oraz kajakarstwie.

Monika Kukla, zdjęcie z meczu z Amerykankami 

Do amp futbolu została zachęcona, gdy pracowała jako wolontariuszka na męskich mistrzostwach Europy, które odbywały się w 2021 roku w Krakowie. Podszedł do niej Łukasz Matusik, wtedy koordynator żeńskiej sekcji. Później dowiedziała się, że tworzona jest kobieca kadra. Przyjechała na pierwsze zgrupowanie i nie żałuje. Monika była też pierwszą kobietą, która wystąpiła w męskiej lidze. Grała wtedy w Warcie Poznań, dziś jest amp futbolistką Stali Rzeszów.

W Poznaniu spędziłam dwa sezony. Na początku, w pierwszych dwóch turniejach, mężczyźni zachowywali się dziwnie. Jakby nie wiedzieli, czy do mnie podejść i normalnie mnie atakować. Pewnie bali się, że zrobią mi krzywdę. Ale to się zmieniło. Dziś jest trochę kobiet w męskiej lidze i podoba mi się, że jesteśmy traktowane jak każdy inny zawodnik, a nie na zasadzie: „Wyszła dziewczyna na boisko i niech sobie pokopie”. Gramy jak równe z równymi i choć na pewno jest pewna różnica, np. jeśli chodzi o wydolność, to wydaje mi się, że kobiety mają np. większą wolę walki o piłkę – przekonuje Kukla.

Który sport dziś wolisz: piłkę czy kajakarstwo?

Nie da się tego porównać, bo futbol to praca zespołowa, gdzie wszyscy harują na wynik, a w kajakarstwie jestem zdana tylko na siebie. Jedno i drugie sprawia mi dużą frajdę – stwierdza Monika.

A gdy pytam ją o wzór piłkarza albo piłkarki, jej odpowiedź jest nieoczywista. – To włoski piłkarz, Lorenzo Insigne. Jest raczej niski, podobnie jak ja, i bardzo szybki. Gdy kiedyś oglądałam w telewizji mecz z jego udziałem, zobaczyłam w nim siebie. I uwierzyłam, że też mogę osiągać duże rzeczy.

***

Pierwsze w historii mistrzostwa świata w amp futbolu kobiet odbędą się w kolumbijskiej Barranquilli w dniach 4-10 listopada. W turnieju wystartuje 12 drużyn, a Polki znalazły się w grupie A z Kolumbią, Brazylią i Kamerunem. Zmagania rozpoczną już pierwszego dnia od spotkania z gospodyniami. Do Kolumbii poleci 13 zawodniczek. Na boisku występuje sześć piłkarek z pola i bramkarka, a zmiany są lotne.

Emilia: – Będziemy walczyć o każdy centymetr boiska. Z natury jestem optymistką. Chcę, żeby mecz otwarcia nie był dla nas spotkaniem strachu, tylko meczem, który nas podbuduje i pozwoli wyjść z grupy z pierwszego miejsca.

Weronika: – Mamy w sobie wielką wolę walki. Wierzę, że sięgniemy po medal.

Monika: – Nie przepadam za lataniem. Nie po to będę wsiadała do samolotu, żeby z Kolumbii nie wrócić z pucharem.

Ala: – Fajnie by było stanąć na podium, ale my tam trochę polecimy w nieznane. Wiemy mniej więcej, jak wyglądają inne ekipy z Europy, ale o drużynach z Ameryki Południowej oraz Afryki, które mamy w grupie, tak naprawdę nie wiemy nic. Lecimy do Kolumbii dobrze się bawić i sprawić niespodziankę.

Motyka pracuje jako kierownik kobiecej kadry od sierpnia ubiegłego roku. Wcześniej działała m.in. w Cracovii, siatkarskim AZS AGH Kraków i serwisie Goal.pl. Podobnie jak u Moniki Kukli, wszystko zaczęło się na męskich mistrzostwach Europy. – To była moja pierwsza styczność z amp futbolem. Poznałam tam ważne osoby z tego środowiska i to otworzyło mi tę ścieżkę. Jest takie badanie, test Gallupa, która pomaga sprawdzić, jakie człowiek ma wrodzone predyspozycje. Wyszło mi, że moim drugim talentem jest empatia. Chyba coś w tym jest. Jestem bardzo empatyczną osobą i po części dlatego tak dobrze mi się pracuje z tą grupą dziewczyn – dodaje.

Na czym polega siła waszej grupy? – pytam.

To przestrzeń, gdzie one wszystkie są takie same, zmagające się z podobnymi problemami. W społeczeństwie różnie patrzy się na osoby z niepełnosprawnością, a tutaj to właśnie ta niepełnosprawność dała im możliwość bycia razem i stworzenia wyjątkowej wspólnoty. To dziewczyny, które podchodzą z uśmiechem do wielu kwestii i są pełne radości życia. Bardzo się cieszę, że miałam okazję je poznać. A sportowo? Postęp, jaki już zrobiły, jest niesamowity. To nie są dziewczyny, które mają jakąś przygodę z futbolem. One przez ten rok stały się prawdziwymi piłkarkami – kończy Motyka.

Fot. Paula Duda 

WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

7 komentarzy

Loading...