Reklama

Znów stać się poważnym klubem. Enzo Maresca zaprowadza w Chelsea normalność

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

20 października 2024, 12:18 • 11 min czytania 0 komentarzy

W ostatnich latach Chelsea uchodziła za klub-mem. Londyńczycy przeznaczali astronomiczne sumy na transfery, ale ich kolejne zakupy kompletnie nie przekładały się na wzrost siły zespołu. Wręcz przeciwnie, ekipa The Blues pogrążyła się w chaosie i wypadła ze ścisłej czołówki angielskiej ekstraklasy. Początek sezonu 2024/25 wygląda jednak w jej wykonaniu całkiem obiecująco. W dużej mierze za sprawą Enzo Mareski – kolejnego ucznia Pepa Guardioli, który idzie w ślady swojego mistrza. Czyżby zatem Maresca miał już wkrótce rzucić Hiszpanowi wyzwanie, tak jak to uczynił Mikel Arteta po objęciu Arsenalu?

Znów stać się poważnym klubem. Enzo Maresca zaprowadza w Chelsea normalność

Dzisiejsze starcie Chelsea z Liverpoolem na Anfield wiele nam powie o prawdziwym potencjale londyńskiego zespołu.

Chaos na Stamford Bridge

Kiedy w 2021 roku Chelsea po raz drugi w swych dziejach triumfowała w Lidze Mistrzów, właścicielem klubu wciąż był Roman Abramowicz, a na ławce trenerskiej zasiadał Thomas Tuchel. I wydawało się, że ten układ długo nie ulegnie żadnym zmianom. Z pewnością jednak pamiętacie, co było dalej – rosyjska inwazja na Ukrainę, zmiany właścicielskie na Stamford Bridge, gwałtownie słabnąca pozycja Tuchela. W sezonie 2021/22 The Blues uplasowali się koniec końców na trzecim miejscu w tabeli Premier League, jeszcze pod wodzą Niemca, lecz kolejna kampania zakończyła się już dla londyńskiej ekipy spektakularną katastrofą. Mimo że nowi szefowie Chelsea – konsorcjum BlueCo, z prezesem Toddem Boehlym na czele – przeznaczyli krocie na wzmocnienia składu, zespół popadł w rozsypkę.

630 milionów euro – tyle The Blues wydali na transfery tylko w sezonie 2022/23. Wystarczyło to do zajęcia… dwunastej lokaty w angielskiej ekstraklasie. Tuchel stracił robotę we wrześniu 2022 roku, a jego następca – Graham Potter – przetrwał na stołku do kwietnia 2023. Dzieła zniszczenia dopełnił Frank Lampard, którego nieoczekiwanie ściągnięto z powrotem na ławkę trenerską Chelsea na finiszu rozgrywek. Anglik poprowadził zespół w jedenastu spotkaniach i wygrał tylko jedno z nich.

Dramat.

Reklama

I dowód na to, że transferowa ofensywa, jeśli poprowadzi się ją bez ładu i składu, może okazać się bardziej szkodliwa od pasywnej postawy na rynku.

Todd Boehly i spółka nic sobie jednak nie robili ani z podobnych niepowodzeń, ani z zasad Finansowego Fair Play. Latem 2023 roku włodarze The Blues pozwolili sobie bowiem na kolejne zakupowe szaleństwo, sięgając między innymi po Moisesa Caicedo, Romeo Lavię, Christophera Nkunku, Cole’a Palmera, Roberta Sancheza czy Nicolasa Jacksona. W sumie ekipa ze Stamford Bridge wydała wówczas na wzmocnienia blisko pół miliarda euro. Sekret londyńczyków tkwił w podpisywaniu bardzo długich kontraktów z poszczególnymi piłkarzami, co pozwalało rozkładać płatność za transfery na wiele lat i księgować je w taki sposób, by przedstawiciele Premier League czy UEFA nie mieli się do czego przyczepić. Kolejną sztuczką Boehly’ego była zaś sprzedaż klubowych zasobów (na przykład hoteli) do siostrzanych spółek. Tylko że akurat na tym manewrze europejska federacja szybko się poznała i nie zaakceptowała tego rodzaju rozliczeń, co może przynieść Chelsea poważne kłopoty. Dziennikarze “The Times” przypominają nawet w tym kontekście historię Milanu, który kilka lat temu złamał reguły FFF i wyleciał z europejskich pucharów.

Tak czy owak, na starcie minionego sezonu Chelsea znalazła się w przedziwnym położeniu. Z nowym szkoleniowcem – został nim Mauricio Pochettino – na ławce, z całą gromadą nowych graczy, no i z kadrą tak szeroką, że niektórzy ze ściągniętych za grube miliony zawodników nie łapali się nawet na ławkę rezerwowych. Jak gdyby tego wszystkiego było mało, ekipa The Blues złożona została w dużej mierze z bardzo młodych piłkarzy, kupionych przede wszystkim z uwagi na ich potencjał. Pochettino kompletnie nie potrafił się w tym bałaganie odnaleźć. Po szesnastu seriach spotkań sezonu 2023/24 The Blues znajdowali się na dwunastej pozycji w lidze.

Wiosna przyniosła jednak długo wyczekiwany przełom. Chelsea wreszcie okrzepła i zaczęła przypominać poważną drużynę, a nie grupę piłkarzy dobranych na chybił-trafił. Rozkręcili się Cole Palmer, Nicolas Jackson, Conor Gallagher czy Noni Madueke. Na efekty nie trzeba było długo czekać – od marca do maja 2024 The Blues wygrali aż osiem z trzynastu meczów w Premier League. Przegrali w tym okresie tylko jedno starcie. Zapewniło im to summa summarum szóste miejsce w lidze – z gigantyczną, blisko trzydziestopunktową stratą do mistrzów kraju, Manchesteru City, ale i tak pojawiły się na Stamford Bridge powody do optymizmu.

– Ostatnie wyniki to zasługa naszego trenera. Wszyscy piłkarze go kochają i chcą na boisku wyglądać jak najlepiej. Będziemy walczyć o nasze cele – mówił Cole Palmer, który zajął drugie miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców angielskiej ekstraklasy sezonu 2023/24.

Reklama

Co na to władze klubu? Rozstały się z Pochettino.

Uczeń Guardioli

Gdyby taką decyzję podjęto jesienią czy zimą, z pewnością żaden z fanów The Blues nie płakałby po argentyńskim szkoleniowcu. Końcówka sezonu była jednak na tyle obiecująca, że aż się prosiło, by wreszcie skończyć okres zamieszania i ustabilizować sytuację w klubie. Obdarzyć trenera zaufaniem, wyluzować z transferami. Po prostu – dać drużynie trochę spokoju. Ale to przecież nie byłoby w stylu Chelsea. Na Stamford Bridge trafił zatem kolejny kontyngent zawodników, choć trzeba uczciwie zaznaczyć, że tym razem londyńczycy przeznaczyli na wzmocnienia tylko o 40 milionów euro więcej, niż sami zarobili na transferach. Poczuli oddech UEFA na karku.

Najważniejszym “transferem” Chelsea było jednak zatrudnienie trenera Enzo Mareski, będącego akurat świeżo po wywalczeniu awansu do Premier League z Leicester City. Dawniej Włoch był solidnym środkowym pomocnikiem – wprawdzie nigdy nie zaistniał w seniorskiej reprezentacji swojego kraju, ale przez lata występował z powodzeniem w barwach takich klubów jak Sevilla, Juventus czy Fiorentina. Zaimponował zwłaszcza w ekipie z Andaluzji, z którą święcił największe triumfy – sięgnął wtedy po dwa Pucharu UEFA, Puchar Króla oraz superpuchary Hiszpanii i Europy. Rozegrał w barwach Sevilli blisko 140 spotkań i zapisał na swoim koncie 21 goli, w tym dwa trafienia w finale Pucharu UEFA przeciwko Middlesbrough w 2006 roku. “Rojiblancos” zwyciężyli wtedy z angielską ekipą 4:0.

Kolejny uczeń Guardioli w Premier League. Enzo Maresca dorówna mistrzowi?

W 2017 roku Maresca postanowił odwiesić buty na kołku i zająć się trenerką. Przez kilka miesięcy współpracował z Fulvio Fiorinem w Ascoli, ale gdy tylko pojawiła się opcja dołączenia do sztabu szkoleniowego Vincenzo Montelli w Sevilli, nie wahał się ani przez moment – natychmiast wrócił do Andaluzji. I było to słuszne posunięcie. Wprawdzie sam Montella za długo w hiszpańskim zespole nie przetrwał, ale Maresca mógł uczyć się na błędach rodaka.

Potem Enzo rzadko odnosił się do współpracy z Montellą. Imponowali mu inni trenerzy.

– Zawsze mówiłem, że – jeśli chodzi o doświadczenie w piłce nożnej – Manuel Pellegrini jest dla mnie jak ojciec. Był zarówno moim trenerem, jak i osobą, która przekonała mnie, bym sam kiedyś spróbował swoich sił w tej roli. Kiedy występowałem w Maladze, powiedział mi pewnego dnia: “musisz sprawdzić się jako szkoleniowiec, wydaje mi się, że masz do tego predyspozycje”. Niby to była tylko jedna rozmowa, ale właśnie od tego dnia zacząłem się zastanawiać nad wybraniem tej drogi. Od tego się wszystko zaczęło – wspominał Maresca w rozmowie z klubowymi mediami Manchesteru City. W 2018 roku Pellegrini przyjął Włocha do swojego sztabu szkoleniowego w West Hamie United, pozwalając mu na zdobycie kolejnych bezcennych doświadczeń na drodze do samodzielnej pracy trenerskiej.

Maresca zwykł chwalić Pellegriniego za otwartość w rozmowach z podopiecznymi. Włoch w tym aspekcie wzoruje się na Chilijczyku.

To zdecydowanie najlepszy trener z jakim pracowałem. Jest niesamowity. Myślę, że każdy przyzna, że Enzo zmierza na sam szczyt. Ma wszystko – stwierdził w rozmowie ze Sky Sports Harry Winks, który grał dla Mareski w Leicester City.  A trzeba pamiętać, że Anglik wcześniej współpracował między innymi z Jose Mourinho, Antonio Conte i Mauricio Pochettino. Jeśli zatem wymienia on Marescę jako najlepszego fachowca, z jakim się zetknął, to trudno o większy komplement.

W sierpniu 2020 roku obecny manager Chelsea wylądował w sztabie Manchesteru City, gdzie zajmował się drużyną U-23. Później wreszcie poszedł na swoje i zasiadł na ławce trenerskiej drugoligowej Parmy. – Enzo Maresca chciał grać fajny, ofensywny futbol, nastawiony na posiadanie piłki i strzelanie goli, a nie na przeszkadzanie i obronę – opowiadał na naszych łamach Adrian Benedyczak. Maresca w Parmie poniósł jednak klęskę – wyleciał z pracy już po trzynastu kolejkach Serie B, w połowie listopada. Pogrążyło go lanie (0:4) zebrane od Lecce – dwa tygodnie po tej wtopie Mareski już nie było w klubie. Powrócił więc – trochę z podkulonym ogonem – do Manchesteru City i raz jeszcze dołączył do sztabu Pepa Guardioli. – Enzo Maresca będzie niezwykłym menedżerem. Czuję to tak, jak czułem to w przypadku Mikela Artety – zapewniał w 2021 roku manager “Obywateli”. A wiadomo nie od dziś, że Guardiola ma świetne oko do utalentowanych szkoleniowców.

Nie taki twardogłowy manager

Przygoda Mareski z Leicester City pokazała, że Pep nie mylił się w tej sprawie.

Enzo w zespole “Lisów” poradził sobie doskonale i z przytupem wywalczył awans do Premier League. Jego podopieczni grali bezkompromisowo – owszem, przegrali aż jedenaście spotkań na zapleczu angielskiej ekstraklasy, ale równolegle odnieśli aż 31 zwycięstw. Stracili najmniej goli w lidze, posiadając jednocześnie drugą co do skuteczności ofensywę. – Abstrahując od wyglądu i łysiny, Maresca przypomina Guardiolę pod każdym względem, jeśli chodzi o piłkarską filozofię. Okoliczności jego współpracy z Manchesterem City tylko to potwierdzają. Maresca dołączył do “Obywateli” w 2020 roku – właśnie dlatego, że szukali oni managera zespołu U-23, który będzie jak najmocniej przypominał Guardiolę – pisało “The Athletic”. – Działacze City usłyszeli dużo dobrego o Maresce od Manuela Pellegriniego.

Ponoć to właśnie perspektywa posiadania “własnego Guardioli” skusiła działaczy Chelsea, by latem 2024 roku postawić właśnie na Marescę. Wprawdzie Pochettino jest managerem znacznie bardziej doświadczonym w pracy na najwyższym poziomie, no i miał za sobą udaną końcówkę sezonu 2023/24, ale Todd Boehly uznał, że sufit Argentyńczyka jest zawieszony zbyt nisko, by klubowi opłacało się kontynuować tę współpracę. Poza tym, Pochettino – o czym pisali choćby dziennikarze “The Telegraph” – nie czuł się w Chelsea szczęśliwy, ponieważ potrafi rozwinąć skrzydła jako trener tylko wtedy, gdy przełożeni okazją mu pełne zaufanie.

Z drugiej strony – Maresca również ceni sobie spokój i chciałby realizować na Stamford Bridge długofalowy projekt. Tak jak inny z trenerskich uczniów Guardioli, czyli Mikel Arteta, który w Arsenalu rozkręcał się dość powoli, ale ostatecznie stał się głównym konkurentem swego dawnego nauczyciela w Premier League.

Jak dotąd go nie zdetronizował, lecz był tego bardzo, bardzo bliski.

Jest z mojej perspektywy oczywiste, że musimy jak najszybciej stworzyć w Chelsea właściwą mentalność i kulturę, z której fani będą dumni. To ogromnie ważne – zapowiedział Maresca przed startem sezonu. – Chcemy być agresywnym zespołem z piłką i bez piłki. Musimy w tym celu przywrócić jedność na linii drużyna-kibice.

Włoch nie powiedział tego wprost, bo oczywiście nie mógł, ale przekaz jego wypowiedzi był jasny: “dość cyrku na Stamford Bridge”. Budujemy poważny zespół. A zadanie nowego managera było o tyle łatwiejsze (co nie oznacza, że było łatwe), iż część brudnej roboty odwalił już za niego Pochettino. Stąd całkiem obiecujący start obecnych rozgrywek. Choć The Blues zaczęli ligowe zmagania od porażki u siebie z Manchesterem City, która ostudziła nastroje, to szybko otrząsnęli się po tym zimnym prysznicu. W efektownym stylu pokonali Wolverhampton, West Ham i Brighton, do tego dorzucili też ligowe zwycięstwo nad Bournemouth oraz dwa remisy (z Crystal Palace i Nottingham Forest). Londyńczycy grają także w fazie zasadniczej Ligi Konferencji Europy. Bez wątpienia te rozgrywki nie figurują jednak na szczycie listy priorytetów Mareski, choć akurat Chelsea ma tak szeroką kadrę, że rywalizacja na wielu frontach nie musi przerażać jej trenera.

– Narracja Chelsea przed startem sezonu wskazywała na to, że nie ma liczyć na niesamowity rezultaty i na to, że od razu będzie widać progres. Jednak im dalej w las, tym bardziej widoczna jest w tym zespole ręka Mareski. Jego praca przynosi owoce. Niepewność co do możliwości The Blues wynikała z kiepskich wyników w przedsezonowych sparingach i porażki z Manchesterem City w pierwszej kolejce, ale dziś Chelsea przekracza już oczekiwania – pisze Liam Twomey na łamach “The Athletic”. – Po porażce z City trener wprowadził w grze Chelsea kilka drobnych, rozsądnych poprawek. To o wiele mniej twardogłowy szkoleniowiec, niż o nim mówiono. Chętnie wykorzystuje rozwiązania, które stosował już przed nim Mauricio Pochettino, nie trzyma się uparcie własnej doktryny.

– Chelsea ewoluuje zamiast drastycznie się zmieniać. Najbardziej widoczną zmianą jest z pewnością przesunięcie Cole’a Palmera na dziesiątkę, co pozwala mu jeszcze mocniej oddziaływać na grę całej drużyny. A jednocześnie zapewnia przestrzeń na skrzydle dla Noniego Madueke. W poszukiwaniu odpowiedniego balansu, Maresca często wykorzystuje swoich bocznych obrońców. Malo Gusto gra jako odwrócony boczny defensor, bardzo blisko Moirsesa Caicedo. W tym elemencie sporo jest jeszcze do zrobienia, ale już teraz blok obronny Chelsea prezentuje się solidniej, niż w czasach Pochettino – zaznacza Twomey. – Wielu kibiców Chelsea miało powyżej uszu gry pozycyjnej, przy jakiej upierali się Sarri, Tuchel i Potter. Teraz takich momentów jest w grze The Blues o wiele mniej. Ton drużynie nadaje Palmer, który nieustannie poluje na bramki i asysty. Skrzydłowi u Mareski są zaś zafiksowani na punkcie wygrywania bezpośrednich pojedynków z obrońcami.

***

Dzisiaj przed londyńczykami najpoważniejszy egzamin w tym sezonie. Przyjdzie im się bowiem zmierzyć ze świetnie punktującym Liverpoolem. O ile na niepowodzenie we wcześniejszym starciu z Manchesterem City można przymknąć oko, ostatecznie była to bowiem pierwsza kolejka ligowych zmagań, debiut Enzo Mareski w Premier League, tak teraz oczekiwania względem The Blues i ich szkoleniowca są już wyższe. Wprawdzie przed startem rozgrywek przedstawiciele ekipy ze Stamford Bridge starali się przekonać swych kibiców, że zespół wciąż znajduje się w fazie przebudowy, ale pierwsze tygodnie sezonu 2024/25 i tak rozbudziły apetyty fanów.

Wypada zatem pójść za ciosem i zasygnalizować otwarcie większe aspiracje.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Anglia

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...