W Polskiej piłce za kilka lat będziemy musieli pogodzić się z początkiem nowej ery. Świat postlewandowski istnieje, ale jest najprawdopodobniej smutny i pozbawiony większości najprzyjemniejszych dla oka kolorów. Przykry będzie moment, w którym wszystkie wyczyny Roberta Lewandowskiego będziemy oglądali raz do roku z odtworzenia jak te pamiętne pięć goli z Wolfsburgiem… Ale to jeszcze trochę, nie siejmy defetyzmu. Dziś należy się radować, bo Polak znów zapisał się na kartach historii. A my mogliśmy to zobaczyć na własne oczy.
Wszystkie zestawienia, w których Lewandowskiego wyprzedzają tylko dwaj futbolowi kosmici, powinny być dla nas (i miejmy nadzieję, że są) powodem do dumy. Jeśli tylko Messi i Ronaldo strzelali więcej w Lidze Mistrzów, to znaczy, że nasz rodak jest niesamowitym kozakiem. Jeśli we wszystkich pięciu czołowych ligach Europy więcej goli od Roberta strzelili tylko Messi i Ronaldo, to znów — Polak, rodak, kozak. Czasem pewnie zapominamy, jak wielkich rzeczy dokonuje w europejskiej piłce Lewandowski, więc dziś zatrzymajmy się na chwilę i doceńmy jego kunszt.
Żyjemy w jego epoce. To przywilej, ale i pewien obowiązek.
Barcelona — Sevilla 5:1. Klasa światowa, czyli popis Lewandowskiego
Pierwszy gol to wiadomo, zwykłe wykonanie zadania. Najpierw faul Peque na Raphinhi, raczej trudno dyskutować z tym, że piłkarz Sevilli wyraźnie spóźnił się z interwencją. Wtedy już było wiadomo, że każdy na stadionie czeka na kolejne trafienie Polaka. Uderzenie z jedenastu metrów, ze stojącej piłki. Dla Lewandowskiego w takiej formie to przecież żaden problem. Bardziej przyjemność i po chwili znów satysfakcja z kolejnego gola w tym sezonie La Liga.
Drugie trafienie zanotował dziś Pedri, ale my znów przyglądaliśmy się naszemu rodakowi. To on napędził akcję mocnym podaniem na wolne pole, on wytargał piłkę z gąszczu w okolicach koła środkowego boiska i uruchomił na prawej flance Yamala. Dalej wszystko poszło jak po sznurku — młody skrzydłowy odegrał na szesnasty metr, piłkę zostawił w spokoju Kounde, a do siatki trafił Pedri. 2:0 i znów Polak więcej niż przydatny.
🇵🇱 𝐑𝐎𝐁𝐄𝐑𝐓 𝐋𝐄𝐖𝐀𝐍𝐃𝐎𝐖𝐒𝐊𝐈 𝐖𝐘𝐊𝐎𝐑𝐙𝐘𝐒𝐓𝐔𝐉𝐄 𝐑𝐙𝐔𝐓 𝐊𝐀𝐑𝐍𝐘, 𝐏𝐄𝐃𝐑𝐈 𝐒𝐓𝐑𝐙𝐄𝐋𝐀 𝐂𝐔𝐃𝐎𝐖𝐍𝐄𝐆𝐎 𝐆𝐎𝐋𝐀 𝐙𝐙𝐀 𝐏𝐎𝐋𝐀 𝐊𝐀𝐑𝐍𝐄𝐆𝐎! 😍🎯
To były zabójcze minuty FC Barcelony w starciu z Sevillą FC! 💥 #lazabawa 🇪🇸 pic.twitter.com/tWVWdVPra6
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) October 20, 2024
Przy trzecim golu… no co tu dużo mówić, instynkt drodzy państwo, instynkt. Raphinha z cudownym prostopadłostrzałem, a Lewandowski z wyczuciem, którego można mu tylko pozazdrościć. Czasem gole zdają się przychodzić bardzo łatwo, ale dotyczy to tylko tych, którzy wiedzą, jak ustawiać się w polu karnym rywali. A Polak to w końcu najwyższa półka napastników.
𝐃𝐔𝐁𝐋𝐄𝐓 🇵🇱 𝐑𝐎𝐁𝐄𝐑𝐓𝐀 𝐋𝐄𝐖𝐀𝐍𝐃𝐎𝐖𝐒𝐊𝐈𝐄𝐆𝐎! ⚽️⚽️
Co za forma kapitana reprezentacji Polski! 🔥 To już jego dwunasty gol w tym sezonie ligowym! 👏🔝 #lazabawa 🇪🇸 pic.twitter.com/rdf2SLBUut
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) October 20, 2024
Wiecie co? Wspaniale się o tym wszystkim pisze. Trudno o bardziej wdzięczną relację z meczu niż ta, w której możesz tylko chwalić rodaka. Wielkiego piłkarza będącego na ten moment w naprawdę wielkiej formie.
Żeby nie było — koledzy też dowieźli
Oddajmy odpowiednie pokłony całej drużynie gospodarzy. Na tle nijakiej Sevilli piłkarze Hansiego Flicka wyglądali dziś bardzo pewnie i tak naprawdę nie dali rywalom nawet odrobiny pola do popisu. Blisko swojego gola był Yamal, ale jego śliczny strzał zewniakiem odbił skutecznie interweniujący Nyland. Dobrze grał wspominany już wcześniej Raphinha, środek pola z Pedrim na czele nakrył czapką pomocników drużyny przeciwnej. Dwa gole zdobył wchodzący z ławki Pablo Torre. Wszystko tu działało, choć Sevilla tak naprawdę nie wystawiła Barcy na większą próbę.
Dość powiedzieć, że Inaki Pena przez cały mecz nie wykonał nawet jednej interwencji. Przez to nie możemy wam nawet powiedzieć, czy zyskał w oczach Hansiego Flicka, czy jednak za rogiem czai się debiut Wojciecha Szczęsnego. Tym bardziej że Hiszpan nie miał nic do powiedzenia przy trafieniu honorowym Idumbo.
Barcelona niby straciła jednego gola, ale do żadnego piłkarza Dumy Katalonii nie można się dziś za bardzo przyczepić, a to chyba marzenie każdego trenera. Flick musi być naprawdę zadowolony. Jego drużyna odskakuje na trzy punkty Realowi i aż na siedem trzeciemu w tabeli Atletico.
Powrót (ulubieńca) króla
Ten wieczór był też udany pod jeszcze jednym względem. Po bardzo długiej przerwie do gry wrócił wyczekiwany od miesięcy Gavi. Młodego Hiszpana przywitały gromkie brawa i kapitańska opaska. W tak przyjaznym środowisku aż chce się wracać do gry, co też pomocnik uczynił z widoczną na jego twarzy ulgą i radością.
Dobrze oglądać go znowu na boisku. Za młody jest na zaprzepaszczenie kariery poważnymi urazami.
Barcelona — Sevilla 5:1
Robert Lewandowski 24′, 39′, Pedri 28, Pablo Torre 82′, 88′ – Stanis Idumbo 87′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Cole Palmer najlepszym angielskim piłkarzem. Jego liczby robią wrażenie
- Znów stać się poważnym klubem. Enzo Maresca zaprowadza w Chelsea normalność
- Śląsku Wrocław, czy ty zamierzasz kiedyś wygrać mecz? Amatorów nie liczymy
Fot. Newspix