Zaraz rusza Ekstraklasa, ale jeszcze zdążę napisać parę słów o reprezentacji – konkretnie o jej obronie, bo to jest taka impreza, że trudno o niej zapomnieć.
Jest z nami bardzo źle. Katastrofalnie wręcz. Bywały już lata trudne, marne, żałosne, ale aż takich popisów w tyłach, szczerze mówiąc, nie pamiętam. Dzisiaj bronimy na poziomie San Marino, choć czy aby na pewno? Oni niedawno zagrali na zero z tyłu, a my na takie cuda czekamy od marca.
Ktoś powie – ale z Liechtensteinem też byśmy nie stracili gola! Nie wiem skąd ta pewność, bo przypomnę, że nawet na Narodowym sztukę ładowały takie potęgi jak Estonia czy Mołdawia. A jak wyjechać z Narodowego, to Mołdawia nie strzela jednej bramki, tylko trzy.
Dlatego uważam, że porównywanie nas do San Marino jest uprawnione. A jeśli ktoś miałby się obrażać, to bardziej oni niż my.
Wstyd. Robimy błędy na poziomie dziecinnym, podajemy przeciwnikom pod nogi, kompletnie nie potrafimy się ustawić, zaasekurować. Właściwie co my w tych tyłach potrafimy? Nic.
Mówi się, że broni cały zespół, ale już dałbym spokój tym frazesom. Nie będę winił Urbańskiego, Zalewskiego, Lewandowskiego czy Zielińskiego za to, że Dawidowicz podaje do Chorwata. Ta obrona po prostu odstaje. W klubowych warunkach pierwsze co zrobiłby dyrektor sportowy, to kupił trzech stoperów. Ale to nie klub, więc trzeba rzeźbić w tym, co się ma.
Natomiast czy chciałbym rozgrzeszyć całkowicie Michała Probierza? Nie, nie. Widzę, że jego sytuację w tej kwestii można porównać do człowieka, który w deszczu chce rozpalić ogień przy pomocy połowy patyka, ale jednak oczekiwałbym jakiegokolwiek pomysłu (na przykład spróbowania przejścia na czwórkę).
I znów ktoś powie – ale czwórka pewnie nie zadziała, bo ci sami ludzie, bo coś tam, coś tam. No, ale trójka nie działa na pewno, prawda?
Patrzę na taką Słowenię z Euro, która broni zresztą czwórką, no i nazwiskami ta paczka nie przypomina mi muru nie do przebicia, przecież gra tam Janża z Górnika, a nawet dzisiaj Probierz nie powołuje obrońców z Zabrza. Mimo tego potrafili się zorganizować i przez cztery mecze stracili dwie bramki, notując na zero i Anglię, i Portugalię. My z tą samą Portugalią nie byliśmy nawet blisko gry na zero (chyba że z przodu), nie byliśmy też blisko z Chorwacją, Szkocją, z nikim właściwie.
Jest więc problem z materiałem, ale jest i problem z osobą, która z tego materiału szyje. Mamy go tyle, co na dziurawe skarpetki, ale nawet dziurawych skarpet brakuje i chodzimy boso.
A zima idzie, więc zmarzniemy.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Kto czekał na powrót do kadry dłużej niż Kapustka? Podkręcone CV, „Jojko bramkę strzel!”
- Probierzowy środek pola, czyli niekończące się poszukiwania
- Trela: Forstoperzy, czyli dlaczego mecz z Chorwacją wyglądał inaczej niż z Portugalią?
- Radomski z Narodowego: Czy kadra musi grać na milczącym stadionie?
- Przestańmy żartować, że Dawidowicz zbawi naszą obronę