Hymn – fajnie, głośno, biało-czerwono na trybunach. Później ekscytujący mecz, w którym kibice obejrzeli sześć goli i sporo zwrotów akcji. Podczas spotkania z Chorwacją (3:3) doping na Stadionie Narodowym pojawiał się i był nawet głośny, ale po chwili gasł. Przez pewien czas bardziej było słychać grupę kilkuset fanów gości. Niby było lepiej, niż w starciu z Portugalią (1:3), kiedy widzowie najgłośniej zachowywali się po akcjach rywali i można było mieć wrażenie, że sporo Polaków przyszło bardziej na oglądanie na żywo Cristiano Ronaldo. Ale Stadion Narodowy, od kiedy występuje na nim nasza reprezentacja, wciąż bardziej przypomina teatr. Jest ładny, efektowny, zapełniony, ale jednak przez zdecydowaną większość czasu milczący. Ktoś powie, że tak musi być, bo na kadrę przychodzą inni ludzie i ciężko to zmienić. Ale czy rzeczywiście?
– Oczywiście, że tych chłopaków powinno się dopingować. Należy im się to. Ten stadion zasługuje na fajną atmosferę. To wygląda fatalnie, że oni grają, a my przez 90 minut na tym pięknym obiekcie głównie siedzimy w ciszy. Ale co ja mogę zrobić? Raz próbowałem coś zaintonować, ale nikt nie poszedł w moje ślady. Dziś pewnie będzie podobnie – pan Krzysztof, zmierzający na mecz z Chorwacją, tylko rozkłada ręce.
Z Chorwacją było lepiej. Ale tylko trochę.
– Niby wszystko wokół jest piękne, ale gorzej ogląda się na żywo mecz, kiedy mało kto aktywnie wspiera z trybun swoją narodową drużynę – dodawał pan Marek, którego również spotykam przy Narodowym. Nie chodzi na spotkania Ekstraklasy, ale na kadrę już tak. I nie rozumie, dlaczego na spotkaniu narodowej drużyny nie ma odpowiedniego klimatu.
Choć część osób, które pytam o atmosferę na Narodowym, odpowiada, że nie widzą problemu, bo akurat oni idą na mecz, żeby przede wszystkim delektować się grą. Ale – takie mam wrażenie – ta grupa ludzi to jednak mniejszość.
Radość po golu Cristiano
Tuż przed starciem z Portugalią godnie za swoje występy w kadrze zostali uhonorowani Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak. Na murawie duże koszulki z liczbą występów w reprezentacji każdego z nich – naprawdę mogło się to podobać. Grupa kilku osób nieśmiało próbuje skandować ich nazwiska, ale … nikt za tym nie idzie. Cisza. Chwilę później zacznie się mecz i Narodowy na trybunach ożyje dwa razy, niemal w tej samej chwili. Najpierw, gdy Rafael Leao wykonuje kapitalny drybling, ośmieszając Polaków. A potem, gdy jego akcję wykańcza Cristiano Ronaldo, część polskich fanów na trybunach cieszy się razem z nim, wykrzykując to jego słynne „Siuuuu”.
Cristiano Ronaldo po strzeleniu gola Polakom
Ja wiem, że Portugalczycy grają w piłkę pięć razy lepiej od nas, i ich, w przeciwieństwie do Biało-Czerwonych, było za co oklaskiwać. Ale czy tak – najpierw ładne i głośne wyśpiewanie hymnu, a później przez ponad 90 minut milczenie – powinna wyglądać atmosfera, gdy Polska rozgrywa domowy mecz na pięknym i wypełnionym po brzegi stadionie?
Dziennikarze jak kibice
Scenka po starciu z Portugalią. Gdy do strefy mieszanej przychodzi Robert Lewandowski, zostaje po prostu otoczony przez dziennikarzy, którzy zaczynają zadawać pytania. Kiedy niedługo wcześniej przeszedł przez nią, nie zatrzymując się przy nikim, Cristiano Ronaldo, duża część przedstawicieli polskich mediów podbiega jak najbliżej Portugalczyka i nagrywa telefonem jego „przemarsz”. Kilka osób przybija piątki, a później chwali się tym swoim znajomym. Nie tylko wielu kibiców, ale też część dziennikarzy przyszła na Narodowy głównie, by zobaczyć w akcji CR7.
W spotkaniu z Chorwacją trzeba to oddać, było trochę głośniej. “Polska, Polska!” – poniosło się na Narodowym na samym początku, ale polscy kibice zostali trochę sprowokowani przez Chorwatów, których było ledwie kilkuset i to oni zaczęli pierwsi wspierać swój zespół. Po golu Piotra Zielińskiego – głośne “Jeszcze jeden!“, ale nie trwało długo. Gdy po kuriozalnych zachowaniach Pawła Dawidowicza zrobiło się 1:3, na wielkim Narodowym przez pewien czas słychać było kilkuset fanów przyjezdnych. “Jesteśmy z wami, Polacy, jesteśmy z wami!” – ryknęło w pewnym momencie, pod koniec pierwszej połowy, … dwóch lekko podchmielonych kibiców. Nikt się nie podłączył.
A później? Pojedyncze okrzyki, po udanych akcjach Polaków i po dwóch golach Biało-Czerwonych. Chaotyczne i dość szybko gasnące. Kibice obejrzeli emocjonujący mecz, pełen zwrotów akcji i dużo bardziej wyrównany niż ten z Portugalią, ale stwierdzenie, że głośnym dopingiem zagrzewali Polaków przez większość spotkania, byłoby sporym nadużyciem. Próba odśpiewania “Mazurka Dąbrowskiego” pod koniec spotkania? Mówiąc łagodnie, średnio udana. Mówiąc szczerze – komiczna.
Stadion Narodowy podczas meczu Polska – Chorwacja
Paweł Paczul w swoim komentarzu, dotyczącym krzyczenia przez polskich kibiców ronaldowskiego „Siuuu”, postawił tezę, że nie powinniśmy wymagać od fanów na Narodowym innej atmosfery, bo tam po prostu pojawia się specyficzny typ kibiców i oni nie będą przeżywać meczu w sposób, który znamy chociażby z Ekstraklasy. Ma rację? Trochę tak, choć problem jest nieco bardziej rozbudowany.
Narodowy ogląda mecz w ciszy, ale docenił gola legendy futbolu gromkim “siuuu” przy cieszynce po golu na 0-2
— BuckarooBanzai (@Buckarobanza) October 12, 2024
Na koniec awantura
Robert Podoliński, ekspert TVP, mówił po wygranej Polski z Estonią w półfinale barażów o EURO 2024, że ostatnia dobra atmosfera na spotkaniu domowym polskiej kadry była na Stadionie Śląskim, kiedy zespół Czesława Michniewicza pokonywał Szwecję, zapewniając sobie grę na katarskim mundialu. Czyli zaraz – Warszawa nie umie, ale Śląsk na reprezentacji już tak?
Osoba z otoczenia PZPN, dobrze znająca sytuację: – Byłem na spotkaniu ze Szwecją i rzeczywiście kibicowsko wyglądało lepiej. Ale tam też, co warto zauważyć, była większa stawka. Poza tym – może fani ze Śląska są bardziej kibicowscy, niż inni? Czytam komentarze, że na ostatnich meczach były „same pikniki”, a ja odbieram to tak, że stadion się zapełnia, jest trochę osób starszych, mnóstwo dzieciaków i każdy wychodzi zadowolony. Nie słyszę raczej od tych osób, że było nudno, cicho. Według mnie to bardziej dyskusja w przestrzeni medialnej. Pamiętajmy, że osoby, które przychodzą na kadrę, to często nie są kibice ligowi. To nie jest gość, który zapłaci 15 złotych i siedzi w młynie. Takie osoby przychodzą na największe gwiazdy, chcą przede wszystkim oglądać, co dzieje się na murawie. Czy oni są gorsi, niż kibic, który pali race, krzyczy i jebie wszystkich dookoła? Nie, według mnie nie są gorsi. A z punktu widzenia organizatora, są nawet lepsi. Nie zmienia to faktu, że temat istnieje i warto o tym rozmawiać. Można by np. stworzyć jeden sektor, na którym siedziałyby osoby, bardziej związane z klubami. Ale ludzie, którzy w różnych rolach pracowali w polskich klubach, wiedzą, że jeżeli takiej grupce coś więcej się da, to na początku jest fajnie, a później to toczy się w złą stronę i z reguły kończy się awanturą.
Trybuny Narodowego na meczu Polska – Portugalia
„To nie siatkówka”
Dzwonię do Pawła Jańczyka, spikera na spotkaniach kadry. Pytam go, jak on reaguje na dyskusję, która ostatnio, co jakiś czas, regularnie rozpala internet. – Dostaję czasami zarzuty, że jestem po części temu winny. Ale to nie spiker odpowiada za atmosferę. Nie jestem od angażowania kibiców, prowadzenia dopingu. Kiedyś był nieudany pomysł, żeby na telebimie wyświetlały się komunikaty, np. „Machajmy szalikami”. Zrobiliśmy to dwa razy, ale odbiór ze strony kibiców był negatywny i szybciutko z tego zrezygnowano. Piłka nożna i mecze kadry to nie jest siatkówka, gdzie spiker osobiście pobudza do dopingu. My na Narodowym od pierwszego gwizdka już nie możemy się odzywać – mówi Jańczyk w rozmowie z Weszło.
Piotr Zieliński, gdy po starciu z Portugalią zapytano go o atmosferę, powiedział: – Gramy z fajnymi zespołami, mamy piękny stadion i super kibiców. Według mnie musimy ich ponieść naszą grą. Jeśli chodzi o doping, oni mogliby coś zorganizować, jakąś grupkę, która śpiewa, ale ja się tu świetnie czuję.
Zieliński od dawna jest gościem, który wypowiada się szczerze i, jeżeli widzi gdzieś problem, to o nim mówi. Tutaj, tak przynajmniej ja interpretuję te słowa, ma świadomość, że temat nie jest łatwy, ale delikatnie sugeruje, że mogłoby to wyglądać lepiej.
⚪️🔴 W transmisji słychać pokrzykiwania piłkarzy i ławek. Słychać nawet ich echo. Całkiem jak przy meczach pandemicznych. Stadion był najgłośniejszy jak trzeba było fetować bramkę rywala.
Pełny Narodowy podczas hitowego meczu.
Już to kiedyś pisałem, ale chyba zawsze będzie…
— Mateusz Żelazny (@mateuszzelazny) October 12, 2024
Po meczu z Chorwacją spytaliśmy o to jeszcze Jakuba Kamińskiego . – Dla nas, piłkarzy, jest to ważne, żeby na stadionie było bardzo głośno. To nam daje dwunastego zawodnika i pozwala pokazywać się z lepszej strony. Każdy sportowiec wie, że kibice mają duże znaczenie – tak wypowiedział się reprezentant Polski.
„Jak piknik country”
Jacek Krzynówek raczej nie jest znany z kontrowersyjnych opinii. Po porażce z Portugalczykami były kadrowicz wypowiedział się jednak mocno i konkretnie na temat atmosfery na stadionie. – Niby Stadion Narodowy był wypełniony po brzegi, ale atmosfera była taka, jakby to był piknik country. Potencjał tego obiektu jest ogromny, ale nie ma dopingu, jest tylko szum i szmer – powiedział. Dodał też, że on osobiście wolałby, by kadra grała na Legii, bo tam jest zawsze prawdziwy doping. Ale czy to głównie kwestia stadionu? Przecież można odbić piłeczkę i przypomnieć, jak głośno i fantastycznie kibicowsko było na Narodowym, kiedy w tegorocznym finale Pucharu Polski Pogoń Szczecin mierzyła się z Wisłą Kraków.
Czy władze PZPN-u dostrzegają problem? Nieoficjalnie słyszę, że w związku, wśród ważnych osób, trochę wychodzi się z założenia: „Stadion się wyprzedaje, ludzie walą na mecze, a my zarabiamy duże pieniądze i mamy spokój. Po co ryzykować i dogadywać się z jakąś grupą ludzi, która nigdy nie będzie pewna?”.
Prezes Cezary Kulesza jeszcze przed EURO stwierdził, że dostrzega sytuację i spróbuje znaleźć jakieś rozwiązanie. Sekretarz generalny PZPN, Łukasz Wachowski, mówił w Meczykach o pomyśle stworzenia grupy kibiców, która byłaby uprzywilejowana – jeździła na wyjazdy kadry i znajdowała się bliżej reprezentacji, niż inni.
Na razie, jak na Narodowym była cisza, tak generalnie dalej jest. Czy tak po prostu musi być, gdy gra reprezentacja Polski, a nie rodzimy klub? Chyba niekoniecznie, co pokazali właśnie kibice w Łodzi. Młodzieżówka zremisowała 3:3 z Niemcami, a obecni na stadionie kibice Widzewa zadbali o to, by cały czas był głośny doping. To zresztą nie pierwszy raz, gdy fani tego klubu robią atmosferę na kadrze – podobnie było np. podczas mistrzostw świata do lat 20, rozgrywanych w naszym kraju.
Wychodzi na to, że Śląsk potrafi, Łódź potrafi, a Warszawa nie do końca. Ktoś informował o tym, że wpuszczanie na młodzieżówkę kibiców Widzewa skończyło się źle dla organizatorów?
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- To była wymiana ciosów. Młodzieżówka remisuje z Niemcami!
- Dawidowicz sabotował, Moder przeszkadzał, pozytywy z przodu. Noty za Chorwację
- Sprytny plan Polaków. Bronić się nie nauczymy, więc strzelmy rywalom tyle samo
- Kadra wreszcie pokazała charakter. Ale niedociągnięcia są [KOMENTARZ]
Fot. Newspix.pl