To jeden z tych meczów, które nazywamy hitami, jeszcze zanim je obejrzymy. Rosnący od kilku sezonów jak na drożdżach Arsenal i nie za bardzo najedzone europejskimi sukcesami PSG. Jakość wylewająca się z londyńskiego Emirates Stadium i ekranów telewizorów. Prawie wszystko na najwyższym poziomie. Czysta przyjemność z obcowania z piłką w wydaniu Ligi Mistrzów. Bardziej nawet z piłką w wydaniu gospodarzy, bo to oni narzucili warunki gry.
Arsenal Mikela Artety to przemiła dla oka maszyna. Na jej tle PSG wygląda na ekipę kompletnie niepoukładaną i rozlazłą, choć to nadal przecież zespół o określonej, wysokiej klasie. Takim londyńczykom kroku mogą dotrzymać może dwie drużyny na świecie, a w tym gronie nie ma bez wątpienia paki Luisa Enrique. Długimi okresami mecz ten przypominał więc solidną lekcję pomysłowości i boiskowej inteligencji.
Wykład poprowadził pewien gęstowłosy Hiszpan mieszkający od jakiegoś czasu w Anglii.
Arsenal — PSG 2:0. Goście jak zaczarowani
Efektowny gol latającego Kaia Havertza to dowód na to, że na tym poziomie nie można przysnąć nawet na chwilę. Dobra nauka i dla nas, i dla piłkarzy z Francji. Patrzyliśmy na Leandro Trossarda z myślą, że nikt mu nie chce wyjść do gry. Że nie ma komu oddać piłki. Dwa kroki i dobry ruch Niemca wystarczyły, by Belg miał już doskonałą okazję do zanotowania efektownej asysty. Wszystko trwało ledwie chwilkę i szybko wbiegający w pole karne napastnik Arsenalu kompletnie zaskoczył obronę i bramkarza gości.
Efektowne, efektywne. Zwieńczone doskonałym wyjściem w górę i pięknym uderzeniem.
Arsenal był dziś drużyną zdecydowanie lepszą, ale Kanonierów wydatnie wspomogła ciapowata defensywa paryżan. Ciągle zaskoczeni, nabierający się na sztuczki podopiecznych Mikela Artety — jedna z nich skradła nasze serce. Gospodarze wykonywali akurat rzut wolny i rozegrali go krótko, wrzucając piłkę w pole karne na drugie tempo. Prawie wszyscy piłkarze Arsenalu wbiegli za plecy zaskoczonych Francuzów i “dali się złapać” w pułapkę ofsajdową rywali. Założoną całkiem niechcący i dającą piłkarzom ze stolicy Francji fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Wszystko dlatego, że w głębi granatowych (?) koszulek PSG czaił się jeszcze jeden zawodnik, jedyny, który nie palił. Piłka była ewidentnie kierowana do niego, ale dośrodkowanie okazało się zbyt lekkie. Sam fortel wystarczył jednak, by wszyscy piłkarze Luisa Enrique stanęli jak wryci i kompletnie się zgubili.
Podobnie zareagowali też przy drugim golu, ale to już popis dobrze przecinających linię centrostrzału piłkarzy Arsenalu. Do piłki posyłanej w kierunku bramki przez Bukayo Sakę ruszył Gabriel Martinelli, ale celem Brazylijczyka było jedynie przeskoczenie nad futbolówką. Podobny wkład w akcję mieli Thomas Partey i Gabriel, którzy również nie poprawiali po Sace niczego — zmylili jedynie zaskoczonego Donnarummę i upewnili się, że piłka wpadnie do siatki.
ARSENAL PROWADZI Z PSG JUŻ 2:0!💥 Dośrodkowanie Bukayo Saki nie zostało przecięte i zaskoczyło Donnarumę!😬
📺 Transmisja meczu w CANAL+EXTRA1: https://t.co/CSTjelglZW pic.twitter.com/H1dMGUr7OT
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) October 1, 2024
Trener propolak. Kuba Kiwior na boisku
PSG w drugiej połowie trochę przyatakowało, ale w akcjach ofensywnych gości brakowało tego typowego dla Arsenalu polotu. Wszystko było takie… konwencjonalne? To chyba dobre określenie — podopieczni Luisa Enrique nie wyłamywali się z typowych schematów konstruowania akcji i nie zaskoczyli gospodarzy niczym. Tak w sam raz by zasłużyć sobie na okrągłe zero goli.
Swój udział w powstrzymaniu kilku ataków i zachowaniu przez Kanonierów czystego konta miał nasz rodak, Jakub Kiwior. Ku zaskoczeniu pewnie zdecydowanej większości widzów, Mikel Arteta dał Polakowi szansę już na początku drugiej części spotkania, kiedy obrońca reprezentacji Polski zmienił Jurriena Timbera.
I powiemy wam coś bardzo ważnego — Kiwior zagrał niezłe zawody i zaliczył kilka udanych, ważnych interwencji. W niczym nie odstawał od kolegów z drużyny, choć raz dał się wyprzedzić rywalowi w polu karnym po rzucie rożnym. Skończyło się jednak szczęśliwie – jedynie na strzale w poprzeczkę.
Tak samo jak wchodzący dopiero do składu Kanonierów Mikel Merino. Imiennik trenera Artety miał pecha i choć dołączył do drużyny już w letnim okienku transferowym, to dopiero dziś dostał okazję do zadebiutowania w nowych barwach. Wcześniej leczył uraz, którego nabawił się na treningu i który był powodem falstartu Hiszpana. Gdy już jednak Merino ruszy, może przynieść Arsenalowi sporo pociechy. Na tle PSG było już widać zalążki naprawdę solidnej gry.
Na tle PSG cały Arsenal wyglądał jak drużyna piłkarskich profesorów.
Arsenal — PSG 2:0 (2:0)
Kai Havertz 20′, Bukayo Saka 35′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Koszmarny wieczór Piątkowskiego. Brest i Sparta nie wybudzają się z pięknego snu
- Co za gol dla Sparty! Fantastyczne uderzenie z rzutu wolnego [WIDEO]
- Dublet Lewego! Barcelona demoluje Young Boys [WIDEO]
Fot. Newspix