Reklama

Za dużo “lizania się po ptakach”. Widzew przespał pół meczu i nie zdołał pokonać Lechii

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

27 września 2024, 22:52 • 5 min czytania 28 komentarzy

Trzeba uczciwie przyznać, że nie zaserwowali nam dzisiaj zbyt pasjonująco widowiska zawodnicy Lechii Gdańsk i Widzewa Łódź. I czepiać się za to będziemy przede wszystkim gości. Łodzianie przespali bowiem znaczną część spotkania i ocknęli się tak naprawdę dopiero po zejściu do szatni na przerwę z wynikiem 0:1. Dodatkowo ocucił ich zresztą wówczas Daniel Myśliwiec, który był tak zniesmaczony senną postawą swojej ekipy, że aż dokonał trzech zmian między połowami. Ta terapia szokowa przyniosła pewne efekty – Widzew zdominował beniaminka, wyrównał i był bliski zdobycia bramki na wagę zwycięstwa. Ale trzech punktów ostatecznie nie wywalczył.

Za dużo “lizania się po ptakach”. Widzew przespał pół meczu i nie zdołał pokonać Lechii

Ospały Widzew

Kiedy już się wydawało, że Lechia Gdańsk zaczyna pomału wychodzić w tym sezonie na prostą – świadczyły o tym dwa zwycięstwa z rzędu w Ekstraklasie i zacięte, choć ostatecznie przegrane 2:3 starcie z Jagiellonią Białystok – to we wtorek na głowy biało-zielonych spadł kolejny kubeł zimnej wody. Gdańszczanie skompromitowali się bowiem w pucharowym starciu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, polegli po serii rzutów karnych i ponownie znaleźli się w sytuacji, w której trzeba pracować na odbudowanie pewności siebie i odzyskanie zaufania kibiców. Krótko mówiąc, zamiast się rozpędzić, raz jeszcze znaleźli się w poważnych tarapatach.

No i wyglądało na to, że dzisiejsze spotkanie z Widzewem także zacznie się dla nich jak najgorzej, bo krótko po rozpoczęciu gry sędzia Szymon Marciniak miał wszelkie powody, by podyktować dla łodzian rzut karny za faul Conrado na Franie Alvarezie. Gwizdek arbitra milczał jednak w tej sytuacji jak zaklęty, a Marciniak zasygnalizował dodatkowo wymownym gestem, by Alvarez podniósł się z murawy. Upiekło się zatem gospodarzom, podobnie zresztą jak kilka chwil później, gdy doskonałą okazję do wyprowadzenia Widzewa na 1:0 koncertowo spartolił Imad Rondić. Na tym jednak problemy Lechii w pierwszej połowie dobiegły końca. Podopieczni Szymona Grabowskiego zdołali się otrząsnąć i, po kilkunastu minutach kłopotów, odepchnęli przyjezdnych spod własnej szesnastki.

Mało tego – sami zaczęli się Widzewowi odgryzać.

Wystarczy przypomnieć sytuację z udziałem Kacpra Sezonienki, który bez skrupułów odebrał piłkę Juanowi Ibizie pod polem karnym gości i kilka sekund później znajdował się już w znakomitej sytuacji strzeleckiej. Zabrakło jednak precyzji w wykończeniu. Jak zwykle w przypadku tego piłkarza.

Reklama

Postawa wspomnianego Ibizy była zresztą dla łodzian symboliczna. Owszem, ekipa Daniela Myśliwca nieźle weszła w mecz, ale później ewidentnie wytraciła impet. Widzewiacy sprawiali wrażenie ospałych, zdekoncentrowanych, wyprutych z energii. Rozmemłanych. Rafał Gikiewicz w przerwie określił postawę swoich kolegów z pola “lizaniem się po ptakach”. I rzeczywiście, Widzew miał Lechię zdominowaną, ale jej po prostu odpuścił, jak gdyby oczekując, że mecz sam się wygra.

Lechia znów wypuszcza przewagę

Lechiści skrzętnie wykorzystali niemrawą postawę swoich oponentów. Przejęli inicjatywę i jeszcze przed przerwą wyszli na prowadzenie. Okoliczności gola na 1:0 to był już zresztą szczyt dziadostwa w poczynaniach łodzian. No bo tak – najpierw Fran Alvarez w przypływie totalnej bezmyślności zbagatelizował łatwą do uspokojenia sytuację we własnym polu karnym i w efekcie sfaulował Bogdana Wiunnyka, a potem wspomniany wcześniej Gikiewicz, jakkolwiek by to nie zabrzmiało… puścił farfocla z rzutu karnego. Rzadka to sytuacja, gdy czepiamy się bramkarza za nieobronioną jedenastkę, ale tutaj “Giki” naprawdę mógł zrobić coś więcej.

Widać było zresztą, że sam trener Myśliwiec jest mocno zdegustowany postawą swoich zawodników. Stąd aż trzy zmiany w przerwie. Już po 45 minutach z boiska przepędzeni zostali Cybulski, Krajewski oraz Gong. Inna rzecz, że sama obecność tego ostatniego w wyjściowej jedenastce Widzewa coraz mocniej nas zaskakuje. Istnieje coraz mniejsza szansa, że Gong jednak nam wszystkim udowodni, iż potrafi coś więcej poza szybkim bieganiem. Na przykład – grać w piłkę.

Tak czy owak – mocna reakcja trenera przyniosła efekty, a Lechia po raz kolejny potwierdziła reputację zespołu, który może i umie wyjść na prowadzenie, ale nie jest w stanie utrzymać odpowiedniego poziomu na dystansie całego spotkania. Druga odsłona meczu została już bowiem w całości zdominowana przez zespół Widzewa. Nie mówimy tu może o strzeleckiej nawałnicy pod bramką gospodarzy, ten mecz stał na zbyt niskim poziomie, by do czegoś takiego doszło, ale i tak cały czas pachniało golem wyrównującym. No i w 74. minucie przyjezdni doczekali się trafienia na 1:1, zresztą również z rzutu karnego, zamienionego na gola przez Rondicia.

Reklama

W samej końcówce goście mieli jeszcze wymarzoną szansę do dobicia gdańszczan, lecz Łukowski sknocił sytuację sam na sam z Weirauchem po fenomenalnym dograniu od Huberta Sobola. Widzew może mieć jednak pretensje tylko do siebie, że nie zdążył dziś gospodarzy wykończyć. Takie są skutki, gdy przesypia się lwią część pierwszej połowy. Po prostu zbyt długo łodzianie lizali się dziś po ptakach. W efekcie Lechia zdołała obronić przynajmniej punkt.

7 +
Weirauch
4
Conrado
yellow-card
3
Olsson
yellow-card
5
Pllana
4
Piła
4
Zhelizko
yellow-card
6
Khlan
yellow-card
3
Tsarenko
5
Kapić
1
yellow-card
2
Sezonienko
5
Viunnyk
1
Szymon Marciniak 4

Zmiany:

icon-swap
Louis D'Arrigo
Bogdan Viunnyk
icon-swap
Tomasz Neugebauer
A. Tsarenko
icon-swap
L. Guého
Rifet Kapić

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

28 komentarzy

Loading...