Pierwsza faza sezonu w wykonaniu Realu Madryt jest z całą pewnością daleka od ideału i dzisiaj również zapachniało przez moment poważnymi kłopotami “Królewskich”, gdy Espanyol objął prowadzenie na Estadio Santiago Bernabeu po fatalnym błędzie Thibauta Courtoisa. Trzeba jednak oddać obrońcom tytułu, że bardzo szybko otrząsnęli się po tym ciosie, samemu zasypując Katalończyków gradem uderzeń. Efekt? Wysokie zwycięstwo podopiecznych Carlo Ancelottiego, okraszone kilkoma naprawdę efektownymi akcjami.
Jak już “Los Blancos” złapali rytm w ofensywie, to oglądało się ich z naprawdę wielką przyjemnością. Choć szkoleniowiec Realu wciąż ma nad czym pracować.
Przejściowe kłopoty “Królewskich”
Czternaście strzałów Realu Madryt w samej tylko pierwszej połowie, z czego sześć wymagających interwencji bramkarza Espanyolu. Ponad 400 wymienionych podań przez ekipę “Królewskich”, przy zaledwie 120 podaniach drużyny gości. Mnóstwo koronkowo rozgrywanych akcji kombinacyjnych. Groźne stałe fragmenty gry. Szanse strzeleckie Mbappe, Bellinghama, Militao czy Gulera. Jeśli się wam jednak wydaje, że to wszystko wystarczyło podopiecznym Carlo Ancelottiego, by schodzić do szatni na przerwę z bezpieczną zaliczką bramkową w garści, to jesteście w wielkim błędzie. Real niby miażdżył swoich oponentów, ale bez konkretnego efektu.
Mało tego – druga odsłona spotkania zaczęła się od gola dla… Espanyolu. I to gola totalnie kuriozalnego. Bramkarz gości zagrał lagę w okolice szesnastki Realu, Jofre Carreras kopnął futbolówkę w pole bramkowe z mega ostrego kąta, a Thibaut Courtois w trudny do pojęcia sposób wbił piłkę do własnej bramki.
Aż trudno było w to uwierzyć, ale Real, zamiast prowadzić dwiema czy trzema bramkami, znalazł się nagle w tarapatach.
Zanim jednak zaczęliśmy się na poważnie zastanawiać, czy madrycka ekipa zanotuje kolejne potknięcie w hiszpańskiej ekstraklasie, sytuacja wróciła do normy. Parę chwil po szokującym babolu Courtoisa, znakomitą akcją popisał się bowiem Bellingham, a Dani Carvajal trafił do siatki z najbliższej odległości. I to, o ironio, korzystając na fatalnej pomyłce Joana Garcii, bramkarza Espanyolu.
Zmówili się, czy co?
🚨Festiwal bramkarskich błędów w Madrycie!😳 Real remisuje z Espanyolem 1:1!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/ik350vS646 pic.twitter.com/EoQGV0Z2Oe
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 21, 2024
Wysokie zwycięstwo Realu
Od tego momentu na boisku ponownie istnieli już tylko obrońcy mistrzowskiego tytułu. O ile jednak w pierwszej połowie Real partaczył sytuacje strzeleckie na potęgę, tak teraz podrażnieni utratą bramki “Królewscy” wreszcie nastawili poprawnie swoje celowniki. Decydujące w tym względzie okazało się wejście Viniciusa Juniora, który pojawił się na murawie w 55. minucie spotkania, a więc akurat przy wyniku 0:1. Brazylijczyk najpierw popisał się wspaniałą asystą przy golu Rodrygo, który w 75. minucie meczu zapewnił Realowi prowadzenie 2:1, a potem sam skierował futbolówkę do sieci po asyście Kyliana Mbappe.
I właśnie przy osobie Francuza – który to już raz w tym sezonie! – musimy się zatrzymać na dłużej. O ile bowiem Vinicius, Rodrygo czy Bellingham mogli się dzisiaj podobać, zwłaszcza niesamowicie aktywny Anglik, tak w przypadku Mbappe po raz kolejny szwankowało wykończenie akcji. Były gwiazdor Paris Saint-Germain naprawdę nie może narzekać na brak klarownych okazji strzeleckich. Problem jest prosty – Mbappe tych okazji najzwyczajniej w świecie nie wykorzystuje.
No ale także i on doczekał się dziś w końcu swojego gola, po raz kolejny skutecznie egzekwując rzut karny. Inna sprawa, że bohaterem Realu w tej konkretnej sytuacji był akurat Endrick, który tę jedenastkę wywalczył. Czy wręcz: wyszarpał. Cały czas trudno nam zrozumieć, co konkretnie miał na myśli Carlos Romero, powalając Brazylijczyka w zapaśniczym stylu na linii pola karnego. Piłkarz Espanyolu najpierw przegrał z Endrickiem walkę o pozycję, potem nie zdołał go skasować przed szesnastką, no i najwyraźniej uznał, że po prostu musi w końcu sprowadzić oponenta na murawę, nawet jeśli z całą pewnością sędzia wskaże w tej sytuacji na wapno.
Romero skwitował zresztą całą tę szamotaninę szerokim uśmiechem. Chyba śmiał się z własnej głupoty.
REAL MADRYT 4:1 (0:0) RCD ESPANYOL
D. Carvajal 58′, Rodrygo 75′, Vinicius Jr. 78′, K. Mbappe 90′ – T. Courtois (sam.) 54′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Dziennikarz poniżył Roberta Lewandowskiego na antenie [WIDEO]
- Ancelotti o strajku piłkarzy: Oni nie mieliby problemu z obniżeniem pensji
- Prezes LaLiga: Myślę, że Barcelona zostanie ukarana
fot. NewsPix.pl