Reklama

Mecz Juventusu z Napoli zapamiętamy tylko z pożegnania Szczęsnego…

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

21 września 2024, 20:17 • 3 min czytania 7 komentarzy

Oglądając pierwszą połowę starcia Juventusu z Napoli, dało się odnieść wrażenie, że to tak naprawdę inny sport. Ot, starcie bokserów, którzy przez pół walki nie potrafią wyrwać się z klinczu, wkładając gdzieniegdzie ciosy w powietrze. Nie było to nudne, ba, czuło się, że na boisku za chwilę wydarzy się coś fajnego. Ale ostatecznie, jak na włoski klasyk idealny na sobotni wieczór, bardzo brakowało konkretów i trochę się zawiedliśmy.

Mecz Juventusu z Napoli zapamiętamy tylko z pożegnania Szczęsnego…

Tylko w ostatniej minucie pierwszej połowy Napoli mogło pluć sobie w brodę, że nie strzeliło gola. Ani Lukaku, ani żaden z jego kolegów nie potrafił wykończyć znakomitego dośrodkowania z rzutu wolnego, którego samo w sobie omal nie zamieniło się w złoty strzał. Ale Di Gregorio był czujny, czekał na jakąkolwiek zmianę kierunku lotu piłki do samego końca. Tak jak my czekaliśmy, aż Juventus odda celne uderzenie na bramkę – zrobił to w 49. minucie.

Wojciech Szczęsny, który oglądał ten mecz z trybun, nie mógł być szczególnie zadowolony z gry niedawnych ex-partnerów z murawy. Niby tworzyli dużo szumu, niby podjeżdżali pod szesnastkę Napoli, ale właściwie zawsze problemem było ostatnie podanie. Nawet jak udawało się sklecić super akcję na jeden, dwa kontakty, zasieki Antonio Conte były zastawione jak trzeba.

Ale Juventus przyśpieszał. Podkręcał obroty, był coraz groźniejszy. Taki Cambiaso przebiegł pół boiska, minął trzech piłkarzy, a potem idealnie wyłożył piłkę na strzał Koopmeinersowi, ale ten okropnie spudłował. Nie wiemy, jakie wnioski wyciągnął Conte w tych gorących momentach dla jego zespołu, ale na 20 minut przed końcem meczu wymienił całą ofensywę. Do bazy zeszli Lukaku, Politano i Kwaracchelia. Wszyscy naharowali się w pracy defensywnej, okej, ale nie był to sygnał, że Napoli zrobi wszystko, żeby zdobyć dzisiaj trzy punkty.

A w końcówce sam Juventus przygasł i w sumie wyszło na to, że obie drużyny zrobiły za mało, żeby zasłużyć na wygraną. Ten klincz, który trwał od 1. minuty, miał kilka ciekawszych momentów, ale co z tego, skoro ostatecznie trwał aż do 90. minuty. Gdyby zrobić zestawienie meczów zakończonych wynikiem 0:0, ten spokojnie mógłby się tam znaleźć. Był kwintesencją tego stanu, nikt nie może mieć pretensji, że akurat tak to się skończyło. Fajnych akcji było tyle, co kot napłakał, nie mówiąc o poważnym przetestowaniu obu golkiperów. Jakieś było, ale tak minimalne, że obaj spocili się prędzej z samego myślenia i przygotowania, że zaraz będą musieli zatrzymać futbolówkę.

Reklama

 

Na dobrą sprawę to spotkanie zapamiętamy tylko z tego, co wydarzyło się tuż przed nim. Z honorami został pożegnany Wojciech Szczęsny, tak jak zapowiadano. Wyszedł na boisko przy szpalerze, z owacjami na stojąco, z wielkim uśmiechem. Tak to powinno wyglądać. To były bardzo fajne obrazki, choć jeszcze nie możemy się przyzwyczaić, że mówimy już o piłkarzu z zakończoną karierą.

Juventus – Napoli 0:0

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

7 komentarzy

Loading...