Raków Częstochowa jest w Ekstraklasie niekwestionowanym liderem pod względem skojarzeń komunikacyjnych – w trakcie meczów można oglądać jeżdżące tramwaje, zespół pod bramkę rywala pędzi jak wóz z węglem, a z kolei w klubie panuje ruch jak na dworcu.
Punktem wyjścia do tego tekstu jest dzisiejsze odejście Vasiliosa Sourlisa. Na ulicy na sto procent nie do rozpoznania, a gdyby podszedł i się przedstawił – cześć, jestem Vasilios – też można byłoby mieć wątpliwości. Sourlis trafił bowiem do Rakowa 27 czerwca, lecz nie skończył się jeszcze wrzesień i już go w klubie nie ma.
Licznik jego występów nawet nie wystartował, więc trudno cokolwiek o jego piłkarstwie powiedzieć. W czasie swojej częstochowskiej przygody raz dotarł do ławki rezerwowych, w meczu z GKS-em, i to tyle.
Niemniej Sourlis nie jest pierwszym, który był w Rakowie na chwilę. Niedawny mistrz przyzwyczaja się do piłkarzy tylko trochę bardziej niż przeciętny człowiek do skarpetek.
Kristoffer Klaesson – siódmego lipca przychodzi, 26 sierpnia odchodzi.
Muhamed Sahinović – 11 grudnia 2023 przychodzi, pyka jeden meczyk, 1 sierpnia 2024 idzie na wypożyczenie.
Jakub Myszor – 12 stycznia 2024 ściągnięty, gra pięć meczów – więc się zasiedział – 6 września macha na do widzenia, zostaje wypożyczony.
Sonny Kittel – podróżnik. 20 lipca 2023 jest hitowym transferem, pierwszego lutego 2024 jest flopem oddanym na wypożyczenie, 30 czerwca wraca, ale 24 sierpnia idzie dalej.
Maxime Dominguez – 2 czerwca 2023 przychodzi, 28 lipca 2023 odchodzi. Znamy dłuższe wakacje.
Antonis Tsiftsis – 8 lipca 2023 trafia do klubu, 20 stycznia 2024 z niego znika. Rozgrywa jedno spotkanie, co za dużo, to nie zdrowo.
Jordan Courtney-Perkins – skupcie się. Lipiec 2021 przychodzi, luty 2022 wypożyczony, czerwiec 2022 wraca, wrzesień 2022 znów wypożyczony, lipiec 2023 znów wraca, wrzesień 2023 oddany już na amen.
Petar Mamić – wrzesień 2020 trafia do klubu, styczeń 2021 z niego znika. Nie gra ani razu.
Ilja Szkurin – luty 2022 ściągnięty, wrzesień 2022 odpalony. W Stali pokazuje, że coś tam umie.
Kacper Bieszczad – to już chyba dziki lokator. Aż rok w Rakowie (lato 2023 – lato 2024), choć tylko dwa mecze. Po drugim Raków mówi dość, teraz starszy brat siada do komputera i gra Dusan Kuciak (raz).
Wiecie, to jest normalne, że czasem się nie trafi z piłkarzem i chce się go jak najszybciej oddać. Kto z was nie był na randce, która przestała mieć sens po pięciu minutach. Ale być w tym tak regularnym, z taką pasją wręcz ściągać zawodników i żegnać ich albo bez debiutu, albo bez sensownej próbki meczowej? Przecież tak się w futbolu nie działa, może lata temu w ten sposób poruszali się w tym świecie rubaszni działacze, ale o takich czasach mówi się „słusznie minione” i wspomina ledwie w anegdotach, memach.
A Raków nie chce być ani anegdotą, ani memem, tymczasem zwożąc tabuny piłkarzy, by ich zaraz odwieźć, skąd przyszli, niestety idzie w tym kierunku.
Tym bardziej że nie mówimy tylko o boisku, bo dużo dzieje się przecież również poza nim. Cardenas przyszedł zimą, odszedł latem, a jeśli powiedzieć komuś niezorientowanemu, że poprzedni trener odszedł w maju 2023 i zmienił go nowy trener, którego zmienił ten poprzedni trener w maju 2024, a ten nowy trener jest teraz drugim trenerem w sztabie starego-nowego trenera, to się może zdziwić i zapytać kto jest synem kogo.
Cholera, wciąż pracują w tym Rakowie kompetentni ludzie i można wierzyć, że z tej kuriozalnej drogi zejdą, ale – sorry – wstydem jest, że w ogóle na nią weszli. Taki bałagan transferowy i zamieszanie w gabinetach mogłoby charakteryzować kogoś mniej poważnego, a przecież Raków chce być skrajnie poważny i profesjonalny.
Tyle że ostatnio wygląda przeciwnie.
WIĘCEJ O RAKOWIE: