Reklama

Oskar Kaczmarczyk przed startem PlusLigi: „W transferze Leona widzę więcej zagrożeń” [WYWIAD]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

13 września 2024, 14:15 • 14 min czytania 3 komentarze

Już dziś rusza PlusLiga, uznawana przez wielu za najlepszą ligę siatkarską świata. Teraz jest też ligą wicemistrzów olimpijskich, w której latem pojawili się Bartosz Kurek oraz Wilfredo Leon. – Leon nie będzie w stanie grać w każdym spotkaniu. A pojawią się ciągłe wymagania i pytania prostego kibica, który kupił bilet, by go zobaczyć – mówi nam Oskar Kaczmarczyk, trener, asystent i statystyk, związany przez lata z reprezentacją Polski. W rozmowie z Weszło Kaczmarczyk ocenia też, kto powalczy o tytuł i tłumaczy, dlaczego drużyna z Zawiercia jest jeszcze silniejsza, mimo że odszedł z niej bohater igrzysk olimpijskich.

Oskar Kaczmarczyk przed startem PlusLigi: „W transferze Leona widzę więcej zagrożeń” [WYWIAD]

Jakub Radomski: Wszystkie osoby, z którymi rozmawiałem na ten temat, są przekonane, że na podium w rozpoczynającym się sezonie staną Jastrzębski Węgiel, Aluron CMC Warta Zawiercie i PGE Projekt Warszawa. Różnie typują tylko kolejność tych drużyn. Uważasz, że brak którejś z tych ekip w pierwszej trójce byłby dużą niespodzianką?

Oskar Kaczmarczyk, były trener, asystent i statystyk, dziś działający w VolleyStation: Tak, byłby nawet wielką. To topowe zespoły, takie klasy premium, które na papierze mocno odbiegają od reszty. Nie postawiłbym natomiast dużych pieniędzy na to, jak ułożyć tę trójkę między sobą.

Ale w przewodniku „Prawda PlusLigi”, stworzonym przez Kubę Balcerzaka, wskazałeś Aluron jako potencjalnego mistrza.

Ten zespół ma wszystko, żeby wygrać ligę. Kluczowym graczem sezonu 2024/2025 może być przyjmujący reprezentacji USA Aaron Russell, który trafił teraz do Zawiercia, gdzie ma zastąpić mistrza olimpijskiego z Paryża, Trevora Clevenota. Russell to zawodnik kompletny: wszechstronny w ataku, niezwykle skuteczny na zagrywce, dobrze przyjmujący serwis. Nie jest może wybitny w tym ostatnim elemencie, ale pamiętajmy, że będzie miał obok siebie Bartosza Kwolka i libero Luke’a Perry’ego. Gdybyś kazał mi wymienić w tym momencie piątkę, może siódemkę najlepszych siatkarzy świata, to ja wskazałbym w tym gronie tego gościa.

Reklama

Aaron Russell w półfinale igrzysk w Paryżu przeciwko Polsce 

A kogo jeszcze z PlusLigi?

Na pewno Mateusza Bieńka i Tomasza Fornala. W drugiej kolejności – Kubę Kochanowskiego i Norberta Hubera. Można też dyskutować o Wilfredo Leonie, który był jednym z naszych najlepszych graczy podczas igrzysk, ale przez ostatni rok rozegrał tak mało spotkań, że na ten moment trzeba go tu po prostu pominąć.

Wróćmy do Zawiercia.

Oni już w poprzednim sezonie byli o jeden mecz od sięgnięcia po tytuł, a teraz sprowadzili takiego zawodnika. Clevenot był w miarę kompletny. Wiem, że rozegrał znakomite igrzyska olimpijskie, ale on jednak w ofensywie ma ograniczone możliwości. Amerykanin tych ograniczeń nie ma. W obu przypadkach mówimy o najwyższym siatkarskim poziomie, ale Russell to jednak te pół gwiazdki więcej.

Reklama

Gdy patrzę na ekipę z Zawiercia, widzę jedno zagrożenie. Oni będą niesamowicie mocnym zespołem na zagrywce, ale mogą nie mieć wielu okazji do tego, żeby w warunkach meczowych rozwijać grę na siatce. I kiedy zabraknie im potężnego serwisu, jest pytanie, czy będą gotowi.

Drugi poważny kandydat do tytułu to – chyba się zgodzimy – PGE Projekt Warszawa Piotra Grabana.

W zeszłym sezonie grali przez długi czas fantastyczną siatkówkę. W pewnym momencie może nawet najlepszą w Europie. Oni też robią krok do przodu, bo zachowali całkowicie szkielet drużyny, dokładając jeszcze na środek Kochanowskiego. Zabezpieczyli się też na ławce rezerwowych. Niemiecki przyjmujący Tobias Brand nie jest może graczem z topu, ale w razie potrzeby zastąpi w pierwszej szóstce i Artura Szalpuka i Kevina Tillie’go, dając sporą jakość.

Gdy ktoś pyta mnie o potencjalny problem Warszawy, patrzę na ich skład, analizuję go i zastanawiam się, czy jest w ich drużynie w ogóle jakiś zawodnik, który zdobył w karierze złoto PlusLigi. Dobra, jest Kevin Tillie, który dwa razy był mistrzem Polski.

Piotr Graban, trener PGE Projektu Warszawa

Do tego Andrzej Wrona – mistrz ze Skrą, i Michał Kozłowski, który w 2022 roku wygrywał ligę z ZAKS-ą.

Zgadza się, ale to wciąż trochę mało. Damian Wojtaszek nie wygrywał jeszcze do tej pory złotego medalu. Spójrz na Zawiercie – oni przegrali finał ubiegłego sezonu z Jastrzębskim Węglem brakiem doświadczenia. I co się teraz dzieje? Trafia do nich Jurij Gladyr – charyzmatyczny gość, weteran, który ma już złoto na koncie.

Jeżeli masz dwa czy trzy zespoły, będące siatkarsko na bardzo zbliżonym poziomie, dużego znaczenia nabiera fakt, kto ile razy rozgrywał już i wygrywał te najważniejsze mecze. Drugi potencjalny minus Warszawy to ich nagła utrata jakości w poprzednich rozgrywkach, po tym, jak wygrali w świetnym stylu Puchar Challenge. W pewnym momencie ten zespół przestał być tak skuteczny. Oczywiście, nie wiemy, co wydarzy się w nadchodzącym sezonie, ale to jednak daje do myślenia. Wydaje się, że Projekt może być najsłabiej zagrywającą drużyną z czołowej trójki ligi, ale z drugiej strony – ma największy potencjał w defensywie, więc to się równoważy.

Z wielkiej trójki został nam jeszcze Jastrzębski Węgiel. Wierzysz w Łukasza Kaczmarka, który miał swoje problemy, nie tylko siatkarskie, w poprzednich rozgrywkach, na igrzyskach w Paryżu grał bardzo mało, a w spotkaniach przedsezonowych nie błyszczał?

Bardzo chciałbym w niego wierzyć i uważam, że w całej tej sytuacji, która go dotyczyła, zmiana barw klubowych z ZAKS-y na Jastrzębie może mu tylko pomóc. Trafia do zespołu z fenomenalnym rozgrywającym, Benjaminem Toniuttim, co też ma duże znaczenie. Francuz może mu bardzo pomóc odbudować się w trakcie rozgrywek.

Patrzę na linię przyjęcia Jastrzębia. Tomasz Fornal to, wiadomo, wielka klasa, ale poza nim są tam Francuz Timothee Carle, Argentyńczyk Luciano Vicentin i Marcin Waliński.

Mamy Tomka i trzech zawodników w pewnej hierarchii. Wydaje się, że Carle nie jest na tyle mocny, by powiedzieć: „To on na pewno zastąpi w pierwszej szóstce Rafała Szymurę”. Mamy Vicentina – to chłopak, który pali się do gry i ma papiery na bycie zawodnikiem szóstkowym. Plus Waliński – gość, który gra w tej lidze przez lata i na pewno też coś drużynie da.

Według mnie trener Marcelo Mendez poradzi sobie z tą układanką. Ona jest troszeczkę trudna, bo dużo osób stawia teraz wysoko Carle, patrząc na fakt, że to złoty medalista olimpijski. Ale patrzmy na fakty – w reprezentacji Francji Carle był piątym przyjmującym. Czwartym był Kevin Tillie. Czyli mowa o człowieku, który jednak trochę odstaje od najwyższego francuskiego poziomu, a będzie się mierzył z dużymi oczekiwaniami. Jesteś w Jastrzębiu, właśnie wywalczyłeś złoto największej imprezy siatkarskiej, więc masz świetnie grać. Ale pamiętajmy, że z jakiegoś powodu Carle trafia do Polski z niemieckiego BR Volleys, a nie z jakiegoś włoskiego Trento.

Oskar Kaczmarczyk, z czasów pracy w reprezentacji Polski 

W okresie przedsezonowym Francuz miał lepsze, ale i gorsze momenty. Myślę, że Mendez będzie rotował nim i Argentyńczykiem, bo żaden z nich nie będzie w stanie utrzymywać wysoki, stabilny poziom w każdym spotkaniu. Mendez będzie potrafił to zrobić, ale nie zmienia to faktu, że siatkówka w najważniejszych momentach nie lubi takich układanek. Dlatego w tej wielkiej trójce ustawiłbym Aluron jako potencjalnego mistrza, a Jastrzębie z brązowym medalem.

Bogdanka LUK Lublin sięgnęła po Leona, a ZAKSA po Kurka. Pytanie tylko – czy oba te zespoły mają właściwy balans? Czy nie są za bardzo uzależnione od największej gwiazdy?

Nie łączyłbym ich ze sobą w tej kwestii. W ZAKS-ie mamy czterech medalistów igrzysk w Paryżu i mówienie, że to będzie Bartek oraz cała reszta, to duże deprecjonowanie zespołu z Kędzierzyna. Mamy Marcina Janusza, Erika Shojiego i Davida Smitha. Oczywiście, Kurek to na pewno największa gwiazda ZAKS-y, ale ten zespół nie będzie od niego uzależniony. To nie jest drużyna jednego zawodnika. Sprowadzenie bardzo doświadczonego gracza, po sporych przejściach ze zdrowiem, jest na pewno jakimś ryzykiem ze strony władz klubu z Kędzierzyna. To dobry ruch, ale też krótkoterminowy. Myślę, że ZAKSA, pozyskując Kurka, chce też wysłać sygnał: „Zobaczcie, my dalej liczymy się w grze!”.

A jeżeli chodzi o klub z Lublina i zakontraktowanie Leona, to jest to na pewno hiper ważny transfer do PlusLigi i czapki z głów, że działacze potrafili do tego doprowadzić, ale ja tu widzę więcej zagrożeń dla klubu i całego otoczenia lublińskiego, które zresztą widzimy już dziś. W ostatni weekend mieliśmy w Lublinie turniej Bogdanka Volley Cup im. Tomasza Wójtowicza. Leon nie zagrał w obu meczach. Hala wypełniona po brzegi, wszyscy zadają pytanie: „Gdzie jest Wilfredo? Co z nim nie tak? Przyszliśmy na niego, a on nie gra”. Klub musi pisać komunikaty.

Myślę, że w trakcie wyczerpującego sezonu, który nas czeka, Leon nie będzie w stanie grać w każdym spotkaniu. A z drugiej strony będą te ciągłe oczekiwania prostego kibica. To wymaga bardzo dojrzałego środowiska siatkarskiego. Jeżeli ludzie z klubu wykażą się dojrzałością, być może nie będzie dużych kłopotów. Gorzej, jeśli okażą się podatni na krytykę w stylu: „Dlaczego go nie ma na boisku? Jak to jest, że ściągnęliśmy takiego kozaka, a nie wygrywamy meczu?”. Pozyskanie tak wielkiej gwiazdy do drużyny, w której nie ma choćby drugiej gwiazdy, to zawsze niezwykle ryzykowny ruch, bo oczekiwania rosną w ułamku sekundy.

Wilfredo Leon z kolegami z klubu z Lublina 

W przewodniku Kuby, zapytany o czarnego konia, wskazałeś Indykpol AZS Olsztyn, czym trochę mnie zaskoczyłeś.

Spójrz na ligę. Wydaje się, że mamy trzy najmocniejsze na papierze ekipy. Rozmawialiśmy o nich. Później jest grupa trzech następnych zespołów, a dalej – taka klasa średnia, gdzie drużyny będą się mieszać między siódmym a 11. miejscem, i grupę spadkową, która powalczy o utrzymanie. Gdyby taki GKS Katowice zajął dziewiąte miejsce, uznałbym go właśnie za czarnego konia. Byłby to nieznaczący ruch w całej układance, ale jednocześnie wynik wyraźnie lepszy niż oczekiwania. Ale nie sądzę, by GKS uplasował się tak wysoko. Chciałem tylko pokazać swoje postrzeganie.

Wybrałem Olsztyn, bo to drużyna na papierze na miejsca 7.-8., a jeżeli zajmie piątą lub szóstą pozycję, osiągnie olbrzymi sukces. To jest dla mnie definicja czarnego konia. Nie sądzę, by Olsztyn dostał się do półfinału, ale to jedyny zespół, który w moim odczuciu ma szansę trochę wywrócić tę układankę.

Zaskoczyła cię cała ta sytuacja z połączeniem się dwóch klubów, w wyniku którego Cuprum przenosi się z Lubina do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie będzie grał jako Cuprum Stilon?

Najpierw dowiedziałem się o połączeniu drużyn i zmianie miasta. Później okazuje się, że nowy zespół ma problem, bo KGHM postanowiło wycofać się ze sponsorowania. To nigdy nie jest dobre dla sportu. Ile razy może się ta historia powtarzać, że jeszcze liga nie ruszyła, a już wiemy, że jeden klub będzie miał problem z budżetem? To obrazuje słabość tego całego systemu – kluby opierają się na jednym sponsorze, którego bardzo łatwo można stracić.

Spójrz na poprzedni sezon i Grupę Azoty, która ma kłopoty i wychodzi ze sportu. ZAKSA przetrwała to w miarę bezboleśnie, ale to była sytuacja z gatunku: „jak łatwo nas przewrócić”. Wypada jedna układanka i nagle tworzy się panikę. Zespół z Gorzowa został według mnie bardzo ciekawie skomponowany i widzę ich wyżej, niż strefa spadkowa, ale jeżeli te problemy okażą się poważne, ta ekipa z dobrej jakościowo może się przerodzić nawet w czerwoną latarnię ligi.

Zespół objął Andrzej Kowal, który w latach 2012-2015 trzy razy sięgał po mistrzostwo z Asseco Resovią Rzeszów. Wiele osób wróżyło mu bardzo dużą karierę, ale później pracował w Rumunii, Ślepsku Suwałki i Czechach. To dla ciebie wciąż, powiedzmy, top 4 polskich szkoleniowców?

To trener, który może być idealnym klejem dla drużyny, bo będzie potrafił to wszystko poukładać. Nie chcę wchodzić w dyskusję, czy to jest top 4 czy top 5 trenerów w Polsce. Ilu my mamy teraz rodzimych szkoleniowców w PlusLidze? Michał Winiarski, Piotr Graban, Daniel Pliński, Dawid Murek, Grzegorz Słaby, właśnie Andrzej Kowal, Dominik Kwapisiewicz i Mariusz Sordyl. Ośmiu. Połowa ligi. Jeżeli jesteś numerem cztery z ośmiu, to to nie jest przecież jakieś wielkie osiągnięcie. Łatwo być w takiej grupie, po prostu.

Z polskimi trenerami jest tak, że oni mają w naszym kraju podwójny challenge. Chodzi o to, że większość zagranicznych szkoleniowców, którzy trafiają do PlusLigi, ma za sobą też niepowodzenia. Dzisiaj wszyscy mówią, że Andrea Giani jest wielki, bo poprowadził Francuzów do obrony olimpijskiego złota, ale ten sam człowiek miał też słabe momenty w karierze, kiedy mówiono, że z gościa nic nie będzie.

My jednak bardzo łatwo wymazujemy im te słabsze chwile. A jeżeli polski trener zawiedzie w którymś z naszych klubów? Często to wyolbrzymiamy, bo dla mnie zawodem byłaby sytuacja, że masz drużynę na trójkę, a ona nie wchodzi do play-offów. Ale jeżeli masz drużynę na złoto, a sięgasz po srebro? Czegoś zabrakło, ale nie jest to przecież wielkie rozczarowanie. Andrzej Kowal osiągał sukcesy z Resovią, a później Suwałki pod jego wodzą miały serię porażek. Uznano, że to koniec i potrzeba nowej miotły. Ale czy to jest jakaś wielka porażka w karierze trenerskiej Kowala? Brakuje w Polsce patrzenia, jak trener prowadzi zespół, jak reaguje na pewne sytuacje. Jesteśmy ciągle uzależnieni od wyników. W przypadku polskich szkoleniowców jedna skaza na CV ciągnie się w nieskończoność.

Gdyby, hipotetycznie, Michał Winiarski nie zdobył w zaczynającym się sezonie medalu z Aluronem, jestem przekonany, że to by się za nim ciągnęło latami. Czymś normalnym powinno być, że gdy następuje gorszy moment, dostaje się szanse do odbudowania, a analiza twojej pracy jest merytoryczna. Ale u nas jest inaczej. W PlusLidze kasuje się polskiego trenera i bierze następnego. Efekt jest taki, że rodzimi szkoleniowcy zwyczajowo uciekają z ligę, do, jak to ja mówię, czyśćca. Przykładem jest Kowal, ale też Mariusz Sordyl, który pracował w Rumunii, Katarze, Turcji, na Ukrainie i dopiero teraz objął Trefl Gdańsk. Widzimy, że odnosił sukcesy za granicą i nagle mówimy: „Dobra, to jednak jest super trener”. A on może być dokładnie takim samym szkoleniowcem, jakim był podczas pracy w Olsztynie. Będzie miał więcej doświadczenia, ale jego warsztat pozostanie podobny.

Andrzej Kowal 

Czekają nas rozgrywki, w których wystąpi 16 zespołów, ale spadną aż trzy, żeby od sezonu 2025/2026 PlusLiga liczyła 14 drużyn. Jak ty się na to zapatrujesz?

Cieszę się, że redukujemy ligę. Traktuję tę formułę jako adaptację do nowych realiów, zmierzającą w stronę podniesienia jakości meczów i dodania im ładunku emocjonalnego. Jeszcze w ubiegłym sezonie po mniej więcej 10 kolejkach były kluby, które dochodziły do wniosku, że nie spadną z ligi, ale też raczej nie awansują do play-offów. W efekcie dochodziło tam do strasznej stagnacji. Gdy nie masz o co walczyć, marazm dopadnie cię prędzej czy później. W sezonie, który właśnie się zaczyna, każdy zespół, nawet ten znajdujący się na ostatnim miejscu, będzie prawdopodobnie przez długi czas polował na każdy pojedynczy punkt. Czeka nas więcej spotkań podwyższonego ryzyka.

Gdy byłem jakiś czas w jednym z programów i mówiłem coś podobnego, ktoś mi napisał: „No dobra, ale zawsze jest tylko część zespołów, które wchodzą do play-offów, a reszta wie od dłuższego czasu, że raczej tego nie zrobi. A mimo to liga jest popularna”. Tak, jest popularna, ale musimy zdać sobie sprawę z tego, że polski sport i siatkówka nie są w tym miejscu, co eventy sportowe w USA. To nie jest entertainment per se. W Polsce to tak nie działa, że kibic przychodzi na halę i oprócz spotkania siatkarskiego dostaje 1000 innych rzeczy, które sprawiają, że czuje się fantastycznie, a ostateczne miejsce jego klubu nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Dlatego w Polsce, gdy w marcu odbywa się mecz pomiędzy niezmotywowanym 10. zespołem w tabeli a 11., to telewizja dostaje kontent, który może i jest oglądany, ale na hali znajduje się ledwie 400 czy 500 osób. I jak to wygląda w obrazku? No nie najlepiej. A i sportowo to są bardziej dożynki.

Spadają trzy zespoły. Która drużyna wygląda według ciebie najsłabiej? Rozmawiając na ten temat z różnymi osobami ze środowiska, najczęściej słyszę trzy nazwy klubów: GKS Katowice, Nowak-Mosty MKS Będzin i Barkom Każany Lwów.

Widzę czterech kandydatów do spadku i są w tej grupie wspomniane przez ciebie drużyny. Jeżeli chodzi o Lwów, który ma za sobą niezły sezon, to nastąpiła tam kolejna wymiana trochę anonimowych graczy na równie anonimowych zawodników.

Natomiast na papierze najgorzej wyglądają oczywiście Będzin i Katowice. Ale to jest siatkówka. W ubiegłym sezonie wszyscy, również ja, mówili, że spadnie Częstochowa. Nie spadła, ale to było  spowodowane tym, że wystarczyło być lepszym tylko od Enei Czarnych Radom, by pozostać w PlusLidze. Dziś ta presja jest jednak przeogromna, bo musisz być lepszy od trzech drużyn. Dlatego jako czwartego kandydata do spadku znów widzę Częstochowę. Ale pamiętajmy o Gorzowie, o którym rozmawialiśmy. Jeśli problemy finansowe okażą się spore, w obecnym systemie liga może być dla nich nie do uratowania.

Oskar Kaczmarczyk 

Typy na sezon 2024/2025

Jakub Radomski (Weszło)

Pierwsza trójka:

1. PGE Projekt Warszawa
2. Aluron CMC Warta Zawiercie
3. Jastrzębski Węgiel

Trzech spadkowiczów:

Barkom Każany Lwów
Nowak-Mosty MKS Będzin
GKS Katowice

Odkrycie sezonu (drużyna): PSG Stal Nysa

Odkrycie sezonu (zawodnik): Jan Firlej

Najlepszy transfer do ligi: Aaron Russell

Ten zespół zawiedzie: PGE GiEK Skra Bełchatów

Kacper Marciniak (Weszło)

Pierwsza trójka:

1. Aluron CMC Warta Zawiercie
2. Jastrzębski Węgiel
3. PGE Projekt Warszawa

Trzech spadkowiczów:

Barkom Każany Lwów
Nowak-Mosty MKS Będzin
Steam Hemarpol Norwid Częstochowa.

Odkrycie sezonu (drużyna): PSG Stal Nysa

Odkrycie sezonu (zawodnik): Daniel Chitigoi

Najlepszy transfer do ligi: Aaron Russell

Ten zespół zawiedzie: Bogdanka LUK Lublin

Jakub Balcerzak, autor przewodnika Prawda PlusLigi:

Pierwsza trójka:

1. Aluron CMC Warta Zawiercie
2. PGE Projekt Warszawa
3. Jastrzębski Węgiel

Trzech spadkowiczów:

Barkom Każany Lwów
Nowak-Mosty MKS Będzin
GKS Katowice

Odkrycie sezonu (drużyna): Cuprum Stilon Gorzów Wielkopolski

Odkrycie sezonu (zawodnik): Aleks Grozdanow

Najlepszy transfer do ligi: Aaron Russell

Ten zespół zawiedzie: PSG Stal Nysa

Autorzy podcastu „Szósty Set” (Kuba Lewandowski, Piotr Złoch i Filip Korfanty)

Pierwsza trójka:

1. Aluron CMC Warta Zawiercie
2. Jastrzębski Węgiel
3. PGE Projekt Warszawa

Trzech spadkowiczów:

Ślepsk Malow Suwałki
Nowak-Mosty MKS Będzin
GKS Katowice

Odkrycie sezonu (drużyna): Cuprum Stilon Gorzów Wielkopolski

Odkrycie sezonu (zawodnik): Fynnian McCarthy

Najlepszy transfer do ligi: Aaron Russell

Ten zespół zawiedzie: Asseco Resovia Rzeszów

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Igrzyska

Media: Radosław Piesiewicz przestanie być prezesem związku. Możliwe, że już jutro

Sebastian Warzecha
12
Media: Radosław Piesiewicz przestanie być prezesem związku. Możliwe, że już jutro
Piłka nożna

„Obiekt nie istnieje”. Krajobraz zniszczeń popowodziowych w sporcie [REPORTAŻ]

16
„Obiekt nie istnieje”. Krajobraz zniszczeń popowodziowych w sporcie [REPORTAŻ]

Komentarze

3 komentarze

Loading...