Nadal nie do końca wiemy, czego spodziewać się po reprezentacji Polski Michała Probierza. Może być drużyną momentów, jak w pierwszej połowie w Glasgow. Może też pokazać gorsze oblicze i rozjechać się w parę chwil, trwoniąc wszystko, co wypracowała. Na szczęście jest jednak pewna stała. Gdy Nicola Zalewski zabiera piłę, urodzi się z tego coś dobrego.
John Carver, asystent Steve’a Clarke’a, opowiadał nam o ewolucji szkockiego futbolu oraz — co za tym idzie — reprezentacji kraju. Że to już nie jest brytyjska bitka, że piłkę wolą na ziemi, nie w powietrzu. Wciąż jednak istnieją nitki łączące Szkotów z typowym kick and rush. Na przykład stoper tej drużyny, Grant Hanley, który jest klasycznym przedstawicielem grupy społecznej “obrońca-weteran”.
Takich gości scharakteryzować można krótko: są jak pudełko czekoladek z Forresta Gumpa. Nie wiesz, czy wylosujesz mecz, w którym skasują każdego rywala z zimną krwią, a wszystko będzie im się kleić do tego stopnia, że nawet wybijając piłkę hen przed siebie, zaliczą jakąś asystę, czy może jednak trafisz na tryb Batory w porcie, po którym chłopu trzeba będzie wysłać śrubokręt, żeby wykręcił się z boiska.
Gdy z Hanleyem zaczął się mierzyć Zalewski, golem pachniało tak, że całe Glasgow pociągało nosami, zastanawiając się, skąd ten swąd.
Nicola Zalewski opędzlował Szkotów po raz pierwszy
Minuta czterdziesta druga, coś nam nie idzie. Co prawda na tablicy wynik wciąż jest korzystny, jednak liczba błędów, strat i pomyłek — zwłaszcza w wykonaniu Jakuba Kiwiora — się mnoży, zaczyna się nerwówka. Faktem jest, że bramkę już straciliśmy, gdy kulminacja koszmarków pod własnym polem karnym skończyła się rzutem wolnym, co w przypadku posiadania na ławce geniusza, jakim jest Austin MacPhee, zawsze budzi grozę.
Scott McTominay czyhał na dalszym słupku, wpakował piłkę do siatki, ale wcześniej pomógł sobie ręką. Byliśmy uratowani.
Niewiele dałaby jednak interwencja VAR, gdy nie wspomniana końcówka pierwszej połowy, w której Piotr Zieliński i Nicola Zalewski rozklepali przeciwników. Podanie tego pierwszego dało drugiemu przestrzeń, a wiemy, że gdy Zalewski ma kawałek miejsca, żeby się rozpędzić, może wyeksponować swoje atuty. Błyskawicznie przetransportował się więc z piłką w pole karne, ominął spóźnionego Hanleya i wywalczył jedenastkę, wpadając pod nogi Anthony’ego Ralstona.
Drugi gol sprawił, że zyskaliśmy bezcenny margines błędu.
Nicola Zalewski opędzlował Szkotów po raz drugi
Zaliczkę szybko roztrwoniliśmy: dwadzieścia sekund od momentu wznowienia gry wystarczyło, żeby strata Sebastiana Szymańskiego przerodziła się w gola kontaktowego. Szkoci byli błyskawiczni, precyzyjni i bezlitości. Wciąż jednak — dzięki popisowi Zalewskiego i pewnej jedenastce Roberta Lewandowskiego — prowadziliśmy. Wcześniej to my potrafiliśmy pokazać ząbki i charakter.
Szkoci przywykli do gry na intensywności zbliżonej do oglądania w zapętleniu sprintu z udziałem Bolta, Powella i Gaya, ale okazało się, że można ich podgryźć. Kacper Urbański poszedł odważnie, powalczył o piłkę i ją wyłuskał. Robert Lewandowski przyjęciem wypuścił rywala w maliny, odegrał i cieszył się z asysty, bo Sebastian Szymański dokręcił futbolówkę z ponad dwudziestu metrów, otwierając wynik spotkania.
Długimi momentami próbowaliśmy po prostu to dowieźć, przytrzymać Szkotów na tyle daleko, żeby nie mogli nic zrobić. Michał Probierz wymienił niezbyt skuteczny w defensywie środek, ale kompletnie chybił. Jakub Piotrowski miał piłkę przytrzymać, jednak ją stracił. Nie minęło dużo czasu i Anthony Ralston dogrywał na piąty metr do Scotta McTominaya, któremu tym razem nikt już gola nie zabrał. Szkoci wyrównali, Szkoci poczuli krew, Szkoci zwietrzyli szansę na zwycięstwo.
Rzutem na taśmę Nicola Zalewski przypomniał sobie jednak, żeby grać na Hanleya, bo jest cienki. Pokusił się o kolejny, ostatni już zryw, obiegł obrońcę, wylądował na glebie. Zrezygnowany kapitan Norwich nawet nie dyskutował, zdając sobie sprawę, że po raz drugi nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. Przegrał pozycję, był wolniejszy, mniej zwinny i co za tym idzie: winny. Winny porażki, bo sam zainteresowany rzut karny wykorzystał.
Całe szczęście, że za dzieciaka nikt nie ostrzegał go, żeby nie kiwał. Nicola, kiwaj jak najczęściej. Rodzą się z tego całkiem przyjemne rzeczy.
Szkocja – Polska 2:3 (0:2)
Gilmour 46′, McTominay 76′ – Szymański 7′, Lewandowski 44′, Zalewski 90+7′
fot. FotoPyK