Cracovia stworzyła wieżę Babel: Słowak, Czech, Rumun, Gruzin, Macedończyk, Irakijczyk, Islandczyk, Holender i dwóch Finów. W jej pierwszym składzie na mecz z Górnikiem Zabrze był jeden Polak – osiemnastoletni Filip Rózga. Taki stosunek obcokrajowców do zawodników krajowych kojarzy się z prymitywnymi czasami Dośrodkovii, więc łatwo było o sceptycyzm. Tymczasem Pasy kolejny raz oglądało się z przyjemnością.
Dobrym przykładem Ajdin Hasić. Pierwszy raz w poważnym wymiarze zobaczyliśmy go na murawie Ekstraklasy. Wcześniej dostał bowiem zaledwie minutę na inaugurację rozgrywek z Widzewem. No i panie, klasa, transfer do Besiktasu sprzed kilku lat nie był przypadkiem. Ręce na kołderkę, Milan Corryn też miał wspaniałe wejście do Warty Poznań, wiadomo. Ale coś nam podpowiada, że Bośniak to nie jest jakiś tam „-ić” z Bałkanów.
Bawił się jak swojego czasu Yaw Yeboah po drugiej stronie Błoń. Kontrola piłki, rajdy, zacinki, duży luz i zdrowe parcie do przodu: oddał pięć strzałów na bramkę Michała Szromnika, z czego trzy groźne, wliczamy oczywiście w ten bilans bardzo ładnego gola na 2:2. Sam rozpoczął akcję, sklepał z Benjaminem Källmanem, położył na tyłek Kryspina Szcześniaka i przymierzył z chirurgiczną precyzją przy słupku. Drogi Ajdinie Hasiciu, rozbudziłeś ciekawość, prosimy o więcej.
W Cracovii z dwóch ostatnich kolejek podobać może się fantazja w ofensywie. Dopiero rozstrzelali Jagiellonię w wymiarze 4:2, choć po trzydziestu minutach przegrywali 1:2. Z Górnikiem po pierwszej połowie też było w plecy. Piłkarze Jana Urbana w pewnym momencie mieli 75% posiadania piłki, błyszczał Taofeek Ismaheel (gol i asysta), środek trzymał Damian Rasak, przydatny po obu stronach boiska niezmiennie jest Erik Janża. Wydawało się, że z wieżą Babel wygrają…
Pół roku temu by wygrali.
Ale Pasy rzuciły się do zmasowanego ataku. Przez czterdzieści pięć minut podopieczni Dawida Kroczka zrobili absolutnie wszystko, żeby wygrać: byli jak bulteriery, jak wściekłe byki, jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”. Ładował i pędził nie tylko Hasić. Świetny mecz za młodziutkim Filipem Rózgą. Gdy odpokutowywał za kompromitujące wylecenie ze zgrupowania reprezentacji Polski U-17 przed mistrzostwami świata w Indonezji, słyszeliśmy, że szkodą dla polskiej piłki byłoby, gdyby się nie ogarnął. I tak, Rózga, który strzelił gola i zostawił na murawie mnóstwo serducha, nieprzypadkowo jest jednym Polakiem, który gra w dość mocnej personalnie Cracovii.
W pocie czoła pracował również Mick van Buren, kozacko wyglądał zakapior Benjamin Källman, a na ich tle po czole kopali się obrońcy Górnika. Dominik Szala rozegrał chyba najgorszy mecz w swojej krótkiej karierze. Manu Sanchez skończył z samobójem. Rafał Janicki wyleciał z czerwoną kartką. Kryspin Szcześniak też, a wcześniej zdążył jeszcze wydatnie pomóc Pasom w odrobieniu strat.
Wow.
Dużo się działo.
I naprawdę, wieża Babel w przypadku Cracovii na razie się broni. Wygrali 3:2, mogło i powinno być wyżej, bo kilka okazji zmarnowali, a dwie bramki zostały nieuznane. Ale tak, to jest piłka nożna, którą chcemy w Ekstraklasie oglądać.
Zmiany:
Legenda
Czytaj więcej o piłce nożnej:
- Jeśli ktoś poszedł na spacer i nie oglądał Motoru z Puszczą: dobra decyzja
- Ukraina w pucharach mało kogo obchodzi. Europa przyjeżdża do Polski na puste stadiony
- Dziki Kołobrzeg S05E01. Czasem słońce, czasem deszcz [REPORTAŻ]
- Polska dla Polaków, Ameyaw jest Polakiem
Fot. Newspix