Reklama

Gra Barcy lepsza niż wynik. „Lewy” nieskuteczny, ale znów daje zwycięstwo

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

24 sierpnia 2024, 21:14 • 4 min czytania 33 komentarzy

Nie miał szczęścia Athletic, kiedy Yamal posyłał jedno ze swoich typowych uderzeń na bramkę. Nie leciało w okienko, nie miało zerwać pajęczyny, a mimo to wpadło do siatki. Wszystko dzięki rykoszetowi po głowie Lekue, który mógł pluć sobie w brodę, a z drugiej strony on i jego koledzy mogli się tego spodziewać. Młodziutki Hiszpan był nakręcony i ciągle nakładał presję na obrońców. Przyjaźń przyjaźnią, ale Nico Williamsowi ewidentnie chciał pokazać, kto dzisiaj rządzi. Nie skrzydłowy z Bilbao, tylko skrzydłowy z Barcelony.

Gra Barcy lepsza niż wynik. „Lewy” nieskuteczny, ale znów daje zwycięstwo

To była osobna historia wewnątrz tego meczu. Starcie dwóch rewelacji poprzedniego sezonu La Liga i zjawisk na EURO 2024. Na tej samej stronie, często w bezpośrednich pojedynkach. Gdy jeden rzucał groźne dośrodkowanie, drugi za chwilę odpowiadał czymś podobnym. Ale gdy jeden miał więcej szczęścia, drugi (Nico) robił dobre wrażenie do ostatniego podania czy strzału. Julesowi Kounde na boku odskoczył tylko kilka razy, dlatego często szukał miejsca bliżej środka pola. Tam czynił więcej zamieszania, tam był groźniejszy, ale finalnie goście skarcili Barcę akcją po drugiej stronie boiska. A pojedynek wygrał Yamal.

Barca na własne życzenie sprawiła, że ten mecz nie skończył się pogromem

W polu karnym poślizgnął się Balde, zaspał Martinez, a sekundę później błąd popełnił Cubarsi. Faul, rzut karny, wyciągnięcie dłoni do Athletiku. Nie można było powiedzieć, że podopieczni Ernesto Valverde na to zasłużyli, ale skoro rywal daje ci szansę, grzech z niej nie skorzystać.

Szkoda, że ta maksyma nie weszła w życie w przypadku Roberta Lewandowskiego. Przed golem na 1:1 miał okazję, ale obił słupek. Można to zrozumieć, kąt był ostry, ot, bramka nie była obowiązkiem. Podobnie w drugiej połowie, kiedy znów obił aluminium po strzale głową, choć na pewno dało się to zrobić lepiej. Ale powiedzmy, że to też nie była setka.

Z tym że trzecia sytuacja „Lewego”, druga po dośrodkowaniu Raphinhi w tym meczu, to już piłka meczowa. Nabiegasz na futbolówkę , nakrywasz ją i ładujesz do siatki. To nie była typowa „szufla”, Polak musiał upadać na murawę, żeby sięgnąć dogrania, lecz to go nie tłumaczy. Od napastnika tej klasy trzeba oczekiwać, że z tych trzech dogodnych okazji chociaż trzecią skończy jak należy.

Reklama

„Do czterech razy sztuka” mógłby spuentować nas Robert. Bo właśnie za czwartym strzałem wcisnął tego gola, stojąc tam, gdzie trzeba. Bóg futbolu oddał mu brak szczęścia przy ostrzelanych słupkach i dobrze się stało, bo za całokształt Roberta naprawdę można pochwalić. W rozegraniu nie zwalniał akcji, a w polu karnym miał ważnego gola na 2:1. W części swoich kontaktów z piłką był wręcz błyskotliwy i dał sygnał, że dublet z Valencią nie był przypadkiem.

Maszyna Flicka zdała drugi test na tle wymagającego rywala

Generalnie ofensywa Barcelony funkcjonowała dzisiaj świetnie. Sam fakt, że „Lewy” miał kilka szans, wiele mówi. A przecież swoje akcenty miał też Ferran Torres czy Pedri. Ten drugi po wyleczeniu kontuzji był kluczowy dla balansu w drugiej linii, a dzięki niemu łatwiej grało się innym. Sam Raphinha jako lewoskrzydłowy robił momentami tak kapitalne wrażenie, że Hansi Flick mógł zapomnieć o potrzebie ściągania nowego piłkarza na tę pozycję. Intensywność, tworzenie przestrzeni, dużo kluczowych podań, efektowność jak choćby przy założeniu siatki we własnym polu karnym. To był występ z serii: nie, mnie sprzedać nie możecie.

Idealnie oczywiście nie było, ale jak na wciąż wybrakowaną kadrę Barcy, potrzebę stawiania na młodzież (znów nieźle zagrał Bernal) i klasę rywala trzy punkty w takim stylu to duża rzecz. Na dobrą sprawę wynik nie oddaje tego, jak to spotkanie wyglądało. Szczególnie w drugiej połowie, w której Athletic Bilbao nie pokazał właściwie żadnych argumentów. Trudno powiedzieć, jaki plan w przerwie przedstawił piłkarzom Ernesto Valverde, ale chyba nie przygotował wariantu B na stratę bramki. Ba, w sumie jeszcze przed nią dało się odnieść wrażenie, że zmiana wyniku jest kwestią czasu.

FC Barcelona – Athletic Bilbao 2:1 (1:1)

Yamal 24′, Lewandowski 75′ – Sancet 42′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Reklama

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

33 komentarzy

Loading...