Reklama

Zero złudzeń, żadnych nadziei. Wisła żegna się z Europą

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

22 sierpnia 2024, 22:37 • 4 min czytania 146 komentarzy

Czy wierzyliśmy, że Wisła Kraków pokona dziś Cercle Brugge? Będziemy z wami szczerzy – nie. Ale mieliśmy cichą nadzieję, że „Biała Gwiazda” przynajmniej trochę skomplikuje życie faworytom z Belgii. Postraszy ich, napsuje krwi. Niestety, również i to zadanie przerosło podopiecznych Kazimierza Moskala. Wisła została przez Belgów rozgnieciona na miazgę. Tak brutalne widowiska należałoby transmitować po godzinie 23.

Zero złudzeń, żadnych nadziei. Wisła żegna się z Europą

Nie chcemy zabrzmieć zbyt pesymistycznie, ale coś nam podpowiada, taką mamy czutkę, że Wiślacy w rewanżu nie zdołają odrobić strat.

Demolka w pierwszej połowie

Osiem minut – tyle czasu na złudzenia pozostawili goście kibicom Wisły.

Trzeba zaznaczyć, że „Biała Gwiazda” weszła w mecz całkiem ambitnie, z otwartą przyłbicą, oddała nawet dość groźny strzał z dystansu, ale kiedy goście zdecydowali się podkręcić tempo w ofensywie, to z podopiecznych Kazimierza Moskala nie było co zbierać. Wynik otworzył Alan Minda, wykorzystując kompletną dezorganizację w szeregach obronnych gospodarzy, no i bierność Bartosza Jarocha w kryciu. A już po paru chwilach prowadzenie Brugge podwyższył Thibo Somers, który to z kolei skorzystał na dziwacznym zachowaniu Kamila Brody. Golkiper Wisły tak się zafiksował na próbie przecięcia nadchodzącego dośrodkowania, że… odsłonił całą bramkę – no to Somers, zamiast wrzucać, po prostu kopnął piłkę do pustaka. Trudno to nawet nazwać centrostrzałem. Kuriozalne trafienie.

Na tym się niestety defensywa katastrofa Wisły nie zakończyła, bo jeszcze przed przerwą Christiaan Ravych podwyższył prowadzenie Belgów na 3:0. Co gorsza, trudno było się oprzeć wrażeniu, że Cercle nie gra w gruncie rzeczy nic specjalnego, a i tak demoluje Wisłę bez najmniejszych problemów.

Reklama

Gra obronna Wisły zalatywała półamatorstwem.

Piłkarzom „Białej Gwiazdy” najzwyczajniej w świecie brakowało w tym meczu odpowiedniej dynamiki, siły oraz – tak po prostu, mówiąc bez ogródek – umiejętności. Było to wręcz rażące przy każdym ofensywnym zrywie goście. Wiślacy doskakiwali do przeciwników o jedno albo nawet o dwa tempa za późno. Odbijali się od nich w bezpośrednich pojedynkach. Choć wypada dodać, że krakowska ekipa w pierwszej połowie narobiła jednak trochę zamieszania pod bramką przeciwników. Angel Rodado raz znalazł się nawet w doskonałej sytuacji do zdobycia bramki na 1:3, lecz tym razem gwiazdorowi Wisły zabrakło skuteczności.

Rywalizacja została rozstrzygnięta

Chyba nawet najbardziej optymistycznie nastawieni fani Wisły nie zakładali w przerwie, że druga odsłona spotkania przyniesienie jakiś niesamowity zwrot akcji. I rzeczywiście, nie przyniosła. Wręcz przeciwnie, Cercle Brugge szybciutko docisnęło gospodarzy i ponownie uwypukliło defensywną nieporadność „Białej Gwiazdy”. Nie zdążyła więc minąć nawet godzina gry, a Belgowie wygrywali 5:0. Natomiast w 83. minucie meczu fenomenalnym trafieniem z rzutu wolnego popisał się Kazeem Olaigbe, zapewniając w ten sposób przyjezdnym sześciobramkowe prowadzenie. A trzeba uczciwie wspomnieć, że goli dla gości mogło być jeszcze więcej. Kamil Broda, który przy dwóch bramkach dla Brugge mógł wprawdzie zachować się lepiej, w kilku innych sytuacjach wyratował jednak swój zespół z poważnych opresji.

Tego samego nie można powiedzieć o defensorach „Białej Gwiazdy”. Oni przepuszczali dziś dosłownie każdą akcję gości. Pozwalali rywalom na wszystko. Gdyby Cercle z jakiegoś powodu musiało dzisiaj zdobyć dziesięć bramek, to bez problemu dałoby radę przy tak rozklekotanej obronie ekipy z Krakowa.

Jeśli za cokolwiek można dzisiaj zespół Kazimierza Moskala pochwalić przy takim wyniku, to chyba za kilka ciekawych kombinacji w ofensywie. Zresztą jedna z nich zakończyła się honorowym trafieniem dla Wisły – w 84. minucie meczu Angel Rodado skierował wreszcie futbolówkę do sieci. Ustalił tym samym wynik spotkania na 1:6 – identycznym stosunkiem goli „Biała Gwiazda” przegrała wcześniej na wyjeździe z Rapidem Wiedeń. Jest więc, mówiąc złośliwie, pewna powtarzalność.

Nie będziemy się teraz jednak nad Wisłą znęcać. To po prostu zmagający się z rozmaitymi kłopotami pierwszoligowiec, dla którego sam występ w decydującej rundzie eliminacji do Ligi Konferencji jest wyczynem grubo ponad stan. Cercle zakomunikowało dziś wiślakom brutalnie: nie pasujecie do europejskiego towarzystwa.

Reklama

WISŁA KRAKÓW 1:6 (0:3) CERCLE BRUGGE

A. Rodado 84′ – A. Minda 8′, T. Somers 11′, C. Ravych 37′, K. Denkey 47′, A. K. Ouattara 55′, K. Olaigbe 83′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

146 komentarzy

Loading...