Ruszyły już rozgrywki w większości europejskich krajów. Bundesliga startuje w najbliższy weekend, a wszystkie najsilniejsze ligi już rozegrały co najmniej jedną kolejkę. Topowe zespoły rozpoczynają zmagania w europejskich pucharach, ale dziś skupimy się na stu dwóch nowych drużynach, które pojawiły się w tabelach ligowych tego sezonu dzięki wywalczeniu awansu. Kto wraca na najwyższy szczebel po wielu latach? W jakich krajach w rozgrywkach o tytuł mistrzowski zadebiutują najciekawsze kluby?
W kilku najsłabszych ligach, takich jak Gibraltar i San Marino awansów i spadków nie ma wcale. W Mołdawii dwie najsłabsze drużyny Super Ligi grają wiosną z najlepszymi zespołami Ligi 1 o awans i spadek. System jest bardzo skomplikowany, a ostatecznie po rozbudowanych barażach okazało się, że ich zwycięzcy nie uzyskali licencji na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. W efekcie tego nikt nie spadł i nikt nie awansował.
W trzynastu krajach awansował tylko jeden zespół. Takie zasady obowiązują głównie w ligach małych, choć czasem całkiem mocnych piłkarsko państw, jak Czechy, Szkocja, Austria, Chorwacja czy Szwajcaria. Najczęściej możliwość awansu otwiera się przed dwoma klubami. Tak jest w dwudziestu jeden europejskich krajach. W piętnastu awansowały trzy zespoły. Najczęściej są to ligi najmocniejsze, jak Hiszpania, Włochy, Anglia, Francja, Holandia i Portugalia. Dla trzech nowych klubów miejsce znalazło się jednak także w rozgrywkach na Cyprze, w Białorusi, Luksemburgu i Kazachstanie oraz w naszej Ekstraklasie, której rzetelna ocena nie pozwala zaliczyć ani do najsłabszych, ani najsilniejszych w Europie.
Biorąc pod uwagę wielkość kraju, awans trzech drużyn z I ligi wydaje się liczbą optymalną, szczególnie patrząc na wyniki Puszczy i Korony, które mimo awansu w meczach barażowych poradziły sobie na najwyższym szczeblu. W obecnym sezonie niezłe wyniki notuje też Motor, który także wszedł do ligi w ten sposób. Dość częstym rozwiązaniem są systemy barażowe zarówno rozgrywane wśród zespołów niższych klas rozgrywkowych, jak i łączące kluby z dołu tabeli najwyższego szczebla z tymi, którym niewiele zabrakło do bezpośredniego awansu – jak w Niemczech. Omawiam dziś jedynie zespoły, którym udał się awans – niezależnie od tego, w jaki sposób go zdobyły. Nie pomijam też beniaminków lig grających systemem wiosna-jesień, którzy zdążyli już rozegrać poł sezonu w krajach północnej (i częściowo wschodniej) Europy.
Powrót po ponad piętnastu latach
Grazer AK
Zaledwie kilkunastu klubom w Europie udało się wrócić do elity po przerwie trwającej ponad piętnaście lat. Po siedemnastu latach przerwy do elity wraca Grazer AK. W Austrii odbędą się dzięki temu po raz dwusetny derby Grazu. Klub ten był bardzo silny na przełomie XX i XXI wieku, kiedy pod względem pozycji w lidze, a nawet frekwencji wyprzedzał lokalnego rywala – Sturm. Dzielony przez oba kluby stadion w dzielnicy Liebenau nosił imię urodzonego w Grazu Arnolda Schwarzeneggera. Gdy w 2005 roku jako gubernator Kalifornii nie zapobiegł egzekucji skazanego na śmierć gangstera Stanleya Williamsa, nazwisko słynnego kulturysty i aktora zniknęło z nazwy obiektu.
Grazer AK przez prawie całą drugą połowę ubiegłego stulecia występował w austriackiej elicie. Na podium wskakiwał rzadko, ale zdarzało mu się kwalifikować do europejskich pucharów, w których nie odnosił sukcesów. Latem 1984 roku podczas zgrupowania w Jugosławii do Austrii uciekł piłkarz Śląska Wrocław – Jarosław Jedynak. Po dziewięciomiesięcznej dyskwalifikacji został on piłkarzem Grazer AK, dla którego rozegrał pięćdziesiąt meczów strzelając dziewiętnaście goli. Końcówka stulecia to gwałtowna poprawa wyników Czerwonych Diabłów (jak nazywają GAK kibice) – zdobycie pucharu kraju w 2000 i 2002, zwieńczone dubletem w 2004. W 2003 roku byli o włos od awansu do Ligi Mistrzów. Ajax wyeliminował ich po dogrywce dzięki golom Ibrahimovicia i Galaska. Jeszcze w 2004 roku zespół grał w Pucharze UEFA, w którym wyszedł z grupy z udziałem Amiki Wronki. W bezpośrednim starciu na gola Jacka Dembińskiego odpowiedział hattrickiem Roland Kollmann. Wcześniej w tym samym sezonie GAK został jedynym klubem, który pokonał na Anfield Liverpool – późniejszego zwycięzcę Ligi Mistrzów po słynnych stambulskich rzutach karnych.
Jak to zwykle bywa, sukcesy ponad stan były początkiem końca klubu. W 2007 roku spadł z Bundesligi i ogłosił bankructwo. Przystąpił do rozgrywek trzeciego szczebla, na którym kolejne trzy razy ogłaszał upadłość, by w 2012 zostać zlikwidowanym. Nowopowstały twór musiał piąć się od ósmej ligi. Co sezon wygrywał jednak kolejne szczeble ligowe i w 2019 roku awansował do 2. Bundesligi. Tam przeczekał kilka sezonów, a rok temu przegrał awans z Blau-Weiss Linz jednym punktem. Edycja 2023/24 to jednak dominacja Czerwonych Diabłów i awans do Bundesligi z dziesięciopunktową przewagą nad Ried.
Ateńska Kallithea
18 lat czekała na powrót do najwyższej ligi ateńska Kallithea. Klub ten występował w greckiej ekstraklasie w latach 2003-2006 między innymi z Jackiem Dąbrowskim, Madrinem Piegzikiem i Igorem Sypniewskim na pokładzie. Wcześniej grał tam też Dariusz Marzec, trenerem był Józef Wandzik, a jeszcze dziesięć lat temu – Krzysztof Warzycha. W 2018 klub spadł do trzeciej ligi, a rok później grał nawet na czwartym szczeblu. W 2021 roku w zespół zainwestował Andrew Barroway, który był też współwłaścicielem klubu NHL Arizona Coyotes, ale ze względu na oskarżenia o przemoc domową musiał pozbyć się udziałów.
Od tego czasu Anglicy (kibice nazywają tak swój klub ze względu na podobieństwo koszulek do trykotów Anglii) co roku albo awansują, albo zajmują drugie miejsce z niewielką stratą do promowanego lidera. Rok temu zabrakło punktu, ale w tym sezonie dość wyraźnie Kallithea wygrała Super League 2 i powróciła do gry o mistrzostwo i do derbów Aten rozgrywanych z Panathinaikosem, AEK-iem i Atromitosem. Co ciekawe, stadion Anglików mieści się zaledwie dwa kilometry od Akropolu. Oficjalnie nosi imię Grigorisa Lambrakisa, jednak kibice nazywają go El Paso ze względu na podobieństwo do plenerów westernowych wynikające z ulokowania obiektu w dawnym kamieniołomie. Rok temu do klubu trafił z Unii Tarnów Wiktor Matyjewicz, ale nie rozegrał w nim jeszcze żadnego spotkania.
Como
21 lat na powrót do Serie A czekali kibice Como. Klub ten ma siedzibę w niewielkim mieście na północnym skraju Lombardii, leżącym zaledwie cztery kilometry od szwajcarskiej granicy. Jezioro o tej samej nazwie jest najgłębszym w Europie poza Norwegią. Jako AC Como zespół grał w Serie A w latach 1949-1953, a jako Como Calcio w sezonie 1975/76 oraz od 1980 do 1982 roku – gdy awans wywalczył mając w składzie późniejszego mistrza świata Pietro Vierchowoda. O mistrzostwo Włoch gracze zespołu z Lombardii grali także w latach 1984-1989. Jesienią 1986 roku po jedenastu kolejkach byli nawet wiceliderami Serie A za Napoli. Do końca sezonu wygrali jednak już tylko dwa spotkania. Zajęli dobre dziewiąte miejsce, mimo że zanotowali łącznie… pięć wygranych i strzelili szesnaście goli przez cały rok. Zremisowali jednak aż szesnaście z trzydziestu meczów, tracąc dwadzieścia goli, czyli mniej niż mistrzowskie Napoli.
Ostatni awans do Serie A – tylko na jeden sezon – piłkarze Como wywalczyli w 2002 roku. W latach 2003-2005 wygrali łącznie osiemnaście meczów ze stu szesnastu rozegranych, a w międzyczasie klub ogłosił bankructwo. Nowa spółka przystąpiła do Serie D i w 2015 powróciła do Serie B, co jednak dwa lata później zakończyło się kolejną upadłością.
W 2019 klub kupili bracia Hartono, którzy dorobili się fortuny na produkcji indonezyjskich papierosów. Starszy z braci, Michael Bambang, w 2018 roku został medalistą Igrzysk Azjatyckich rozgrywanych w Dżakarcie. Zdobył brązowy medal w brydżu sportowym w wieku… siedemdziesięciu dziewięciu lat. Mniejszościowe udziały w klubie mają Cesc Fabregas i Thierry Henry. Po awansie do Serie A liga zakwestionowała możliwość gry klubu na przestarzałym stadionie Giuseppe Sinigaglii. W odpowiedzi Como zagroziło, że będzie grało w odległym o trzydzieści kilometrów szwajcarskim Lugano. Ostatecznie jednak klub zagra na domowym obiekcie, choć pierwsze trzy spotkania musi rozegrać na wyjeździe, by zdążyć z remontem stadionu. Po awansie gracz Como – Kameruńczyk Jean-Pierre Nsame – został wypożyczony do Legii.
After 21 years…we’re underway in Serie A! 💪 pic.twitter.com/DalaheXIU3
— Como1907 (@Como_1907) August 19, 2024
W kadrze zespołu znajdują się obecnie między innymi Pepe Reina, Alberto Moreno, Raphael Varane, czy Andrea Belotti.
Ten malutki klubik staje się tym samym ewenementem pod względem liczby mistrzów świata i Europy, którzy na jakimś etapie kariery grali w danym klubie. W Como grało aż ośmiu mistrzów świata:
- Marco Tardelli 1974/75
- Paolo Rossi 1975/76
- Pietro Vierchowod 1976-81
- Claudio Borghi 1987
- Gianluca Zambrotta 1994-97
- Cesc Fàbregas 2022/23
- Pepe Reina i Raphaël Varane 2024
Oraz siedmiu mistrzów Europy:
- Fabregas, Reina 2008 i 2012
- Aristide Guarneri 1957/58
- Müller 1984/85
- Nicolò Barella i Matteo Pessina 2016
- Andrea Belotti 2024
Ipswich Town
Mimo dołączenia do ligi dopiero w 1938 roku, klub z Ipswich rozegrał ponad tysiąc meczów na najwyższym szczeblu angielskich rozgrywek ligowych, wliczając w to oczywiście czasy sprzed powstania Premier League. Wygrał ponad czterysta z nich i z 37,1% wygranych spotkań plasuje się pod względem procentu zwycięstw na wysokim siedemnastym miejscu. Wyżej niż Derby, Nottingham, West Ham (34% zwycięstw) czy Leicester. Z The Tractor Boys już tak jest, że jak gdzieś grali, to dość często wygrywali. Nieprawdopodobna jest ich skuteczność w europejskich pucharach. Na 62 rozegrane w nich spotkania wygrali 36, zremisowali 12 i przegrali 14. Oznacza to średnią 1,935 punktu na mecz. Spośród wszystkich 726 klubów, które więcej niż dwa razy zakwalifikowały się do kontynentalnych rozgrywek, Ipswich ma trzecią najwyższą średnią punktów na mecz. Lepiej od nich szło tylko Bayernowi (1,96 punktu na mecz) i Realowi (1,94 punktu na mecz). Nigdy też nie przegrali domowego meczu w Europie!
W 1974 Town doszli do ćwierćfinału Pucharu UEFA, w 1978 roku odpadli w 1/8 finału po rzutach karnych z Barceloną, by rok później odpaść z nią w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharu przez mniejszą liczbę goli strzelonych na wyjeździe. W 1981 wygrali Puchar UEFA po drodze eliminując Widzew. Od lat osiemdziesiątych zakwalifikowali się tylko do Pucharu UEFA w 2001 roku, gdy odpadli w trzeciej rundzie z Interem i rok później, gdy byli już klubem drugoligowym i po karnych wyeliminował ich Slovan Liberec. W 1961 zostali mistrzami Anglii, a w 1981 i 1982 roku zdobyli wicemistrzostwo. Wtedy też w retrospektywnym rankingu Elo klasyfikowani byli jako drugi najsilniejszy klub Europy za Liverpoolem!
Po spadku z Premier League w 2002 trzykrotnie odpadali w play-offach o awans: w 2004 i 2005 roku z West Hamem, a dziesięć lat później z derbowym rywalem z Norwich. W 2019 spadli do trzeciej ligi po wygraniu zaledwie pięciu meczów w sezonie. Od 17 kwietnia 2022 do sobotniego meczu z Liverpoolem przegrali natomiast zaledwie dziesięć meczów ligowych z dziewięćdziesięciu pięciu rozegranych. Pozwoliło to im na dwa kolejne awanse i powrót do Premier League po dwudziestu dwóch latach.
W styczniu zostali wyeliminowani z FA Cup przez Maidstone United, grające w szóstej lidze. Po raz drugi w XXI wieku klub z szóstego poziomu rozgrywkowego strzelił gola w meczu 4. rundy FA Cup, a jakby tego było mało Maidstone awansowało do kolejnej rundy po zwycięstwie 2:1 z Ipswich Town. To jedna z najpiękniejszych historii ostatnich lat w FA Cup, tym bardziej że pokonali wicelidera Championship.
Klub z 6. ligi wyeliminował wicelidera Championship! Sceny w FA Cup
W 2015 sześć spotkań w barwach Ipswich rozegrał grający dziś w Koronie Piotr Malarczyk. W latach 2014-19 bramki Ipswich bronił regularnie Bartosz Białkowski, trzykrotnie zostając graczem sezonu.
Trzy Omonie
Omonia po grecku oznacza „zgoda”. Zobaczcie, jak zgodnie działają kluby o tej nazwie w lidze cypryjskiej. Omonii Nikozja nie trzeba nikomu przedstawiać. To 21-krotny mistrz Cypru, pogromca Jagiellonii w Lidze Europy w 2015 roku oraz Legii w Lidze Mistrzów w covidowym sezonie 2020/21. Od trzech lat regularnie gra w fazie grupowej Ligi Europy lub Ligi Konferencji, choć wygrał w nich zaledwie jeden mecz. Dziesięć lat temu grał tam Łukasz Gikiewicz, a obecnie występuje Mariusz Stępiński. Sześć lat temu władze klubu, po kilku latach problemów finansowych zdecydowały o zmianie formy prawnej z organizacji non-profit na spółkę w celu pozyskania inwestora. Stanowczo protestowali przeciwko temu skrajnie lewicowi fani z organizacji Brama 9. – nazwanej tak od numeru wejścia, którym dostawali się na stadion. Gdy nie udało im się zablokować zmian ogłosili, że przestają wspierać klub i zakładają własny zaczynając od piątej ligi. Władze oryginalnej Omonii spotkało spore zaskoczenie, gdy w tym roku prowadzona przez fanów PAC Omonia 29M awansowała do pierwszej ligi, wyprzedzona jedynie przez… inną Omonię. Drugą ligę wygrała bowiem Omonia Aradipu powracająca do ligi po 28 latach przerwy, niemająca nic wspólnego z klubem z Nikozji. Aradipu to niewielka, dwudziestotysięczna miejscowość na przedmieściach Larnaki. Jej problemem jest to, że gości aż dwa profesjonalne kluby. Mogłyby one połączyć siły i stać się poważnym graczem w cypryjskim futbolu. Problem jednak w tym, że po prostu całkowicie się nienawidzą. W 1987 roku Ermis Aradipu i Omonia Aradipu zgodnie jednocześnie spadły z ligi cypryjskiej wygrywając łącznie trzy mecze przez cały sezon – z czego jeden w bezpośrednim starciu między sobą. Od kilkunastu lat władze miasta i zewnętrzni mediatorzy prowadzą rozmowy zjednoczeniowe, jednak nic one nie dały. Tak wygląda „Zgoda” po cypryjsku. Liga rusza w piątek, a pierwsze derby stołecznych Omonii odbędą się w listopadzie.
GKS Katowice i Motor Lublin
Jedyną ligą, do której aż dwa kluby powracają po ponad piętnastu latach jest Ekstraklasa! Gieksa w 2005 roku po spędzeniu w pierwszej lidze dwudziestu dwóch z ostatnich dwudziestu trzech sezonów została z hukiem relegowana po wygraniu zaledwie czterech meczów. Nie została dopuszczona do rozgrywek drugiej ligi i musiała zaczynać odbudowę klubu od czwartego szczebla, na którym musiała mierzyć się ze Źródłem Kromołów, ŁTS-em Łabędy, Rozbarkiem Bytom, czy Czarnymi Sosnowiec. Bez porażki awansowała do trzeciej ligi, a później do drugiej, ale tam zaczęły się schody. Prawie w każdym sezonie GKS Katowice zajmował miejsce w środku tabeli, a w 2019 spadł nawet na dwa lata na trzeci szczebel rozgrywek. W ubiegłym sezonie coś jednak w końcu zaskoczyło i w ostatniej kolejce udało się w walce o awans bezpośredni wyprzedzić Arkę dzięki lepszemu bilansowi spotkań bezpośrednich.
Droga Motoru była jeszcze bardziej wyboista. Pod koniec października 1991 roku, po trzech kolejnych zwycięstwach w Ekstraklasie, Motor był na szóstym miejscu w tabeli. Wiosną szło mu jednak znacznie gorzej, a na finiszu został wyprzedzony przez poznańską Olimpię i spadł do drugiej ligi. Spadł z niej pięć lat później, mimo że sezon rozpoczął od sparingu z… Realem Madryt w Szwajcarii. Na boisku Canizares, Hierro, Raul, Luis Enrique, Ivan Zamorano, Michael Laudrup zmierzyli się między innymi z Tomaszem Jasiną – późniejszym komentatorem sportowym. Od października do końca sezonu nie udało się Motorowi wygrać żadnego meczu i w tabeli zajął ostatnie miejsce wyprzedzony nawet przez Lubliniankę. Dwa lata później spadł do czwartej ligi grając pod nazwą Lubelskiego Klubu Piłkarskiego. W 2010 roku klub poszedł na skróty i zaczął grę w II lidze na licencji Spartakusa Szarowola. Różni się tym samym od wielu innych polskich klubów, którym udał się powrót do Ekstraklasy bez uciekania się do tego typu „sztuczek” pozwalających na pozbycie się długów. Jeszcze w 2023 klub grał w II lidze, w której wygrał po rzutach karnych finał baraży ze Stomilem, a rok później z Arką. Po trzydziestu dwóch latach Lublin znów ma klub Ekstraklasy. Tylko trzy kluby w Europie wróciły w tym roku do najwyższej ligi po dłuższej przerwie, ale o nich poniżej.
Pozostałe kluby
Po równo dwudziestu latach do maltańskiej Premier League wraca Żabbar St. Patrick. Próżne są więc nadzieje kibiców trzecioligowych ŁKS-u Łomża i Wybrzeża Rewalskiego Rewal, że po wycofaniu Raduni Stężyca z II ligi, są one najwyżej notowanymi w Europie drużynami z literą „ż” w nazwie.
Jeszcze w 2023 roku do Allsvenskan powrócił po 27 latach klub Västerås SK. Od 1956 roku nigdy nie udało mu się utrzymać w najwyższej lidze Szwecji, czego próbował w 1978 i 1997 roku. Wygląda na to, że polegnie i tym razem, bo jest obecnie na ostatnim miejscu w tabeli. Po wybuchu drugiej wojny światowej trenerem Västerås został Węgier Lajos Czeizler, wcześniej trenujący ŁKS, zaś dwa lata temu grał tam Michał Pawlik – obecnie w Zniczu Pruszków. Miesiąc temu Lech pozyskał z tego szwedzkiego klubu Alexa Douglasa.
Briton Ferry Athletic był założycielem ligi Walii w 1992 roku. Zajął w niej siedemnaste, a następnie dwudzieste miejsce oznaczające spadek. Powrócił po roku i ponownie po siedemnastej lokacie w kolejnym sezonie zajął ostatnie miejsce. Przez cztery lata wygrał w najwyższej lidze 34 ze 156 spotkań tracąc w nich prawie czterysta goli. The Ferry spadał w kolejnych latach coraz niżej w ligowej hierarchii, aż w 2009 po wylądowaniu w czwartej lidze połączył się z klubem Llansawel. Po kilku latach bycia w ścisłej czołówce drugiej ligi, wiosną tego roku Briton Ferry Llansawel A.F.C. udało się wywalczyć po 27 latach awans do Cymru Premier.
Luksemburski powrót po ponad pół wieku
Sporting Bettemburg gra w niewielkiej miejscowości na południu Luksemburga. Przez prawie sto lat swego istnienia był jednym z najsłabszych, spośród kilkudziesięciu klubów piłkarskich z tego kraju. Tylko dwa razy zagrał w najwyższej lidze – w 1948 i 1973 roku, wygrywając w niej łącznie zaledwie sześć spotkań i tracąc w każdym sezonie ponad osiemdziesiąt goli w dwudziestu dwóch meczach. W tym roku po pięćdziesięciu jeden latach powraca do Nationaldivisioun.
Holstein Kiel z Puchaczem
Spośród tegorocznych wiosennych beniaminków najdłużej na powrót na najwyższy szczebel czekał Holstein z niemieckiej Kilonii. Do lat sześćdziesiątych klub ten był czołową drużyną północnych Niemiec. W 1912 zdobył mistrzostwo kraju, a w 1910 i 1930 był wicemistrzem. W 1926 w 1/8 finału mistrzostw Niemiec pokonali 8-2 Stettiner SC, który grał na trzydziestotysięcznym stadionie w Lasku Arkońskim, który po drugiej wojnie światowej stał się obiektem Arkonii Szczecin. Gdy w 1963 roku tworzona była Bundesliga, Bocianom z Kilonii zabrakło do awansu do niej zaledwie trzech punktów. System awansu do Bundesligi był jednak w kolejnych latach tak trudny, że klubowi nie udało się dostać do elity aż do 2024 roku. W 1978 roku awansował na trzy sezony do 2. Bundesligi, a jego bramki strzegł młodziutki Andreas Köpke – późniejszy mistrz świata i Europy. W 2013 Holstein spadł aż do czwartej ligi. Kolejny powrót do 2. Bundesligi to 2017 rok. Po siedmiu latach gry w niej udało się wywalczyć awans do 1. Bundesligi. W utrzymaniu się w niej spróbuje pomóc najnowszy nabytek – Tymoteusz Puchacz. Będzie on kolejnym Polakiem w historii tego klubu po licznej kolonii gdańskiej (Zdzisław Puszkarz, Bronisław Szlagowski) i wrocławskiej (Zbigniew Ilski, Dariusz Sztorc, Radosław Żabski).
Po pokonaniu przez Holstein Bayernu w Pucharze Niemiec trzy lata temu, tak pisał o nich Piotr Stolarczyk:
W mieście handballu piłkarskie Holstein zaczyna wyraźnie dochodzić do głosu
– Jeszcze kilkanaście lat temu ich zespół mógł co najwyżej marzyć o nawiązaniu walki z najlepszymi ekipami naszych zachodnich sąsiadów, a oni sami byli wychowani w kulcie legendarnych porażek z lat 60. oraz 70. Jednak drużyna piłkarska znajdująca się w cieniu niemieckiego hegemona parkietów piłki ręcznej – THW Kiel – od kilku lat bardzo wyraźnie zaznacza swoją obecność w mieście i być może za jakiś czas nie tylko zapuka do Bundesligi, ale chwyci za klamkę, otworzy drzwi i wejdzie na salony.
W 2024 prognoza Piotra się sprawdziła. Formalnie rzecz biorąc, Oberliga, w której występował Holstein w 1963 roku była najwyższym niemieckim szczeblem rozgrywkowym. Klub wraca zatem do elity po sześćdziesięciu latach przerwy, choć w Bundeslidze nie grał jeszcze nigdy. Jest pierwszym zespołem ze Szlezwiku-Holsztyna w Bundeslidze oraz położonym najbardziej na północ jej uczestnikiem, przebijając rekord Hansy Rostock.
90 lat oczekiwania na pierwsze zwycięstwo
Zdecydowanie najdłużej na powrót do elity czekał jednak klub Ekenäs IF. Założony został w 1905 roku w fińskim mieście Tammisaari. Ponad osiemdziesiąt procent jego ludności jest szwedzkojęzyczna, więc znane jest jako Ekenäs, a od 2009 roku, gdy połączyło się z sąsiednimi gminami – jako Raseborg. W 1933 roku klub awansował do fińskiej ekstraklasy. Tam wykazał się rekordem nie do pobicia – przegrał wszystkie czternaście rozegranych w niej meczów. Tracił średnio prawie sześć goli na spotkanie. Przygoda na najwyższym szczeblu okazała się tak traumatyczna, że klub staczał się kolejno: w czasie drugiej wojny światowej do trzeciej ligi, w 1957 roku do czwartej. Między trzecim a czwartym szczeblem błąkał się aż do 2015 roku, gdy powrócił do drugiej ligi, a jesienią 2023 roku wywalczył awans do Veikkausliigi. Pięknie nawiązuje w niej do tradycji sprzed drugiej wojny światowej, zajmując zdecydowanie ostatnie miejsce w tabeli. 8 czerwca 2024 roku zaliczył pierwsze historyczne zwycięstwo na najwyższym szczeblu. Pokonał 1:0 Gnistan po rzucie karnym w dziewięćdziesiątej minucie, dziewięćdziesiąt lat po debiucie w Veikkausliidze. Wychowankiem klubu jest napastnik Cracovii – Benjamin Källman.
Absolutni beniaminkowie
Na przeciwległym biegunie do klubów powracających do elity po wielu dekadach są zespoły, które debiutują w tym roku w najwyższych ligach swojego kraju. Jest ich dwadzieścia dwa – głównie w dość przeciętnych ligach. TransINVEST debiutuje zarówno w najwyższej lidze, jak i Europie, dzięki wygraniu Pucharu Litwy. Klub powstał niejako w odpowiedzi na sukcesy Hegelmanna Kowno, którego właścicielem jest niemiecki koncern transportowy. Jego litewski konkurent z tej samej branży postanowił z kolei utworzyć TransINVEST, dzięki czemu mamy w tym roku na Litwie „derby tirowców”.
Tirowcy, winiarze, ustawiacze meczów i kluby oligarchów. Kto debiutuje w Europie?
Spośród lig grających w systemie wiosna-jesień w tym roku zadebiutowały: Nõmme United – klub studwudziestokrotnego reprezentanta Estonii Marta Pooma, na Łotwie – Grobiņas SC, w Norwegii – KFUM Oslo (Valerenga spadła po 22 latach), a w Finlandii – Gnistan, czyli ten, który przegrał z Ekenäs.
Vestri debiutuje w lidze islandzkiej. Jest to klub grający w leżącym na północno-zachodnim krańcu wyspy Ísafjörður. Stał się on położonym najbardziej na zachód klubem w najwyższych ligach krajów należących do UEFA. Bardziej na północ z kolei leżą tylko Tromso i Bodo/Glimt.
Spośród lig grających systemem jesień-wiosna debiutuje właśnie andorska FS La Massana i rumuńska Unirea Slobozia. W Czarnogórze absolutnym beniaminkiem jest klub Otrant z odwiedzanej przez polskich turystów nadmorskiej miejscowości Ulcinj. W macedońskiej pierwszej lidze pierwszy raz zagra kolejny klub tamtejszych Albańczyków – Besa Dobërdoll. Z kolei w samej Albanii po upadku KF Elbasani do ligi wkracza nowy twór – AF Elbasani. Inny klub mniejszości narodowej zadebiutuje w lidze Słowacji. KFC Komárno to najstarszy nieprzerwanie istniejący klub naszych południowych sąsiadów. Założony został jeszcze w dziewiętnastym wieku w miejscowości zdominowanej przez Węgrów. Jest jednym z licznych klubów z krajów sąsiadujących z Węgrami, które finansowo wspierał Viktor Orban. Na finiszu drugiej ligi okazał się w tym roku lepszy między innymi od Tatrana Preszów , który miał zostać kupiony przez właściciela Rakowa Częstochowa.
Kosowo i Serbię w końcu coś łączy – w obu krajach jest dwóch absolutnych beniaminków. Są to odpowiednio: FC Suhareka i FC Ferizaj oraz Tekstilac Odžaci jeszcze trzy lata temu grający w czwartej lidze Wojwodiny i Jedinstvo Ub, należący do Nemanji Maticia.
Na Ukrainie baraże po wycofaniu się w ostatniej chwili Dnipro-1 wygrał istniejący zaledwie od siedmiu lat Liwyj Bereh Kijów. Awans po czterech latach wywalczyły także Karpaty, które będą rozgrywały derby Lwowa z Ruchem. W lidze Izraela debiutuje klub Ironi z Tyberiady, założonej w czasach Chrystusa przez Heroda Antypasa. Hapoel Tel-Awiw, który grał nawet w fazie grupowej Ligi Mistrzów, drugi raz od 1990 roku spadł w miejsce Ironi do drugiej ligi.
Dwóch debiutantów jest także w Turcji. Pierwszy to prowadzony przez Ardę Turana Eyüpspor. Dzięki jego awansowi Stambuł będzie gościł aż sześć klubów Süper Lig – poza wielką trójką także Kasımpaşę i Başakşehir. Drugim nowym klubem w elicie jest Bodrum F.K. Będzie on pierwszym w historii reprezentantem licznie odwiedzanej przez polskich turystów prowincji Mugla w lidze tureckiej.
Najsilniejsza liga, w której zobaczymy zupełnie nowy klub to portugalska Primeira Liga. Zagra tam AVS powstały formalnie 15 miesięcy temu po przeniesieniu U.D. Vilafranquense (nigdy nie grał w elicie) z dzielnicy Lizbony do leżącego w północnej Portugalii Aves. Klub ten nie ma nic wspólnego z Clube Desportivo das Aves, który sześć lat temu zdobył Puchar Portugalii po czym ogłosił upadłość.
Już za kilka miesięcy przekonamy się, które z wymienionych klubów wrócą na niższe szczeble ligowych drabinek, a które pójdą śladem Rakowa i Jagiellonii i powalczą o kwalifikację do europejskich pucharów, a może nawet ich fazę ligową.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Naukowiec bije na alarm: „Stan kondycji fizycznej dzieci jest dramatyczny”
- Lechii wakacje od kasy – klub nie zapłacił ani za czerwiec, ani za lipiec
- Rewolucja już tu jest. System półautomaycznych spalonych powoli podbija Europę
- Quiz dla dyrektora Baldy. Ile kasy (nie) trzeba na porządnego napastnika?
- Miś ma już głowę na karku. Jan Faberski coraz bliżej gry w Ajaksie
Fot. Newspix