Reklama

Po prostu bardzo fajny mecz! Bruk-Bet górą w spotkaniu na szczycie

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

21 sierpnia 2024, 20:06 • 4 min czytania 5 komentarzy

Fajne spotkanie na szczycie pierwszej ligi i to akurat wtedy, gdy nic lepszego się na polskich boiskach nie dzieje. O nic więcej nie śmielibyśmy nawet prosić, bo los okazał się dla spragnionych wrażeń wyjątkowo łaskawy i zapewnił nam dziś miłe popołudnie z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza i Wisłą Płock. Sympatyczny mecz pod podwieczorek. Sześć goli, hat-trick, czerwona kartka. Pełen serwis.

Po prostu bardzo fajny mecz! Bruk-Bet górą w spotkaniu na szczycie

Doskonale nastroiliśmy się do tego spotkania samym początkiem rywalizacji. Wielowymiarowa akcja Nafciarzy z trzeciej minuty zakończyła się nawet golem Piotra Krawczyka, ale po drodze działo się bardzo dużo. Najpierw David Niepsuj przypadkowo faulował jednego z przeciwników gdy akurat jego drużyna wychodziła z kontrą. Potem nastąpiło niezbyt celne podanie z środka pola, które miało otworzyć Niepsujowi skrzydło. Piłkę przejął jednak Taras Zawijskij i wydawało się, że już po wszys… jednak nie! Piłkarz Bruk-Betu pomylił się i jego podanie do bramkarza padło łupem walczącego do końca Niepsuja, który szybko wystawił do pustej Piotrowi Krawczykowi. Wydawało się, że Wisła wyszła w tamtym momencie na prowadzenie, ale tu sędzia Daniel Stefański wrócił do samego początku akcji – przypadkowego faulu Niepsuja.

Po kwadransie gry znowu radość i znowu interwencja sędziów, tym razem już nieco szybsza. W sporym zamieszaniu piłka znalazła się pod nogami Dawida Kocyły, ale zamiast 0:2 nadal mieliśmy bezbramkowy remis, bo piłkarz Wisły był na spalonym.

Bruk-Bet – Wisła 4:2. Wysokie tempo i niecieczanie w fotelu lidera

Żeby jednak nie było – choć to Wisła kreowała sobie lepsze okazje, to podopieczni Marcina Brosza też momentami fajnie się prezentowali. Obie drużyny od pierwszej minuty weszły na naprawdę wysokie obroty i tempo meczu sprawiało, że zawody w Niecieczy oglądało się bardzo przyjemnie. Choć jedna z ekip nie była chyba do końca gotowa na narzuconą intensywność gry.

Tak jest, o tobie mówię Bruk-Becie Termaliko! Te dwa nieuznane gole to z jednej strony odrobinę szczęścia, ale z drugiej sygnał, że coś się nie klei. Trafienie Jorge Jimeneza to już w ogóle wyraźny dowód na to, że z każdą minutą pierwszej połowy Wisła po prostu zyskiwała przewagę. Do przerwy piłkarze Mariusza Misiury nieźle cisnęli i równie dobrze mogli schodzić do szatni z dwiema czy trzema bramkami przewagi. Ale schodzili z jedną i w dodatku zdobytą przy drobnym wsparciu Adriana Chovana…

Reklama

Błąd błędem zwyciężaj

Bruk-Bet na drugą połowę wyszedł pełny wiary, ale początkowo to Wisła znów wyglądała trochę lepiej. Straciła jednak głupią bramkę – komiczny błąd popełnił Andrias Edmundsson, który w prostej sytuacji dał się zaskoczyć Kacprowi Karaskowi. Piłkarz Słoni po prostu zabrał piłkę przeciwnikowi i załadował pod ladę zaskoczonemu Maciejowi Gostomskiemu. Płocczanie na własnej skórze przekonali się, że przewagę trzeba skonsumować, bo inaczej jest ona kompletnie nic niewarta.

Na domiar złego, kilka chwil później drugą żółtą kartkę zobaczył Niepsuj i już wszystko do reszty się posypało. Wściekły trener Misiura też wyłapał żółtko, Wisła przestała grać swoją fajną piłkę, a Bruk-Bet nabrał wiatru w żagle. Dwie minuty całkowicie wstrząsnęły ekipą gości, która z dobrego położenia nagle znalazła się w naprawdę kiepskim.

Reklama

Ale kurde, to naprawdę był świetny mecz!

Co z tego, skoro goście umieli się podnieść. Z zaskoczenia drugiego gola dla Wisły zdobył Dominik Kun, który wykorzystał opieszałość obrońców Bruk-Betu i na chwilę wlał w serca kolegów odrobinę wiary w zwycięstwo.

Chwila trwała trzy minuty.

Niedługo później faul w polu karnym płocczan, rzut karny i 2:2. Jedenastkę wykonywał wcześniej solidnie poturbowany Andrzej Trubeha, co mogło w sumie budzić spore wątpliwości. Jeszcze chwilę wcześniej ledwo stał na nogach, a nagle miał być tym, który da gospodarzom chociaż punkt. I ostatecznie dał nawet trochę więcej.

Kacper Karasek Show

Cały mecz dał nam w ogóle multum dobrych wrażeń, niezłej w skali pierwszoligowej piłki i naprawdę solidną dawkę dramaturgii. Ostatecznie to Bruk-Bet cieszył się jednak ze zwycięstwa, bo w dramatycznych okolicznościach udało się jeszcze wyrwać trzy oczka. Słaniającą się na nogach i nieroztropną Wisłę dobił swoim drugim i trzecim golem Karasek i… już nie było co zbierać.

Pomocnik dziś miał zdecydowanie dzień konia i na długo zapamięta ten 21 sierpnia 2024 roku. Hat-tricka nie zdobywa się przecież codziennie. Niecodziennie trafia się też taki mecz. Zjawiskowy, porywający. Po prostu fenomenalny! Brawa dla zwycięzców, ale chwała też pokonanym.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Wisła Płock 4:2

Kacper Karasek 56′, 89′, 90’+2, Andrzej Trubeha 75′ – Jorge Jimenez 37′, Dominik Kun 72′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Betclic 1 liga

Komentarze

5 komentarzy

Loading...