Lechia w pierwszych kolejkach Ekstraklasy wnosi do ligi głównie wątki humorystyczne, a biorąc pod uwagę, że ma to być projekt sportowy, nie zaś komediowy, to w Gdańsku mają kłopot.
Trudno dziś powiedzieć, co ten zespół potrafi. Bronić na pewno nie, atakować też niespecjalnie, jeśli ma jakieś indywidualności, to bardziej niż na boisko nadające się do Teleexpressu i segmentu ludzi zakręconych (ale już nie pozytywnie).
Jest sztuką grać piątą kolejkę i przed nią móc stwierdzić, że dobrze byłoby wygrać, bo zacznie być gorąco, ale z Lechią i Puszczą tak właśnie było – brak zwycięstwa zwiastowałby poważne problemy. No, ale Puszcza w porównaniu do gdańszczan to obecnie jednak inna półka i spokojnie beniaminka ograła.
Ale czy może być niespokojnie, jeśli przeciwnik w obronie porusza się jak niewyspane Teletubisie…
Pierwszy gol. Wrzut z autu, Kapić przedłuża piłkę wzdłuż pola bramkowego (to nierozsądne), Conrado idzie na raz (to też nierozsądne) i zostaje nawinięty przez Konrada (Stępnia). A jak Stepień zezłomował już Brazylijczyka, który chyba zapomniał o co chodzi w tym sporcie, to załadował na 1:0 – swoją drogą w 65. sekundzie.
Drugi gol… Ojej. Patrzcie na Olssona w środku pola karnego. Tutaj ma rywala jeszcze w miarę w kontakcie:
Ale już tutaj zbiega na bliższy słupek:
Żeby co zrobić? Zbić piątkę z bramkarzem? Potrzymać mu słupek? Sprawdzić, gdzie można kupić mieszkanie albo dom w Niepołomicach? Ci goście mają praktycznie jednego przeciwnika w polu karnym, ale i tak nie są w stanie się nim odpowiednio zaopiekować, a on ładuje sztukę z piątego metra na pustaka.
Trzeci gol to z kolei klasyka Puszczy, choć nawet jak na nią wyszło za łatwo. Wrzut z autu i gol Yakuby. „Za łatwo”, bo żadnego zgrania, przebitki, rykoszetu, nic. Wrzucili, strzelili, cześć.
Przy czwartym, ostatnim trafieniu, Lechia została rozpykana i znów strzelił Yakuba. Potem padł gol – jak to się zwykło mówić – honorowy, ale goście wyglądali tak źle, że trudno być z tego określenia dumnym.
Dzisiaj w łeb, ale pytanie – co dalej? Tydzień temu Lechia musiała wygrać z Zagłębiem, ale nie potrafiła zamknąć meczu, pudłując z trzeciego metra i innych dziwnych okoliczności. Dziś musiała wygrać, bo tego wymagała tabela, natomiast nawet nie zagroziła Puszczy.
To kiedy poszuka zwycięstwa? Połowa sierpnia, a ona dalej bez skalpu. Nie przyjedzie Arka czy inna Miedź, więc weźcie się w garść, panowie, gdyż w przeciwnym razie wrócicie do tamtego towarzystwa.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Piesiewiczami igrzysk nigdy nie zwojujemy
- Takiego wała. Legia słaba, ale wciąż nie do ubicia!
- Burackie zachowanie Goncalo Feio. Czy ktokolwiek jest zaskoczony?
Fot. Newspix