Reklama

Wymusza transfer, oszukuje pracodawcę. John, dokąd zmierzasz?

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

15 sierpnia 2024, 11:12 • 8 min czytania 43 komentarzy

Niezwykłe historie pozaboiskowe z Ekstraklasy potrafią przyciągać nawet niedzielnych kibiców. Tu pijani sędziowie, tam bramkarz stołujący się w popularnym fast foodzie, który najpewniej tym czynem przekreślił swoją karierę w Polsce. Jest też piłkarz, o którym jest ostatnio bardzo cicho. Powinien grać w pierwszym zespole, aktualnie jest w rezerwach, ale temat jest generalnie zawiły. Oto historia Johna Yeboaha. Gdyby nakręcono o nim film, to tytuł brzmiałby: „Jak popsułem sobie opinię. Część druga”.

Wymusza transfer, oszukuje pracodawcę. John, dokąd zmierzasz?

Był bohaterem jednego z najciekawszych transferów lata 2023 roku. Raków Częstochowa zapłacił za niego 1,5 mln euro, co w skali naszej ligi jest bardzo dużą kwotą. Transakcję ubarwiała saga z odejściem Ekwadorczyka, który wszelkimi sposobami chciał się wyrwać ze Śląska. Dogadywał transfer do Ligue 1, unikał kontaktu z klubem z Wrocławia. Kiedy WKS krzyknął za piłkarza za dużo i jego transfer do Francji upadł, pokorny Yeboah wrócił na Dolny Śląsk. Wnet odezwał się Raków poszukujący zastępcy dla Iviego Lopeza, który nabawił się paskudnej kontuzji podczas okresu przygotowawczego. Yeboah odszedł do tego klubu, zostawiając wszystko za sobą. Rakowowi to imponowało. Był ambitny, bardzo chciał odejść, grać o najwyższe cele. Paradoks po dwunastu miesiącach jest taki, że po pierwsze Śląsk skończył wyżej w tabeli niż Raków, a „ambitny” i „chcący zrobić kolejny krok w karierze” piłkarz odwala szopkę drugi raz.

Olewa klub, który za niego niemało zapłacił. Skłócił się z wierchuszką, zdenerwował trenera. Czy saga z Yeboahem wkrótce się zakończy? Jaki będzie miała finisz?

Brzydkie rozstanie ze Śląskiem Wrocław

Dotychczasowa kariera Johna Yeboaha nie jest specjalnie imponująca, choć poprzedni sezon zły nie był. Piłkarz zagrał w końcu z Rakowem w Lidze Europy, za nim także Copa America, a więc kapitalna arena do indywidualnej promocji. Do której zresztą doszło, bowiem podczas tej imprezy nabrali do niego przekonania skauci włoskiej Venezii.

Jeśli jednak spojrzymy na liczby Yeboaha przed przyjściem do Polski, to szału nie ma – do dwudziestego roku życia grał w juniorskich zespołach Wolfsburga, później dostał szansę w holenderskim Venlo, gdzie w 19 występach strzelił dwie bramki i zanotował asystę. Jak na gracza technicznego i dynamicznego, za którego uchodzi, to marny dorobek w lidze słynącej przecież z bardzo otwartej i ofensywnej gry.

Reklama

Wiosnę 2021 roku Yeboah spędził na drugim szczeblu w Holandii w drużynie Almere City. Dorobek? Cztery gole, jedna asysta i brak awansu do elity. W Holandii pograł jeszcze chwilę, jesień 2021 roku spędził w Willem II, w zespole na najwyższym szczeblu, ale tam też sobie nie radził. Zbierał ogony, łącznie dostał 70 minut i znów podczas zimowego okna zmienił barwy. Tym razem trafiło na Niemcy, na trzecioligowy Duisburg. Pięć asyst w osiemnastu występach sprawiło, że piłkarzem zaczął interesować się Śląsk Wrocław, który sprowadził go na stałe.

Sezon 2022/23 skończył z bilansem dziesięciu goli i dwóch ostatnich podań. Miał kilka kluczowych trafień, które bardzo pomogły Śląskowi w utrzymaniu. Otwierał wynik z Wisłą Płock, Koroną Kielce czy Jagiellonią. Podwyższył rezultat w wygranym spotkaniu z Lechem Poznań czy popisał się dubletem z Miedzią Legnica w końcówce rozgrywek.

Słowem: gość mógł śmiało powiedzieć, że gdyby nie jego liczby oraz współpraca z Exposito (który z kolei zakończył sezon z 10 golami i 6 asystami), to WKS miałby potężny problem z utrzymaniem się w lidze.

Koniec tej przygody był jednak dość przykry. Yeboahem bowiem zainteresował się francuski Le Harve. Śląsk przeszedł do negocjacji. Klubowi z Wrocławia zależało na kwocie 3 mln euro, później te oczekiwania spadły do 2 mln euro. I co zrobił John? Pokornie wrócił do Śląska, ale nie brakowało trudnych rozmów. W Śląsku zmienił się dyrektor sportowy, latem 2023 roku przyszedł bowiem David Balda, który od początku do końca pilotował sagę transferową. W rozmowie z Gazetą Wrocławską Balda mówił wprost o zainteresowaniu Francuzów, dodając, że Le Harve nie oferował nawet 1,5 mln euro.

Dochodziło wówczas już do takich aberracji, jak wstawianie na koncie Śląska Wrocław zdjęcia z uśmiechniętymi od ucha do ucha Davidem Baldą i Johnem Yeboahem, po kilkudniowej wycieczce piłkarza do Francji. Każdy wiedział, że zawodnik gra na transfer, że Śląsk nie wie jak dobrze PR-owo wypaść, ostatecznie skończyło się na sprzedaży nieposkromionego zawodnika.

Reklama

I to jest w tym wszystkim najbardziej zabawne. Że Yeboah wykręca taki numer drugi raz. Upiekło mu się w Śląsku, kiedy WKS za osiągnięte 15. miejsce na koniec sezonu dostał zdecydowanie mniejsze pieniądze niż zakładano i niejako dziurę budżetową przykryto sprzedażą piłkarza do Rakowa. 1,5 mln euro może i dumnie nie brzmiało, ale z drugiej strony Śląsk nie płacił za niego rok wcześniej, więc interes jak się patrzy. To że WKS oddał Ekwadorczyka do ligowego rywala – cóż, zapłacili, niech mają (kłopoty).

Raków, Copa America i kręte ścieżki Yeboaha

Wydawało się, że w Rakowie Yeboah ma szansę na zostanie pełnoprawną gwiazdą, kimś pokroju Josue, Mikaela Ishaka czy Iviego Lopeza. Czyli więcej niż solidnym obcokrajowcem, który da naszej lidze kolorytu i jakości.

Początek miał dobry: z Florą Tallinn w eliminacjach Ligi Mistrzów i przeciwko Jagiellonii w 1. kolejce zanotował po asyście. Podczas rewanżowej konfrontacji z Karabachem przydarzył mu się uraz, który zabrał mu praktycznie cały sierpień. Później zdarzały mu się momenty, ale nigdy to nie był ten kaliber gracza, którego pamiętamy z czasów Śląska Wrocław. Zanotował asystę z Legią przy Łazienkowskiej, strzelił dwa gole słabemu wtedy Zagłębiu Lubin, trafił Sturm Graz w bardzo ważnym meczu Ligi Europy. Ale to byłoby na tyle.

Cztery gole i sześć asyst w czterdziestu czterech meczach. Jest mnóstwo lepszych sposób na spożytkowanie 1,5 mln euro za tak marniutki bilans.

Ciekawie zrobiło się pod koniec sezonu, kiedy wiadomo było, że Raków o obronie tytułu może zapomnieć, a i o awans do pucharów będzie szalenie ciężko. Yeboah zaczął odgrywać coraz ważniejszą rolę w reprezentacji Ekwadoru, w której zadebiutował w marcu tego roku. W czerwcu pojechał z kadrą na Copa America, gdzie awansował z grupy, ale na pierwszej przeszkodzie odpadł – jego zespół uległ Argentynie po rzutach karnych, a gracz Rakowa zapisał w tym meczu asystę.

Poprosiliśmy o komentarz dziennikarza portalu częstosportowa.pl, Kamila Głębockiego, który jako pierwszy odnotował dziwne ruchy związane z Yeboahem, bo trzeba podkreślić, że Raków od początku tej historii – i tak pozostaje w zasadzie do dziś – nie jest transparentny.

– Na początku po Copa America miał mieć urlop i tak też mówił trener Papszun. Potem na konferencjach, gdy zadawaliśmy pytania dlaczego piłkarz nie zjawił się jeszcze na treningach, to trener odpowiadał, że ma infekcję i jest w Warszawie. Nieobecność się przedłużała i w końcu Yeboah wrócił do klubu, ale od razu zaczął trenować z rezerwami. Nie był na ani jednym treningu z pierwszą drużyną – opowiada Głębocki.

3 sierpnia rezerwy Rakowa inaugurowały sezon IV ligi. W jedenastce meczowej widniał Yeboah, ale spotkania nie rozpoczął. Powód? 24-latek w trakcie rozgrzewki doznał urazu. W składzie zastąpił go Antoni Burkiewicz.

Moim zdaniem piłkarz źle zareagował na to, że klub nie chce sprzedać go za cenę, która oferowała Venezia. Prawdopodobnie Papszun się zdenerwował i zesłał go do rezerw. Był w kadrze na mecz z rezerwami Podbeskidzia, ale na rozgrzewce zgłosił kontuzje, a teraz znowu jest na L4 – dodaje Głębocki.

O kulisach informowała też kilka dni temu „Piłka Nożna”. – Piłkarz po zakończeniu Copa America miał pojawić się w klubie w sobotę, 27 lipca. Klub zamówił zawodnikowi lot do Polski, na który ten się nie stawił. Przez kilka dni pomocnik nie dawał znaku życia, a następnie przedstawił zwolnienie lekarskie od ekwadorskiego lekarza. Po kilku dniach Yeboah zjawił się w końcu w Częstochowie. Po tym, jak stawił się w klubie, Raków nałożył na niego karę finansową.

Zwróciliśmy się także do Rakowa Częstochowa o komentarz w sprawie Yeboaha. – Z tego co słyszę ze sztabów, John jest w coraz lepszej formie sportowej po dotychczasowym okresie przygotowań i readaptacji związanym z pobytem poza Częstochową. Wiemy, że zawodnik myśli o zmianie barw klubowych, ale warunkiem tego jest otrzymanie przez Raków akceptowalnej oferty cenowej. Jeśli taka się nie pojawi, to będzie grał w drużynie adekwatnej do aktualnej dyspozycji – głęboko wierzę, że pierwszej, której jest zawodnikiem – mówi nam prezes „Medalików”, Piotr Obidziński.

Wnioski można wysnuć. Piłkarz obraził się na cały boży świat (a przynajmniej na ten w Rakowie). Ma w nosie klub, który rok temu wykładał za niego duże pieniądze, który wypłaca mu pensje i który wymaga profesjonalnego podejścia.

Nie jesteś profesjonalistą John, nie jesteś poważnym gościem. Myślałeś, że drugi raz ten numer przejdzie, że tupniesz nogą, zadzwonisz do agenta i zmienisz klub na lepszy. Nawet jeśli zmęczony twoimi działaniami Raków  w końcu cię puści (czego oczywiście nie można wykluczać), to w kolejnym klubie pewnie zrobisz to samo. Strzelisz dwa gole dla Venezii, kilka razy dobrze wrzucisz i po rundzie zadzwoni Empoli, Cagliari czy Udinese, a ty znów strzelisz focha i zaczniesz wymuszać zmianę pracodawcy.

Ekstraklasa to świat pełen absurdów i zjawisk niewytłumaczalnych. Ale brak poszanowania pracodawcy i kibiców jest słaby. Poniżej pewnego poziomu.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

43 komentarzy

Loading...