Reklama

Nie dziwimy się Gustafssonowi. Pogoń przestała rokować 

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

15 sierpnia 2024, 12:09 • 4 min czytania 34 komentarzy

To informacja z gatunku tych, po których przeczytaniu odruchowo sprawdzasz, czy nie została ona podana z fejkowego konta w mediach społecznościowych. Ale nie, to stuprocentowa prawda. Tak jak Pogoń jest niezwykle szczelna przy transferach swoich piłkarzy (o Grosickim dowiedzieliśmy się dopiero, gdy sam pojawił się na stadionie), tak nie było żadnych przecieków w sprawie odejścia Jensa Gustafssona. Tak, Szwed wyjeżdża ze Szczecina i będzie pracował w Arabii Saudyjskiej. Ekstraklasa traci bardzo dobrego szkoleniowca.

Nie dziwimy się Gustafssonowi. Pogoń przestała rokować 

Może to zabrzmi brutalnie dla szczecińskich kibiców, ale zupełnie nie dziwimy się, że Gustafsson przystał na taką ofertę. I nie tylko dlatego, że bardzo mocno zyska na niej zwłaszcza jego portfel (choć w Pogoni też sporo zarabiał). Kiedy Szwed wiązał się z „Portowcami”, ci byli jeszcze obiecującym projektem. Postawiono przed nim cel zrobienia tego, czego nie potrafił zrobić Kosta Runjaić (choć często był na dobrej drodze) i nie był to wcale cel z czapy, bo klub zapewniał trenerowi narzędzia, by tę poprzeczkę przeskoczyć.

Szansa dla wychowanka. Wiemy, kto zastąpi Jensa Gustafssona w Pogoni Szczecin

A dzisiaj… Po dwóch latach spędzonych w Polsce Gustafsson znalazł się w zupełnie innym położeniu. Pogoń niby ta sama, działacze i piłkarze też, ale perspektywy jakby znacznie mniejsze. Tylko szaleniec mógłby uznać, że tu i teraz „Portowcy” są obiecującym projektem. Jeśli znajdzie się nowy właściciel – owszem, to możliwe, bo klimat do piłki w Szczecinie jest świetny, a struktury wokół klubu bardzo zdrowe. Ale dziś – nie ma szans. Jeśli obecna Pogoń odniosłaby sukces, byłby on anomalią.

Latem „Portowcy” zrobili jeden transfer. Ściągnęli rezerwowego bramkarza.

Reklama

Zeszłej zimy nie zrobili żadnego ruchu.

Zeszłego lata ściągnęli czterech piłkarzy.

To nie jest organizacja działająca z rozmachem. Jarosław Mroczek otwarcie deklaruje, że on i jego wspólnicy nie wyłożą już na klub ani złotówki. Poprzedni rok rozliczeniowy zamknięto z 27,5 milionami straty. Pogoń długo nie mogła znaleźć satysfakcjonującego sponsora głównego. Skuteczność transferową ma wręcz wybitną, problem w tym, że swoich zdolności nie wykorzystuje, bo nie robi transferów. A przecież po ostatnim bolesnym sezonie aż prosiło się o przewietrzenie szatni. W tej drużynie kompletnie siadło morale po przegraniu finału Pucharu Polski z pierwszoligowcem. Trzeba było walnąć pięścią w stół. Ale nie było za co.

I oczywiście, to najpoważniejszy zarzut do Gustafssona – finał Pucharu Polski właśnie. Pogoń podeszła do niego przemotywowana, sparaliżowana stresem, przytłoczona oczekiwaniami. Można mówić, że tę niezdrową spiralę nakręcał swoimi wypowiedziami Kamil Grosicki (bo tak było), ale to przecież rola trenera, żeby odpowiednio ostudzić emocje w głowach piłkarzy, kiedy te zaczynają osiągać niezdrowe rozmiary. Gustafsson – jak i jego wszyscy poprzednicy (dosłownie wszyscy) – także niczego nie wygrał. Ani razu nie stanął nawet na podium (a obejmował zespół po dwóch brązowych medalach).

Gustafsson lepił z tego, co ma. Patrzymy w wyjściową jedenastkę Pogoni – wygląda ona bardziej niż solidnie. Patrzymy na ławkę rezerwowych – widzimy tam zupełnie przeciętną drużynę. Szwed niby grał cały czas tym samym sładem, prawie nim nie rotując, ale trudno go chwalić za stałość w uczuciach wobec piłkarzy – bo kim niby miał grać? Dostał do dyspozycji jakościową, ale szalenie wąską kadrę. Na tyle dobrą, żeby grać efektowną piłkę i trzymać się blisko czołówki, ale jednocześnie zbyt słabą, by myśleć o atakowaniu złotego medalu na przestrzeni całego sezonu.

Jakie perspektywy w Szczecinie miałby dalej Gustafsson? Jeśli skończyłby na trzecim stopniu podium, należałoby uznać to za sukces. Grosicki jest motorem napędowym zespołu, ale on ma przecież 36 lat. Kiedy zabrakło go ze Stalą Mielec, „Portowcy” męczyli się aż do samej końcówki meczu. Talentów pokroju Kacpra Kozłowskiego póki co w Szczecinie nie ma. Klub przyjąłby z pocałowaniem ręki ofertę za Wahana Biczachczjana. Skauci mogą zbierać raporty na bliżej nieokreśloną przyszłość, bo na transfery się nie zanosi.

Reklama

Nie dziwmy się, że kiedy pojawiła się oferta z Arabii Saudyjskiej, Gustafsson postanowił ją przyjąć. Oczywiście nie jest to trener idealny, w jego początkowych miesiącach w Szczecinie był zbyt naiwny i za mocno przestawił wajchę w stronę ofensywy. Ale z czasem dostrzegł swój błąd i nastawił drużynę tak, by była bardziej odpowiedzialna. Raków ściągał piłkarzy za sześć milionów euro, Lech wybulił 1,8 milionów na Aliego Gholizadeha i miał najdroższą kadrę w historii, a Szwed i tak skończył wyżej niż oba kluby działając w skromnych warunkach. Z tej drużyny – abstrahując od Pucharu Polski – naprawdę trudno było wycisnąć więcej. Być może boleśnie przekona się o tym jej następny trener. Ma nim być Robert Kolendowicz, o czym poinformowaliśmy w tym miejscu.

WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

34 komentarzy

Loading...