Puszcza Niepołomice zostawiła po poprzednim sezonie bardzo pozytywne wrażenie, jest fajnym i ciekawym zespołem – by uniknąć słowa sympatycznym – natomiast nikt za wrażenie z tamtego roku nie utrzyma jej w lidze. Puszcza musi punktować, po prostu, a z tym na razie jest kiepsko: ledwie jedno oczko po trzech spotkaniach.
W sezonie 23/24 przez trzy początkowe kolejki udało się raz sięgnąć po zwycięstwo, niemniej i tak wtedy sytuacja była troszkę inna – mianowicie liga na pewno Puszczę lekceważyła. A co tam, jakiś zespół bez stadionu będzie nam podskakiwał. On ostatecznie podskoczył, bo też wielu – sorry za rym – zaskoczył i całkiem pewnie utrzymał się w Ekstraklasie. Teraz nikt na Puszczę przynajmniej nie powinien patrzyć spode łba i rywale będą uważni.
A niepołomiczanie na razie nie mogą sobie z tym poradzić.
Podejrzewamy, że zeszłoroczna Puszcza postawiłaby Zagłębiu dużo trudniejsze warunki, a dziś Miedziowi nie mieli naprzeciwko siebie wyjątkowo sprawnego rywala. Wiadomo, był stały fragment gry i słupek, bo to konieczność tego zakładu, ale… co poza tym? Komentator podnosił głos, gdy z dystansu strzelał Hajda – niby mocno, ale Hładun musiał sobie poradzić – albo gdy Puszcza próbowała ze spalonego.
Za mało w tym wszystkim nieprzewidywalności, wszystko jest jak od linijki, ponadto niektóre wybory trenera wydają się nietrafione. Taki Radecki – co on wnosi na początku tego sezonu? Otóż wnosi na murawę koszulkę, spodenki i korki, ale niewiele więcej. Gra bardzo słabo i szybko jest do zmiany, dziś trener tak nie mógł go najwyraźniej znieść, że podziękował mu w przerwie.
Kiedy w zasadzie powinien to zrobić jeszcze przed pierwszym gwizdkiem.
Remis z Górnikiem był takim światełkiem dla Puszczy, ale spotkanie z Zagłębiem trochę je przygasiło. Ekipa Tułacza absolutnie nie poszła za ciosem.
I prawdę mówiąc, może podziękować choćby Markowi Mrozowi, że nie przegrała tego meczu więcej. Facet miał dwie okazje – w tym jedną więcej niż porządną – ale kompletnie nie może się wstrzelić, albo dając się uprzedzić rywalowi, albo kopiąc na wiwat. Widać, że coś tam potrafi, ale po sezonie z haczykiem na razie trudno powiedzieć, co.
Natomiast chcemy dziś Zagłębie chwalić, ponieważ szło do przodu. I przy 0:0, i przy 1:0. Nie było wycofania, dowożenia wyniku, tylko szybka piłka, czasem aż za szybka – Pieńko robił wiatr, ale nie robił konkretów. Niemniej Miedziowi na zwycięstwo absolutnie zasłużyli i fajnie, że bramkę strzelił Orlikowski.
W pierwszej połowie najpierw się zakiwał i prawie stracił piłkę jako ostatni obrońca, potem nie poradził sobie z kryciem przeciwnika przy uderzeniu w słupek, ale nie podłamało go to, tylko utrzymał się w tym meczu i zwieńczył partię bramką. Zawsze cieszy, jak taki młodzian ładuje sztukę, choć wiadomo, że w pierwszej kolejności będziemy go rozliczać z defensywy.
Czyli: Zagłębie ma swoje premierowe zwycięstwo, Puszcza na nie wciąż czeka. Jeśli obie ekipy utrzymają poziom z tego meczu, to pierwsi będą punktować dalej, a drudzy wciąż czekać.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Brudny szmal Łomakina. Rosja pierze kasę w piłce
- Formalności dopełnione. Jaga odprawiła FK Panevezys
- Banany z Manchesteru. Żółta mania City
- Musiolik: Ryga to nie chłopcy do bicia [WYWIAD]
Fot. Newspix