Czy na francuskim podwórku w końcu pojawia się ktoś, kto zdetronizuje PSG? Działania władz Olympique Marsylia sprawiają, że kibice odzyskują wiarę w walkę o coś więcej niż 2. miejsce w Ligue 1. Kierować tym projektem ma Roberto De Zerbi, który sprawdził się już w Premier League.
Dlaczego Marsylia?
Włoch był wymieniany w gronie kandydatów do pracy w Manchesterze United czy Chelsea. Ostatecznie wylądował we Francji. Skąd ten niespodziewany ruch? Możemy tylko zgadywać. Wybór włoskiego trenera mógł trochę przypominać ciąg myśli przeciętnego fana Football Managera. Poszukiwania średniego klubu, z którego można zrobić krajowego hegemona i zaatakować europejskie puchary. Czy istnieje lepsze uczucie niż myśl, że zbudowało się coś od nowa, albo prawie od nowa, i doprowadziło na szczyt? De Zerbi ma przed sobą trudne zadanie, które zdefiniuje jego przyszłość jako trenera. W pierwszym sezonie prawdopodobnie będzie budował zespół, którzy w przyszłych latach ma być gotowy do gry o najwyższą stawkę we Francji.
Nie można również nie wspomnieć, że być może De Zerbi po prostu zakochał się w Marsylii, gdy jego Brighton jesienią zeszłego roku grało właśnie tam mecz w europejskich pucharach. Atmosfera na pięknym Stade Velodrome jest niepowtarzalna i sam trener już kiedyś wspominał, że chciałby jej doznać na ławce rezerwowych gospodarzy. Są też inne, prostsze argumenty. Zamiana deszczowej Wielkiej Brytanii na słoneczną Marsylię i śródziemnomorski klimat, któremu już trochę bliżej do Włoch.
– Myślałem o wzięciu roku wolnego, jeśli nie znajdę oferty, która by mnie zmotywowała – mówił De Zerbi w pierwszym wywiadzie dla klubu. – Były kontakty z ważnymi zespołami, ale z różnych powodów nie udało nam się dojść do porozumienia. Dyrektorzy Marsylii od początku dawali jednak jasno do zrozumienia, że mnie chcą. Jest to miejsce, które zawsze mnie fascynowało. Jako dziecko podziwiałem takich mistrzów jak Rudi Völler i Chris Waddle. Marsylia ma bardzo zagorzałych fanów, trochę takich jak ja. Wybrałem OM, ponieważ bardzo przypomina mi to pasję i presję, jakich doświadczyłem w Foggi. Stadion Vélodrome mieści prawie siedemdziesiąt tysięcy widzów i jest tutaj bardzo ciepło. Takie środowiska motywują mnie do tego, aby dać z siebie wszystko.
Olympique zaczął się rozpychać
Marsylia daje o sobie znać na rynku transferowym. Najgłośniejsze ruchy to sprowadzenie Pierre-Emile’a Højbjerga z Tottenhamu i Masona Greenwooda z Manchesteru United (wypożyczonego w zeszłym sezonie do Getafe). Skąd takie wzmocnienia we francuskiej ekipie? Być może przyciągająca była właśnie magia nazwiska nowego trenera. Według “The Athletic” miał on dzwonić do Greenwooda praktycznie codziennie i namawiać go do dołączenia do Marsylii. Nie bez znaczenia mogły być również inne słowa Włocha.
– Mogę powiedzieć, że kiedy każdy zawodnik podpisze kontrakt z Marsylią, stanie się dla mnie jak syn. Będę go chronić przed wszystkim. Jeśli będę musiał pociągnąć za uszy lub postawić pod ścianą, zrobię to, ale przed ludźmi będę go bronić jak ojciec – to mogły być kluczowe słowa, które przekonały Greenwooda do francuskiego klubu. Powszechnie wiadomo o problemach brytyjskiego piłkarza z prawem. Zarzuty dotyczące usiłowania gwałtu i napaści zostały wycofane, ale kontrowersje pozostały. W tym kontekście słowa De Zerbiego mogły być decydujące dla piłkarza, który może potrzebować ochrony przed mediami i kibicami.
“Nowa Marsylia” to nie tylko tych dwóch zawodników. Do ekipy dołączyli również Bamo Meite z Lorient oraz Ismael Kone z Watfordu. Żeby jednak zespół grał “De Zerbi Ball” potrzebne są kolejne ruchy. W szczególności Włoch prawdopodobnie będzie szukał jeszcze jednego środkowego obrońcy, który będzie pasować do jego stylu gry. Środek pola Marsylii już teraz wydaje się obiecujący z Hojbjergiem, Kondogbią, Veretoutem, Kone i Rongierem. Choć plotki na razie skupiają się wokół napastników i bramkarzy. Mówi się o odejściu Paua Lopeza, a przybyciu Jorgensena czy Mesliera. Oprócz nich z klubem łączy się Eddiego Nketiaha, Simona Adingrę czy Stevena Bergwijna.
Jak gra De Zerbi?
Dlaczego De Zerbi miałby szukać kolejnego obrońcy i dlaczego wybór bramkarza może być tak kluczowy dla odnowionej Marsylii?
Ekipy Włocha zawsze skupiały się na posiadaniu piłki, ale kluczowi w rozegraniu byli centralni defensorzy i golkiper. Stoperzy przy wznowieniu gry zazwyczaj schodzili bardzo nisko, jeszcze za bramkarza, ściągając napastników przeciwnika. Wtedy mamy dwa scenariusze – gra bokami lub górne podanie omijające pierwszą linię pressingową przeciwnika. To jest właśnie otwarcie gry, którym zachwyca się cała społeczność trenerów piłkarskich.
De Zerbi jest też świetnym psychologiem. Sprawia, że piłkarze czują się pewni siebie i są gotowi do ryzykownej gry. Na pewno pomaga im też fakt, że prawie zawsze mają do wyboru dwie lub trzy opcje podania. Wszystko za sprawą ruchów w środku pola i zejścia tzw. “trzeciego człowieka”, który jest kluczowy przy tworzeniu trójkątów w grze. Oprócz tego robi wolne przestrzenie dla innych kolegów. Każdy wie co ma robić i jest to efektem ciężkiej pracy podczas treningów. To dlatego Jakub Moder po kontuzji nie mógł od razu wejść do zespołu. Musiał nauczyć się konceptów i zasad De Zerbiego. Brighton na początku zeszłego sezonu było piątym zespołem ligi od końca jeśli chodzi o przechwyty piłki, a osiemnastym jeśli chodzi o granie długich piłek. Jest to oczywiście efekt małej gry, opartej o krótkie podania i posiadanie piłki.
Na co stać Marsylię?
10 mistrzostw w ciągu ostatnich 12 lat – to są wyniki PSG na francuskim podwórku. Kibice Olympique Marsylia pragną, by ich ukochana drużyna włożyła kij w mrowisko i sprawiła niespodziankę, taką jak kiedyś robiły Lille czy Montpellier. Ambicją De Zerbiego, nawet jeśli nie mówi tego oficjalnie, jest zdetronizowanie paryżan na własnych zasadach. Odważną grą, wysokim pressingiem, cwaniactwem w rozegraniu piłki od tyłu i przede wszystkim z piłką przy nodze. To piękny futbol, który marsylczycy mogą szybko pokochać. Wtedy ich nadzieje mogą zostać rozbudzone, a presja, której dozna Włoch, będzie czymś, z czym się nie spotkał w swoich poprzednich klubach.
Trzeba przyznać, że De Zerbi postawił przed sobą ambitny cel w ważnym momencie kariery. W Brighton wykonał kawał dobrej roboty, ale ostatnie trzy miesiące dla anielskiego zespołu nie były udane. Teraz Włoch będzie musiał w Marsylii udowodnić, że nadal jest taktycznym mistrzem oraz zasługuje na miano trenera, który może prowadzić zespoły z europejskiego topu. Jeśli osiągnie sukces, czyli wyprzedzi w tabeli PSG i wygra Ligue 1, jego agent będzie miał telefon rozgrzany do czerwoności. Jeśli nie, zostanie szkoleniowcem – specjalistą od europejskich średniaków.
Nikt nie oczekuje od De Zerbiego cudu w pierwszym sezonie pracy, bo wydaje się, że do pokonania PSG potrzebny jest maraton – i mozolne budowanie zespołu oraz zaszczepianie filozofii gry – a nie sprint. Należy jednak pamiętać, że działacze Olympique są niecierpliwi, a kibice potrafią mocno naciskać. Jeśli były trener Brigthon o tym zapomni, a jego zespół nie będzie osiągać dobrych wyników, zarząd może mu nie dać szansy na wyciągnięcie drużyny z kryzysu.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jedni muszą, drudzy mogą. Powrót do 2011 roku – Legia i Wisła wspólnie w pucharach
- Żukowski łotewskim agentem specjalnym. Falstart Śląska w pucharach
- Rekordowy budżet, kasa z Europy, fani na trybunach. Jak „Jaga” monetyzuje mistrzostwo
- Mały turniej na wielkiej imprezie. Piłka nożna na igrzyskach w Paryżu
- Magiera, Balda i transfery. W szykowaniu Śląska na kilka frontów coś poszło nie tak
Fot. Newspix