Podczas letniej przerwy w Poznaniu najwięcej mówiło się o sytych kotach, kaczuszcze i rozczarowaniach – zarówno tych powstałych w zeszłym sezonie (tragicznym), jak i tych wynikających z transferów Lecha (nieprzekonujących). Kibice spodziewali się, że po dramatycznym sezonie zarząd wyciągnie wnioski i walnie pięścią w stół, ale nic takiego nie nastąpiło. Czas pokaże, czy ten spokój jest odpowiednią taktyką – kibiców póki co ona nie przekonuje (protestowali przez całą pierwszą połowę), lecz piłkarzy chyba tak, bo bez większych problemów wygrali z Górnikiem Zabrze.
Drużyna Jana Urbana to jedna z rewelacji poprzedniego sezonu, więc mamy w stosunku do niej pewne oczekiwania. I dziś nas mocno zawiodła. Oczywiście, w drugiej połowie wyglądała już lepiej, ale w ogólnym rozrachunku mamy wrażenie, że niezbyt mocno postawiła się Lechowi przy Bułgarskiej. Przyjezdni z Zabrza mogą zganiać na pecha (i trochę racji mieć będą – karny mocno dziwaczny), lecz przede wszystkim powinni spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że dziś nie byli trudną przeszkodą do przeskoczenia. Nawet dla Lecha, w którym nikt nie postanowił rozbić banku.
Nikt nie lubi takich karnych, ale… czy sędzia Damian Sylwestrzak popełnił błąd? Naszym zdaniem nie. Sytuacja wyglądała następująco – wrzutka z prawej strony, Ishak składa się do strzału z półobrotu, kiksuje, piłka przechodzi mu po stopie i trafia w rękę stojącego tuż za nim Soichiro Kozukiego. Dodajmy – Japończyk unosi kończynę w sposób absolutnie nienaturalny. Trudno powiedzieć, co autor miał na myśli – może chronił twarz, może chciał pokazać sędziemu, że nie przeszkadza strzelcowi, cokolwiek chodziło po jego głowie, ciężko dopatrzyć się tu intencjonalnego zagrania. Ale raz jeszcze – w świetle przepisów piłki nożnej trzeba było to gwizdnąć.
I tu nawet nie chodzi o to, że to miękki karny, a takich arbitrzy – zgodnie z zaleceniami – mają nie gwizdać w sezonie 24/25. Bo w świetle przepisów to karny bardzo oczywisty. Regulacje są brutalne – jeśli broniący unosi rękę na taką wysokość, widać ewidentny ruch i trafia go piłka, trzeba odgwizdać jedenastkę. Przepisy nie są doskonałe, bo gdyby rządził tzw. duch gry, to nikt nie wymierzyłby za interwencję Japończyka jedenastki. Ale duch gry jest zbyt uznaniowy, żeby go okiełznać człowiek wymyślił przepisy, w przypadku zagrania ręką mocno kręte i skomplikowane, no i w świetle nich raz na jakiś czas trzeba podyktować rękę, która wywoluje ogólny niesmak. Świadczy to oczywiście o niedoskonałości przepisów, ale w przypadku zagrania ręką jest tyle różnych możliwości, że idealnych zasad i prawideł zwyczajnie nie ma.
Ten karny mocno pomógł Lechowi, bo nagle mu ustawił mecz. Wcześniej to „Kolejorz” przeważał, ale nie jakoś szczególnie. Oglądaliśmy fajne otwarcie – w drugiej minucie Velde ośmieszył na zamach Sancheza i trafił w Janickiego, w piątej Kozubal miał patelnię i przestrzelił, w piętnastej lechici domagali się karnego (i nie mieli racji, musielibyśmy się naprawdę mocno doszukiwać tam przewinienia). Potem poznaniacy trafili do siatki (bo karnego na gola zamienił Ishak), przed przerwą sam na sam miał jeszcze Velde, ale Szromnik przytomnie do niego wyszedł.
W Górniku… niewiele funkcjonowało. Na szpicy wyszedł dziś Aleksandar Buksa, ale nie ma na koncie chyba ani jedengo dobrego zagrania. Olkowski czy Kozuki też nie przekonywali. Jan Urban widział ciężary swojej drużyny i w przerwie przeprowadził aż trzy korekty. Nascimento, Zielonka i Zahović trochę rozruszali drużynę z Zabrza (zwłaszcza ten pierwszy). Najciekawszą akcję stworzyli tuż po zmianie stron – po uderzeniu Zielonki świetną interwencję (póki co parada kolejki) zaliczył Mrozek. Lech zdawał się kontrolować wydarzenia boiskowe i w samej końcówce podwyższył na 2:0. Gola strzelił Hotić, a lechitom znów pomogły ręce – tym razem Joela Pereiry, który zalicza asystę po wrzucie z autu.
Czy po tym meczu w Poznaniu będzie spokojniej? Pewnie nie, bo niczego wielkiego Lech nie zagrał, a za chwilę z klubu ma wyjechać Velde, a w kolejce czeka jeszcze Marchwiński. Jeśli z czegoś w „Kolejorzu” mają być zadowoleni, to z obiecującego występu Antoniego Kozubala. To trochę za mało, by powiedzieć, że Lech w tym sezonie będzie się liczył w grze o tytuł.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- W Poznaniu mają najbardziej minorowe nastroje od lat. Czy Frederiksen je poprawi?
- Kibice Lecha Poznań zapowiadają protest: „Pierwsza połowa bez dopingu”
- Cracovia kopała się w czoło, by nagle strzelić gola. Piast zrobił Piasta
Fot. newspix.pl