W Legii pożegnano Josue, zdaniem wielu najlepszego piłkarza ligi w ostatnich kilku sezonach. Ale jednocześnie wszyscy w klubie są przekonani, że zespół po trzech latach wróci tam, gdzie jego miejsce, czyli na szczyt tabeli. Presja na mistrzostwo jest przy Łazienkowskiej odczuwalna na każdym kroku. Trener Goncalo Feio mówi wprost, że ma najsilniejszy skład w kraju. Do zespołu wrócił Luquinhas, który, jak słyszymy, w pewnych elementach jest lepszy, niż kilka lat temu, gdy był już gwiazdą Ekstraklasy. Przyszłością Legii ma być natomiast 19-latek, któremu były trener wróżył przyszłość w Realu Madryt.
Gdy władze Legii zdecydowały się pożegnać trenera Kostę Runjaicia, a niedługo później pojawiły się informacje, że nowym szkoleniowcem zostanie Goncalo Feio, komentarze kibiców oraz ekspertów raczej nie były przychylne. No bo jak to – zwalniać Runjaicia po niezłym meczu, zakończonym remisem 1:1 z Jagiellonią? I brać Feio, za którym ciągnęło się parę nieprzyjemnych historii? Narracja łagodniejsza brzmiała: „Dyrektor sportowy, Jacek Zieliński, wiele ryzykuje”, a ta bardziej ostra: „Jacek Zieliński zwariował”.
„Mamy najlepszych piłkarzy w Polsce”
Zieliński wiedział jednak, czego chce i postawił na swoim. Feio, były pracownik Legii, a później trener, który doprowadził Motor Lublin do świetnych wyników, objął przy Łazienkowskiej posadę, o której marzył. Od początku, śledząc jego wystąpienia, było widać, że chce trochę zmienić swoje oblicze. Był raczej spokojny, wyważony, a kiedy wypowiadał się przy okazji meczów, chętnie wchodził w kwestie taktyczne, ale próbował mówić o nich dość zrozumiałym językiem. Dość szybko Portugalczyk zaczął się też bronić sportowo. Zaczął co prawda od dwóch remisów (1:1 z Rakowem, po średniej grze i 0:0 ze Śląskiem Wrocław po słabym spotkaniu), ale później jego Legia, poza wpadką u siebie z Radomiakiem, wygrała trzy spotkania i udało jej się zakończyć sezon na trzecim stopniu podium. Ten rezultat można było uznać za małe zwycięstwo, ale teraz ambicje są dużo większe.
– Legia ma bardzo dobrych piłkarzy, najlepszych w Polsce. To będzie wyjątkowy sezon, który zapamiętacie na długo – powiedział Feio podczas wtorkowej prezentacji zespołu. – Stoi przed wami drużyna, która będzie oddawała wszystko za Legię. Cel jest jeden, mistrzostwo kraju – dodał Artur Jędrzejczyk, który będzie w nadchodzących rozgrywkach kapitanem zespołu.
W poprzednim sezonie funkcję kapitana pełnił Josue, ale przy Łazienkowskiej postanowiono rozstać się z Portugalczykiem. Wiadomo, jakie były jego atuty: kapitalna technika, nieszablonowe podanie, na które nie wpadłby (nie mówiąc już o wykonaniu) żaden inny piłkarz Ekstraklasy, do tego znakomity strzał ze stojącej piłki. Znane były również jego wady – umiarkowane udzielanie się w obronie, przeciętna szybkość i, przede wszystkim, specyficzna osobowość. Josue dla niektórych był świetnym gościem, ale dla innych – kimś mniej lub bardziej toksycznym, kto bardziej psuł, niż poprawiał atmosferę w zespole. Poza tym Feio, który dostał przy Łazienkowskiej dużo wolności, stwierdził, że jego drużyna w sezonie 2024/2025 ma inaczej grać w piłkę. A w tym nowym sposobie grania Josue raczej by się nie odnalazł.
Ważne osoby w Legii, od lewej: trener Goncalo Feio, dyrektor sportowy Jacek Zieliński i dyrektor działu skautingu Radosław Mozyrko
Feio, cytowany przez „Piłkę Nożną”: – Nie ma Legii z Josue i Legii po Josue. Coś takiego nie istnieje. Pod kątem charakterystyki piłkarzy doszło jednak do kilku zmian. To nie jest tak, że Luquinhas przyszedł zastąpić Josue. Są zupełnie innymi zawodnikami. Josue zdobywał przestrzeń głównie podaniami, a teraz mamy na tę pozycję zawodnika, który świetnie odnajduje się w grze kombinacyjnej, czyli Juergena Elitima, albo takiego, który znakomicie zdobywa przestrzeń poprzez prowadzenie piłki, czyli Luquinhasa.
Portugalczyk mówił te słowa jakiś czas temu. Dziś prawdopodobnie użyłby raczej sformułowania: „Mieliśmy Elitima”. Feio był wściekły, gdy w sparingu Legii z Jagiellonią (2:0) obrońca klubu z Białegostoku, Adrian Dieguez ostro zaatakował Kolumbijczyka, co, jak się okazało, doprowadziło do urazu łąkotki i kilkumiesięcznej pauzy pomocnika. Choć takie sytuacje zdarzają się w sparingach, a wejście Hiszpana nie wyglądało na zagranie z premedytacją, Feio sugerował, że tego typu zachowania nie powinny mieć miejsca, bo teraz problem ma tylko jeden klub.
Legia straciła więc na dłuższy czas mózg zespołu i musi dojść do „przeszczepu”. W klubie wciąż poszukiwany jest środkowy pomocnik o podobnych parametrach, a ligę na pozycji Elitima rozpocznie najprawdopodobniej Bartosz Kapustka. Ale to jedyna zła wiadomość, która płynie z otoczenia klubu. Pozostałe są optymistyczne lub bardzo optymistyczne.
Luquinhas jest lepszy, niż był
Gdyby porównać letnie transfery Legii z ruchami Lecha Poznań czy Pogoni Szczecin, to byłoby trochę tak, jakby zestawić znudzonego parlamentarzystę, który wchodzi do Sejmu tylko po to, żeby się pokazać, z gościem, który realnie żyje pracami parlamentu, zgłasza swoje pomysły i uczestniczy w dyskusjach. W Szczecinie wielki marazm, w Poznaniu nieco mniejszy marazm, a Legia zakontraktowała przed sezonem siedmiu nowych graczy. Jeden z nich jest już bardzo dobrze znany kibicom przy Łazienkowskiej, bo Luquinhas był zawodnikiem Legii w latach 2019-2022, stając się czołową postacią całej ligi.
Teraz słyszymy, że Brazylijczyk jest lepszym piłkarzem, niż był opuszczając Polskę. Wciąż nie ma co prawda wybitnego strzału z dystansu, ale poprawił ostatnie, kluczowe podanie, a jednocześnie ciągle umie skutecznie dryblować. W wizji Feio Luquinhas ma być piłkarzem jednocześnie efektownym i efektywnym. Gdy Feio trafił do Legii, rozmowy z Brazylijczykiem były już prowadzone. Portugalczyk zaakceptował ten ruch. Już wcześniej działacze z Łazienkowskiej dogadali przyjście Claude’a Goncalvesa z Łudogorca Razgrad, ale defensywny pomocnik pokazuje w sparingach, że na swojej pozycji może być gwiazdą ligi (więcej o nim niżej).
Luquinhas po powrocie do Legii
Jean-Pierre Nsame to napastnik z Kamerunu, którym Legia interesowała się już wcześniej, ale był wtedy nieosiągalny. Sytuacja zmieniła się tego lata i działacze postanowili działać. Nsame wydaje się gwarantem regularnego trafiania do siatki na poziomie Ekstraklasy. Niedawno opisywaliśmy na Weszło historię z jego przeszłości. W skrócie – w 2015 roku, gdy występował we francuskim Angers, opiekował się malutką córeczką. Dziecko trafiło do szpitala, bo piłkarz gwałtownie nim potrząsał. Wszczęto dochodzenie, Nsame nie mógł zbliżać się do żony i córki, ostatecznie opuścił francuski klub. To jednak sprawa sprzed dziewięciu lat, w dodatku nie związana z formą boiskową, a Nsame to pięciokrotny mistrz Szwajcarii i trzykrotny król strzelców rozgrywek, które raczej nie stoją na niższym poziomie, niż Ekstraklasa.
Gdy Legia ogłosiła pozyskanie Rubena Vinagre, wiele osób nie mogło w to uwierzyć. On, w Ekstraklasie? Facet, za którego w 2022 roku Sporting Lizbona zapłacił 10 mln euro? Który rozegrał 37 meczów w Premier League i 12 w Serie A? W tym przypadku temat wyszedł od Feio. Portugalczyka dało się ściągnąć, bo ostatnio grał mniej, jego rozwój zahamowały urazy, ale trener Legii jest przekonany, że to ciągle zawodnik o niesamowitych w realiach polskiej ligi możliwościach.
Ruben Vinagre w sparingu z Jagiellonią Białystok
Legia nie sięga wyłącznie po obcokrajowców. Działacze pozyskali Kacpra Chodynę, prawego skrzydłowego, ewentualnie obrońcę, który miał świetny ubiegły sezon w Zagłębiu Lubin (siedem goli i 10 asyst). Uznano, że Chodyna pasuje do tego, jak w nowym sezonie ma grać zespół Feio, bo jest wybiegany i agresywny, a jednocześnie można było go ściągnąć za rozsądne pieniądze (ok. 800 tys. euro).
Ciekawym ruchem jest młody bramkarz reprezentacji Polski do lat 19, Marcel Mendes-Dudziński. Ostatnie trzy lata spędził w Benfice (chciał go też Milan), znanej ze świetnego szkolenia. Grał w drużynach młodzieżowych, dużo osób w Polsce zdziwiło się, gdy pierwszy zespół Benfiki zgłosił go do ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów. „Kto to jest?” – pytano. Marcel nie był znany w naszym kraju, bo wyjechał z Pogoni Szczecin jako 16-latek. W Benfice w hierarchii bramkarzy znalazł się jednak m.in. za Ukraińcem Anatolijem Trubinem i działacze z Lizbony nie robili mu większych problemów z odejściem. Ciekawe jest to, że Mendes jako dziecko zaczynał na lewej obronie, a kiedy stanął w bramce, w pierwszym spotkaniu puścił… 15 goli i wrócił zapłakany do domu, mówiąc rodzicom, że nie chce już bronić. Jego tata, Roberto Mendes, to były brazylijski piłkarz, który przeniósł się do Polski, doznał kontuzji, a w 2012 roku założył w Stargardzie szkółkę Brazil Da Bola. Tłumaczył wtedy, że robi to dla syna, który bardzo chciałby być piłkarzem, ale niespecjalnie ma gdzie trenować. Teraz Marcel jest w Legii i mówi się, że ma być przyszłością warszawskiego klubu.
Grać jak Austria Rangnicka
Pamiętacie Austrię Ralfa Rangnicka z EURO 2024? Zespół, który pokonał nas w Berlinie i który w największym stopniu ze wszystkich uczestników turnieju przypominał drużynę klubową? Austria imponowała agresywnym pressingiem, błyskawicznym doskakiwaniem do przeciwnika i odzyskiwaniem piłki. Legia Feio, przy wszystkich proporcjach, ma nieco podobnie grać w piłkę. Portugalczyk postawił na bardzo intensywne treningi i w sparingach widać było postępy: legioniści stosują cały czas wysoki i jednocześnie uporządkowany pressing, potrafią odebrać przeciwnikowi piłkę dość blisko jego bramki. Podczas przygotowań kilka goli dla Legii padło właśnie w ten sposób. „Intensywność” – to słowo Feio bardzo często powtarza przed startem sezonu. Legia bez piłki ma być odważna i agresywna, a z futbolówką przy nodze – grać szybko, żeby przenosić akcję pod bramkę rywala. Feio powtarza zawodnikom, jak ważne jest zagrywanie na wolne pole oraz że najlepiej, gdyby każde podanie było kierowane do przodu.
Właśnie to ma sprawić, że Legia będzie dominować w lidze, a błyszczeć w jej szeregach ma Jan Ziółkowski. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że ten 19-letni środkowy obrońca będzie regularnie wystawiany w pierwszym składzie. Ziółkowski rozegrał po 90 minut w dwóch ostatnich meczach ubiegłego sezonu i zwłaszcza przeciwko Warcie w Grodzisku Wielkopolskim (wygrana Legii 1:0) spisał się bardzo dobrze. Gdy grał jeszcze w Wichrze Kobyłka, widać było, że przed nim spora przyszłość. Dojrzały, odważny, przykładał dużą wagę do odżywiania, co nie może dziwić – jego tata jest trenerem sportów walki. A kiedy występował w juniorach Polonii Warszawa, prowadzący zespół Michał Libich powiedział przed całą drużyną: „Janek może kiedyś zagrać w Realu Madryt”.
Jan Ziółkowski na treningu (z prawej)
Na razie jest w Legii, w której powinien stawać się coraz ważniejszą postacią.
DOTYCHCZASOWE TRANSFERY
Przybyli:
Sergio Barcia (CD Mirandes)
Kacper Chodyna (Zagłębie Lubin)
Claude Goncalves (Łudogorec Razgrad)
Luquinhas (Fortaleza EC)
Marcel Mendes-Dudziński (Benfica B)
Jean-Pierre Nsame (Como 1907)
Ruben Vinagre (Hellas Werona)
Odeszli:
Gil Dias (Famalicao)
Dominik Hładun (Zagłębie Lubin)
Filip Rejczyk (Śląsk Wrocław)
Qendrim Zyba (Slovan Liberec)
Josue, Yuri Ribeiro (obaj szukają klubu)
POTENCJAŁ NA ULUBIEŃCA KIBICÓW
Claude Goncalves
W Legii można usłyszeć, że to lepsza, bardziej agresywna wersja Andre Martinsa, który sporo dał klubowi w latach 2018-2022. Martins przychodził do Legii jako facet, który rozegrał ponad 100 spotkań w Sportingu Lizbona i dwa razy mniej w Olympiakosie Pireus. Goncalves nie ma aż tak imponującego CV, ale w ubiegłym sezonie z reguły miał miejsce w pierwszym składzie Łudogorca Razgrad. Ktoś powie, że to tylko liga bułgarska. My powiemy, że podobny status miał Jakub Piotrowski i to doprowadziło go do reprezentacji Polski.
Goncalves to zawodnik, który cały czas chce dostać piłkę, potrafi tworzyć linię podania i od razu szuka grania do przodu, co szczególnie podoba się Feio. Potrafi też przerzucić akcję na drugą stronę, nie boi się grać pod presją. Jest agresywny, odważnie wchodzi w pojedynki, co też ma znaczenie w kontekście ćwiczonego przez Legię latem sposobu grania. Dlatego mówi się, że Portugalczyk to „Martins plus”.
Claude Goncalves
Defensywni pomocnicy raczej nie porywają tłumów, ale ci, którzy choć trochę znają się na futbolu, potrafią docenić, jak wielką pracę wykonują tacy zawodnicy, jak Rodri czy N’Golo Kante. Goncalves ma świadomość, że pełni na boisku specyficzną rolę.
– Pracuję w cieniu, dużo robię dla zespołu i ci śledzący piłkę to dostrzegają, jednak bardziej widoczne są gole czy asysty. Ale koledzy zazwyczaj mnie lubią, bo jestem piłkarzem, który oddaje życie za swoją drużynę – powiedział kilka lat temu w rozmowie z serwisem Conversas Redondas.
KRYĆ NA PLASTER
Marc Gual
W sezonie 2022/23 król strzelców Ekstraklasy w barwach Jagiellonii Białystok. Rok temu przeniósł się do Legii, ale pierwszą część sezonu miał słabą. Zaczęto go krytykować, nawet trochę z niego szydzić, ale Gual w końcu odpalił. W samym 2024 roku strzelił w lidze siedem goli, dokładając do nich dwie asysty. W spotkaniu z Górnikiem w Zabrzu (3:1) tak wkręcił w ziemię stoperów – Rafała Janickiego i Kryspina Szcześniaka – że kibice Legii wrzucali do internetu tę akcję z podłożoną charakterystyczną melodią z „Tańca z Gwiazdami”.
W letnich sparingach Gual potwierdził klasę, strzelając trzy gole. Wreszcie ma regularnie grać jako napastnik, poza tym taktyka, którą wprowadza Feio, oparta na odbieraniu piłki już blisko pola karnego rywala, powinna mu sprzyjać. Wiele wskazuje na to, że Hiszpan może być jeszcze groźniejszy, niż wiosną.
INNI EKSTRAKLASOWICZE ZAZDROSZCZĄ IM…
… możliwości
Możliwości to pojęcie szerokie, a w przypadku Legii składa się na nie kilka czynników. Po pierwsze – finanse. Legia przystępuje do rozgrywek z budżetem w wysokości 180 mln złotych – drugim najwyższym w historii klubu.
Druga rzecz – medialność. Żaden inny polski klub nie generuje takiego zainteresowania i takich emocji, i raczej nieprędko ulegnie to zmianie. Kibice nie dość, że regularnie zapełniają stadion, to jeszcze tworzą na nim wyjątkową atmosferę. Obecna Legia to nie Lech Poznań, którego władze deklarują wielkie zaangażowanie w rozwój klubu, ale za słowami nie idą czyny. W Warszawie podjęto ryzyko, stawiając na budzącego kontrowersje szkoleniowca, ale dano mu jednocześnie swobodę oraz duże możliwości. Większość letnich transferów wygląda dobrze nie tylko na papierze, bo ci gracze swoją jakość pokazali już w sparingach. A i sama osoba Feio sprawia, że – co widać na przykładzie Vinagre – Legia może wyciągnąć zawodnika z Portugalii, mającego świetne CV.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że na klubowych korytarzach panuje silne przekonanie, że to jest ten moment. Ciśnienie na mistrzostwo, pierwsze od trzech lat, jest olbrzymie, a każdy inny wynik będzie postrzegany jako wielka porażka. Legia, co wcale nie będzie łatwe, ma pokazać, że potrafi grać na trzech frontach.
WYJŚCIOWA JEDENASTKA
W bramce pewne miejsce ma Kacper Tobiasz. Wydaje się, że Legia rozpocznie sezon z Rafałem Augustyniakiem z prawej strony trzyosobowego bloku obrońców. Ten wariant bardzo dobrze sprawdził się w ostatnim sparingu z Widzewem Łódź (2:1), co podkreślał też trener Feio. Młody Ziółkowski na tyle dobrze prezentował się podczas przygotowań, że powinien być graczem wyjściowej jedenastki.
Na ten moment nie do końca gotowi na regularne granie są Vinagre i Nsame. Dlatego na początku sezonu lewym wahadłowym może być Japończyk Ryoya Morishita, ale to były zawodnik Wolverhampton, Evertonu, Hull City i Sportingu docelowo ma być nie tylko graczem pierwszego składu, ale i jednym z najlepszych wahadłowych w lidze. Tym bardziej, że Vinagre nie jest żadnym weteranem, ma 25 lat.
Jego rodak – Goncalves – który w sparingach imponował dojrzałością oraz odbiorem piłki, ma grać za dwójką bardziej ofensywnych pomocników, którą powinni tworzyć Luquinhas i – w miejsce Elitima – Bartosz Kapustka.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Kogo tym razem wypromują? | GÓRNIK ZABRZE
- Mają najbardziej minorowe nastroje od lat | LECH POZNAŃ
- Od najdroższej kadry do cięcia kosztów. Co wyjdzie lepiej? | RADOMIAK RADOM
- Muszą się utrzymać w dobie kryzysu | STAL MIELEC
- Prowadzą grę pozorów. Czy uda im się wrócić do ligowej czołówki? | PIAST GLIWICE
Fot. Newspix.pl