Z ekstraklasowym Radomiakiem tak już jest, że w najwyższej lidze trzyma się dzięki napastnikom. Czasami noszą oni na barkach ciężar tak duży, jak Leonardo Rocha, na którym zawisł Kamil Glik, ale na koniec dają radę, tak jak Brazylijczyk, który w meczu, z którego pochodzi owa fotografia, zdobył bramkę. I tak jak na tej fotce, gdy świat Zielonych poddusza, oni dają sygnał, że jeszcze żyją.
Jedni powiedzą: co to za życie, inni, że to jednak życie ekstraklasowe. O Radomiaku nie da się pisać inaczej niż jak o klubie kontrastów. W jednym sezonie potrafił on dostać karę za niewypełniony limit minut młodzieżowca, równolegle wystawiając siedemnastolatka wypożyczonego z Tottenhamu. Końcówka drugiego zdanie także brzmi surrealistycznie. Nie było w historii polskiej ligi zawodnika wycenianego drożej niż Luka Vusković, nie przyszedł do naszej ligi nikt, za kogo płacono większe pieniądze, przynajmniej nie w takim wieku.
Ileż jednak przewinęło się przez Radom obcokrajowców nijakich, niewyrazistych? Tych, którzy zabawili ciut dłużej, przynajmniej pamiętamy z nazwiska (Luis Machado!), ale całą rzeszę Tiago Matosów, Jo Santosów, Pedro Justinianów i Mike’ów Cestorów przypominamy sobie dopiero grzebiąc w szafie, w przegródce z rupieciami. Zanim jednak oburzeni zakrzykną coś o szrocie, niech rzucą okiem na listę sprzedaży, poprawianą niemal co okienko. Kontrasty, klub ze strukturami wątłymi jak bicepsy Jasia Kapeli rok w rok poprawia rekord transferowy, uprzednio ściągając zawodnika za darmo.
Republika Południowej Afryki, Wenezuela, Grecja, Demokratyczna Republika Kongo, Grecja, Kolumbia, Gwinea Bissau, Republika Zielonego Przylądka, Hiszpania — wszędzie tam, nie wspominając o oczywistej Brazylii i Portugalii, Radomiak szukał czegoś ekstra, a lista już się przecież wydłuża. Azerbejdżan, Chiny, Wybrzeże Kości Słoniowej: z roku na rok Zieloni eksploracja świata zatacza coraz szersze kręgi, a Sławomir Stempniewski co roku przestrzega tych, którzy wieszczą, że tym razem to już na pewno skończy się to spadkiem.
Czy tym razem są jakieś powody, żeby stanąć po jego stronie i czy na koniec będzie to obóz zwycięski?
Radomiak, czyli pohamowany entuzjazm
Jeśli za probierz nastrojów wśród kibiców, nadziei i wiary w sukces weźmiemy liczbę sprzedanych karnetów, otrzymamy wyraźny sygnał, że Radom w pozostanie w Ekstraklasie wątpi. Nigdy dotąd Zieloni nie zanotowali tak mizernego wyniku, co nie znaczy, że blisko dziewięciotysięczny stadion nie będzie się wypełniał. Radomski kibic najchętniej jednak najpierw włożyłby rękę w bok, a dopiero potem obdarzył zespół kredytem zaufania.
Nie można się zresztą temu dziwić. Ubiegłoroczna narracja krążyła wokół najdroższej kadry w historii, równie wygórowanych oczekiwań deklarowanych wprost przez górę i ogólnej stabilizacji z zalążkiem rysującego się na horyzoncie sukcesu, tymczasem skończył się ratunkową pożyczką od miasta (dwa miliony złotych na załatanie budżetu), najsłabszym wynikiem od momentu powrotu do Ekstraklasy i zwolnieniem trenera na kolejkę przed końcem sezonu.
Drugiego trenera, bo pierwszemu robota się znudziła – obraził się na piłkarzy i działaczy, a na koniec jeszcze wykłóca się w FIFA o to, czy podatek od zarobków (w zasadzie gapowe za niezamkniętą działalność) powinien płacić on sam, czy może jednak uiścić powinien to klub.
W jakimś stopniu pozytywny jest fakt, że gabinety też nie pękają od pewności. Pozytywny, bo nadmierny entuzjazm w ostatnich latach nie kończył się dobrze, więc ostrożność w ocenie własnego potencjału, snuciu planów, układaniu kadry, trzeba traktować jako omen tego, że ktoś wyciąga z niepowodzeń jakieś wnioski i są to wnioski, które wyglądają na trafnie dobrane. Radomiak bez problemu mógłby po raz kolejny uciekać w narrację o wybitnie zdolnym trenerze, składzie napakowanym gośćmi, którzy chcą i potrafią grać efektownie w piłkę…
Najlepsze, że taka ocena nie leży daleko od prawdy. Baltazar, biorąc robotę na tydzień przed finiszem rozgrywek, wyszedł na desperata, ale od tamtej pory jedynie plusuje. Czy to w relacjach międzyludzkich w klubie, sztabie, czy w podejściu do zawodu, wypada rzetelnie i ciekawie. O piłce potrafi opowiadać jak na portugalskiego fachowca przystało, parę razy błysnął kontaktami i pomysłami, jego poziom zaangażowania w najprostsze sprawy przekłada się na codzienne funkcjonowanie całego klubu. W sposób trzeźwy i umiejętny opowiada o swojej wizji, o drużynie.
Gdyby Radomiak trzykrotnie się już nie sparzył, wszystkie te rzeczy byłyby uwypuklane i podkreślane jeszcze przed pierwszym gwizdkiem nowego sezonu.
Podobnie z zespołem: chęć wyłamania się ze schematu ligowego szaraka i stworzenie polskiego Szachtara, który dzięki zaciągowi z południa będzie umiał rozkochiwać swoją grą nawet postronnych widzów, przyświeca Zielonym co roku, jednak plany zawsze weryfikowała rzeczywistość i materiał, z którego trzeba było rzeźbić. Po lekkim liftingu kadra może nie jest mocniejsza, ale dotychczasowe próby pokazują, że z piłką przy nodze radzi sobie zaskakująco dobrze. Może i na lewej obronie gra prawy obrońca, jednak Zie Ouattara wcale nie wygląda tak, że trzeba mieć obawy o brak Dawida Abramowicza.
Zrzucono też balast ze skrzydeł: Luis Machado i Lisandro Semedo niespecjalnie dawali liczby, niezbyt też potrafili robić przewagę. Trener Baltazar nadal nie jest do końca ukontentowany profilem obecnych skrzydłowych, nie są oni jak Leandro w peaku kariery, ale taki Vagner wykręcił przed rokiem trzeci wynik dribble & carry OBV (zwiększenie szans na bramkę poprzez drybling/prowadzenie piłki), a udanych dryblingów miał w ogóle najwięcej, więc przeskok jakościowy na bokach pomocy jest dość oczywisty.
Tym, co w przeszłości wiązało ręce trenerom i drużynie, była linia obrony. Dość wiekowa, niezbyt szybka, nie zawsze skłonna podejmować ryzyko (zwłaszcza Rossi to profil defensora, który chętnie pozbywa się piłki). Tego usprawnić się nie udało, Ouattara i Grzesik dobrze czuja się w ataku pozycyjnym, jednak środek wciąż będzie żył swoim życiem, mimo że za nimi stoi bramkarz dobrany w dużej mierze poprzez umiejętność gry nogami. Potencjalnym zapalnikiem jest również kwestia wyważenia środka pomocy, gdzie trzeba będzie albo zdecydować się na lepsze operowanie piłką (Bruno Jordao i Roberto Alves), albo większe zabezpieczenie faz przejściowych (ktoś z tej dwójki plus defensywny pomocnik, niestety w Radomiu znajdziemy jedynie „szóstki”, które w rozegraniu mają jeden program: podaj do najbliższego).
Wydaje się więc, że brak hurraoptymizmu jest słuszny, wpadnięcie w te same sidła po raz enty byłoby znacznie bardziej alarmujące niż podejście na zasadzie zobaczymy, co życie da, ale powodów do rozpaczy też nie ma. O ile Radomiak rok temu był zespołem, który mierzył wysoko i rozczarował, tak teraz jest drużyną, która nie wychyla się przed szereg i może lekko zaskoczyć.
Stworzyć zespół zamiast zbioru jednostek
Wciąż realne jest też widmo wcielenia w życie scenariusza oczekiwałem niewiele, a mimo to jestem zawiedziony. W Radomiu po odejściu Dariusza Banasika zawsze mieliśmy do czynienia z ciekawymi indywidualnościami, które kompletnie źle dobrano pod kątem budowy drużyny. Radomski legenDariusz formował zespół z zawodników może i przeciętnych, może i ograniczonych, ale dobrze razem funkcjonujących, to zawsze było jego silną stroną.
Bez niego trenerom dostarczano klocki, które trzeba było wciskać, dopychać, ale efekt i tak był niezadowalający. Ktoś nie pracował w defensywie, ktoś nie kiwał, ktoś nie angażował się w pressing. Irytowało to kibiców, którzy sprawę upraszczali hasłami o tym, że zawodnikom się nie chce, a przecież jakby chociaż zapierdalali, to nawet porażki byłyby przyjemniejsze. Na boisku trzeba albo wygrać, albo chociaż zapracować na alibi dla przegranej.
Od dłuższego czasu towarzyszy temu ogólna negatywna aura, często będąca efektem zwykłego wyolbrzymienia problemów. Radomiak ma łatkę tygla, podczas gdy pod względem czasu gry obcokrajowców wyprzedzało go pół ligi, w dodatku zagraniczni piłkarze przeważnie pochodzili z jednej parafii (albo chociaż diecezji: Portugalia, Wyspy Zielonego Przylądka – niby coś innego, a w praktyce to samo). Trybuny przeważnie się wypełniały, wśród największych głupstw również znaleźlibyśmy przykłady gorszego postępowania, choć może powinno to dać komuś do myślenia w kontekście dbania o zewnętrzny odbiór klubu.
Niektórzy mają dość tego, jak funkcjonuje klub, nie wierzą w dalszy sens formuły polegającej na budowaniu drużyny według pomysłu Oktawiana Moraru, który Radomiakowi ściąga i niezłych zawodników, i masę kontrowersji oraz afer na głowę. Inni twierdzą, że może i Ekstraklasa ciasna, ale jednak własna, czyli niedociągnięcia są, jednak wciąż mówimy o bezsprzecznie najlepszej erze w historii klubu, o mniejszych lub większych sukcesach, umieszczeniu Radomia na piłkarskiej mapie świata. Jakby nie patrzeć co dwa tygodnie miasto i klub wizytowali przedstawiciele Tottenhamu, którzy przyglądali się poczynaniom swojej przyszłej – potencjalnie – gwiazdy.
I tak się to kręci, raz lepiej, raz gorzej, może trochę za bardzo w miejscu, gdy wypadałoby robić choćby malutkie kroki do przodu. Zapożyczając jednak powiedzenie od przyjaciół Radomiaka: nie jest tu ani tak źle, jak się wydaje, ani też tak dobrze. Jeśli jednak ma być średnio, to niech będzie średnio jak u Walaszka, gdzie trzydzieści procent wszystkich zadowala.
DOTYCHCZASOWE TRANSFERY
Przyszli:
- Maciej Kikolski (z Legii Warszawa; wypożyczenie)
- Zie Ouattara (z UD Leira)
- Rahił Mammadow (z Łódzkiego Klubu Sportowego)
- Radosław Cielemęcki (z Wisły Płock)
Odeszli:
- Gabriel Kobylak (do Legii Warszawa; koniec wypożyczenia)
- Filip Majchrowicz (do Górnika Zabrze)
- Michał Jerke (do Chełmianki Chełm; wypożyczenie)
- Dawid Abramowicz (do Puszczy Niepołomice)
- Luka Vusković (do Tottenhamu; koniec wypożyczenia)/Westerlo)
- Mike Cestor (bez klubu)
- Dominik Sokół (do Znicza Pruszków)
- Michał Kaput (do Piasta Gliwice; koniec wypożyczenia)
- Tiago Matos (bez klubu)
- Luis Machado (do Kitchee FC)
- Lisandro Semedo (do Wieczystej Kraków)
- Michał Feliks (do Wieczystej Kraków)
- Daniel Pik (do Pogoni Siedlce)
- Jardel (do Vizela FC; koniec wypożyczenia)
Jak się nie ma miedzi, to się na dupie siedzi, głosi staropolskie powiedzenie. Ewentualnie, gdy mowa o klubie piłkarskim, sięga się po Radosława Cielemęckiego i sonduje się sprowadzenie stopera prosto z Chin. Radomiak to jeden z nielicznych polskich zespołów, który regularnie sprzedaje swoich piłkarzy. Gdy prześledzimy ruchy gotówkowe w Ekstraklasie od kiedy Zieloni do niej awansowali, liczbowo wygląda to tak:
- Górnik Zabrze – 12
- Radomiak Radom – 11
- Legia Warszawa, Raków Częstochowa – 10
- Jagiellonia Białystok – 9
- Pogoń Szczecin – 7
- Śląsk Wrocław – 6
- Lechia Gdańsk, Zagłębie Lubin – 5
- Lech Poznań, Widzew Łódź – 4
- Wisła Kraków, Wisła Płock, Cracovia, Stal Mielec – 3
- Piast Gliwice – 2
Wiadomo, że sucha liczba transferów nie przekłada się bezpośrednio na zysk, klasyfikacja tych, którzy najwięcej zarobili, wygląda już nieco inaczej. Zestawienie oddaje jednak podejście ludzi z Radomia, którzy kupują i sprzedają na okrągło. Problem w tym, że w międzyczasie trzeba było zmodernizować jeden stadion, wykończyć drugi, utrzymać go i wybudować ośrodek, co pochłonęło sporo pieniędzy. Równie dużo zainwestowano w budowę drużyny, którą względem osiągniętego rezultatu mocno przepłacono.
Zbierzmy to wszystko do kupy i mamy efekt w postaci chudego lata zarówno po stronie wydatków, jak i przychodów. Radomiak zacisnął pasa i spróbuje wydobyć coś ekstra z tego, co już ma w zanadrzu. Trzeba przecież pamiętać, że choćby odświeżenie skrzydeł nastąpiło już zimą. Warto jednak trzymać rękę na pulsie, bo w Radomiu szykują się jeszcze dwa, trzy lub nawet cztery ruchy, w zależności od tego, jak ułożą się najbliższe tygodnie.
POTENCJAŁ NA ULUBIEŃCA KIBICÓW
Guilherme Zimovski
Ile to już lat Radomiak czeka na drugiego Leandro, brazylijskiego Polaka, który kiwa tak, że gdy po trzydziestce zadebiutował w Ekstraklasie, od razu stał się czołowym dryblerem w kraju? Sporą sztuką jest nie znaleźć piłkarza o takim profilu przy transferach nakierowanych na rynek Brazylii i Portugalii, ale może w końcu, za sprawą innego brazylijskiego Polaka, sprawa zostanie rozwiązana.
Guilherme Zimovski ma za sobą premierową bramkę w Ekstraklasie i kilkadziesiąt minut, które dostał od trenera Macieja Kędziorka po przysposobieniu taktyczno-piłkarskim na miarę gry w Europie. Nie ma co oczekiwać, że zostanie podstawowym piłkarzem Radomiaka ot tak, od zaraz, jednak obecnie jest pierwszym, maksymalnie drugim skrzydłowym do wejścia, a w klubie panuje przekonanie, że trzeba dawać mu jak najwięcej szans, żeby doczekać się zawodnika, którego będzie można za niezły pieniądz sprzedać.
Dziewiętnastolatek potrzebuje jeszcze obycia z polskim futbolem, żeby stać się tak samo użytecznym w każdej fazie gry, jednak jego szybkość i odwaga czynią z niego materiał ciekawszy od tego, co można znaleźć nad Wisłą. Można się śmiać, że Radomiak jest tak południowy, że nawet młodzieżowca szuka za Wielką Wodą, ale działacze z Radomia rozegrali to bardzo sprytnie: wpuszczając Zimovskiego na boisko będą jednocześnie zbierać minuty młodych piłkarzy i szykować sobie nastoletni talent do transferu.
KRYĆ NA PLASTER
Leonardo Rocha
Zgodnie z tym, co obwieściliśmy na wstępie: ligowy byt Radomiaka jest nierozerwalnie połączony z formą tutejszych napastników. Na całe szczęście dla radomian, na jednego Jardela przypada kilku gości takich jak Karol Angielski, Maurides, Pedro Henrique czy Leonardo Rocha. Na trzech pierwszych Zieloni już zarobili, na czwartym zarobić dopiero mają. Sytuacja finansowa klubu może zmusić do sprzedaży Rochy nawet tego lata, ale do tej pory może on poważnie napsuć krwi ligowym rywalom.
Jest wielki, przy tym całkiem zwinny i potrafi znaleźć się w najlepszym możliwym miejscu dla napastnika. Rocha ma niebywały zmysł co do tego, jak się ustawić, jak znaleźć sobie skrawek przestrzeni i co za tym idzie oddać strzał o wysokiej wartości xG, czyli – przekładając na polski – jak strzelać tak, żeby szanse na bramkę były naprawdę spore.
W poprzednim sezonie najpierw uziemił go Constantin Galca, który nie miał zmysłu trenera Banasika i widząc dwóch dobrych napastników postanowił jednego zakopać, zamiast obydwu zbudować, potem jeszcze przyplątała się pechowa czerwona kartka oraz mała kontuzja. Minut nie było wiele, ale w tym czasie Rocha znalazł się w ligowej czołówce pod względem przewidywanych bramek, oddanych strzałów czy kontaktów z piłką w polu karnym.
Co więcej, debiutancka wiosna w jego wykonaniu odznaczała się bardzo podobnymi liczbami, więc nie jest to dzieło przypadku. Tak samo wyglądało to wcześniej w Belgii. W Radomiu modlą się tylko o jedno: zdrowie dla napastnika, który z racji na swój wzrost jest niezwykle podatny na drobne urazy. Jeśli ich uniknie, jeszcze w tym sezonie czeka go spory transfer.
INNI EKSTRAKLASOWICZE ZAZDROSZCZĄ IM…
…infrastruktury
Klubowe centrum treningowe świeci jeszcze nowością, podobnie zresztą jak stadion. Obydwie rzeczy wciąż są rozbudowywane i usprawniane. Za moment boisk będzie jeszcze więcej, wyrośnie wokół nich baza dla akademii, w bardziej odległych planach jest budowa centrum badawczego. Obiekt natomiast zmieni się z dziewięcio- w piętnastotysięcznik, który będzie w miarę regularnie wypełniał się do ostatniego miejsca.
Z zewnątrz jest może niezbyt malowniczą bryłą, jednak stadion w Radomiu od środka prezentuje się więcej niż dobrze, jest wygodny i schludny, połączony z siedzibą w sam raz na miarę potrzeb klubu. Radomiak zarządza nim samodzielnie, sporo go to kosztuje, ale efekty są zadowalające. Podobnie mają się sprawy z ośrodkiem treningowym, który przydaje się zimą (pełnowymiarowe boisko pod balonem z wysokiej jakości nawierzchnią), jak i latem.
Pośrednio poprzez te inwestycje klubowa kasa zaczęła być pustawa, ale jeśli za coś działaczy Zielonych chwalić, to właśnie za to, że zadbali o budowę fundamentów, które zostaną niezależnie od tego, jak potoczy się wszystko inne. Mówiliśmy o tym, że Radomiak jest w najlepszym miejscu w swojej historii, bo z powodzeniem utrzymuje się w Ekstraklasie, ale jest w nim przede wszystkim dlatego, że wyrosły wszystkie te boiska, których wielu klubom wciąż brakuje.
Pod tym względem nikomu nie można zarzucić braku wizji i planowania.
RADOMIAK RADOM 2024/2025 – PRZEWIDYWANY SKŁAD
ZAPOWIEDŹ SEZONU EKSTRAKLASY, POZOSTAŁE KLUBY:
- Nie może być po staremu. Czy Raków i Papszun wypracują nową formułę? | RAKÓW CZĘSTOCHOWA
- Gra pozorów w Gliwicach. Czy Piast zdoła wrócić do ligowej czołówki? | PIAST GLIWICE
- Trudne zadanie Stali. Utrzymać się w dobie kryzysu i to raczej nie finansowego| STAL MIELEC
- Skazani na utrzymanie. Puszcza sprowadziła przyszłą gwiazdę Ekstraklasy? | PUSZCZA NIEPOŁOMICE
- Nowy zespół, ale w klubie stare problemy. Na co stać Lechię w Ekstraklasie? | LECHIA GDAŃSK
- Renesans Motoru w rękach i portfelu Zbigniewa Jakubasa | MOTOR LUBLIN
- Doświadczenie, odwaga i sporo nowej jakości. GKS Katowice nie chce być chłopcem do bicia | GKS KATOWICE
- Make or break, czyli Kamil Glik i nadchodzący sezon w Cracovii | CRACOVIA
- Stabilizacja ma pokonać przeciętność. Przepis na lepsze Zagłębie, część 2115 | ZAGŁĘBIE LUBIN
- Krok w kierunku TOP5. Prezes Widzewa chce progresu, a trener i kibice napastnika | WIDZEW ŁÓDŹ
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix