Reklama

Stabilizacja ma pokonać przeciętność. Przepis na lepsze Zagłębie, część 2115

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

15 lipca 2024, 18:37 • 8 min czytania 27 komentarzy

Zagłębie Lubin to jeden z tych klubów Ekstraklasy, przy którym właściwie co roku moglibyśmy przeklejać te same frazesy. Nie ma tam walki o trofea i europejskie puchary, a też mówimy o zespole za dobrym, żeby spadł z ligi, co pokazała końcówka poprzedniej rundy wiosennej. Mimo że potrafił w ostatnich latach zamieszać się w bijatykę o utrzymanie, tak naprawdę nigdy nie było realnego zagrożenia. Pytanie, czego powinniśmy się spodziewać teraz? W którą stronę „Miedziowi” pochylą się bardziej? Może, idąc drogą „awansu” docenionego przez Piotra Burlikowskiego, skończą sezon oczko wyżej niż poprzednio? 

Stabilizacja ma pokonać przeciętność. Przepis na lepsze Zagłębie, część 2115

Po Zagłębiu powinniśmy spodziewać się przede wszystkim stabilizacji, ale, realnie patrząc, raczej niczego więcej. To krótka odpowiedź na najważniejsze pytanie, na co dzisiaj stać lubinian. Nie będziemy znów się oszukiwać, że to potencjalny czarny koń rozgrywek, skoro tego tytułu od bardzo dawna nie udało im się dowieźć. Nawet z trenerem Fornalikiem, który w realiach Ekstraklasy jest przecież szkoleniowcem co najmniej dobrym. Ba, właśnie w Zagłębiu były selekcjoner reprezentacji Polski i mistrz Polski z Piastem – w porównaniu do poprzednich miejsc pracy – ma najlepsze warunki do zbudowania sukcesu sportowego. Ale…

Zagłębie Lubin, sezon 2024/2025 i walka… no właśnie, o co?

Przepraszamy, musimy. W Zagłębiu wciąż jest być może za wygodnie. Z drugiej strony nowy prezes klubu, Paweł Jeż, w rozmowie z nami sprzed kilku tygodni przyznał, że chce zerwać wszelkie łatki związane z przeciętniactwem. Wkurzają go i frustrują, a jednym z najlepszych tego dowodów jest fakt, że jakoś specjalnie się ich nie wypierał. Wie bowiem, jako kibic i kiedyś były prezes, że to realny problem.

Radowało się moje serce, kiedy na mecz z Lechem wyprzedaliśmy cały stadion. To jest możliwe do robienia częściej, ale mamy problem, żeby przyciągać wynikiem. To kwestia łatki, o której pan wspomniał. Łatki, którą po części tworzą kibice, że tu Lubin, tu marazm, ciepła woda w kranie. Ja też to czytam. Mnie też to denerwuje. Dlatego tę łatkę musimy zerwać, zaczynając od tego, żeby być transparentnym. Spotkaliśmy się, żeby porozmawiać o klubie i pewne rzeczy wytłumaczyć, zapowiedzieć. Niech to również będzie jasne dla kibiców. […] Możemy dyskutować, czy ta łatka w mediach jest w pełni zasłużona i czy jesteśmy w stanie ją zmieniać. Ale tak – chcę się z tych łatek przeciętności uwolnić. Wierzę głęboko, że się da, ale nie zrobimy tego bez pracy długofalowej. Dlatego zastanawialiśmy się, co należy zrobić dalej i czy kierunek obrany z trenerem Fornalikiem i dyrektorem Burlikowskim jest najkorzystniejszy z punktu widzenia firmy, którą zarządzam od dwóch miesięcy. To nie były łatwe decyzje. To były godziny przemyśleń, analiz i nieprzespanych nocy. Dlaczego? Bo mi zależy, żeby w Polsce nie mówiło się, że Zagłębie jest przeciętne – powiedział Jeż pod koniec czerwca dla Weszło.

Stabilność. To zdaniem nowego prezesa klucz do zrobienia kroku naprzód i nie możemy powiedzieć, że to tylko słowa rzucane na wiatr. W końcu przedłużono kontrakt z trenerem Fornalikiem i dyrektorem Burlikowskim, co naturalnie podtrzyma ciągłość pracy głównych ludzi w pionie sportowym Zagłębia. Czy ta praca była do tej pory idealna? Nie, absolutnie nie, ale z drugiej strony od 2020 roku „Miedziowych” prowadziło aż czterech różnych trenerów. To nie jest rekord Ekstraklasy, pod tym względem są większy asy, ale najwyższy czas, żeby karuzeli powiedzieć: stop. Fornalik może być pierwszym szkoleniowcem od czasu kadencji Piotra Stokowca w latach 2014-2017, który przepracuje w Lubinie dwa pełne sezony. Jak na to środowisko, naprawdę mówimy o rzadkości.

Reklama

Oczywiście najpierw Fornalik musi udowodnić, że dotychczasowa praca nie poszła w las. Sezon 2022/2023, który przejął w listopadzie, to dowiezienie Zagłębia na 9. miejsce w tabeli. Sezon 2023/2024 – 8. miejsce, a mimo to wciąż mamy wrażenie, że z tego klubu da się wycisnąć chociaż odrobinę więcej. Inna sprawa, że skład osobowy na najbliższe rozgrywki szczególnie nie powala. W Lubinie zrobili czystki, a na miejsce piłkarzy, którzy odeszli, wcale nie przyszły nazwiska, przy których zbieralibyśmy szczęki z podłogi. Owszem, „Miedziowym” udało się ściągnąć Kajetana Szmyta, ale jeszcze trochę brakuje mu do statusu zawodnika, który może zmienić losy meczu. A w buty musi wejść ciężkie, bo do Legii odszedł Kacper Chodyna.

Poza tym warto podkreślić, że Zagłębie, zgodnie z zapowiedziami nowego prezesa, chce bardziej postawić na młodzież. „Jak zawsze” mogliby teraz burknąć pod nosem kibice, którzy ewidentnie mają dość starych formułek i tego samego obrazu na boisku. Ale przynajmniej jest jakaś komunikacja, jest zarys tego, z czego będzie można później Zagłębie rozliczać. Co prawda bezpośredniej deklaracji związanej z miejscem w tabeli nie ma, ale:

Deklaruję, że zrobię wszystko, żeby kibice byli zadowoleni. Sam nim jestem i nie zaakceptuję słabości – powiedział nam nowy-stary prezes Zagłębia. I kontynuował: – Myślę, że już widać, że mi zależy. Przyszło dwóch dobrych zawodników, trzeci do oszlifowania. Zostaną z nami też Tomek Pieńko i Dawid Kurminowski. To świadczy o tym, że chcemy iść do przodu. Ja tylko proszę o cierpliwość. Wiem, że niełatwo dzisiaj prosić o to kibica Zagłębia po latach różnych deklaracji. Ale od poprzedników różni mnie to, że ja z tymi deklaracjami jestem ostrożny. Podkreślam, że czegoś chcę, ale nie wiem, co pokaże boisko i stan punktów po 34. kolejce. To inna kwestia, z której będziecie mogli mnie rozliczać. Kolejna sprawa to odkłamanie tzw. celów. Dla mnie to aberracja i niezrozumienie sportu, bo to, że prezes czy trener powie na konferencji o celach, nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Uważam tak z prostego powodu: każdy z zawodników musi narzucać sobie cele samodzielnie. To, że ja powiem „panowie, walczymy o Ligę Mistrzów”, byłoby fajne, ale byśmy się tutaj trochę pośmiali. Nie o to w tym chodzi. Naszym zadaniem w klubie jest takie zbudowanie zespołu, żeby on sam czuł, że realnie może sobie wyższe cele narzucić. Poznałem tych ludzi w szatni i wiem, że oni mają ambicje. Wierzę w nich.

A czy my powinniśmy wierzyć w Zagłębie? Cóż, nie mamy zamiaru się nabrać, dlatego najlepiej będzie powiedzieć: niech nas mile zaskoczą. To w dużej mierze będzie ta sama ekipa, więc być może brak rewolucji wpłynie na lubinian pozytywnie. Jeśli nie, też nic się nie stanie. Wtedy za rok znowu wrócimy do podobnych pytań i podobnych odpowiedzi.

DOTYCHCZASOWE TRANSFERY

PRZYSZLI:

Reklama

Kajetan Szmyt (z Warty Poznań)

Adam Radwański (z Termaliki Bruk-Bet Nieciecza)

Vaclav Sejk (wypożyczenie ze Sparty Praga)

ODESZLI:

Kacper Chodyna (do Legii Warszawa)

Szymon Weirauch (do Lechii Gdańsk)

Sokratis Dioudis (do Gaziantepu)

Marko Poletanović (do Vojvodiny)

Szymon Kobusiński (do Polonii Warszawa)

Tornike Gaprindashvili (do Arki Gdynia)

Rafał Adamski (wypożyczenie do Warty Poznań)

Juan Munoz (wolny zawodnik)

Damjan Bohar (wolny zawodnik)

Daniel Dudziński (wolny zawodnik)

Sergiy Buletsa (koniec wypożyczenia z Dynama Kijów)

POTENCJAŁ NA ULUBIEŃCA KIBICÓW

Adam Radwański

Nie wiemy, jak dużą rolę będzie odgrywał Radwański w ekipie trenera Fornalika, ale ma papiery, żeby być jednym z liderów środka pola. W zależności od tego, na jaki wariant postawi sztab szkoleniowy, Radwański może grać jako dziesiątka, ale też jako ósemka obok Dąbrowskiego. Wcześniej w Termalice, także na poziomie elity, potrafił pokazać, że drzemie w nim potencjał na dobrego piłkarza w klubach z dolnej połowy tabeli Ekstraklasy. Radwański stwierdził jednak, że zostanie w Niecieczy, ale po totalnie nieudanym sezonie dla całego klubu na zapleczu musiał przyjść czas na zmianę otoczenia.

To transfer podobny do ściągnięcia wyróżniającego się w 1. lidze Marka Mroza. „Miedziowi” wzięli go z Resovii, choć chyba spodziewali się więcej. Przy Radwańskim oczekiwania na pewno będą jeszcze większe, mimo że nie mówimy o potencjalnej gwieździe. Ale o pracusiu, który może dać asystę i gola, jak najbardziej. Dość powiedzieć, że od sezonu 2019/2020 na 26-latka prawie zawsze można było liczyć w kontekście liczb. W klasyfikacji kanadyjskiej miał kolejno: 8, 9, 4, 14 i 11 punktów.

KRYĆ NA PLASTER

Dawid Kurminowski

W rundzie wiosennej poprzedniego sezonu Dawid Kurminowski pokazał, że warto było poczekać na niego trochę dłużej. Nie było lepszego strzelca w tym okresie na poziomie Ekstraklasy, a to wszystko dzięki dziewięciu trafieniom. Łącznie miał ich 12 i pod tym względem to był jego najlepszy rok w karierze. Karierze, która wciąż może nabrać rozpędu. Napastnik „Miedziowych” ma 25 lat i przy dobrych liczbach mógłby jeszcze liczyć na ciekawy kontrakt za granicą. Na pewno liczą na niego w Zagłębiu, tym bardziej że Polak będzie miał teraz ciekawego konkurenta, Vaclava Sejka, piłkarza z rocznika 2002, który w Holandii i Czechach pokazał, że potrafi być skuteczny. I powiemy wprost: gorszy od Munoza być nie powinien i zapewne będzie gryzł Kurminowskiego po piętach.

Dla Kurminowskiego sezon 2024/2025 jest z tym serii „make or break”. Jeśli Zagłębie nie przedłuży z nim kontraktu wygasającego za rok, wychowanek Lecha będzie miał potencjalnie dobre karty na stole. Nic, tylko korzystać z faktu, że co jak co, ale w Lubinie naprawdę da się wypromować. Jesteśmy pewni, że przy odpowiednim serwisie to gość, który może powalczyć nawet o koronę króla strzelców. Przydałoby się, żeby to znowu był Polak. Jeśli już któryś z nich, to właśnie Kurminowski.

INNI EKSTRAKLASOWICZE ZAZDROSZCZĄ IM…

… komfortowych warunków do rozwoju kariery

Lubin to z jednej strony topowe miejsce w Polsce, żeby odnaleźć się w wygodnych warunkach do grania w piłkę, a z drugiej, żeby wykorzystać je jako cenny przystanek. Wystarczy spojrzeć na Łukasza Łakomego czy Kacpra Chodynę, który może nie trafił za granicę, ale transfer do Legii to przecież awans sportowy i możliwość gry o najwyższe cele. Baza treningowa, stabilne finanse, mało rozpraszaczy w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, korzystna historia sprzedażowa. Jeśli ktoś twierdzi, że z tego miejsca w Ekstraklasie nie da się wybić, trochę wbrew zaczepkom w stylu „w Zagłębiu jest za wygodnie”, po prostu nie widzi albo nie chce widzieć wszystkiego. Okej, często szydzimy z Zagłębia, bo na to zasłużyło, ale pojedyncze przypadki pokazują, że to nie musi dotyczyć każdego. Kolejnymi kandydatami do podtrzymania pozytywnej tendencji są Pieńko, Kurminowski i Szmyt. Oni w szczególności powinni tak korzystać z warunków do pracy, żeby nadchodzący sezon był ich ostatnim w Lubinie. Z tarczą, nie na tarczy, rzecz jasna.

WYJŚCIOWA JEDENASTKA

WIĘCEJ SKARBÓW KIBICA:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Kraksa, słabiutki początek i… zwycięstwo. Zmarzlik dokonał niemożliwego w Grand Prix Łotwy

Kacper Marciniak
0
Kraksa, słabiutki początek i… zwycięstwo. Zmarzlik dokonał niemożliwego w Grand Prix Łotwy

Ekstraklasa

Polecane

Kraksa, słabiutki początek i… zwycięstwo. Zmarzlik dokonał niemożliwego w Grand Prix Łotwy

Kacper Marciniak
0
Kraksa, słabiutki początek i… zwycięstwo. Zmarzlik dokonał niemożliwego w Grand Prix Łotwy

Komentarze

27 komentarzy

Loading...