Reprezentacja siatkarzy, po pokonaniu Egiptu (3:0), Niemców (3:2) i Słoweńców (3:1) wygrała XXI Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. Ale gdybym powiedział, że możemy być spokojni o wynik w Paryżu, bo wszystkie elementy wyglądają przynajmniej dobrze, minąłbym się z prawdą. Bartosz Kurek nie prezentuje na razie takiej formy, w jakiej sam chciałby być. O ile podstawowi przyjmujący powinni być w dobrej dyspozycji, o tyle ci potencjalnie rezerwowi na tej pozycji ciągle dochodzą do formy. Polska nie wygląda też imponująco w obronie. Na szczęście w drużynie Grbicia w ostatnich tygodniach narodził się lider, który może pociągnąć kolegów do świetnego wyniku w Paryżu.
1. Tomasz Fornal stał się liderem reprezentacji
Rok 2021, igrzyska w Tokio. Kadrę prowadzi Vital Heynen. Fornal oraz Norbert Huber byli wtedy rezerwowymi graczami, którzy polecieli z kolegami do Japonii, trenowali z nimi, ale nie było im dane wystąpić w turnieju. Wrócili do Polski przed rozpoczęciem zmagań. W wywiadzie na naszych łamach Fornal opisał tamto doświadczenie tak: “Nie było to przyjemne uczucie. Widzisz wioskę olimpijską, twoi koledzy zaraz wjadą do niej busem, razem z trenerem i całym sztabem, a ty masz zamówioną taksówkę i jedziesz do hotelu. Kurde, przecież tam, za ogrodzeniem, byli najlepsi sportowcy świata, a tobie nie będzie dane wśród nich przebywać. Ale musiałem się z tym pogodzić, takie jest życie”.
Rok 2024 – Tomasz Fornal jest liderem kadry Nikoli Grbicia, choć jeszcze w ubiegłym roku nie był zawodnikiem, występującym w pierwszej szóstce. – Myślę, że duże znaczenie miał jego świetny ubiegły sezon w Jastrzębskim Węglu – mówi nam Grzegorz Wagner, były reprezentant Polski. Na Memoriale Wagnera to, jak ważny jest Fornal dla obecnej kadry, dobrze pokazał mecz z Niemcami. Polacy przegrywali 0:2 w setach i 11:16 w trzeciej partii, ale dzięki świetnej grze przyjmującego oraz rozgrywającego Grzegorza Łomacza wrócili do meczu i odwrócili jego losy. Przy zagrywkach Fornala (serwował aż 17 razy) Polacy dwa razy odrabiali straty. Czwarty set? Fornal zdobył atakiem sześć punktów (na 10 prób), a pozostali polscy zawodnicy uzyskali w tym czasie w ataku łącznie… siedem punktów. Tylko o jeden więcej.
Widać też, że zawodnik Jastrzębskiego Węgla jest świadomy swojej pozycji w zespole i wzrosła jego pewność siebie. Po meczu z Egiptem mówił, że on akurat nie czuł większego stresu przed decyzją Nikoli Grbicia odnośnie składu na igrzyska. A po spotkaniu z Niemcami powiedział nam, pytany o grupę w Paryżu: “Niech Brazylijczycy i Włosi się nas boją, a nie my ich”.
2. Łukasz Kaczmarek odzyskuje formę
– Dziękuję. Porozmawiamy, ale po igrzyskach – powiedział Kaczmarek, przechodząc obok zgromadzonych w mixed zonie dziennikarzy, podczas memoriału. Ma do tego prawo, choć pozostali jego koledzy z drużyny zatrzymują się i odpowiadają na pytania mediów. To zachowanie jest pewnie efektem sytuacji z turnieju finałowego Ligi Narodów w Łodzi, kiedy Kaczmarek, po wygranej 3:0 ze Słowenią w meczu o trzecie miejsce, wytknął Edycie Kowalczyk z “Przeglądu Sportowego Onet”, że pomyliła się, pisząc, ile popełnił błędów w ataku (o jeden). A kiedy Kowalczyk stwierdziła, że poprawi tę informację, Kaczmarek wypalił: – Ale lepiej się klika, że Kaczmarek nie nadaje się na igrzyska, nie?
Jego obecność w dwunastce na Paryż była pewnym zaskoczeniem, tym bardziej, że świetnie w tym sezonie spisuje się w kadrze Bartłomiej Bołądź, ale trzeba przyznać, że Kaczmarek swoim występem w Krakowie wysłał sygnał, że wydaje się być w coraz lepszej formie. Mecz z Niemcami? Kaczmarek skończył 12 z 19 ataków, co daje 63% skuteczności.
Ci, którzy nie do końca rozumieli obecność Kaczmarka w składzie na Paryż, powinni już zostać przekonani spotkaniem z Niemcami. A jeżeli nie zostali, powinni jeszcze zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Siatkarskie elementy, w których Polska na teraz nie zachwyca, to obrona i skuteczność po dobrym przyjęciu. Najlepsze w obronie drużyny świata – Japonia, Francja czy Słowenia – są od nas często wyraźnie lepsze w tym elemencie. A nie jest tajemnicą, że jeżeli masz z tyłu Kaczmarka, Fornala i Śliwkę, będziesz w tym konkretnym elemencie lepszy, niż z Wilfredo Leonem i Bartoszem Kurkiem.
Po dwóch setach spotkania ze Słowenią Polacy mieli skończonych tylko pięć z 13 piłek po pozytywnym przyjęciu. To 38 procent, podczas gdy za bardzo dobry wynik w tym elemencie uznaje się 65-70 procent. Wynika to m. in. z tego, że podstawowy rozgrywający, Marcin Janusz, dość często musi ratować sytuację, mając przeciętne dogranie, ale jeżeli ma lepszą piłkę, bywa nie do końca precyzyjny. A Kaczmarek – to ma w tej sytuacji duże znaczenie – dobrze się z nim zna i jest zgrany, bo w latach 2021-2024 grali razem w ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle. Poza tym – Kaczmarek to typ atakującego, który, mając trudną piłkę, często szuka nieszablonowego, technicznego rozwiązania, które może zaskoczyć rywali.
Łukasz Kaczmarek podczas Memoriału Wagnera
3. Rezerwowi przyjmujący ciągle dochodzą do formy
Nikola Grbić zaskoczył, nie zabierając w ogóle do Paryża Bartosza Bednorza. Zdecydował się tylko na czterech przyjmujących: Wilfredo Leona, Fornala, Aleksandra Śliwkę i Kamila Semeniuka. Hierarchia na ten moment wydaje się jasna: to Leon i Fornal są zawodnikami pierwszej szóstki. O Fornalu i jego świetnej dyspozycji już tutaj pisałem. Leon nie wystąpił w memoriale ze względu na drobne problemy mięśniowe, ale w turnieju Ligi Narodów w Lublanie oraz turnieju finałowym w Łodzi (poza półfinałem przeciwko Francji) prezentował się dobrze lub bardzo dobrze.
Nieco gorzej wygląda dyspozycja Śliwki i Semeniuka. Ten pierwszy wyszedł w pierwszej szóstce na mecz z Niemcami. Było widać, że potrzebuje ogrania. W ataku miał 36 % skuteczności, ale cztery razy zaatakował w aut, a trzy razy został zablokowany. Rywale często celowali w Śliwkę zagrywką i była to dobra taktyka, bo dała im kilka asów serwisowych. – Jestem człowiekiem, który dużo wymaga od siebie i wiem, że mam jeszcze rezerwy – mówił nam Śliwka po meczu z Egiptem. Niedzielny mecz ze Słowenią też zaczął od początku i było trochę lepiej. W pierwszym secie zdobył najwięcej punktów z Polaków (pięć), a na przestrzeni całego meczu miał w ataku skuteczność 41 % (skończył dziewięć z 22 ataków). Lepiej też przyjmował zagrywkę.
Semeniuk natomiast nie zagrał najlepiej już w piątek z Egiptem, zdecydowanie najsłabszą drużyną, która wystąpi w igrzyskach. Zaczął bardzo źle, później trochę poprawił grę, ale zakończył całe spotkanie z 44% skutecznością w ataku. Przeciwko Niemcom miał tylko 29% skuteczności i został zdjęty. To za niego wszedł Fornal. W niedzielę spotkanie ze Słowenią Semeniuk rozpoczął przyzwoicie, ale później miał gorsze momenty. Oczywiście, na występy Śliwki i Semeniuka pewien wpływ ma to, że Polacy są w ciężkim treningu siłowym, ale nie może to być jedynym wytłumaczeniem.
Semeniuk atakuje w meczu z Niemcami
4. Forma Bartosza Kurka nie jest do końca stabilna
Gdy Nikola Grbić postanowił, że na pozycji atakującego weźmie do Paryża Bartosza Kurka i Kaczmarka, a także Bartłomieja Bołądzia jako rezerwowego, wiele osób zastanawiało się, skąd taki wybór. Dominowała narracja w stylu: “Grbić bardzo chciał mieć Kaczmarka, bo dobrze go zna i ceni jego atuty, ale jednocześnie nie jest pewny jego formy sportowej. Dlatego Bołądź jako trzeci. Poza tym, nie wiadomo do końca, jak będzie ze zdrowiem Kurka”. Kurek w rozmowie z Edytą Kowalczyk zapewniał, że z jego zdrowiem jest obecnie w porządku. Memoriał Wagnera, a konkretnie mecz z Niemcami, stawia jednak pewien znak zapytania, jeśli chodzi o jego dyspozycję sportową.
W sobotę Kurek skończył tylko 5 z 15 ataków. Kaczmarek, który go zmienił, miał dużo lepsze statystyki w tym elemencie. Oczywiście, to tylko jeden mecz, ale w niedzielę przeciwko Słowenii Kurek wypadł tylko trochę lepiej (43% w ataku). Widać było, jak kapitan polskiej kadry przeżywa swoją grę: gdy w drugim secie skończył ważną piłkę na 24:22, cieszył się, jakby Polska właśnie wygrała mecz. Kurek ma dobre momenty (75 % skuteczności w trzecim secie ze Słowenią), ale nie jest jednak, póki co, w tym sezonie zawodnikiem, o którym można by powiedzieć, że regularnie nie schodzi poniżej pewnego poziomu, i dlatego wydaje się możliwe, że to on w Paryżu w kluczowym momencie może potrzebować wsparcia. Z drugiej strony pamiętajmy 2018 rok. Sparing Polaków z Belgami – Kurek zupełnie nie radzi sobie w ataku. Niedługo później ten sam człowiek gra fantastycznie w najważniejszych meczach i prowadzi Polaków do mistrzostwa świata, będąc najlepszym graczem turnieju.
Bartosz Kurek w ataku
Kurek wtedy pokazał, że można się zastanawiać nad jego formą, pytać, ale nie można go skreślać. Niemniej – po Memoriale Wagnera decyzja Grbicia o zabraniu do Paryża trzech atakujących wydaje się bardziej uzasadniona.
5. Grbić potrafi reagować w czasie spotkania
Będąc w Krakowie i rozmawiając z ludźmi, mam wrażenie, że nie każdy, nawet osoby będące dość blisko drużyny, rozumie i w pełni zgadza się z wyborem trzynastki na igrzyska. Nikt jednak nie powie publicznie, że Nikola Grbić się myli. Z prostej i logicznej przyczyny – Serb pokazał już nieraz, że nawet gdy wybiera kontrowersyjnie, to zazwyczaj ma rację. Czy teraz będzie tak samo?
Grbić powtarzał w wywiadach, że to były jedne z najtrudniejszych wyborów, jakich musiał dokonać w roli szkoleniowca. Zaufał w dużej mierze zawodnikom, których zna dłużej i jednego nie można mu oddać. Serb potrafi umiejętnie zarządzać tym zespołem i reagować, gdy jest taka potrzeba. Ktoś powie: “Przecież w tie-breaku z Francją w półfinale Ligi Narodów nie zdjął Kaczmarka, który miał gorszy moment i Marcin Janusz bał się wystawiać mu piłki”. Gdyby Grbić to zrobił, możliwe, że wygralibyśmy tamto spotkanie, ale pamiętajmy, że to był ważny mecz, ale kluczowe są igrzyska. Poza tym spotkanie z Francją miało dać istotne odpowiedzi przed wyborem składu na Paryż, dlatego należało sprawdzić niektórych graczy w bardzo wymagających okolicznościach.
Podczas Memoriału Wagnera Grbić potrafił wpłynąć na odwrócenie losów spotkania z Niemcami. Na środek wpuścił Mateusza Bieńka, nie spóźnił się z wprowadzeniem na przyjęcie Fornala, a kluczowe okazało się zastąpienie Marcina Janusza (gra ostatnio przeciętnie, to w zasadzie mógłby być kolejny punkt) na rozegraniu Łomaczem. O tym ostatnim też czasami mówi się, że powinien już ustąpić miejsca Marcinowi Komendzie czy nieszablonowemu Janowi Firlejowi, ale Grbić wiedział, co robi. Doświadczenie oraz pewna przewidywalność (w dobrym tego słowa znaczeniu) Łomacza pozwoliły Polakom pokonać Niemców. Niewykluczone, że pozwolą też ograć kogoś w Paryżu.
6. Egipt będzie dostarczycielem setów, a Niemcy mają moc
Reprezentacja Egiptu wystąpi w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, ale prawda jest taka, że będzie tam pasowała mniej więcej tak, jak Górnik Łęczna pasowałby do Ligi Mistrzów. Co prawda Paweł Rusek, jeden z asystentów Gribicia, w sobotniej rozmowie z Weszło powiedział, że nie chce nazywać Egipcjan mianem słabeusza, ale wydaje się, że to bardziej kurtuazja z jego strony. Przedstawiciele różnych drużyn są przekonani, że w stolicy Francji Egipt najprawdopodobniej nie ugra nawet seta. Co prawda Egipcjanie w sobotnim meczu przegrali ze Słowenią 1:3, a nie 0:3, ale pamiętajmy, że to był tylko Memoriał Wagnera, a nie docelowa impreza. W polskim obozie zapanowała pewna radość, połączona z poczuciem ulgi, gdy z czwartego koszyka w grupie igrzysk olimpijskich w Paryżu trafiliśmy właśnie na Egipcjan, a nie Niemców czy Serbów.
Egipcjanie podczas Memoriału Wagnera
Co prawda Mohamed Reda, libero Egipcjan, przekonywał mnie po piątkowej porażce z Polską, że chcieliby w Paryżu wygrać jakiś mecz, ale po chwili dodał, że jeden set też byłby pewnym osiągnięciem. A później jeszcze powiedział: – Już sam fakt grania przeciwko Polakom to dla nas duże wydarzenie. Było to widać, gdy w sobotę Polacy mierzyli się z Niemcami, a Egipcjanie pojawili się w hali przed swoim meczem ze Słoweńcami. Stanęli obok miejsca, przez które przechodzą dziennikarze. Jedni gracze zaczęli robić sobie zdjęcia, inni nagrywali filmiki, jeszcze inni ruszali się w rytm muzyki. Wyglądali bardziej jak będący w euforii turyści, niż prawdziwi sportowcy.
Prawdziwymi sportowcami są za to Niemcy. Dziwią mnie głosy, że to jedna ze słabszych drużyn, która wystąpi w igrzyskach. Drużyna Michała Winiarskiego mocno serwuje i coraz lepiej broni, w kwalifikacjach do igrzysk uporała się z Włochami i Brazylijczykami, czyli naszymi grupowymi rywalami w Paryżu. W sobotę Niemcy prowadzili z Polską 2:0 w setach i 16:11 w trzeciej partii. Dopiero wtedy zaczęli popełniać błędy, a Polacy poprawili swoją grę i odwrócili losy meczu. Oczywiście, drużyna pokroju Francuzów w takiej sytuacji wygrałaby z kadrą Grbicia 3:0. Niemcy dali się złamać, nie zrobili tego. Długo pokazywali jednak swoją siłę i nie można wykluczyć, że np. w ćwierćfinale igrzysk w analogicznej sytuacji utrzymają bardzo wysoki poziom do końca. Dobrze podsumował to ich lider, 40-letni Georg Grozer, który powiedział: – Przez dwa i pół seta byliśmy niesamowici. Musimy przeanalizować i zorientować się, co stało się później.
Słowenia, z którą graliśmy w niedzielę, to zespół o wiadomej klasie. W końcu – trzy razy w ostatnich latach sięgali po wicemistrzostwo Europy. Co prawda Polska pokonała ją w Krakowie łatwiej, niż Niemców, ale nie jest tajemnicą, że Słoweńcy zostali przez swojego trenera trochę “zajechani”, grając niemal ciągle w identycznym składzie i do igrzysk będą próbowali sprawić, by być w takim kształcie jak na początku tegorocznej Ligi Narodów. W jakimś stopniu to ich stan fizyczny (rozgrywali trzeci mecz dzień po dniu) sprawił, że dziś po dwóch setach z Polską spuścili z tonu.
Ale jeżeli miałbym wskazać zespół, który w Paryżu będzie miał argumenty, by zapracować na miano czarnego konia, konsekwentnie wybieram Niemców.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO:
- “Gdy mieliśmy grać z Polską, ludzie w naszym kraju oszaleli”
- Kadra Grbicia pewnie ograła Egipt. “Już samo granie z Polską to dla nas duże wydarzenie”
- Polak w kadrze Słoweńców. “Jesteśmy bardzo silni”