Mieliśmy uzasadnione obawy. Ten wieczór miał być ścieżką wstydu umierającego futbolu, który przez ostatnie tygodnie zabijali pospołu Didier Deschamps z Garethem Southgatem. Jeszcze wczoraj jedynym rozsądnym werdyktem wydawało się wysłanie do domu zarówno Francuzów, jak i Anglików. Ci drudzy spróbowali nas jednak przekonać, że mogą grać inaczej. Lepiej. Dostają więc maleńki kredyt zaufania i 14 lipca zobaczymy się z nimi w finale.
Przez bite dwadzieścia sześć dni Euro 2024 Phil Foden chował się przed światem, będąc symbolem Trzech Lwów śpiących jak stary niedźwiedź w dziecięcej wyliczance. Lepiej oczywiście obudzić się przed finałem niż tuż po nim, ale na piłkarza Manchesteru City kibice angielscy musieli czekać zdecydowanie za długo. Tak jak na zawstydzającą rywali dominację, zepchnięcie jednej z lepszych drużyn w Europie do głębokiej defensywy, a także dobry, może nawet bardzo dobry mecz.
Lepiej późno, niż wcale, ale…
Holandia – Anglia 1:2. Uślizg Simonsa to niezły kapitał
Zaczęło się dla Anglików mało przyjemnie. Xavi Simons poszedł na przebój, bez problemu poradził sobie z Declanem Ricem, strzelił zza pola karnego i dał Holandii prowadzenie. Opisana w taki sposób akcja bramkowa zdaje się przyjemnym spacerkiem, ale piłkarz w pomarańczowej koszulce musiał się trochę napracować, by z niczego wyczarować 1:0. Pomógł mu trochę los – lekki poślizg przy strzale na pewno nie był zaplanowany, ale zmylił nieco próbującego interweniować Jordana Pickforda i Anglik mógł już tylko wyciągnąć piłkę z siatki.
Wtedy znów mieliśmy powody przypuszczać, że Anglicy dalej będą męczyli bułę, dokładnie tak samo jak we wcześniejszych meczach. I w najlepszym wypadku wyrównają w końcówce, znowu zafundują nam dogrywkę, może nawet rzuty karne.
Flashbacki z Wietnamu.
Harry Kane | Skills & Penalties | Denzel Kuduro Remix
Wyprodukowany naprędce raport mniejszości tym razem miał się mylić, choć tylko nieznacznie – Anglicy już po jedenastu minutach odpowiedzieli na gola Holendrów. Do siatki trafił z rzutu karnego Harry Kane, który wcześniej był faulowany w obrębie szesnastki przez Denzela Dumfriesa. Nadzieje na niezłe spotkanie odżyły, tak samo zresztą jak wiara piłkarzy Garetha Southgate’a w sukces. Od szczęśliwego strzału Simonsa wszystko, ale to dosłownie wszystko układało się w pierwszej połowie tak, jak chcieli Anglicy. Oranje nie mieli nic do powiedzenia.
W przerwie popracował nieco Ronald Koeman, który widząc problemy swojej drużyny wpuścił na boisko Wouta Weghorsta. Selekcjoner reprezentacji Holandii nie pozostawał obojętny wobec kiepskiej gry jego podopiecznych. Ten wymieniony i kilka mniej widocznych zabiegów pozwoliły nam obejrzeć… gównianą drugą połowę.
Po co to było tak psuć, panie Koeman?
Gol Watkinsa ratuje miliony telewidzów
Druga część spotkania w telegraficznym skrócie:
- ty do mnie, ja do ciebie,
- ja do mnie, ty do ciebie,
- ja do mnie, ty do mnie,
- ze dwa czy trzy strzały,
- nuda.
Najgorsze z najgorszych popisów w meczach z udziałem Anglików. Znowu. Nie tylko za sprawą podopiecznych Southgate’a, bo tym razem swój duży wkład w obraz spotkania mieli także rywale. Nieuczciwym byłoby wręcz stwierdzenie, że to piłkarze z Wysp Brytyjskich znów popsuli widowisko – ot, dostosowali się do warunków narzuconych przez rywali i znów wyszło, jak wyszło.
Jednak dziś mamy jakiś morał z tej całej historii starcia Holandii z Anglią:
Warto.
Jeśli chcesz grać, chociaż odrobinę bardziej od rywali, to piłka nożna w końcu cię nagrodzi. Trafienie Olliego Watkinsa dało Anglikom zasłużony (wreszcie!) awans, a nas uratowało przed kolejnym męczącym doświadczeniem. Gdyby ciągnęło się to wszystko jeszcze przez pół godziny, pewnie kompletnie byśmy zapomnieli o dobrym wrażeniu z pierwszej połowy…
Może i nie damy sobie ręki uciąć za godny występ paki Southgate’a w finałowym starciu z Hiszpanią, ale dzisiejsze zmagania pokazały jednoznacznie, że Holendrzy wcale nie byliby bardziej godnym rywalem dla La Roja.
A Anglia swoją grą może w Berlinie trochę namieszać.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Diament wśród kominów. Düsseldorf to najfajniejsze miasto w Niemczech [REPORTAŻ]
- Janczyk z Niemiec: Francuski konserwatyzm w odwrocie
- Triumf piękna nad brzydotą. Hiszpanio, dziękujemy!
- Gareth się boi, ale to nic złego
- Wasiluk: Euro przestało dawać radość. Za dużo jest meczów nudnych
- Frankfurtem rządzi crack. Euro w mieście zombie
- Luis de la Fuente – Nikt w niego nie wierzył, a zbudował najlepiej grającą Hiszpanię od lat
- Lamine Yamal. Historia cudownego dziecka z dystryktu „304”
Fot. Newspix